Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:708.67 km (w terenie 85.00 km; 11.99%)
Czas w ruchu:29:30
Średnia prędkość:24.02 km/h
Maksymalna prędkość:49.60 km/h
Suma podjazdów:6631 m
Maks. tętno maksymalne:165 (82 %)
Maks. tętno średnie:136 (68 %)
Suma kalorii:21441 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:59.06 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • Dystans 46.65km
  • Czas 01:40
  • VAVG 27.99km/h
  • VMAX 44.79km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 141 ( 70%)
  • HRavg 131 ( 65%)
  • Kalorie 1104kcal
  • Podjazdy 413m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod górę i z górki część druga

Środa, 29 maja 2013 · dodano: 29.05.2013 | Komentarze 0

Po raz drugi pojechałem trenować na górki :) Tym razem przejechałem odrobinkę mniej niż w poniedziałek. Zrobiłem więcej podjazdów czyli 8 i raz zrobiłem kółko przez Smolęcin. Po raz drugi spotkałem się Krzyśkiem. Jednak tym razem on pognał prawdopodobnie na Niemcy a ja zostałem trenować na górce.
Dzisiaj było troszkę inaczej niż ostatnio. Dlaczego inaczej? Do tej pory Trek miał jedynie możliwość odczytu prędkości przy założonym Garminie. Dziś jednak miałem okazję przetestować nowy nabytek, który założyłem wczoraj: Sigma BC 2209 MHR STS.
We wtorek z montażem i konfiguracją prawie nie było żadnego problemu. Jednynie magnes do czujnika kadencji nie chciał się przylepić do korby, ponieważ jest w niej wgłębienie i nie miał odpowiedniej ilości płaskiego miejsca. Problem ten rozwiązałem 3 warstwami dwustronnej taśmy klejącej. Zarówno czujnik prędkości jak i kadencji oraz pasek pulsometru zsynchronizowały się bez żadnego problemu.
Po starcie nie było już tak różowo. Najpierw miałem problem z kandencją - licznik nie pokazywał jej w ogóle a potem z czujnikiem pulsometru. Co prawda sygnał był cały czas jednak patrząc na wyświetlacz czułem, że czasami się wiesza. Problem z czujnikiem kadencji rozwiązałem ...wyciągając tylny bidon ;) Po synchronizacji czujnik działał nawet z bidonem w koszyku :) Problem z paskiem od pulsometru na razie pozostał nie rozwiązany. Choć odczyty z urządzenia wydają się być prawdopodobne. Podjazdy starałem się robić przy kadencji 67, prędkość podjazdów to ok 24 km/h. Docelowo trzeba zmniejszyć kadencję nie obniżając prędkości :) Krzysiek podczas ostatniej rozmowy powiedział, że pokonuje ten podjazd przy kadencji 60 a jego prędkość podjazdu oceniam coś ok 27-30 km/h.

Nie sensu wklejania mapy, ponieważ i tak wygląda identycznie jak wczorajsza.

Kategoria do 50 km


  • Dystans 49.55km
  • Czas 01:49
  • VAVG 27.28km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 159 ( 79%)
  • HRavg 135 ( 67%)
  • Kalorie 1430kcal
  • Podjazdy 481m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do góry i na dół... i tak w kółko ;)

