Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
  • Dystans 310.00km
  • Czas 10:31
  • VAVG 29.48km/h
  • VMAX 55.30km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 164 ( 86%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 5105kcal
  • Podjazdy 886m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zalew Szczeciński 360° +

Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 17.05.2015 | Komentarze 15

Powiedzieć o tym wyjeździe, że był ciężki to mało powiedzieć. Powiedzieć, że było świetnie to też mało powiedzieć... 
Pomysł wyjazdu w ramach osobistych kwalifikacji Grześka w ramach startu na 500 km powstał już na samym początku roku. Termin wyjazdu został ustalony na przedostatni tydzień kwietnia. Niestety, życie zweryfikowało plany i wyjazd pod koniec kwietnia został przeniesiony z powodu wypadku Grześka... Część osób pojechała we wcześniej zaplanowanym terminie. Jednak zarówno "liżący" rany Grzesiek jak i ja darowaliśmy sobie wyjazd. Jednak zgodnie z powiedzeniem "co się odwlecze to nie uciecze" przyszedł czas na realizację postanowień. Termin został wyznaczony na połowę maja. Od początku tygodnia los nam sprzyjał. Wiatr na poziomie 2-3 m/s i temperatura około 16ˆ° napawały optymizmem. Jednak mi po głowie chodziło zupełnie co innego... Jak ja sobie poradzę w takim towarzystwie. Tak do końca nie wiedziałem zupełnie co mnie czeka, jednak towarzystwo Grześka i chłopaków z nim jeżdżących gwarantowało to, że łatwo nie będzie. Do końca nie wiedziałem kto pojedzie...
Start został zaplanowany na 16.05.2015 o godzinie 08:00 "pod marynarzem". "Profesjonalnie" przygotowałem się do wyjazdu (chyba aż za bardzo - przygotowania zajęły mi prawie dwa dni) i na starcie pojawiłem się sporo przed wyznaczoną godziną startu. Chwilę później podjechał Daniel, którego po raz pierwszy miałem okazję poznać. Do tej pory czytałem tylko o jego wyczynach na BS. Kilka minut po ósmej zaczęliśmy się wspólnie zastanawiać czy dobrze odczytaliśmy komunikat. Czy "pod marynarzem" czasem nie oznacza "pod domem marynarza" albo zupełnie gdzieś indziej. Na szczęście kilka minut po ósmej nasze wątpliwości zostały rozwiane. Na miejscu pojawił się organizator wyprawy. Po kilku słowach zapytał mnie czy wgrałem ślad, który mi przesłał. No i pierwsza wtopa. Nawet nie pomyślałem o tym aby go wgrać.  
Kilka minut po ósmej startujemy z placu Grunwaldzkiego. Od razu czuć, że łatwo to już było.... podczas dojazdu na "zbiórkę".  Przez miasto jedziemy "szybcikiem". Żeby tak można było jechać autem to chyba nikt nie wsiadałby na rower. Jednak do czasu trwa ta idylla. Za Mierzynem zaczynają się delikatne podjazdy. Delikatne dla Grześka i Daniela. Mnie kosztują one pierwsze odcięcie. Wtedy zastanawiam się czy dobrze zrobiłem porywając się na taki wyczyn. Mam sekundę zwątpienia.... jechać? Nie jechać? Moje wątpliwości rozwiewa Grzesiek odrobinę zwalniając i pozwalając mi odpocząć... po pierwszych kilku kilometrach. Obawiałem się, że przez następne "set" kilometrów dalej tak będzie i moje "jechanie" będzie tylko utrudniać. Tym razem się pomyliłem, chłopaki dostosowali swoje tempomaty do mnie i później było już zdecydowanie lepiej, co nie oznacza, że łatwiej.
Pierwszy postój, który był nieplanowany zrobiliśmy w Locknitz. Kilka sekund wystarczyło żeby ustawić kamerę przy kocie i zrobić startowe foto. Później już nie było "zlituj się". Jedziemy non stop do Altwigshagen. Tutaj po 85 km mamy pierwszą przerwę. Nie ze zmęczenia ale bardziej z zimna.... Prognozy zapowiadały ocieplenie. Jednak termometr w moim garminie ciągle pokazywał 7°. Grzegorz i ja jakoś sobie radziliśmy, bo byliśmy bardziej przygotowani na taką okoliczność niż Daniel. On po poranku oczekiwał ciepła. Zawiódł się bardzo. Krótka, letnia koszulka i krótkie spodenki to nie był dobry wybór na sobotę... 
