Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1050.99 km (w terenie 94.00 km; 8.94%)
Czas w ruchu:40:59
Średnia prędkość:25.64 km/h
Maksymalna prędkość:56.90 km/h
Suma podjazdów:3354 m
Maks. tętno maksymalne:178 (89 %)
Maks. tętno średnie:163 (81 %)
Suma kalorii:22092 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:52.55 km i 2h 02m
Więcej statystyk
  • Dystans 48.00km
  • Teren 44.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 21.18km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Temperatura 22.4°C
  • HRmax 178 ( 89%)
  • HRavg 163 ( 81%)
  • Kalorie 1743kcal
  • Podjazdy 463m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Baty w lesie - ZLMTB Przyjezierze

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 5

No i zostałem sprowadzony na ziemię... w przenośni i dosłownie. Gleba na piasku jak się okazało była początkiem wszelkich nieszczęść. Sprzęt poradził sobie bez kłopotu, ja niestety nie. Nie mogłem sobie poradzić z niczym... co prawda podjechałem wszystkie górki... tfu... wtoczyłem się na nie (w ubiegłym roku dwa lub trzy razy podchodziłem na Coolbike) ale przecież nie chodzi o wtoczenie się tylko o sprawne podjechanie. Chłopaki dali mi solidne baty. Jestem dla nich pełen uznania. Są naprawdę zawodowi! 
Wyścig rozpoczął się na asfalcie. Ruszając zapomniałem włączyć Garmina... :( To dopiero początek. Odcinek asfaltowy był bardzo szybki. Przez prawie cały czas jechałem tuż za Krzyśkiem. Tak było do pierwszego lekkiego podjazdu, zaraz przed wjazdem w teren. Na pierwszym podjeździe widzę, że puls podskakuje mi do 165 ud/min a to dopiero początek... Zaczyna mi brakować powietrza, które próbuję łapać chciwie co nie pomaga uspokoić tętna. Prędkość natychmiast spada. Tego dnia kompletnie nie radziłem sobie z oddychaniem. Puls co chwila skakał jak oszalały jeszcze wyżej. Po krótkiej jeździe po upitym piachu wpadamy na odcinek z sypkim piachem, który trzeba przejechać bokiem po jakiś krzakach. Niestety, gdy chcę wjechać w krzaki trafiam na jakąś muldę i centralnie lecę w piach. Na szczęście nikt nie jechał tym piachem więc nikt po mnie nie przejechał ;) Wygramoliłem się powoli na trawę otrzepałem się i ruszyłem dalej. Na moje nieszczęście trasa była tak ułożona, że ciężko było w moim przypadku odpocząć aby złapać prawidłowy rytm oddychania i pedałowania. Do tego po wywrotce skupiłem się bardziej na tym aby nie zaliczyć kolejnego upadku a nie na szybkiej jeździe. W końcu gdzieś na 18 czy 20 kilometrze dogoniły mnie dwie dziewczyny :) No i wtedy pomyślałem, kompletna lipa.. Totalna załamka. Na szczęście dodało mi to chyba troszkę energii bo jakoś udawało mi się trzymać blisko nich. Raz ja wyprzedałem raz one mnie wyprzedzały. Po którymś razie jedna z dziewczyn wyprzedziła mnie tak, że kompletnie straciłem ją z oczu.. Jak się okazało nie na długo... Po jakimś czasie znowu się spotkaliśmy. Szła w odwrotnym kierunku prowadząc rower... Na nie szczęście złapała kapcia. Tym razem ja miałem szczęście moje opony i dętki dały radę. 
Do samej mety jechałem już z koleżanką Gosią. Troszkę rozmawialiśmy, troszkę się wspieraliśmy i wspólnie dojechaliśmy do mety. Co zostało udokumentowane przez organizatorów wyścigu. Zdjęcie pochodzi ze strony zlmtb.pl


"Wpadamy" na metę :)
 
