Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:1151.14 km (w terenie 10.00 km; 0.87%)
Czas w ruchu:45:54
Średnia prędkość:25.08 km/h
Maksymalna prędkość:59.50 km/h
Suma podjazdów:5710 m
Maks. tętno maksymalne:172 (90 %)
Maks. tętno średnie:148 (77 %)
Suma kalorii:22529 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:60.59 km i 2h 24m
Więcej statystyk
  • Dystans 122.35km
  • Czas 04:10
  • VAVG 29.36km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 172 ( 90%)
  • HRavg 148 ( 77%)
  • Kalorie 2652kcal
  • Podjazdy 191m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Powtórka z "rozrywki"

Sobota, 28 marca 2015 · dodano: 28.03.2015 | Komentarze 1

Z drobnymi popraweczkami powtórzyliśmy trasę, którą przejechaliśmy 3 tygodnie temu. Te drobne poprawki to zmieniony dojazd oraz poszerzona ekipa.
Zamiast jechać przez Locknitz pojechaliśmy przez Dobrą i Blankensee. Można powiedzieć, że połączyłem w jedną dwie trasy. Tą   sprzed 3 tygodni oraz tą, którą przejechałem z Grześkiem i Romkiem dwa tygodnie temu. 
Skład z 7. marca uzupełniliśmy o Turbokozaka "Diabełka" oraz Zbyszka. Dokładnie w takim samym składzie na jesień przejechaliśmy dookoła Zalew. Muszę przyznać, że dzisiaj jechało mi się bardzo dobrze. Oczywiście tempo nadawał Diabełek, który mówi, że nie trenuje wcale, a zapierdziela tak jak by w swoim specu miał schowany silniczek. Gdy Artur odrobinę zwalniał czasem mi udawało się poprowadzić naszą grupkę. Zdarzały się również momenty, szczególnie w pierwszej części trasy, że to Zbyszek a nawet Krzysiek jechali z przodu. Tak było przez pierwsze 50 km. Później Krzysiek odrobinkę osłabł i nie miał ochoty na szybką jazdę. Myślałem, że sytuację uratuje sztrucla w Eggesin. Myliłem się, sztrucli  nie było a zwykłe ciastko nie dodało Krzyśkowi na tyle energii aby znów szalał.
 
