Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:779.63 km (w terenie 25.00 km; 3.21%)
Czas w ruchu:32:24
Średnia prędkość:24.06 km/h
Maksymalna prędkość:52.80 km/h
Suma podjazdów:2846 m
Maks. tętno maksymalne:168 (88 %)
Maks. tętno średnie:147 (77 %)
Suma kalorii:18004 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:64.97 km i 2h 42m
Więcej statystyk
  • Dystans 118.72km
  • Czas 05:06
  • VAVG 23.28km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Temperatura 0.3°C
  • HRmax 146 ( 76%)
  • HRavg 128 ( 67%)
  • Kalorie 2484kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

PasTor odwiedzony

Niedziela, 25 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 5

Plan na niedzielę był zupełnie inny. Po sobotnim odpoczynku byłem przygotowany na coś "większego" ale przez przypadek zrobił się styczniowy gigancik ;) Pierwotny plan zakładał dojazd do Brussow przez Krackow, następnie kierunek Pasewalk w Viereck miałem odbić w prawo, fajnymi asfaltami dojechać do Grunhof i powrót do domu przez Blankensee.
Po wyjściu z domu około 11-tej przekonałem się, że nie będę miał łatwo jadąc w kierunku Pasewalku.  Już w Ladenthin zmodyfikowałem swój pierwotny plan. Zamiast jechać do Brussow przez Krackow postanowiłem dotrzeć tam przez Locknitz. Jadąc centralnie pod wiatr na północny zachód przeżywałem męki. Kiedy w końcu dojechałem, a w zasadzie doczołgałem się do Locknitz pomyślałem, że nie będzie rozsądne wydłużanie sobie trasy pod wiatr. Po raz kolejny szybka modyfikacja planu. Zapadła decyzja, iż dalej jadę B104 w kierunku Pasewalku. Pierwsze 40 kilometrów mojej jazdy to była istna masakra. Na drodze B104 każdy, nawet najmniejszy podjazd wydawał się górą nie do pokonania.  Wiatr dodatkowo potęgował uczucie chłodu. Mimo, że termometr pokazywał  0° czułem jakby było sporo mniej. Sytuacja jak zwykle zmieniła się wraz ze zmianą kierunku. PASewal odwiedzony, czas odwiedzić TORgelow. Droga na Torgelow to zupełnie inna bajka. Lubię ten odcinek, zawsze jakoś dobrze mi się jedzie tamtędy. Tym razem też tak było, jechało się w miarę szybko i płynnie. Bym zapomniał. Tym razem pojechałem bardziej przygotowany niż zwykle i zabrałem ze sobą plecak. W plecaku znalazłem miejsce na mały termos (herbata z miodem uratowała mi  życie i dała siły abym przejechał dziś ten kawałek trasy), dodatkowy bidon z wodą z miodem i 3 kabanosy. Nawet nie wyobrażałem sobie jak można być szczęśliwym po przejechaniu 50 kilometrów zjeść kabanosa popijając go gorącą herbatą ;) To był mój pierwszy i jak się później okazało przedostatni postój. W Torgelow po raz pierwszy zamiast zwyczajowo na Uckermunde odbiłem w prawo do Eggesin. No i tu mała wpadka. Zamiast jechać na czuja pojechałem zaproponowanym przez Niemców objazdem. Patrząc teraz na mapę widzę, że nie najlepiej mi to wyszło, a mama ostrzegała "Nie słuchaj się Niemców"...:) No dobra w Eggesin znowu zmiana kierunku i powrót do domu. Tylko którędy? Najlepiej aby było najkrócej :) Pierwszy poważny kryzys przyszedł w okolicach Ahlbeck . To był mój najgorszy fragment trasy. Miałem już nawet niepokojące myśli aby poprosić kogoś o pomoc w powrocie. Wtedy sobie przypomniałem, że zabrałem ze sobą boostery od Izostara. Zapodałem sobie w czasie jazdy boosterka no i jakoś przeżyłem ten kryzys. Następna chwilka zwątpienia przyszła w Dobieszczynie. Wiedziałem już, że spokojnie dojadę już do domu, a pozostawało tylko pytanie ile mi to zajmie? Aby nabrać siły na ostatnie kilometry zatrzymałem się na skrzyżowaniu i pod znakiem wypiłem drugą połowę herbaty (dalej bardzo gorącej) oraz zjadłem ostatniego kabanosa. Rozgrzany herbatą ruszyłem dalej. Wiedziałem, że teraz już nic stać się nie może. W Dobrej mogłem kupić coś do jedzenia i do picia, tak samo w Lubieszynie. Prawdopodobnie sama świadomość tego, że jestem już blisko domu i w każdej chwili mogę się zatrzymać aby coś zjeść lub wypić coś ciepłego wystarczyła abym spokojnie dojechał do domu. 5 godzin jazdy to sporo jak na styczeń, ale dystans również zacny jak dla mnie. W styczniu oczywiście nie przejechałem nigdy więcej. Zresztą "łaskawy" tegoroczny styczeń przyczynił się do zrealizowania założonego przed sezonem celu. W styczniu przejechać miałem (wyłączając trenażer) 700 km, zrobione już mam prawie 800 km no i zostało kilka dni :) W poniedziałek chill, we wtorek tenis stołowy, a w środę, czwartek i piątek kto wie? :)
 