Sposobem Daniela na ogrzanie było wychodzenie na zmiany. O ile Grzesiek "tempomat" miał wyregulowany wyśmielicie to tempomat Daniela chyba nie za bardzo działał... Jego zmiany były "rozgrzewające". W prawdzie gdy jechał Grzesiek zimno nie było ale gdy wchodził Daniel pojawiał się pot. 
Zaraz za Anklam zmieniamy kierunek i dostajemy wiatr w plecy. Danielowi nie jest już zimno i zaczyna szaleć. Pojawiają się szybkie podjazdy i zjazdy z ostrymi zakrętami. Na jednym z takich odcinków Daniel urywa się nam czując zew krwi. Czuje się jak :"ryba w wodzie". Niestety na jednym z zakrętów nie przewiduje jego stopnia i mimo mojego ostrzeżenia (którego nie słyszał) ląduje w pokrzywach. Jadący przede mną Grzesiek usłyszał jedynie fragment ostrzeżenia ale przynajmniej zdążył zwolnić. Na szczęście obyło się bez poważnych strat w "sprzęcie i ludziach". 
Pierwszy poważny postój przypadł na 126 km. Usedom i ciastka przy Aldi :) Po 4 godzinach jazdy i 126 km w temperaturze 7° odrobina ciepła była jak zbawienie. Padł nawet pomysł aby zostać w tej kawiarni. Jednak plan był inny i musieliśmy ruszyć. Tym razem wiatr był naszym sprzymierzeńcem.  Do samego Świnoujścia docieramy "pędzikiem". Grzesiek informuje nas, że mieścimy się w czasie i mamy chwilę na obiad. W DeGrasso jemy makaron i jedziemy na prom. Chłód daje nam się poważnie we znaki. Nie jadąc marzniemy okropnie, szukamy miejsc aby złapać odrobinę ciepła. Jednak zejście z promu zapewnia nam ten "luksus". Jazda do Międzyzdrojów rozgrzewa nas wystarczająco. Wtedy Grzesiek zarządza przerwę na "foto". Dochodzimy do molo w tłumie Niemców i smrodzie pawilonu przed molo, robimy foty i wracamy na drogę. Wolniutko, przez deptak docieramy do końca Międzyzdrojów. W tym momencie zaczyna się mój koszmar. Długie, mocne podjazdy są dla mnie barierą nie do przebicia. O ile jazda "po płaskim", nawet szybka nie sprawia mi wiele bólu to każdy podjazd kończy się dla mnie zgonem. Tak było też i tym razem. Kilka hopek pokazało mi jaki jestem słaby i ile jeszcze muszę się uczyć. Na szczęście chłopaki (DZIĘKI) poczekali na mnie i jakoś przejechałem te "atrakcje" Grześka. 
Postoje nad morzem jakoś tak przychodziły nam z łatwością. Kolejny wypadł w Międzywodziu. To dla mnie "kultowe" miejsce. Spędziłem tam kawał życia. Tym razem tylko woda... i jazda. Z bocznym, mocnym wiatrem zmagamy się do samego Wolina. Tutaj kolejny postój. Czuję w du... trudy podróży. Na szczęście zabrałem ze sobą "wspomagacze", które pomagają mi przetrwać. Zjadamy hot-doga i ruszamy dalej. 
Następny postój daaaaaleko..... a wiatr nie ułatwia nam podróży. W głowie rodzą mi się wtedy "niecne" myśli aby sobie odpuścić. Nie mam "bomby" i mogę jechać dalej, tylko po co? Wciąż zadaję sobie te pytanie. Czy jak przejadę te kilka kilometrów więcej to będzie inaczej? Nie sądzę. 275 czy 300 co to za różnica? Zatrzymujemy się dopiero w Goleniowie. Od Wolina to "kawałek".... czuję już trudy podróży. Dzięki Grześkowi i Danielowi czuję je w du... a nie w nogach. Przejechanych 258 km, zostało wg znaków 38. "Siła woli" jedzie obok LM Wind Power, później zastępuje mnie Grzesiek. Ze zmęczenia puls oscyluje ok 120 ud/min. Żaden podjazd nie zmusza serca do mocniejszej walki. Na szczęście cel jest już blisko. Godzinę "po terminie" docieramy do marynarza. 
Przejechaliśmy 293 km (od marynarza do marynarza) w czasie 9:40 min.
 