 Po wielu porannych perturbacjach godzinę spotkania ustaliliśmy na 11tą na BP w Lubieszynie. Ja z Krzyśkiem startowaliśmy z Warzymic przy okazji pokonując segment Warzymice_Dołuje (1 miejsce), Warzymice_Stobno (3 miejsce). Artur ze Zbyszkiem tradycyjnie przyjechali spóźnieni, tłumacząc się przerażającym wiatrem. Gdy już się pozbieraliśmy ruszyliśmy hopkami z Lubieszyna do Dobrej. Okazało się, że sporo pozmieniało się na tym segmencie. "Nasze cyborgi" potraciły czołowe lokaty - na pierwszej pozycji pojawił się chłopak o pseudonimie Remasek. 20 marca pokonał ten segment w 5 min i 58 sekund co dało mu średnią ponad 40 km/h - szok. Mi również udało się poprawić dotychczasowy wynik, jednak uzyskany czas dał mi dopiero 13 miejsce (średnia 34,44 km/h).
Jedziemy dalej DDRką Dobra-Buk i trafiamy na zamkniętą nowowybudowaną DDRkę Buk-Blankensse. Na szczęście zamknięta była jedynie taśmami a nie ogrodzona murem. Zawieszone tablice ostrzegały przed wejściem na "teren budowy" ;) Nie zniechęciło to nas i boczkiem wjechaliśmy na gładką jak stół drogę. Tutaj też troszkę ognia ale nie udało się poprawić czasu z 14 marca gdy jechałem z Romkiem i Grześkiem. Zresztą zostawię sobie poprawienie tego czasu na później bo i tak tam jestem pierwszy ;P 
Później szybciutko przez Mewegen do Grunhof. Tutaj pierwsze kryzysy dopadają Krzyśka. Na jednym z podjazdów gubimy Krzyśka. 
Za Grunhof kierujemy się w stronę Viereck - taką samą trasą jak na początku miesiąca z Krzyśkiem. Tym razem wiatr był delikatny co pozwoliło nam na znaczne lepsze tempo. Na początku na zmianę z Arturem ciągniemy nasz mały peleton, potem dołączają do nas Zbyszek i Krzysiek, który łapie drugi oddech. Niestety gdy właśnie Krzysiek był na prowadzeniu ominął zakręt, którym mieliśmy jechać. W związku z tym, że "drugi oddech" był dość mocny więc musiał się wracać kawałek na właściwą drogę :) Docieramy do Viereck, później DDRką w stronę Torgelow. Za Torgelow luzuję troszkę Artura i ciągnę żwawo naszą grupę do samego Eggesin.
W Egessin przy Netto postój. Zdejmuję z uchwytu Garmina, wciskam pauzę i wkładam urządzenie do kieszeni. Zamawiamy tym razem herbatę zamiast kawy i ciastka. Siadając wyjmuję tak niezdarnie Garmina, że przez przypadek wciskam na ekranie polecenie "zakończ jazdę"... :( Niestety nie było odwrotu. Jazda została zakończona. Na szczęście została zapisana.
Po drobnej uczcie ruszamy do domu. Tym razem przez Hintersee i Dobieszczyn. Szalejemy troszkę z Arturem zostawiając czasem Krzyśka i Zbyszka :) Wynikiem tych "szaleństw" jest kolejny mój "personal best". Okazało się, że w drodze powrotnej zrobiłem swoje najszybsze 40 km - pokonałem je w 1:08:04 co daje średnią 35,3 km/h. Jest też łyżka dziegciu w tym "miodzie".
Jedzie mi się z Arturem tak dobrze, że postanawiamy zaatakować segment Dobieszczyn_Stolec. Dotychczasowy wynik 8:43 ustanowiony 3 tygodnie temu z Krzyśkiem daje mi 8 miejsce na tym segmencie. Spinamy się z Arturem i jedziemy na maksa. Artur pokazuje jaka siła w nim drzemie. Gdyby zamiast kariery siatkarskiej jeździłby na rowerze.... kto wie gdzie co mógłby osiągnąć. Segment Dobieszyn-Stolec przejeżdżamy w 7:16 co daje nam 1 miejsce z 10 sekundową przewagą. Segment ten przejchałem na średnim tętnie 168 ud/min! Kosztował mnie sporo, jednak Garmin tego nie docenił. W urządzeniu jest zarejestrowany (dowód poniżej) lecz nie został przeniesiony do GC :( W Stolcu czekamy na Krzyśka i Zbyszka no i ruszamy dalej już spokojnie do Dobrej. 
W Dobrej żegnamy się ze chłopakami, Zbyszek z Arturem jadą przez Wołczkowo, a ja z Krzyśkiem toczymy się przez Lubieszyn.
W Lubieszynie zmęczony Krzysiek potrzebuje jeszcze Coli :) Stajemy więc na chwilkę. Później już prosto do Warzymic.
Bardzo udana kolejna ustawka. W Arturze drzemie ogromna siła. Wierzę, że w tym sezonie powalczy na szosie ;)
Dziękuję wszystkim za świetne towarzystwo :)
  
PS. Krzysiek - następnym razem pamiętaj aby dzień wcześniej odpowiednio się przygotować na taki wyjazd ;P
   

 

Miejsce zbiórki BP na Lubieszynie  
 

Pierwsza przerwa w Eggesin (tak naprawdę to jedyna).  
 

Artur czeka na resztę peletonu  
 

W końcu pojawia się peleton...
 
 
 

  


  • Dystans 43.24km
  • Czas 01:47
  • VAVG 24.25km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Temperatura 10.8°C
  • HRmax 155 ( 81%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 963kcal
  • Podjazdy 227m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niech sobie pada, przecież mamy piątek :)

Piątek, 27 marca 2015 · dodano: 27.03.2015 | Komentarze 11

Środa i czwartek przeznaczone na małą regenerację i przygotowanie rowerów do weekendu. Oba zostały gruntownie wyczyszczone z naciskiem na słowo "gruntownie". Porządnie wyczyściłem jedynie oba napędy. Na razie nie mogę sobie poradzić ze zdjęciem spinki Srama z łańcucha Focusa. Szukam różnych trików ale na razie nic nie działa. W związku z tym łańcuch Focusa musiałem czyścić maszynką. Sposób szejkowania jest znacznie szybszy i dokładniejszy. Koniecznie muszę coś zrobić z tą spinką... 
Dzisiaj nie było już wymówek ;) Standardowo do pracy zahaczając o PKP. Jakoś przywykłem już do mojej stałej trasy do pracy. Jeśli most zostanie otwarty, a samochody wrócą na Owocową i w okolice dworca nie będę za szczęśliwy. Dzisiaj miałem fajny moment. Zjeżdżając z Owocowej zatrzymałem się aby przepuścić auta będące na pierwszeństwie. W pewnym momencie jedno z aut się zatrzymało i przepuściło mnie na rondo!!! Byłem w szoku! :) Na przejazdach na DDRkach przy rondach auta się kulturalnie zatrzymują ale normalnie nikt nie zatrzymywał się mając pierwszeństwo... do dzisiaj! :)
Żeby nie było tak różowo to oprócz deszczu (który niech sobie pada), który mnie łapał dwa razy trafiłem na palanta jadącego środkiem dwupasmowej jezdni. Kilka dni temu umieściłem film z tego zakrętu - kilka aut ścinało zakręty. Dziś po raz kolejny miałem taką samą, a nawet bardziej groźną sytuację. Postaram się złapać "stop-klatkę" z filmu. Będę uważał na... Peugeoty? ;)
  

Raz mi świeci słońce, raz komuś innemu...
   