Pierwsze zdjęcia z mocowania Virba na kasku, muszę popracować nad ustawieniami ;)
 

Jako, że mało było dobrych zdjęć, a w zasadzie wcale musi wystarczyć takie... (bo wpis bez foty to tak jak keks bez rodzynek)
 
 

Kategoria ponad 100 km, solo


  • Dystans 37.50km
  • Czas 01:34
  • VAVG 23.94km/h
  • VMAX 46.30km/h
  • Temperatura -1.1°C
  • HRmax 151 ( 79%)
  • HRavg 128 ( 67%)
  • Kalorie 909kcal
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Segmenty są passé

Piątek, 23 stycznia 2015 · dodano: 23.01.2015 | Komentarze 5

Już nie będę zanudzał segmentami, bo w sumie nie ma czym. Nie ma szans dla mnie na przejechanie w rozsądnym czasie któregoś z nich. Zostawiam sprawę do wiosny. Zobaczymy co będzie później. Na razie to chyba powinienem sobie darować czytanie BS. Co czytam jakiś wpis to średnie rzędu 27-29 km/h i to na góralach są w standardzie i to bez jakiś wielkich "przebiegów" w tym czy w ubiegłym roku. Ostatnio jeżdżę sporo wolniej i obawiam się, że moje wysiłki idą na marne i nic z tego nie będzie. Co prawda nie wypluwam na moich pętelkach płuc ale myślę, że Ci co jeżdżą szybciej też nie wypluwają płuc. Może ściganie nie dla mnie i powinienem bardziej turystycznie potraktować rower(y)? Zobaczymy co będzie dalej. Daję sobie czas do kwietnia i wtedy zdecyduję w którą stronę skieruję swoje wysiłki...  
Dzisiaj jechało się zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Mróz jakby zelżał i wiatr jakby ucichł. Jutro obie te paskudy mają powrócić, a w dodatku ze zdecydowanie mocniejszą siłą.
  

Podczerwień...
 

Kategoria do 50 km


  • Dystans 40.26km
  • Czas 01:40
  • VAVG 24.16km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • HRmax 153 ( 80%)
  • HRavg 130 ( 68%)
  • Kalorie 1007kcal
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolno wolę