Poniedziałek, 27 maja 2013 · dodano: 27.05.2013 | Komentarze 1

Śmiesznie wygląda na mapie ten dzisiejszy trening. Wychodząc z domu specjalnie nie zabrałem dowodu aby nie kusił mnie wyjazd do Niemiec czyli pójście na łatwiznę. Pierwszy szosowy maraton zbliża się wielkimi krokami a ja kilometrów na szosie mam tyle co kot napłakał. Dzisiaj postanowiłem troszkę to nadrobić. Najbliższy fajny podjazd koło mojego domu jest pod Warnik i tam postanowiłem dzisiaj pojeździć. Zrobiłem siedem podjazdów i dwa kółka do Smolęcina. Ogólnie całkiem nie źle dziś mi się jeździło, choć głowa dalej mi dokucza.
Dzisiaj był również dzień spotkań. Na taki sam pomysł jak ja wpadł Krzysiek. W czasie wspólnych podjazdów pogadaliśmy troszkę. Okazuje się, że jeździ na poważnie od 3 lat. Startuje głównie w maratonach szosowych. Jeśli chodzi o formę to jest lata świetlne przede mną. Oj dużo potu muszę wylać jeszcze aby móc dotrzymać mu koła. Podjazd pod Warnik w szybkim tempie na twardym przełożeniu i tak... 10 razy! Szacun dla Krzyśka na szosie Orbea :)
Spotkałem również dwoje moich sąsiadów - Pawła, który leciał na Niemcy - umówiliśmy się na środę oraz Olę która z sąsiadką z bloku na przeciw wybrała się na wycieczkę z synem w foteliku rowerowym ;) Fajnie!
O ile pogoda pozwoli jutro kolejna runda na Warniku :)

Kategoria do 50 km


  • Dystans 41.95km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 17.12km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 146 ( 73%)
  • HRavg 106 ( 53%)
  • Kalorie 996kcal
  • Podjazdy 775m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak zarazić Piotra?

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 1

Dziś był pierwszy dzień zarażania Piotra cyklozą:) Mój kolega i szef Piotr był dzisiaj na rowerze po raz pierwszy od dobrych kilku lat. Z rozmowy podczas jazdy ustaliliśmy, że to była aż 6-letnia przerwa. Aby nie zniechęcić go do jazdy pojechaliśmy wybitnie rekreacyjnie. Mi też to wyszło na dobre, ponieważ ostatni tydzień był zupełnie zmarnowany. Jeśli szukać wymówek to przyczyną takiego stanu rzeczy była praca i po części zdrowie. Pogoda dzisiaj nie za bardzo nastrajała do jazdy. Było chłodno (ok. 12 st.) i mokro. Co chwila z nieba leciały drobne krople. Jednak nie przeszkodziło nam zrobić wspólnie 22 km :) Jak na pierwszy raz po tak długiej przerwie to chyba dobry wynik. Pamiętam moje początki - właśnie taki dystans był najczęściej pokonywany przeze mnie. Co prawda rower, który wypożyczyłem Piotrkowi wymaga czyszczenia i sparowania a także wymiany klocków oraz regulacji ale dał radę (zarówno Piotr jak i rower):) Trasa wybitnie rekreacyjna. Bez dużych podjazdów i cięższego terenu. Trzymam kciuki aby Piotr załapał bakcyla tak jak ja załapałem :)

Kategoria do 50 km


  • Dystans 91.26km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:53
  • VAVG 23.50km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 165 ( 82%)
  • HRavg 136 ( 68%)
  • Kalorie 3395kcal
  • Podjazdy 651m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Tour de Miedwie AKA No photo