Teraz chciałbym coś zareklamować. Będzie to płyta, która od prawie tygodnia towarzyszy mi w każdej wolnej chwili :) Pozytywny, polski HH - taki mały powiew lata :) Biegnijcie szybciutko do sklepu po płytę "Podróż zwana życiem" O.S.T.R. (za 29,90 zł zaj.... wydana zaj.... płyta)
   

 
...a ten palant w Peugeocie chciał mnie zabić...
 

 
  
 
 

Łańcuch od Focus'a i problem ze spinką...
 

 
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 63.08km
  • Czas 02:37
  • VAVG 24.11km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 12.3°C
  • HRmax 164 ( 86%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 1488kcal
  • Podjazdy 439m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Od rana do wieczora

Wtorek, 24 marca 2015 · dodano: 24.03.2015 | Komentarze 2

Jakoś dzisiaj się tak złożyło, że rower towarzyszył mi od samego rano do wieczora. W sumie wszystko wyszło bardzo fajnie, bo wszędzie udało mi się zdążyć i wszystko załatwić. Przy okazji przejechałem kilkadziesiąt kilometrów i pokonałem kilka segmentów. To co wczoraj mi za bardzo nie wyszło dzisiaj zostało zrealizowane. Podjazd przy ulicy nasypowej został pokonany z odpowiednią prędkością. Teraz czekam na atak naszego "minikoksika - leszczyka" :) Mam nadzieję, że zdążył się nacieszyć pierwszym miejscem na segmencie. W tej chwili ma troszkę czasu na odzyskanie "koszulki w czerwone kropki" chociaż chyba i tak mu się należy za notoryczne zdobywanie "korony północy"! 
Rano droga do pracy jak zwykle, może troszkę lepiej niż zwykle ponieważ rano było bardzo przyjemnie. Temperatura około 5-6° oraz prawie nieodczuwalny wiatr. Około 10tej musiałem wyskoczyć do Coolbike. Dzięki uprzejmości Pawła z serwisu miałem przejrzany amortyzator na miejscu. Tak naprawdę powinienem zrobić to wcześniej. Merida ma przejechane 12 300 km, a amortyzator przez ten czas kompletnie nie był dotykany. Ostatnio coś czułem, że był odrobinę za miękki nawet gdy był zablokowany. W czasie gdy Paweł zajmował się moim sprzętem ja miałem niewątpliwą przyjemność pojeździć chwile jego Giantem XTC. Wrażenie jakie na mnie wywarł ten rower jest nie do opisania. Szczególnie zachwycony byłem napędem. Niby standardowy 2x10 XT z manetkami XTR ale chodzi jak złoto. Zmiana przełożeń jest fantastyczna (to pewnie zasługa manetek). Zdziwiła mnie również kultura pracy napędu. Wszystko funkcjonowało jak w świetnie wyregulowanej szosie! Drugi ogromny plus to rozmiar i geometria ramy. Mimo, że siedziałem na tym rowerze krótko i po raz pierwszy poczułem się "jak w domu". Coś czuję, że "polowanie" czas zacząć! :) Część "gratów" z Meridy pewnie znalazłoby zastosowanie w nowym sprzęcie. Merida w stanie spoczynku zostałaby rowerem zimowo-zakupowym :) Przyszłość pokaże. 
Po serwisie do pracy, a po pracy spotkanie z Krzyśkiem i jazda na ping-ponga ;) Troszkę dookoła ale trafiliśmy. Na Owocowej Krzysiek pokazał mi jak powinno się pokonywać podjazdy. To co zrobił w pierwszej chwili przypomniało mi odejścia Grześka na ustawce ;)
Później pojechaliśmy już spokojnie zmierzyć się z segmentem na Nasypowej. Tutaj już było bardziej równo (zobaczymy wyniki jak Krzysiek wrzuci dane). Następnie do domu po sprzęt i na ping-ponga przez Smolęcin, Warnik, Stobno na Mierzyn ;) Tutaj już pokazałem Krzyśkowi... plecy :) Czasami musiałem czekać aż złapie koło. W pewnym momencie zaczął mnie nawet wyzywać od "koksów" :)  
Dwie godzinki troszkę innego ruchu i o 20-tej znowu na rower. Pierwsza chwila była nie za przyjemna. Ciuchy nie zdążyły wyschnąć i były mokre i zimne. Na szczęście po chwili na ciele ogrzały się. Osiem kilometrów do domu na lampce pokonane dość żwawo. 
Dzisiaj nie było zmiłuj :) Poruszałem się troszkę. 1500 kcal spalone na rowerze z 500 na pp... Daje dobry wynik ;)
 

Dobry sklep i świetny serwis - zawsze wychodzę stąd zadowolony - coolbike.pl
 

  • Dystans 44.68km
  • Czas 01:58
  • VAVG 22.72km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 9.8°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 122 ( 64%)
  • Kalorie 890kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nu Leszczczyk pogodi!