Jeszcze słówko o organizacji. W przeciwieństwie do wyścigu w Świnoujściu organizacja imprezy na wysokim poziomie. Praktycznie wszystko było na ogromny PLUS. Począwszy od parkingów, poprzez szybką rejestrację, świetnie oznakowanie trasy oraz umieszczenie w newralgicznych punktach osób wskazujących drogę. Na trasie dwa lub trzy punkty wydawania wody. Po imprezie rewelacyjny posiłek. Zupa z wkładką, banan, ciastko, woda. Dodatkowo szybkie podanie wyników oraz losowanie nagród (trafiła mi się dętka i jakieś naklejki zabezpieczające korbę). Na koniec wisienka na torcie. Przy parkingu można było za darmo umyć rower (normalnym wężem ogrodowym lub myjką ciśnieniową) dodatkowo stał kontener z wc i prysznicem!!! Czapki z głów dla organizatorów wyścigu.
 
Na koniec o tym o czym nie chciałbym pisać... moje miejsce było równie odległe co numer startowy OPEN 54/73 MASTERS IIA 14/17... słabizna. Czasem przydało by się zjechać z równego asfaltu w Niemczech na jakąś większą górkę... i do lasu... ehhh...
 
 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 11.63km
  • Czas 00:42
  • VAVG 16.61km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Temperatura 23.7°C
  • HRmax 149 ( 74%)
  • HRavg 108 ( 54%)
  • Kalorie 67kcal
  • Podjazdy 67m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rozgrzewka przed Przyjezierzem

Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 0

Rozgrzewka, która nic nie dała... tak w zasadzie to wcale się nie rozgrzałem co jak się okazało miało brzemienne skutki w trakcie wyścigu.  To kolejna nauczka w mojej przygodzie z maratonami. Bez dobrej rozgrzewki nie da rady. Nogi, płuca i serce muszą poczuć, że zbliża się obciążenie. 
W czasie "rozgrzewki" zwiedziliśmy sobie Moryń, zahaczyliśmy o aptekę i o spożywczy gdzie Artur dostał wapno a my kupiliśmy sobie po lodzie.

Udział wzięli: Klaudiusz, Krzysiek, Artur, Ja, Adam i Maciek.

Obiecane zdjęcia ;)
 

Pozdrowienia od Adama 
  

Na rozgrzewce trzeba jeździć 
 

Zbędne kalorie 
 

Artur na dopingu 
 

O co chodzi z tym homarem? 
 

All in three 
  

All in two (kierownica jest za krótka na three) 
   

Kategoria mini


  • Dystans 52.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 56.70km/h
  • Temperatura 11.9°C
  • HRmax 160 ( 80%)
  • HRavg 139 ( 69%)
  • Kalorie 1224kcal
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrznie

Środa, 28 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 0

Trzeci dzień z rzędu wieje... Miałem już dość siedzenia i czekania aż choć troszkę przestanie wiać. Dzisiaj z pracy wracałem z mocnym postanowieniem, że w końcu pojadę. Obojętne mi było ile przejadę i jak szybko, ważne było aby coś zrobić. Jako, że zbliża się mój tegoroczny debiut w wyścigach MTB postanowiłem przetestować Meridę przed sobotnim startem w Przyjezierzu. W piątek jak już pisałem Paweł z Coolbike wymienił mi stery i wyregulował przerzutki. Wiatr z północnego wschodu o sile ok 9 m/s okazał się średnio uciążliwy na wybranej przeze mnie trasie. Przez większość czasu jazdy wiał z boku. Dystans przejechany i tempo jazdy zdecydowanie na plus. Mimo dwóch dni przerwy nogi nie pracują tak jak bym chciał. Brakuje mi zdecydowanie lekkości. Nie męczę się zbytnio naciskając na pedały, puls przez większość trasy nie skakał za wysoko jednak dziwnie ciężko się mi kręciło momentami.
 