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 2

Dość dziwny jest tytuł tego wpisu. Ostatnie dni ze względu na pracę nie sprzyjały wycieczkom rowerowym. W sumie aktywność po środzie kompletnie zerowa. Obowiązki związane z Herringiem kompletnie mnie wybiły z rytmu. Niedziela miała być poświęcona na rower. No i w sumie taka była. Niestety nie był to ogólnie dobry dzień. Rano przyplątała się jakaś niedyspozycja. Bolała mnie odrobinę głowa i miałem lekką gorączkę. Jednak po krótkim esemesie Krzyśka postanowiłem zrealizować plan, na który czekałem kilka dni. Dwie tabletki przeciwbólowe, jakiś środek p. gorączkowy do picia i w drogę. Do Kijewa dojechałem samochodem. Po lekach czułem się zdecydowanie lepiej i byłem gotowy podjąć wyzwanie. Początek nie najgorszy ale to co się stało później zapamiętam na dłużej... Podczas podjazdu w puszczy bukowej pod Kołowo poczułem, że ból głowy powraca. Mimo to jechałem dalej. Wraz ze wzrostem wysiłku i coraz szybszym biciem serca ból narastał. W pewnym momencie zrobiło mi się czarno w oczach i musiałem się zatrzymać aby zachować równowagę. Przez parę chwil czułem jakby ktoś wkręcił mi głowę w imadło... Łapczywie chwytałem powietrze oparty na kierownicy. Krzysiek, odjechał troszkę dalej ale za chwilę zawrócił sprawdzić co się stało. Powiedziałem mu, że w takim stanie nie dam rady jechać w tak szybkim tempie jakie on narzucił. Uzgodniliśmy, że pozostały fragment podjazdu pojedziemy wolniej. Udało się doczołgać w jakiś sposób na górę. Później bardzo długi zjazd asfaltem. W Jezieżycach zatrzymaliśmy się w sklepie gdzie udało mi się kupić ostatnią paczkę tabletek p. bólowych. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej. Na szczęście tabletki pomogły i jechało się zdecydowanie lepiej. Objazd Miedwia zaczęliśmy dość nietypowo od Bielkowa. Później troszkę asfaltu i zjazd za Jęczydołem. Po chwili byliśmy już na ścieżce. Tam nas spotkała kolejna niespodzianka. Na mostku przy jeziorze całą szerokością szli ludzie, Krzysiek jadąc pierwszy ostro przyhamował, niestety reakcja gościa na którego chciał nie wpaść okazała się odwrotna od oczekiwanej. Najpierw zablokowane tylne koło za chwilę przednie, tylne idzie do góry i kiedy myślałem, że wszystko skończy się na strachu Krzysiek leci przez kierownicę. Ludzie przepraszają Krzyśka, który szybko się zbiera no i po kilku słowach jedziemy dalej. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Na na ścieżce wzdłuż ośrodków sporo rowerów i czasem spacerowiczów, którzy traktują tą ścieżkę jak drogę chodnikową dwupasmową... Ehhh... szkoda słów. Pierwszy postój robimy po przejechaniu ok 40 km, zaraz za Kunowem. Banan, batonik no i fotka! Jedziemy dalej. Mijamy kolejne miejscowości. Na chwilkę zatrzymujemy się w Wierzbnie (w pierwszym sklepie za wjazdem) aby uzupełnić bidony. Jedziemy dalej. Droga dobra, ból przeszedł więc jedziemy coraz szybciej. Kolejny postój robimy po trzech godzinach jazdy. Baton, banan i ...NIE MA APARATU! Wysypuję wszystko z plecaka no i dalej go nie ma:( Czym bardziej szukałem tym bardziej go nie było. W sumie tylko są dwa miejsca w których mogłem go zgubić. Droga za Kunowem, gdzie zrobiliśmy pierwszą przerwę albo sklep w Wierzbnie, gdzie wyjmowałem pieniądze. Po krótkiej rozmowie doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu wracać rowerami w te miejsca, bo ok. 30 km troszkę by nam zajęło. Do domu, skracając maksymalnie drogę mieliśmy też ok 30 km. Postanowiliśmy wrócić do domu i ruszyć na poszukiwania autem. Niestety gdy przyjechaliśmy samochodem na miejsce naszego postoju aparatu nie znaleźliśmy. Na pomysł, że aparat mógł zostać w sklepie w Wierzbnie wpadłem dopiero gdy dojechałem do swojego domu. Niestety ani numeru telefonu ani adresu tego sklepu nie znalazłem. Może jednak zdarzy się CUD, choć nie za bardzo wierzę w cuda. Może ktoś znalazł Canona A2400 IS koloru czarnego w czarnym materiałowym futerale? Oczywiście chętnie wypłacę znaleźnie lub w jakiś inny sposób okaże swoją wdzięczność!



Trasa powinna być zdecydowanie dłuższa, jednak dzisiejsze przygody nie pozwoliły nam wykonać planu.
PS. dziękuję Krzysztof za pomoc i zrozumienie!