Poniedziałek, 23 marca 2015 · dodano: 23.03.2015 | Komentarze 2

Nu Leszczyk ja Ci jeszcze pokażę! :) Tymi znanymi pewnie wszystkim słowami muszę się dzisiaj wytłumaczyć. 
Kolejny tydzień rozpoczęty dojazdem do pracy. Jak powiedziała mi dzisiaj koleżanka z pracy "rano było rześko", ja bym znalazł inne określenie na poranną temperaturę ale nie wypada używać niecenzuralnych słów (nie wiadomo kto to czyta ;)) Po pracy miało się znacznie ocieplić i chyba się ociepliło, jednak chłodny wiaterek wiejący prosto z zachodu przypominał mi co chwilę, że dopiero zaczęła się wiosna. Aby zbytnio się nie nadwyrężać na dzisiaj założyłem plan minimum. Pokonać znanego wszystkim Leszczyka na segmencie, który to sam ustanowił. Najpierw dał mi przez chwilę prowadzić aby później podstępem udać się cichaczem na ul. Nasypową i dołożyć mi w du... 7 sekund na 250 metrach podjazdu. Na ten "policzek" riposta miała być dzisiaj... Może by i była jednak tym razem du... dał znowu Garmin. Dla odmiany tym razem "pięćsetka" mnie zawiodła. Myślałem, że to domena "tysiączki" ale widzę, że trend jest ogólny i obydwa w tym temacie mają wiele za uszami. Tak przy okazji Owocowej też mi nie wykrył... dziwne, może to jest problem Connecta, a nie urządzeń? No dobra, w każdym bądź razie Nasypową będę odwiedzał do tej pory aż Garminy lub Connect się zlitują nade mną i zaliczą mi lepszy czas.
Zaliczyłem sobie za to inny podjazd, do którego drogę wskazał Grzesiek. Bardzo fajny podjazd po polbruku w Kurowie. Krótki i intensywny. Jedyny problem to dojazd do tego miejsca. Nie ważne skąd by się jechało czy od skrzyżowania 13tki przy Smętowicach czy od Ustowa droga jest tak samo fatalna. Pojechać tam szosą można by było za karę... Po zaliczonym podjeździe przez chwilę mnie kusiło aby pojechać na Bielika. Jednak pomyślałem, że zostawię to sobie na... później ;)
 
  
Fajniutki podjazd
 
Udało mi się nawet tym razem nagrać filmik z podjazdu :) (jeszcze fajniejszy filmik znajduje się na samym końcu wpisu - POLECAM) 
   
     
 

Dla chcących sobie powspominać jeden z epizodów :) Polecam, każdy się uśmiechnie :)
 


Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 120.80km
  • Czas 04:24
  • VAVG 27.45km/h
  • VMAX 55.30km/h
  • Temperatura 3.4°C
  • HRmax 160 ( 84%)
  • HRavg 129 ( 67%)
  • Kalorie 1881kcal
  • Podjazdy 629m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kompletnie bez mapy

Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 3

Jak widać na mapie zamieszczonej poniżej dzisiaj było jeżdżenie kompletnie "bez mapy". Istne pomieszanie z poplątaniem. Mimo, że na początku jeszcze przed wyjazdem jakiś ogólny zamysł był to wszystko rozsypało się już w ....Warzymicach. W pierwszej wersji miałem pojechać "szwarcówką" (tak się nazywa od wczoraj DDRka łącząca Przecław z Kołbaskowem i Rosówkiem) ale już na pierwszym zakręcie z w oddali zobaczyłem pędzący rower i natychmiast zweryfikowałem swoje pierwotne plany. Zawróciłem i pognałem w stronę Będargowa za znikającym punktem. Nie miałem najmniejszych szans dogonić tego kolarza, tym bardziej że na rondzie w Będargowie pojechał na Stobno. Ten kierunek kompletnie mi nie pasował więc pojechałem w stronę Ladenthin. Co dojeżdżałem do jakiegoś skrzyżowania decydowałem w którym kierunku pojadę. Zmieniając co chwila kierunki dotarłem do Penkun, które pierwotnie chciałem ominąć.... W pierwszej wersji mijając Penkun miałem jechać na Brussow. Skończyło się na Krackow ;) Będąc w Krackow pomyślałem że poprawię sobie czas na segmencie Krackow_Hohenholz. 11 pozycja z czasem 5:42 nie jest dla mnie satysfakcjonująca. Odrobinę mocniej przycisnąłem i bez większych problemów poprawiłem czas. Nowy wynik to 4:43.01. Daje mi to awans o 3 pozycje. Dalej do poprawienia. Przed Lebhen zakręcam na hopki do Glasow. Tamtędy w tą stronę jadę po raz pierwszy. W tym kierunku jest również bardzo fajnie. Zamiast do Locknitz dojeżdżam do Ramina. Tam mi się przypomina, że ostatnio straciłem pierwszą lokatę na segmencie Ramin-Schmagerow. Cóż było robić - trzeba poprawić. Bez większych problemów pokonuję segment z czasem 4:45. 30 sekund lepiej niż lider. Jest dość chłodno, marzną mi stopy więc decyduję się na powrót, który odrobinę wydłużam. Nie mam ochoty jechać przez Lubieszyn, Dołuje, Stobno. Dziurawa droga i duży ruch nie za bardzo mi pasują. Wracam przez Grambow i Schwannenz. Gdy już prawie jestem pod domem po przejechaniu 80 km spotykam Pawła "Kilerra", który właśnie wybiera się pojeździć. Decyduje się zrobić z nim brakujące kilometry do "stówki". Droga się troszkę wydłuża i zamiast planowanych 20 km robimy 40 km :) Do domu dojeżdżam przemarznięty. Temperatura powietrza 2 stopnie... O ile ciepło było jak się stało na słońcu to jadąc w lodowatym powietrzu fajnie nie było. 
  
Podsumowując, wycieczka choć bez mapy była bardzo udana... poza jednym "ale". Garmin nie przesyła mi żadnych segmentów!!! Urządzenie pokazuje 7 zaliczonych segmentów w Connect nie ma żadnego!!! Bez sensu taka "robota".... :(

UZUPEŁNIENIE: 
Pogrzebałem troszkę w Garminie i mam segmenty :)
 

Z czyjego zdjęcia zaczerpnięty jest ten pomysł? ;) (sorki)
    
  
Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 47.97km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 21.48km/h
  • VMAX 39.50km/h
  • Temperatura 8.5°C
  • HRmax 161 ( 84%)
  • HRavg 121 ( 63%)
  • Kalorie 1047kcal
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Technika synku....

Środa, 18 marca 2015 · dodano: 18.03.2015 | Komentarze 7

Po raz kolejny uświadomiłem sobie, że jestem totalnym technicznym analfabetą. Jeśli dojedzie do tego jeszcze strach przed upadkiem mamy komplet... Muszę coś z tym zrobić albo omijać wszelkie przeszkody szerokim łukiem. Dosłownie wszystkie. Trudności i strach wzbudzają we mnie zarówno krawężniki jak i szyny (tory), zjazdy i podjazdy, muldy i wszelkiego rodzaju dziury. Najlepiej gdybym mógł jeździć tylko i wyłącznie po równiutkim asfalcie. Wtedy mogę jechać długo i namiętnie :) 
Dzisiaj dałem takiego "czadu", że zrobiło mi się najzwyczajniej na świecie wstyd. Bo jak inaczej powiedzieć o nie podjechaniu jednego z podjazdów w Parku Kasprowicza. Podjazd dość stromy z luźnymi drobnymi kamieniami. Przed podjazdem popełniam pierwszy błąd. Najmniejsza zębatka z przodu powoduje, że każde nawet najlżejsze naciśnięcie na pedały przekazuje za dużo siły na koło. Złe rozłożenie ciężaru na moim za dużym rowerze powoduje, że w połowie podjazdu tylne koło łapie przyczepność "co jakiś czas". Takie szarpanie powoduje, że nie mogę złapać odpowiedniego rytmu, a przy okazji równowagi. Mimo, że nie wkładam specjalnie wysiłku w ten podjazd muszę zrezygnować z dalszego jego podjeżdżania. Na szczęście w odpowiednim momencie (chyba ostatnim) udaje mi się wypiąć i zejść z roweru. W tym czasie nasz "góral" Leszczyk podjeżdża na sam szczyt! Brawo on - lipa ja!
Po tym nieudanym podjeździe pomyślałem, że poprawię sobie odrobinę humor atakując założony wczoraj przez Piotra segment w Connecie - Różanka_uphill. Poszło mi raczej dobrze, z wykresu czytam, że cały krótki segmencik pokonany został z prędkością grubo powyżej 30 km/h. Niestety tym razem zawiódł "superwypierdziany" Garmin Edge, który nie zaliczył tego segmentu, tak jak i kilku następnych (m.in. po raz pierwszy przejechanego Miodowa_las). Ehhhh... no cóż jak się nauczę jeździć w terenie pojadę tam raz jeszcze ;P
Ostatnio jest moda na zdjęcia z krokusami, więc korzystając z przewodnictwa Piotra, który okrężnymi drogami poprowadził nas w te okolice również ja stałem się posiadaczem banalnego zdjęcia z krokusami... Wystarczy tych żali na dziś ;) Czas znaleźć jakieś filmiki na temat podstaw techniki jazdy w terenie ;P
 