Czwartek, 22 stycznia 2015 · dodano: 22.01.2015 | Komentarze 2

Jadąc dzisiaj do Tantow (znowu) tak sobie wymyśliłem, że w takich warunkach to ja bardziej wolę wolno niż szybko :) Rozwiązanie tej zagadki przy takiej pogodzie jest banalne. Podczas szybszych zjazdów lodowaty wiatr potęguje uczucie zimna i po prostu jest lodowato. Podjeżdżając wolniutko podjaździki jakieś delikatne jest przyjemnie. Nie dość, że człowiek grzeje się pedałując to te lodowate cholerstwo nie jest tak uciążliwe ;) Wietrzyk dzisiaj północno-wschodni więc do Tantow jechało się wybitnie dobrze. Niestety po zmianie kierunku na B2 nie było już tak miło. Na szczęście ten odcinek jest głównie lekkim zjazdem co odrobinę pomogło w jeździe pod wiatr.
Kolejna przygoda z głupkiem za kierownicą spotkała mnie na B2. Od granicy samochodów sporo i każdy kto widzi światła pojazdu jadącego z naprzeciwka zmienia światła drogowe na światła mijania. Dzisiaj trafił mi się bałwan, który tak jak inni wyłączył światła drogowe jednak po to aby po chwili je włączyć gdy zobaczył, że z przeciwka jedzie rower... W odpowiedzi na prowokację bałwana skierowałem swoje 500 lm z Mctronica centralnie w niego. Nie wiem czy do niego to dotarło, że nie jest królem drogi ale może przynajmniej się zastanowił.... ?
Dzisiaj znowu bez zdjęcia za to z zrzutem jedynego pokonanego dziś segmentu. Tak jak wczoraj pisałem, segmentami rządzą cyborgi. Tym razem króluje Bartek "barblasz" :)
  
        
Pierwszy zrzut - wynik Bartka "barblasza", drugi zrzut - mój najlepszy wynik na tym segmencie, trzeci zrzut wynik z dzisiaj
 


Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 34.05km
  • Czas 01:25
  • VAVG 24.04km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura -0.8°C
  • HRmax 166 ( 87%)
  • HRavg 139 ( 73%)
  • Kalorie 869kcal
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po segmentach

Środa, 21 stycznia 2015 · dodano: 21.01.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj postanowiłem sprawdzić o co chodzi z tym segmentem, którego nie zaliczył mi Connect. Jak postanowiłem tak zrobiłem przy okazji zaliczając następne pięć segmentów. Wyników nie spodziewałem się dzisiaj jakiś specjalnie wielkich ale pozycje na segmencie Grambow - Linken bardzo chciałem poprawić. No i udało się! Co prawda jedynie o dwa miejsca ale zawsze to coś ;) Warunki średnio sprzyjały robieniu czasówki i czas w związku z tym był sporo gorszy od tego jaki uzyskałem w niedzielę. Rezerwa jest jeszcze spora i jak będzie bardziej "przyczepnie" i odrobinę chociaż cieplej damy radę poprawić ten czas.
  
Dodatkowo pokonałem "domowe" segmenty Grześka, na których prym wiodą James77, barblasz, saren86 i wober007 :)

- Warnik (5:34,3 min)
- Schwennenz-Grambow (3:52,0 min)
- Grambow-Linken (6:59,5 min)
- Dołuje (1:40,3 min)
- Skarbiemierzyce (1:53,4 min)
- Mierzyn (Długa)_Stobno (5:17,2 min) /nie ma na liście/
 
Jazda po tych segmentach to będą niezłe interwały ;)
 
Z zabawnych rzeczy, które mnie wczoraj spotkały godne uwagi było spotkanie z piaskarko-solarką, która potraktowała mnie porcją piachu i soli pomiędzy Stobnem, a Gumieńcami :) Dobrze, że miałem okulary bo to spotkanie mogło skończyć się dla mnie niezbyt ciekawie :)
  
  
  
 

 
 

  
Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 51.46km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 22.54km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 0.6°C
  • HRmax 150 ( 78%)
  • HRavg 126 ( 66%)
  • Kalorie 1070kcal
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Segmenty