Dziś po raz pierwszy udało mi się przejechać jezioro przy Locknitz od południa. Bardzo fajna i szybka droga dla roweru MTB. Po drodze napotkałem takie dziwne urządzenie hydrologiczne :)
  

Przy jeziorze

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 148.23km
  • Czas 05:23
  • VAVG 27.53km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Temperatura 23.6°C
  • HRmax 150 ( 75%)
  • HRavg 121 ( 60%)
  • Kalorie 2209kcal
  • Podjazdy 386m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Czasem słońce czasem deszcz

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 3

To miała być bardzo lajtowa wycieczka i taka była. Pierwotnie mieliśmy jechać w trójkę a nawet czwórkę (w tym samym składzie co ostatnio ze Świnoujścia). Jednak Artur "zgubił" hamulce w Giancie na wczorajszym wyścigu w Puszczy Bukowej a Paweł narzekał na chore gardło. Zostaliśmy we dwójkę - tzn. Krzysiek i ja. Krzysiek nie za bardzo mógł się forsować po wczorajszym starcie w maratonie (ogromne GRATULACJE za pudło) ja natomiast ledwo co chodziłem po całodziennym układaniu paneli. Cały dzień spędzony na kucaka bardziej odbił się na moich nogach niż 200 km , które przejechałem w ub. roku. Chodziłem jak terminator, ledwo co udało mi się zejść z łóżka. Jednak chodzenie to jedna sprawa a jeżdżenie to inna sprawa ;) Na rowerze było ok - to znaczy było ok dopóki nie musiałem się zatrzymać i zejść z roweru. Wtedy nagle ból atakował moje nogi i to strasznie. Tak jak ustaliliśmy jedziemy prędkością patrolową ;) Jechało nam się wybornie Drogę do Krackow całą przegadaliśmy, dopiero za Krackow jechaliśmy jeden za drugim. W Brussow musieliśmy się zatrzymać po raz pierwszy, ponieważ Krzyśkowi poluzowała się korba. Od maratonu w Świnoujściu ma ten problem. Zgubił jakąś część od korby i teraz co jakiś czas musi ją dokręcać. Korba dokręcona - ruszamy dalej.
 

Krzysiek dokręca korbę w Focusie
 

Kierunek Pasewalk a później Torgelow. Nigdy jeszcze nie jechałem do Torgelow rowerem. Okazało się, że od Pasewalku do Torgelow prowadzi ścieżka rowerowa, bardzo ją polecam! W Torgelow pojawiły się na niebie pierwsze chmury... Co prawda miało padać ale nie tak szybko... Cóż robić, jedziemy dalej.
 

Torgelow przy kąpielisku. Po co mazać takiw fajne obrazki?

Następny cel to kebab w Ueckermunde. Tam robimy pierwszy poważny postój. Wcinamy pyszne jedzonko u turka (polecam bardzo to miejsce - mają bardzo dobre mięso) a potem jeszcze jedziemy do Netto dotankować bidony.
 

Uecker 66 - tu zjecie dobry kebab
 

Już przed samym Netto patrząc na niebo głośno zakląłem... Wiedziałem już co się szykuje. Niebo zrobiło się ciemno szare. Szybko uzupełniliśmy płyny i wracamy do centrum... Czasu nam wystarczyło aby przejechać za rynek... Jak tylko lunął deszcz schowaliśmy się pod arkadami... Deszcz leje jak z cebra, robi się zimno a my stoimy tam jak palanty na kolarzówkach ;) Troszkę czasu zajęło zanim deszcz osłabł.. Ruszyliśmy w lekkiej mżawce. Wiedzieliśmy, że i tak będziemy zaraz mokrzy po jeździe w kałużach i mokrych asfaltach. Po kilkuset metrach na plecach poczułem wodę, po kilku kilometrach w prawym bucie miałem bagno... Zdecydowaliśmy, że jedziemy to nie było co narzekać. Wcześniej zaplanowaną drogę skróciliśmy o kilkanaście kilometrów. Mieliśmy minąć Eggesin (nienawidzę dróg w tym mieście) i przejechać do Ahlbeck naokoło. Jednak deszcz spowodował, że zdecydowaliśmy maksymalnie skrócić naszą wycieczkę. Częścią zmienionego planu była droga przez Dobieszczyn i Dobrą zamiast przez Hintersee i Blankensee. Gdy już straciliśmy nadzieję na przejechanie 150 km zaczęło się rozpogadzać!  Gdy dojechaliśmy do Gegensee droga zrobiła się sucha i my zaczęliśmy schnąć. Powróciliśmy do pierwotnego planu. Wracamy przez Niemcy i przekraczamy granicę w Lubieszynie. Krzysiek mimo, że dzień wcześniej startował w wyścigu dzielnie sobie radził. Tym razem nie było narzekań. Nie łapały go skurcze ani nie "parzyły" bloki! Super! W drodze do domu zatrzymaliśmy się jeszcze tylko raz jak to stwierdził Krzysztof "na Marsa" ;) 
Kolejna bardzo udana wycieczka - tym razem bez żadnej spinki ;) 13 albo 14 setka w tym roku - jestem zadowolony.
  