Syrenka cała w krokusach
 
PS. Miał być jeszcze fajny film obrazujący przygodę jaką mieliśmy z szosowcami... niestety okazało się... że znowu jak się coś dzieje mam wyłączoną kamerę... :(
   
  

Kategoria DDP, do 50 km


  • Dystans 27.90km
  • Czas 01:17
  • VAVG 21.74km/h
  • VMAX 36.10km/h
  • Temperatura 13.2°C
  • HRmax 144 ( 75%)
  • HRavg 120 ( 63%)
  • Kalorie 608kcal
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - dźwigozaur

Wtorek, 17 marca 2015 · dodano: 17.03.2015 | Komentarze 1

Dzisiaj szybciutko z pracy do domu bo jak co wtorek przewidziany jest ping-pong. Dojazd na ping-poga jest logistycznie odrobinę skomplikowany więc darowałem sobie jeszcze dzisiaj tą "przyjemność". Pewnie wkrótce zdecyduję się na dojazd rowerem i wtedy moje trasy będą bardziej skomplikowane - przynajmniej we wtorki. Dla urozmaicenia powrotu przejechałem przez cmentarz i Ku Słońcu. Na Liczniku byłem dzisiaj 201.... To już chyba wszystko :)
A w pracy co? Ładujemy wagony :)
 
"Miałam dom
Gdzie to było
Tam, gdzie Odra Port
Dźwigozaurów rząd
Było tak niemożliwie nam
Nasączałeś mnie
Pewnością jak
Likierem biszkopt..."
 
Hey - Umieraj stąd
 
  
 

Dżwigozaur
 

Kategoria DDP, do 50 km


  • Dystans 40.52km
  • Czas 01:51
  • VAVG 21.90km/h
  • VMAX 59.50km/h
  • Temperatura 11.2°C
  • HRmax 145 ( 76%)
  • HRavg 116 ( 61%)
  • Kalorie 784kcal
  • Podjazdy 351m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu... do pracy

Poniedziałek, 16 marca 2015 · dodano: 16.03.2015 | Komentarze 3

Po bardzo udanym weekendzie w dobrym towarzystwie zaczęły się znowu zwykłe dojazdy do pracy. Może i dojazd był zwykły, oprócz tego, że wiało przeraźliwie ale w ostatni weekend miałem już okazję się przyzwyczaić to tego wiatru. Za to powrót z pracy był wyjątkowy. Wyjątkowy ze względu na to, że drogę wyznaczał nasz "pisarz-rowerzysta" Leszczyk :) Muszę przyznać, że droga podobała mi się choć miała jeden słaby punkt nad którym można byłoby popracować. Tym słabym punktem jest przedostanie się ze skrzyżowania Sowińskiego-Piastów do Ku Słońcu. Nieopatrznie wybraliśmy najbliższą "przeprawę" przez Piastów i wylądowaliśmy na koszmarnej ulicy Szwoleżerów. Chodnikiem nie da się przejechać, ponieważ na całej długości i szerokości ulicy stoją zaparkowane auta, jezdnia też kiepska dla roweru pokryta fajnie śliską kostką brukową. Później już było tylko lepiej. Muszę się przyznać, że po raz pierwszy jechałem drogą dla rowerów prowadzącą wzdłuż Ku Słońcu. Moim skromnym zdaniem rewelacja. Jeśli piesi nauczą się korzystać ze znajdującego obok chodnika będzie rewelacja. Piotr na liczniku dziś był 146 rowerzystą, ja natomiast zająłem zaszczytne 147 miejsce ;) Bardzo sprawnie przejechaliśmy przez Rondo Gierosa i po chwili meldujemy się na starcie segmentu "Taczaka". Co prawda jesteśmy na góralach ale na ddrce powinno być nie źle. Rozpędzam "Syrenkę" i po 2 min i 56 sekundach sprintu melduję się na końcu odcinka testowego. Jak się później okazało mój wynik dał mi 1. miejsce na tym segmencie ;) Potem już lajcik na Łukasińskiego i kolejne dwa segmenty o których się dowiedziałem po ich przejechaniu. Podobno "kultowa" nauczycielska przejechana została wręcz słabiutko. Nie będę się szczycił, że pokonałem tam Grześka, bo z analizy jego aktywności wynika, że tam to on... biegł ;P Pozostałe segmenty również słabo ale przynajmniej wiem już gdzie są i gdzie mam się poprawić :) Muszę popracować nad moją "piętą achillesową" czyli podjazdami. Plan już jest czas na jego realizację ;)
Zdjęcia z dzisiaj to nasz bohater dnia!
  