Niedziela, 18 stycznia 2015 · dodano: 18.01.2015 | Komentarze 6


Jedną z fajniejszych funkcji nowego Garmina są segmenty. Cała zabawa dobrze znana użytkownikom Stravy polega na pokonaniu wyznaczonego odcinka w jak najkrótszym czasie. Wszystkie nasze "wyczyny" są rejestrowane i tak jak na Stravie umieszczane są w sekcji SEGMENTY w portalu Garmin Connect. Poprzedni licznik również pozwalał brać udział w tej rywalizacji jednak to co potrafi ten jest o niebo lepsze. Po pierwsze zbliżając się do SEGMENTU na Garminie wyskakuje mapa z zaznaczonym danym segmentem, w górnej części podany jest wynik najlepszego uczestnika rywalizacji natomiast na dole pod mapą mamy informację o odległości do rozpoczęcia danego SEGMENTU. Po dojechaniu do wirtualnego punktu startu ostatni komunikat najpierw zmienia się na hasło "JEDŹ!" a następnie na informację o stracie/przewadze do lidera segmentu oraz jest pokazany dystans jaki mamy do przebycia aby zakończyć rywalizację. 
Dzisiaj rzuciłem rękawicę samemu Jamesowi77!!! Nie, nie to był żart :) Chciałem przejechać segment Grambow - Linken i poprawić słabiutkie 11 miejsce w tym segmencie. Do startu jechałem bardzo leniwie oszczędzając siły na sam odcinek testowy. Po informacji z Garmina, że zbliżam się do startu serce zabiło mocniej, a ja mocniej i szybciej naciskałem na pedały. Początkowo nie mogłem uwierzyć oczom. Przewaga nad liderem 10-11 s cieszyła. Jednak tak było do czasu, wiedziałem że góralem nie dam rady chłopakom pokonującym ten segment na szosach. Po kilkuset metrach przewaga zamieniła się w nieznaczną stratę. Strata powiększała się powolutku aby na mecie odcinka dojść do 36 sekund. Myślę, że to całkiem niezły wynik jak na rywalizację z szosami. Wiedziałem, że pozycja w segmencie będzie zdecydowanie wyższa :) Z tą radosną świadomością przez Locknitz wróciłem do domu. Jeszcze przed synchronizacją sprawdziłem czas i okazało się, że uzyskany rezultat daje mi bardzo dobre 5 miejsce w tym segmencie. Dodatkowy bonus za rower na grubych kołach byłby mile widziany :)
Jakież ogromne było moje zdziwienie gdy po synchronizacji zobaczyłem, że przejechałem tylko jeden segment "Warnik"? Gdzie się podział drugi? Nie mam najmniejszego pojęcia... Zamiast 5 miejsca dalej tkwię na 11 pozycji. Widzę, że te segmenty nie do końca są dopracowane. Dlaczego mimo, że urządzenie pokazuje przejechany segment nie ma go na liście? :(
 
Tak wygląda tablica wyników segmentu Grambow - Linken
 
     
36 sekund straty do lidera i wynik 6:12 powinien dać mi 5 miejsce
 

Grzegorz nie musi się martwić... jego pozycja jest niezagrożona ;) Oczywiście taki mały żarcik na koniec tego wpisu :) 
 

Było zimno ale pięknie...
  

 
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 100.50km
  • Czas 04:05
  • VAVG 24.61km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura 2.9°C
  • HRmax 160 ( 84%)
  • HRavg 139 ( 73%)
  • Kalorie 2505kcal
  • Podjazdy 217m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do-krę-ca-my

Sobota, 17 stycznia 2015 · dodano: 17.01.2015 | Komentarze 4

Już na wysokości Neurochlitz wiedziałem, że  trzeba będzie coś dokręcić aby wyszła setka ;) Nie wiedziałem dokładnie ile to będzie? Pięć kilometrów czy może mniej. Przed Kołbaskowem byłem na 100% pewny, że zabraknie 3 km. Cóż było robić, trzeba do-krę-cać :) No i dokręcaliśmy, najpierw przejazd przez Przecław urwał 1,5 km, a potem dojazd 700 m do starych Warzymic i powrót dał oczekiwaną setkę ;)
 