 
Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 27.08km
  • Czas 01:16
  • VAVG 21.38km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 131 ( 65%)
  • HRavg 110 ( 55%)
  • Kalorie 494kcal
  • Podjazdy 83m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Samochód w serwisie, rowerem do pracy

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 0

Wymyśliłem, że zamiast do pracy jechać z serwisu taksówką lub prosić kolegów z pracy o podwózkę wykorzystam rower. Merida do bagażnika i do serwisu. W serwisie zostawiam auto i przesiadam się na rower ;) Po  naprawie taka sama procedura. Tym prostym sposobem przejechałem dodatkowo 27 km ;) Ups... zapomniałem napisać, że to nie była normalna praca i nie musiałem się przebijać przez miasto. W czwartek miałem początek "dni dobrych uczynków". W ramach pomocy bliźniemu swemu czwartek był dniem, w którym przygotowywałem pokój do sobotniej akcji kładzenia paneli.
Niestety w Meridzie akurat w czwartek padły stery... Trzaski dochodzące z okolicy mostka były takie jak bym miał tam jakąś przekładnie zębatą ;) Wcześniej nie było żadnego znaku, że tak nagle i tak "mocno" dadzą o sobie znać. 

PS. w piątek skorzystałem z uprzejmości Pawła w Coolbike. Rower naprawił prawie od ręki. Sterty również znalazłem w Coolbike ;) Dobrze, że oni są :)
Kategoria do 50 km


  • Dystans 100.34km
  • Czas 03:20
  • VAVG 30.10km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Temperatura 25.2°C
  • HRmax 157 ( 78%)
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 1695kcal
  • Podjazdy 372m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mam "swój" samolot

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 20.05.2014 | Komentarze 3

Właściwie to nie tak do końca mam "swój" samolot. Mam w końcu swoje zdjęcie z samolotem. Bo przecież każdy ma zdjęcie z samolotem ;) Zainspirowany sobotnią ustawką Grzegorza z innymi mocarzami postanowiłem, że też chcę mieć takie zdjęcie z samolotem, a że "chcieć to móc" czy jakoś tak po pracy zabrałem Pawła, który był dziś pozytywnie nastawiony na do dłuższej jazdy  i szybko skoczyliśmy zobaczyć to "monstrum" ;) Niestety przed wyjazdem nie sprawdziłem w której miejscowości jest Tupolew więc oczywiście poszukiwania w pierwszej wiosce (Sommersdorf) zakończyły się fiaskiem. Na szczęście jakieś szczątki niemieckiego zostały ze szkoły więc zapytałem się spotkanego przechodnia. Spotkany mieszkaniec na wschodniej wsi to rzeczywiście szczęście. Przeważnie wsie przez, które się przejeżdża wyglądają jak z "Walking Dead" tylko troszkę bardziej posprzątane ;) Miły Niemiec (są tacy) wskazał nam drogę do następnej wsi.  Samolot znajduje się we wsi GRUNZ za Sommersdorf i przed Schmolln ;) W Grunz akurat trwały przygotowania do obchodów 725 lecia miejscowości. Cała wieś kosiła trawniki, przygotowywała instalacje powitalne ze słomy i takie tam ;) Gdyby nie maraton w Choszcznie może bym skorzystał z zaproszenia :) Gdy wiedzie się już do centrum wsi nie sposób nie zauważyć ogromnego TU134A stojącego w prywatnym ogródku ;)
 