Człowiek renesansu - kolarz, pisarz, fotograf... Jakie talenty ukrywa jeszcze nasz Leszczyk?  
   

146 na liczniku... 
 
Kategoria DDP, do 50 km


  • Dystans 90.03km
  • Czas 03:20
  • VAVG 27.01km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 170 ( 89%)
  • HRavg 135 ( 71%)
  • Kalorie 1708kcal
  • Podjazdy 335m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z cyborgami... dałem radę :)

Niedziela, 15 marca 2015 · dodano: 15.03.2015 | Komentarze 8

Znowu troszkę "nagiąłem" tytuł do moich potrzeb. Bo kto by się zainteresował banalnym tytułem? Jednak wyjaśniając całą sprawę nie tak do końca oszukałem w tym tytule. Przynajmniej w części jest prawdziwy. Bo dzisiaj dane mi było pojeździć ze szczecińskimi cyborgami. Co w tytule jest nie tak? Jeden jechał na fullu i nie dawał z siebie wszystkiego, oczywiście chodzi o Jamesa77, natomiast drugi czyli wober zaczyna dopiero sezon :) Tak naprawdę to po raz pierwszy miałem okazję pojeździć z chłopakami, do których należy większość rekordów na segmentach, które tak katuje (dzięki Uli) :) Zabrakło tylko Bartka i Mateusza. Wtedy mógłbym powiedzieć, że jeździłem ze wszystkimi do których należą owe rekordy.
Propozycja wyjazdu w niedzielny, bardzo wczesny poranek przyszła w sobotni wieczór smsem od Grześka. Od razu popukałem się w głowę i pomyślałem - gdzie ja tam pasuję? Pewnie zaraz za pierwszym rogiem mnie zostawią i będę miał jak zwykle samotny niedzielny trening. Mimo, że w smsie było wyraźnie zaznaczone "luźna ustawka" nie do końca mogłem sobie wyobrazić znaczenie słowa "luźna" w ustach, a raczej w smsie Grzegorza. Luźna mogła oznaczać średnią 35 km/h zamiast 45 km/h.... Za wysokie progi jak na moje nogi. Mimo wszystko wstałem rano i odrobinę z nadzieją spojrzałem za okno. Niestety pogoda mi nie sprzyjała. Choć było chłodno i wietrznie to było sucho. Nie miałem żadnej wymówki tym bardziej, że rano przyszedł kolejny sms z potwierdzeniem, że będzie luźno.
Nie było wyjścia, trzeba było jechać, choćby nawet po to aby się przywitać. W planach miałem przywitanie razem z pożegnaniem, na wszelki wypadek gdybyśmy się po raz pierwszy i ostatni widzieli na miejscu spotkania, które tradycyjnie wypadło na Głębokim. Aby się nie spóźnić wyjechałem z lekką rezerwą. Na miejsce dojechałem 5 minut przed czasem i byłem pierwszy. Czyżbym pomylił godziny? Po chwili zaczęli zjeżdżać się pierwsi kolarze. Tak naprawdę to znałem tylko Grześka i na niego czekałem. Robiło się coraz tłoczniej. Również Grzesiek dotarł. Po chwili miałem okazję poznać na żywo kolejnego z cyborgów czyli Romka. Czekaliśmy jeszcze tylko na Daniela. Zamiast Daniela przychodzi SMS, że go nie będzie. Jako, że Daniel był organizatorem całe koncepcja ustawki upada. Jednogłośnie przewodnikiem "stada" zostaje najmocniejszy osobnik czyli Grzegorz. W pierwszej wersji pojawia się pomysł aby dogonić grupę, która wyjechała wcześniej jednak z powodu bardzo ograniczonego czasu przewodnik wybiera jazdę bez mapy (chyba). Ruszamy dość żwawo, ale nie aż tak abym nie nadążył. Grzesiek i Romek jadą w parze z przodu ja natomiast zabezpieczam tyły ;) No i w takej mniej więcej konfiguracji jedziemy pierwszą część trasy. Moje obawy się nie spełniają i daję radę. Pierwsza i w sumie chyba ostatnia chwila zwątpienia przyszła na delikatnym podjeździe na nowej "ścieżkostradzie" z Łęgów do Blankensee. Chłopaki postanowili się odrobinę pościgać na podjeździe i zostawili mnie daleko z tyłu. Jednak po chwili udało mi się złapać kontakt. Na moje szczęście w momencie gdy zmieniliśmy kierunek również wiatr zmienił kiedunek w stosunku do nas ;) Zrobiło się cieżej i o ile w miarę zakrytym terenie jechało się w miarę o tyle w odkrytym walczyliśmy głównie z wiatrem. To znaczy Grzesiek walczył, a ja z Romkiem dbaliśmy o to żeby wiatr z którym on walczył się nie zmarnował :) Do Krackow dotoczyliśmy się w ślimaczym tempie. Od Krackow do Nedrensee nie było lepiej. Tak więc dostosowaliśmy prędkość do panujących warunków :) W zasadzie zrobiliśmy to razem z Romkiem, bo Grzegorz za bardzo chyba nie przejmował się wichurą i raz po raz odjeżdżał nam na kilkadzisiąt metrów. Na domiar złego w pewnym momencie zaczęło padać. To już był komplet. Wiało, padało, było zimno ale na szczęście do domu zostało kilkanaście kilometrów. Przed Warnikiem Grzesiek rzuca wyzwanie. Kto pierwszy na szczycie? Chcę czy nie podejmuję rękawice. Zanim ustawiam odpowiednie przełożenie Grzegorz jest już o dwie długości roweru przede mną. Na szczęście (albo nieszczęście) do pokonania jest jeszcze kawałek podjazdu. Serce wali jak oszalałe, osiągam 170 ud/min czyli biję tegoroczny rekord. Satysfakcja jest jednak ogromna w momencie gdy szosą doganiam chwilę przed końcem podjazdu fulla Grześka ;) No cóż... pewnie to jego słynne same sliki robią różnicę ;P Zjazd z Warnika i po chwili jesteśmy w Warzymicach. Żegnam się i dziękuję za wspólny wyjazd. Okazało się, że dzisiaj diabeł nie był tak straszny jak się mi wydawało. Mam jeszcze trochę czasu aby popracować nad formą zanim zabiorą mnie następny raz na ustawkę ;)
Dziękuję bardzo za towarzysto - było super!!! :)
PS. kawa w Krackow + lody w pamięci :)