Wycieczka zaczęła się standardowo. Przyjazd Krzyśka autem do Warzymic gdzie zazwyczaj startujemy i dalej na Niemcy. Tym razem małe odstępstwo od standardu czyli kierujemy się na Przecław i na nową ścieżkę, którą Krzysiek chciał koniecznie zobaczyć. Nie ma problemu myślę sobie - nasz klient nasz pan :) Jedziemy spokojnie i rozmawiamy, a moje tętno wariuje! Myślę sobie co jest grane? Pierwsze kilometry i już prawie zawał. 140-150 ud/min troszkę mnie niepokoi. No cóż, przed nami kawałek drogi i trzeba liczyć, że "wariat" się uspokoi i zacznie pracować normalnie. Postój na poprawienie kamery w Neurochlitz uratował dopiero sytuację. Puls wrócił do rozsądnych granic i dalej jechało się już bardzo przyjemnie. Przez Mecherin, Gartz dalej do Schwedt. Bez zbędnych postojów równym tempem w dwie godziny docieramy na miejsce. Na rynku telefon do buszującego w Oder Center Piotra i szybko na miejsce spotkania przy BK. Po drodze przez osiedle nie zauważam schodów i rozpędzony skaczę z wysokości 3 stopni :) Bardzo fajne uczucie ;) Chwilkę później pojawiamy się przed BK gdzie dołącza do nas Piotr. Wykorzystujemy go jako "stróża" do naszych rowerów a sami szybciutko do OC na małe co nie co. W centrum prawie wszędzie kolejki. Aby nie wystawiać cierpliwości Piotrka na próbę wybieramy najmniej oblężone miejsce czyli mięsny przed Realem. Szybki bockwurst z bułką i kawka uzupełniły odrobinę nadwątlone siły. Wracamy do rowerów gdzie czeka zmarznięty Piotrek. Dziękujemy za przysługę i ruszamy w drogę powrotną. Aby troszkę urozmaicić trasę wracamy inną drogą. Jak się okazuje czeka na nas niespodzianka w postaci lekkiego wiatru w plecy, czyli jadąc do Schwedt nie było lekko, ponieważ jechaliśmy pod lekki wiatr. Krzysiek narzuca mocniejsze tempo. Jedzie się bardzo przyjemnie do samego Gartz. Mamy dużo czasu więc zatrzymujemy się jeszcze w Netto w Gartz na ciastko i kawę. Za 6 eur czyli ok 20 zł dostajemy dwa porządne kawałki ciasta i dwie kawy - niezła oferta.
Po kolejnym doładowaniu energii wracamy B2 przez Rosówek do Warzymic. 
Dzięki Krzysiu za towarzystwo, dzięki Piotrze za pomoc ;)
  

Rozlewiska wzdłuż szlaku Odra - Nysa
 

Leszczyk w cywilnym przebraniu

 

Drewniany most nad kanałem przy O-N
 

Powrót...
  

  • Dystans 50.25km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 25.77km/h
  • VMAX 49.60km/h
  • Temperatura 2.8°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 135 ( 71%)
  • Kalorie 1192kcal
  • Podjazdy 255m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Penkun na wieczór

Piątek, 16 stycznia 2015 · dodano: 16.01.2015 | Komentarze 2

Nie miałem okazji aby pojeździć w dzień, a dzisiaj było rzeczywiście wiosennie. Ciepło, bezwietrznie... fajne. Dla mnie niestety nie było już tak pięknie. Ciemno i zimno. Zamiast 8° jak to było w dzień (w słońcu pewnie było cieplej) dla mnie został na koniec tylko 1°. Różnicę było czuć zdecydowanie. Na dodatek wiatr nawiał chmury, które wieczorem dokładnie przysłoniły niebo.
Jazda po zmierzchu ma w sobie pewien urok... Odrobina strachu wzmaga czujność. Wyostrza wszystkie zmysły. Jak dla mnie słuchawki z muzyką zupełnie odpadają. Wczoraj jadąc autem między Mierzynem, a Stobnem trafiłem na dziki... Dzisiaj jedynie w drogę, a raczej w snop lampki wpadł jeden zając oraz jeden kot ;) 
Ogólnie jak zwykle ostatnio było super ;) 


Nocne zwierze
 

Mordor (jest w Penkun?)
 