Komórka nie popisała się przy tak dużych kontrastach - ja i "mój" samolot :) 
 

Tupolew TU-134A w prywatnym ogródku (zdjęcia wyszły słabe więc jest pretekst aby pojechać tam raz jeszcze)
  
Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia powrót do domu ;) Żeby było troszkę trudniej albo dłużej (niepotrzebne skreślić) wybrałem drogę przez Brussow. Jak już byliśmy w Brussow to żal było nie odwiedzić Locknitz. W Locknitz dołożyliśmy jeszcze część naszej "testowej" sześćdziesiątki piątki i już prosto do domu ;) Z tego wszystkiego wyszła okrągła stówka. Co prawda nie w takim czasie jak przejechał ją Grzegorz z kolegami ale nie mam chyba się czego wstydzić (co prawda średnia wyszła mi taka jak ostatnio na Meridzie ale przecież Syrenka to też szybki rower) ;) 

Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 64.66km
  • Czas 02:20
  • VAVG 27.71km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 15.5°C
  • HRmax 143 ( 71%)
  • HRavg 117 ( 58%)
  • Kalorie 859kcal
  • Podjazdy 215m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po deszczu...

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 2

Byłem naiwny myśląc, że po takich opadach jak były przez noc i poranek wszystko ładnie wyschnie w ciągu kilku chwil. Żeby nie było za łatwo dodatkowo deszcz jeszcze poprawił około 17-tej. Po 18-tej zdecydowaliśmy z Pawłem, że jedziemy. Mieliśmy na lajcie pojechać nasze kółko testowe ale w drugą stronę. Na lejcie oznaczało jechanie i gadanie, średni puls 117 ud/min mówi wszystko :)  Ruch był bardzo mały więc mogliśmy jechać obok siebie i gadać. Droga w odwrotnym kierunku okazała się zupełnie inna i dodatkowo krótsza o kilometr ;) Niestety cały czas jechaliśmy po mokrym asfalcie i po kałużach. Fragmenty ścieżki w lesie pomiędzy Linken a Bismark dodatkowo miały atrakcje w postaci mnóstwa "śmieci", które pospadały z drzew. Nagrodą za nasz wyjazd był widok który zobaczyliśmy tuż przed Grambow.
 

Tuż przed Grambow
 
Po przyjeździe wszystko było kompletnie uwalone... Moje czyste (uprane po Świnoujściu) białe buty na szosę znowu są czarne. 
 

Paweł od tyłu.. też przed Grambow ;)
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 133.36km
  • Czas 04:35
  • VAVG 29.10km/h
  • VMAX 54.60km/h
  • Temperatura 20.3°C
  • HRmax 155 ( 77%)
  • HRavg 136 ( 68%)
  • Kalorie 2479kcal
  • Podjazdy 271m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowe Warpno solo :)