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 57.80km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 23.92km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 157 ( 78%)
  • HRavg 122 ( 61%)
  • Kalorie 1629kcal
  • Podjazdy 352m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po szosie, po ścieżce, lasem i polem do Penkun

Środa, 15 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 1

Sytuacja przez ostatnie dwa dni odrobinę się skomplikowała co niestety uniemożliwiło mi wyjazdy rowerowe w niedzielę i poniedziałek. Najpierw obowiązki domowe a później ulewa nie pozwoliły mi na niedzielną wycieczką a w poniedziałek miałem prawie 13 godzinny dzień pracy! Nie ma jak uczcić trzynasty dzień miesiąca.
Dopiero we wtorek udało mi się wygospodarować czas aby uciec na rower. Tym razem miałem szczęście, bo Paweł też zapałał chęcią odbycia wycieczki. Przed 18-tą byliśmy gotowi do wyjazdu. Niebo nad nami nie wyglądało zachęcająco a raczej chłodny wietrzyk nie zwiastował przyjemnej jazdy. Mimo wszystko ruszyliśmy przed siebie. W planach mieliśmy przejechanie jak największej ilości kilometrów w terenie. Po solidnej rozgrzewce przez pierwsze 10 km wpadliśmy do lasu.

PRZERWA NA PRACĘ :)

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 59.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 153 ( 76%)
  • HRavg 123 ( 61%)
  • Kalorie 1486kcal
  • Podjazdy 481m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jedziemy na pulsometrze

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 8

Po ostatniej nauczce postanowiłem, że będę podczas jazdy bardziej zwracał uwagę nar pulsometr. Zamiast wpatrywać się w GPS kalkulując o ile mogę podnieść średnią czy starając się utrzymywać zadaną prędkość tym razem uwagę skupiłem na pulsometrze. Na tą wycieczkę wybrałem zakresy pomiędzy pierwszym a drugim progiem. O dziwo jechało się bardzo przyjemnie. Gdy tylko widziałem, że puls przekracza założone wartości odpuszczałem. Aby nie kusiło mnie porównywanie pulsu i prędkości przestawiłem wyświetlacz na GPS na mapę ;) Na pulsometrze miałem podgląd czasu jazdy więc wiedziałem kiedy się napić i kiedy zjeść batonika:) Pojechałem moją w sumie już tradycyjną trasą czyli Warnik, Ladenthin, Nadrensee i Tantow. Tym razem przerwa wypadła mi w Strockow. Choć nie czułem zmęczenia i tak się zatrzymałem na krótki postój. Po chwili ruszyłem dalej kierując się na Lubieszyn. Jechało mi się dobrze a czasami wręcz bardzo dobrze. Na ścieżce za Neu Grambow czułem, że jadę dość szybko. Cały czas utrzymywałem stałą prędkość, choć nie wiedziałem jaka ona jest (po sprawdzeniu w domu okazało się, że jechałem na tym odcinku ok 30-33 km/h). Jak bozia przykazała jechałem blisko prawej strony ścieżki. Nagle za plecami usłyszałem szum. Odwróciłem głowę w lewo a obok mnie jak rakieta przemknęło "COŚ":) Chwila zastanowienia...? Najpierw biała szosa, potem charakterystyczna koszulka Danielo, białe słuchawki w uszach... Pomyślałem to przecież Grzegorz! Po raz pierwszy się spotkaliśmy. Może spotkaliśmy to za dużo powiedziane. Poczułem tylko zapach palonej gumy jego opon ;) W pierwszym odruchu nacisnąłem mocniej na pedały jednak po kilku metrach przyszło otrzeźwienie. Przecież wiadomo, że go nie dogonię a tylko zburzę swój plan. Jeszcze przez chwilę oddalał się systematycznie. Ostatni kontakt wzrokowy był na wysokości McDonalds. Potem już spokojnie z Lubieszyna dobujałem się do domu. Bez specjalnego zmęczenia, bez bólu. Jazda na pulsometr jest OK! :)
Pozdrowienia dla Rajdowca ;)

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 50.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.00km/h
  • VMAX 49.60km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 164 ( 82%)
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 1666kcal
  • Podjazdy 433m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Głupota przypłacona odcięciem