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 38.45km
  • Czas 01:29
  • VAVG 25.92km/h
  • VMAX 42.70km/h
  • Temperatura 1.4°C
  • HRmax 157 ( 82%)
  • HRavg 138 ( 72%)
  • Kalorie 964kcal
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeszcze jeden i jeszcze raz

Środa, 14 stycznia 2015 · dodano: 14.01.2015 | Komentarze 4

Czterdzieści kilometrów do Tantow i z powrotem do Szczecina okazuje się hitem ostatniego miesiąca. Pojechałem dziś tam "jeszcze jeden i jeszcze raz" :) Który to już raz przejechałem tą trasę? Czwarty, piąty? Dlaczego właśnie tą trasę wybieram? Odpowiedź jest bardzo prosta - czuję się na niej bezpiecznie. Jedynie na kawałku drogi B2 można spotkać szalejące auta jadące do Gryfina luz z Gryfina. Co prawda można ominąć ten kawałek jadąc wzdłuż torów od dworca w Tantow do Rosow. Jednak jakoś lubię jeździć tą ruchliwą B2.
Wreszcie jechało się bardzo przyjemnie, wiatr bardzo nie przeszkadzał, a deszcz jedynie delikatnie kropił. Nie było również bardzo zimno. Oby więcej takiej pogody :)
Dzisiaj po raz pierwszy zabawa nowym gadżetem. Docelowo będzie to sprzęt do Focusa ale na razie będę się nim bawił dopóki nie opanuję jego obsługi. Funkcji i możliwości nowy Garmin ma mnóstwo. Dla mnie istotne były powiadomienia o połączeniach i smsach. Dzięki temu wiem kiedy mogę poczekać z nawiązaniem kontaktu, a kiedy bezwzględnie muszę odebrać telefon. Super sprawa! 
Do 40 km brakuje co prawda 1,5 km ale to przez moją naukę obsługi. Zanim zorientowałem jak włączyć stoper (banał) minęło 1,5 km ;) 
 

Nowe centrum dowodzenia Garmin Edge 1000
 
Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 73.45km
  • Czas 03:00
  • VAVG 24.48km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 11.6°C
  • HRmax 158 ( 83%)
  • HRavg 139 ( 73%)
  • Kalorie 1590kcal
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puk puk, w czółko ;)

Sobota, 10 stycznia 2015 · dodano: 10.01.2015 | Komentarze 7

Jeszcze rok temu jeśli ktoś zaproponowałby mi wyjazd w taką pogodę jaka była dzisiaj to w najdelikatniejszym odruchu wskazującym palcem popukałbym się w czoło. Dzisiaj sam i to z własnej woli wybrałem się pojeździć. Wiatr 10-14 m/s czyli sporo, do tego momentami rzęsisty deszcz dopełniał aurę. Na szczęście było ciepło, a nawet bardzo ciepło. Bo jak inaczej można powiedzieć o średniej temperaturze 11,6° C w połowie stycznia? ;) Celem na dzisiaj było Locknitz, gdzie miałem odebrać nową muzykę. Wyposażony w plecak na płyty ruszyłem o 10-tej. Na początek wiatr w twarz i z lewej strony. Troszkę uspokoił się gdy jechałem z Schwenenz do Grambow ale zaraz za Grambow wszystko wróciło do normy. Walczyłem o każdy metr. Jakoś udało się dojechać na miejsce w miarę dobrym stanie więc postanowiłem dokręcić coś jeszcze. Kierunek Grunhof. Wybór okazał się super. Jechało się bardzo fajnie. Teren osłonięty lasem, dobry asfalt i czasem wiatr w plecy. W pewnym momencie zastanawiałem się nawet czy nie jechać na Dobieszczyn. Chyba dobrze zrobiłem, że nie zdecydowałem się na taką opcję. Po zmianie kierunku pogoda znów pokazała swoje dzikie oblicze. Znowu walczyłem o każdy metr i tak do Bismark. Znowu zmiana kierunku i było ok. Osłonięty lasem, czasami z wiatrem w plecy dojechałem do Dołuj, tam chwilowo znowu ciężko aby po chwili znów było git. Tak na zmianę. Naturalne interwały :) Ponownie ciężko było znowu od Stobna do Będargowa. Wiatr wiał coraz mocniej, a do tego ostro zaczęło padać. Dobrze, że to były moje ostatnie kilometry tego dnia ;) Dałem radę i dojechałem w dobrym stanie do domu. Ciuchy zdały egzamin w 100% :) Z zewnątrz totalnie mokry, a pod ciuchami suchy czyli SUPER!
 