Pierwszy postój na 50 km - Locknitz  
 

Romek jeszcze zadowolony :) 
 

Grzesiek zadowolony przez całą drogę 
 

Chętnie pozuje do zdjęć :) 
 

Ja też chciałem fotę ;)
 
 

Romek już mniej zadowolony... 
 

Jedzie "siła woli" 
 

Raz na jakiś czas Grzesiek pokazywał gdzie nas ma... z tyłu 
 

Czasem miał też nas z przodu 
 

Spuszczona głowa Romka mówi wszystko 
   

...a Grzesiek nie przestaje się uśmiechać 
     


Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 54.48km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.18km/h
  • VMAX 49.60km/h
  • Temperatura 5.5°C
  • HRmax 166 ( 87%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 179kcal
  • Podjazdy 255m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszalałem po segmentach

Sobota, 14 marca 2015 · dodano: 14.03.2015 | Komentarze 3

Troszeczkę przesadziłem pisząc "poszalałem" w tytule tego wpisu. Faktem jednak jest, że poprawiłem czasy i to sporo na trzech segmentach. Na wszystkich trzech segmentach udało mi się wskoczyć na drugie miejsce. Szczególnie zadowolony jestem z segmentu Nadrensee - Krackow. Segment ten poprawiłem o prawie 2 minuty w lutym, wyprzedzali mnie jedynie James77 i wober007. Z czasem 8 minut i 9 sekund zajmowałem na tym segmencie trzecią pozycję. Nie liczyłem, że uda mi się jeszcze jakoś specjalnie poprawić ten czas, bo i tak był wyśrubowany (jak na moje możliwości). Jak bardzo się myliłem okazało się właśnie dzisiaj. Czas z lutego został poprawiony aż o 33 sekundy. Dzięki temu wyprzedziłem na segmencie Romka (!), a do wyprzedzenia został jedynie Grzesiek ;) Do wyniku Grześka brakuje mi jedynie (albo aż) 8 sekund! 
Pozostałe dwa segmenty, których czas poprawiłem tak w zasadzie się pokrywają. Ktoś pozakładał dwa segmenty na odcinku Przecław - Smętowice. Co ciekawe oba segmenty mają innych liderów. Na jednym z nich prowadzi wober007, a na drugim .... . Najważniejsze jest jednak to, że zarówno na jednym jak i na drugim jestem ...drugi :) Tutaj czasy są zdecydowanie do poprawienia. 
 

Tu prawie zawsze wieje :) 
 

Uwielbiam mojego Focusa :) 
 
Kategoria solo, 50 - 100 km