Środa, 8 maja 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 4

Oj zbierałem się długo aby wyruszyć na dzisiejszą wycieczkę. Najpierw było za duszno i za gorąco, potem było za wietrznie, aż w końcu nie miałem żadnego pretekstu aby nie wyruszyć. Po wczorajszej wycieczce z Pawłem odczuwałem z rana lekkie bóle w nogach. Jednak po południu i po rozchodzeniu było już OK. Po 19-tej wyruszyłem na godzinną wycieczkę. Spokojnym tempem dotarłem do Będargowa. Przy rondzie minąłem szosowca lecz tylko na chwilę. Okazało się, że zwolnił aby się napić. Po chwili on wyprzedził mnie, pomyślałem że usiądę mu na koło i troszkę poholuje mnie pod górę. Jednak po chwili zrezygnowałem widząc jakie tempo narzucił. Jednak dosłownie chwilę później mija mnie kolejny szosowiec. Mijając mnie motywująco rzuca coś w stylu "Dajemy, dajemy". Dwa razy nie trzeba mi było powtarzać. Ruszyłem za nim. Troszkę wysiłku kosztowało mnie zniwelowanie początkowej straty ale po chwili już go miałem. Dzielnie dotrzymałem mu koła do samego szczytu podjazdu. Patrząc na czas okazało się, że z dobrych wcześniejszych czasów urwałem minutę. Poczułem się pewnie. Co prawda na zjeździe już nie miałem szans ale znowu udało mi się go złapać na prostej przed Ladenthin. Jechałem z nim w dobrym tempie jeszcze przez parę kilometrów. Za podjazdami powiedział, że zawraca. Jeszcze wymieniliśmy parę zdań i każdy ruszył w swoją stronę. Ja do Pommelen on z powrotem. Pomyślałem, że jest na tyle dobrze, iż przedłużę sobie do Tantow. W sumie do Tantow szło mi całkiem przyzwoicie. Jednak po przejechaniu troszkę ponad 20 km. nagle zabrakło mi "prądu". Pogoń za kolarzami okazała się dla mnie zgubna. Brak spokojnego rozjechania na początku spowodował, że trasa za Tantow okazała się dla mnie drogą przez mękę... Na domiar złego za Strockow szybko zaczęło się ściemniać, niebo pokryło się chmurami, temperatura gwałtownie spdała i zaczął wiać porywisty wiatr! Co chwila znajdowałem pretekst aby się zatrzymać choć na chwilę, a to na fotkę a to na batona lub na picie... W koszmarnych mękach już po zmroku doczołgałem a w zasadzie dotoczyłem się do domu. Na szczęście uniknąłem ulewy, która podobno nawiedziła Szczecin. Z oddali widziałem rozbłyski na niebie.
Teraz muszę zrobić ze dwa dni przerwy. Zresztą podobno ma padać więc i tak za bardzo chyba nie będzie warunków aby pojeździć. Więc mówię - do usłyszenia za parę dni ;)


O zachodzie słońca

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 50.07km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 25.68km/h
  • VMAX 46.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 161 ( 80%)
  • HRavg 129 ( 64%)
  • Kalorie 1554kcal
  • Podjazdy 498m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorna rekreacja

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 0

Tym razem miałem do załatwienia sprawę w Dobrej. Dobrze się złożyło, bo w niedzielę umówiłem się z Pawłem, że coś tam pojeździmy. Udało mi się go namówić abyśmy pojechali właśnie do Dobrej. Aby nie było za łatwo wybraliśmy drogę przez Niemcy czyli Ledenthin i Blankensee. Początkowo nogi wymagały małej rozgrzewki. Too chyba już robi się standard, pierwsze 5-7 km nie idzie mi najlepiej. Jednak zaraz po podjeździe pod Warnik poczułem, że ten dzień jest mój!:) Przycisnąłem odrobinę mocniej a nogi kręciły same. Doszło do tego, że dłuższe fragmenty naszej drogi jechałem po ok 30 km/h. W dodatku wszystkie wzniesienia na trasie pokonywałem z wyjątkową lekkością wkładając w to nie za dużo wysiłku. Zdarzało się nawet, że sam się testowałem w czasie podjazdów i naciskałem mocniej co o dziwo mi również wychodziło. Mając w pamięci, że podjazdy nie są moją najmocniejszą stroną tym bardziej byłem zdziwiony. Być może to był właśnie mój dzień. Każdy chyba ma taki dzień, że czuje się wyjątkowo dobrze i mógłby zdobywać wszystkie szczyty. Może w końcu bym podjechał pod Bielika..? :) Wycieczka jak najbardziej udana, tylko szkoda, że taka krótka.