Łatwo nie było...
 
Kategoria solo, 50 - 100 km


  • Dystans 100.09km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 24.61km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 168 ( 88%)
  • HRavg 147 ( 77%)
  • Kalorie 2350kcal
  • Podjazdy 277m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Taki to pożyje...

Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 06.01.2015 | Komentarze 11


Wtorkowa, świąteczna wyprawa zaczęła się bardzo nieciekawie. Ruszyliśmy z Kodkiem z Warzymic ok. 9:30, dojeżdżając do Będargowa widzimy w rowie auto. Nie chciało mi się stawać wyjmować kamery i robić zdjęcia więc postanowiłem ustawić jadący rower pod odpowiednim kątem i zrobić zdjęcie. To był ogromny błąd. Okazało się, że ewolucję tą chciałem wykonać... na lodzie. Oczywiście moje wyczyny skończyły się glebą już po dwóch kilometrach jazdy. W sumie może i na zdrowie mi to wyszło, bo przez następne 98 kilometrów bardzo uważałem nawet przy najlżejszym ruchu kierownicy, nie mówiąc już o hamowaniu. Pozbierałem się jakoś ze środka asfaltu i ruszyliśmy na miejsce zbiórki. Za miejsce startu obraliśmy stację BP na Lubieszynie. Umówieni byliśmy na 10:00, a mieli się stawić oprócz nas dwóch jeszcze Krzysiek i Artur. Krzysztof jak zwykle bardzo punktualnie przyjechał autem natomiast Diabeł przyjechał odrobinę spóźniony. 10:10 ruszamy w kierunku Dobrej, a później Dobieszczyna. Chwilę po wyjeździe ze ścieżki przy miejscowości Łęgi widzimy w oddali ruch na drodze. Podjeżdżamy bliżej i naszym oczom ukazuje się "kosmiczny" widok! Na drodze stoi jeleń, a wokół niego około 10 łani! Powoli zatrzymaliśmy się i stanęliśmy jak zamurowani magią tego widoku.  Dla tej jednej chwili warto było jeździć! Tu muszę się przyznać do popełnienia ogromnego błędu. Zamiast sprawdzić tylko, że kamera nagrywa ja najzwyczajniej na świecie wyłączyłem nagrywanie... :( Dzisiaj dwa razy miałem taką sytuację. Raz z bliska mogłem nagrać liska i te stado łani z dostojnym jeleniem. Zapomniałem jeszcze napisać, że jeleń poczekał aż wszystkie łanie przejdą na drugą stronę ulicy i dopiero wtedy zszedł nam z drogi 
Parę kilometrów za Dobrą za naszymi plecami szum. Zaczynają nas mijać kolarze startujący o 10-tej z Głębokiego. Nie było innego wyjścia jak się doczepić. No i zaczęła się zupełnie inna jazda. Na końcu peletonu jadąc po 30-35 km/h odpoczywamy. Śmiejemy się nawet aby Diabeł wyskoczył do przodu i odrobinę przyspieszył. Diabeł chyba dosłownie wziął nasze żarty i zaczął wyprzedzać peleton. Niestety wkrótce został dość nieładnie potraktowany przez kogoś grupy, który rzucił mu spie... Zrobiło się średnio. Wróciliśmy na koniec w pewnym momencie dwóch z grupy miało dość i zostało za nami. Ja ustawiłem się koło kolesia na szosie i tak jechaliśmy przez pewien czas. W pewnym momencie z czoła zszedł chłopak i rzuca do mnie "czy jeździłem w peletonie?". Nie wiem w sumie co mam odpowiedzieć, byłem na kilkunastu maratonach i zdarzyło mi się jechać w grupie. Jednak moje doświadczenie uznałem za skromne więc powiedziałem, że NIE. No i wtedy się zaczęło. Otrzymałem krótki wykład jakie ja stwarzam zagrożenie jadąc w grupie, oczywiście poinformowano mnie, że mogę wszystkich powywracać, a na koniec "koleś" nakazał mi opuścić miejsce, które zajmowałem dotychczas (obok chłopaka na szosie) i pojechać na koniec... Nie polemizowałem z nim i grzecznie wykonałem polecenia. Choć muszę przyznać, że na końcu języka miałem informację o tym, że limit wywrotek na ten dzień już wyczerpałem. To by się gość przeraził ;) Dalszą część trasy jechałem już obok Kodka. Nie koniec jeszcze tej historii. Resztę dopowiedział mi Artur. Okazało się, że podjechał do niego koleś, który poinformował go (jeszcze przed Dobieszczynem), że jadą na Nowe Warpno, a to z pewnością dla nas za dużo kilometrów... Artur chciał to również skomentować... jednak sobie darował tak jak ja. Nasza "przygoda" z "peletonem" zakończyła się na mini rondzie w drodze do Nowego Warpna. Peleton pojechał na Trzebież my natomiast realizowaliśmy dalej założony plan czyli jazdę na Rieth.
 