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 2

Czy ktoś wie gdzie jest wyłącznik wiatru? No normalnie dzisiaj to była momentami masakra. Chyba nie zdecydowałbym na jazdę w takich warunkach gdyby wczoraj chciało mi się ruszyć. Jednakże wczoraj zrobiłem sobie dzień przerwy i trzeba było gdzieś pojechać. Zresztą ten tydzień "rowerowo" okazał się bardzo słaby w przeciwieństwie do tygodnia "biegowego". Przez tydzień 3 razy biegałem i tylko raz jeździłem rowerem. Zresztą "jeździłem" to by było za dużo powiedziane. Przejechałem raptem 30 km... Co prawda na pełnym gazie jak na tamtą chwile ale to zawsze tylko 30. Dodatkowo w tygodni miałem dwa dni przerwy od wszelkich aktywności. Po części spowodowane to było trudnym okresem w pracy i "wytrzaskanymi" nadgodzinami ;)
Wracając do dzisiejszej jazdy - było ciężko. Mocny wiatr z północy powodował, że momentami walczyłem o utrzymanie pionu ;) Jednak wbrew temu co można było się spodziewać najcięższy odcinek miałem wracając do domy.  Najbardziej dostałem w kość na odcinku Ramin - Grambow. Tak wiało, że ciężko było utrzymać 20 km/h. Za to miłym zaskoczeniem było górka "Kilera Jurka" - pokonałem ją bez większych problemów. No i jeszcze dostałem troszkę po du... na podjazdach przed Warnikiem. Mocno pod wiatr i pod górkę, dobrze że było już blisko do domu.
Trek chyba dopomina się jakiegoś serwisu.... straciłem jeden bieg :) 
 

Troszkę słabe to zdjęcie - pamiątka z Nowego Warpna ;)
  
Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 10.18km
  • Czas 01:00
  • VAVG 5:53km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 163 ( 81%)
  • HRavg 149 ( 74%)
  • Kalorie 649kcal
  • Aktywność Bieganie

Po raz pierwszy w życiu

Czwartek, 15 maja 2014 · dodano: 15.05.2014 | Komentarze 1

Od kiedy pamiętam bieganie nigdy nie było moją mocną stroną. W szkole biegałem raczej szybko niż daleko. Z tego co sobie przypominam to nawet jeździłem w podstawówce na jakieś zawody. Jednak startowałem tylko na 60 metrów. Na szkole podstawowej... no może jeszcze troszkę w średniej, skończyła się moja "przygoda" z bieganiem. No i muszę dodać do tego ze dwie zimy po dwa czy trzy miesiące na bieżni. Dzisiaj po raz piąty w ciągu ostatnich dwóch tygodni poszedłem biegać. Tym razem po raz pierwszy w życiu jednorazowo przebiegłem 10 kilometrów!!! Sam nie wierzyłem, że to mi się uda tak szybko. Idąc dziś pobiegać zakładałem mniej więcej tak jak ostatnio przebiegnięcie 5-6 km. Jednak po pierwszych 5 km (które przebiegłem w czasie 27 min) czułem się tak dobrze i tak mi się chciało biegać, że przebiegłem następne 5 km ;) 
Bardzo się cieszę z tych wszystkich drobnych "osiągnięć" :) Bieganie podoba mi się co raz bardziej i to nie tylko jako uzupełnienie treningu na rowerze. 
Jeśli pogoda jutro pozwoli to dla odmiany pojeżdżę na szosie ;)
Kategoria bieganie


  • Dystans 30.58km
  • Czas 01:01
  • VAVG 30.08km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 13.1°C
  • HRmax 160 ( 80%)
  • HRavg 149 ( 74%)
  • Kalorie 762kcal
  • Podjazdy 97m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

30 km test nr 5 - "prawie" robi różnicę

Wtorek, 13 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 4

Niestety nie udało nam się zrealizować założenia z wczesnej wiosny. Może jeszcze troszkę za wcześnie na taki test? Być może troszkę pogoda pokrzyżowała nam szyki? Może ostatnio zbyt dużo pracowałem i zabrakło świeżości? Przyczyn można szukać wielu, jednak faktem jest, że nie udało nam się przejechać testowych 30 kilometrów w 1 godzinę. Poprawiliśmy co prawda wynik z wiosny o 4 minuty ale do celu zabrakło 300 metrów... Sukces był tak blisko. Może i dobrze, bo ta mała porażka zmobilizowała mnie do jeszcze mocniejszej pracy! ;)
Grzegorz by powiedział: "taka średnia to może być" ;)
 
 
Kategoria do 50 km