Syrenka musiała odpocząć ja jeszcze miałem siłę ;)


Od czasu z Garmina odjąłem 5 minut, które spędziłem na czekaniu na Pawła przed domem. Ok 15 minut zajęło mi załatwienie sprawy w Dobrej.
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 34.75km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 22.66km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 156 ( 78%)
  • HRavg 132 ( 66%)
  • Kalorie 1132kcal
  • Podjazdy 387m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

O świcie i wieczorem, na szosie i w lesie

Poniedziałek, 6 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 2

Dzisiaj po porannej jeździe troszkę mi brakowało. "Upomniany" przez Grzegorza postanowiłem, że jako dobry uczeń dorobię jeszcze kilometrów. W ten sposób słowo ciałem się stało. To tak troszkę żartem, ponieważ wieczorna, krótka przejażdżka planowana była już rano. jednak dobrze, że ktoś mnie pilnuje i upomina. Tym razem po raz pierwszy w tym roku, no może po raz drugi (po tym jak Krzysiek w drodze do Schwedt pokazywał skróty przy autostradzie) wybrałem opcje odrobinę poza utwardzoną drogą. Na początku szło mi nie najlepiej, dokładnie tak jak rano, jednak wraz z pokonywanymi kilometrami jechało się jakoś lżej. Zrobiłem kilka kilometrów po drobnych kamieniach i piasku w drodze do Pommelen a potem od Nadrensee lasem do Lebhen oraz dookoła jeziora.
Skąd ten tytuł? Poranna moja wycieczka zbiegła się ze wschodem słońca, wtedy jechałem tylko szosą. Wieczorem wracałem już o zachodzie słońca a celem była ścieżka w lesie od Nadrensee do Lebhen. Poniżej dowód rzeczowy nr 2


W Warniku o zachodzie...

Kategoria do 50 km


  • Dystans 21.31km
  • Czas 00:53
  • VAVG 24.12km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 144 ( 72%)
  • HRavg 130 ( 65%)
  • Kalorie 644kcal
  • Podjazdy 309m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Co On w tym widzi? :)

Poniedziałek, 6 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 2

Niedziela po sobotniej setce przeznaczona była na dogłębne czyszczenie rowerów po zimie. Zapakowałem Meridę do samochodu, zabrałem narzędzia i pojechałem na działkę aby odwdzięczyć się Syrence za bezawaryjną jazdę zimą. Za pomocą ropy wyczyściłem dokładnie wszystko. Łańcuch i kaseta lśnią jak nowe. Wymieniłem również opony na Maxxisy i porządnie je napompowałem je nową pompką. Troszkę się zdziwiłem, że przyjmują aż 4,5 bara. Wypieszczony rower wrócił do piwnicy. W domu zająłem się również Trekiem, ruchomości zostały porządnie wyczyszczone i nasmarowane a rama wytarta z brudu i kurzu. Nie było już czasu ani siły na sprawdzenie efektów pracy więc tą czynność przełożyłem na poniedziałek. Parząc wieczorem na prognozę pogody (bezwietrznie i nie za zimno) postanowiłem sprawdzić co takiego widzi Grzegorz w porannych treningach. Przygotowałem ciepłe ciuchy a budzik ustawiłem na 4:50 oraz na wszelki wypadek na 6:00 gdybym zrezygnował z porannej wycieczki. 4:50 budzik zadzwonił a ja zerwałem się na równe nogi. 15 minut przygotowania i byłem już na rowerze. Na pierwszy poranny wypad wybrałem świeżo przygotowaną Meridę. Po pierwszych paru kilometrach już wiedziałem co fajnego jest w porannej jeździe. Kompletny brak ruchu samochodów i przyroda budząca się do życia. Zamiast warkotu silników dostałem śpiew ptaków i piękne poranne słońce.


Pierwszy poranek na rowerze

Postanowiłem, że od dzisiaj uważnie będę śledził prognozy pogody i jak tylko będzie taka możliwość i okazja będę jeździł również o poranku.

Kategoria do 50 km