Na sam koniec chciałbym podziękować Grześkowi za to, że bez niego wyjazd nie było by możliwy. Za to, że przez 70% czasu prowadził Daniela i mnie, pozwalając się schować przed wiatrem. (Jesteś MISTRZEM!!!),
Dziękuję bardzo Danielowi. Dzięki niemu poczułem co oznaczają piekące łydki. Każda Twoja zmiana to był "ogień". Dziękuję Ci za wszystkie zakręty i przypominam sobie Twój tekst z Torgelow '"jadę za tobą". "Wtedy" też mogłeś jechać za mną ;)  
 

Foto "startowe" - Locknitz
    

"Bez gwiazdy nie ma jazdy" bez kota też...
 


Meldunek z trasy i jedziemy dalej
 

110 km - Anklam
 

Buszujący w pokrzywach... 
 

Przy maszynowni byłoby cieplej...
 

Molo w Międzyzdrojach, dalej nie poszedłem...
  

Temperatura ok 8° C... brrrrr....
       

Czasami jedziemy siłą Woli(n)
 

Niektórym uśmiech nie schodzi z twarzy przez cały czas - 260 km
 

Niektórzy potrzebują odrobiny ciepła... (sorki - nie przytulę Cię :) )
 

Marynarz - 21:00... nareszcie w domu... jeszcze tylko 9 km
  

Troszkę wspomnień na filmowo ;) Zapraszam


    

Updade: Dystans całkowity wpisany w BS składa się z wycieczki zasadniczej "od marynarza do marynarza" oraz powrotu i dojazdu na miejsce zbiórki. 310 km jest to dystans dzienny. Od całości zostały odjęte kilometry oraz czas spędzony na promie. Licznik nie został zatrzymany.
  
 




Komentarze
tmxs
| 19:21 wtorek, 19 maja 2015 | linkuj Ładnie, ładnie. Ja jeszcze w maju tyle łącznie nie przejechałem :)
lenek1971
| 19:16 poniedziałek, 18 maja 2015 | linkuj Jagody na pokrzywach nie rosną ;)
13 min 26 sekunda filmu :)
Danielo
| 19:13 poniedziałek, 18 maja 2015 | linkuj No co się czepiacie, ja tylko szukałem dżaaagood ;)
saren86
| 19:00 poniedziałek, 18 maja 2015 | linkuj Super fotki! Szczególnie ta z Danielem w krzakach :D
Gratuluje ;)
lenek1971
| 09:48 poniedziałek, 18 maja 2015 | linkuj Dzięki Renia :) Ula, rzeczywiście mam szczęście do osób z którymi jeżdżę.
To prawda, muszę zdecydowanie poprawić siłę na podjazdach. Czas ruszyć na górki i nie koniecznie Mecherin. Przy domu mam troszkę delikatnych, pustych podjazdów. Warnik, "Ladenthin obora", "hop hop od granicy" czy nawet "ostatnie tchnienie" ;)
Na giga już miałem inaugurację. Oprócz Świnoujścia reszta będzie na giga.
Dzięki jeszcze raz wszystkim za dobre słowo ;)
renik
| 08:45 poniedziałek, 18 maja 2015 | linkuj Super wyjazd. Gratuluję nowej życiówki i dołączenia do grona Koksów ;)
lenek1971
| 07:46 poniedziałek, 18 maja 2015 | linkuj Również dziękuję Wam za dobre słowo :) Daleko mi do cyborgów. 300 km może przejechać prawie każdy ;)
James77
| 06:01 poniedziałek, 18 maja 2015 | linkuj Dzięki za jazdę i ciepłe herbaty :)
no i gratuluję życiówki.
Jarro
| 21:13 niedziela, 17 maja 2015 | linkuj Gratulacje. Taki dystans i utrzymać koło takim zawodnikom to jest wyczyn. Tak jak Piotr napisał - skończyły się czasy amatorki - zostałeś koksem :)
leszczyk
| 20:42 niedziela, 17 maja 2015 | linkuj Niniejszym opuściłeś nasze amatorskie towarzystwo i zasiliłeś na stałe grono koksów.
Byłem przekonany, że dasz radę. Serdecznie gratuluję Ci tego wyczynu, pozostaje umocnić dupsko i ruszyć na BBT :-)
Danielo
| 20:23 niedziela, 17 maja 2015 | linkuj Dzięki Arek za wspólne kręcenie, jak widać nie było tak źle.
Trzeba znowu coś razem zaplanować, jak mamy taki team :)
Pozdro!
lenek1971
| 15:11 niedziela, 17 maja 2015 | linkuj Adaś, w zeszłym tygodniu przejechałeś to samo. Piątka! Do zobaczenia w Świnoujściu!
coolertrans
| 15:00 niedziela, 17 maja 2015 | linkuj zatkało moje kakao...
barblasz
| 12:18 niedziela, 17 maja 2015 | linkuj Fajny wyjazd , zacny dystans :) na samą myśl o tych 300 km dupa mnie boli :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa oduma
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]