Tutaj małe rozwiązanie zagadki zawartej w tytule wpisu. Kto jest tym "Takim"? Pewnie rozwiązanie zagadki rozczaruje większość osób :) Duże piwo wygrał tmxs, który trafnie wytypował jej rozwiązanie. Około 10 łani i jeden jeleń... taki to pożyje ;)
 
Ciąg dalszy naszej wyprawy przebiegał już bez zakłóceń. Fantastyczna droga z Rieth do Hintersee o tej porze wygląda zjawiskowo. Choć od strony Rieth jedzie się ciężej bo pod górkę. Pierwszą przerwę na prośbę Krzyśka zrobiliśmy w Hintersee. Czekolada Konrada i moje kabanosy uratowały nadwątlone siły Krzyśka, choć jak się później okazało nie na długo. Konrad odłączył się od nas w Blankensee i pojechał sam do domu. Troszkę nam zepsuł plan jazdy, bo mieliśmy z Blankensee jechać na Bismark,  on jednak pojechał prosto więc my pojechaliśmy za nim. No i tyle go widzieliśmy. Krzysiek słabł nam w oczach, staraliśmy się robić co tylko można aby ułatwić mu jazdę. Nie wiele to pomagało. Dopiero kolejny postój w Dobrej gdzie zjadł snikersa i wypił colę spowodował chwilowy przypływ siły. Od Dobrej do Lubieszyna zostało nam kilka kilometrów. Na BP licznik pokazał mi 85 km, pożegnaliśmy Krzyśka, który tego dnia zrobił z nami 75 km. Wiedziałem, że najkrótsza droga do domu z tego miejsca ma 10 km. U Diabła licznik wskazywał 87 km, a do domu zostało 12 km. Postanowiliśmy pojechać przez Mierzyn... :) W Mierzynie krótkie pożegnanie i jazda do domu. Jeszcze kilka kilometrów przed Warzymicami kombinowałem aby zakończyć dzień wynikiem ponad 100 km. No i się udało 100 km i 90 metrów to niezły wynik jak na początek stycznia ;)
  
Jeszcze raz przepraszam za przerwę w wpisie. Była nieplanowana i spowodowana innymi obowiązkami :)
Miłego wieczoru.
 
   
 

Jazz w rowie i nie chodzi to o żaden koncert
  

DDR na wysokości Łęgów posprzątane na sztukę od niedzieli
 

Trzech Króli
 

Krzysztof wyprosił postój
  

Woda trzymana na plecach nie zamarza
 

Drugi "przystanek na życzenie" :)
 
Kategoria ponad 100 km