Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:1506.59 km (w terenie 76.00 km; 5.04%)
Czas w ruchu:56:20
Średnia prędkość:26.74 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:5981 m
Maks. tętno maksymalne:174 (91 %)
Maks. tętno średnie:160 (84 %)
Suma kalorii:29625 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:65.50 km i 2h 26m
Więcej statystyk
  • Dystans 68.43km
  • Czas 02:44
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 19.8°C
  • HRmax 160 ( 84%)
  • HRavg 132 ( 69%)
  • Kalorie 1613kcal
  • Podjazdy 363m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wjechałem komuś do obory...

Niedziela, 30 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 4

Tak to się kończy gdy trasę wyznaczasz na szybko bez "mapy" :) Tym razem znowu Paweł rzucił propozycje - jedziemy "gdzieś" po obiedzie. Okazało się, że po obiedzie był jeszcze letni deszcz, który ładnie przeczekaliśmy. W międzyczasie rzuciłem się do Garmin Connect aby wyznaczyć to "gdzieś". Po pierwsze zaciekawiła mnie "droga" którą nigdy jeszcze nie jechałem, a zaczyna się w miejscowości od której prawie zawsze zaczynam moje wycieczki. Właśnie nie zbadana "droga" z Ladenthin do... Hohenholz tak mnie skusiła. Nazwanie tego czegoś drogą jest odrobinę na wyrost, co zresztą będzie można zobaczyć wkrótce na filmie. Najpierw bruk przy którym belgijska kostka jest autostradą. Później bruk się kończy i zaczyna się las. Las jak to las... pokrzywy i inne kłujące chwasty to podstawa. Podłoże już lepsze bo jazda po ubitym piachu okazała się zbawienna dla wytrzęsionej pupy ;) W Hohenholz kolejny "skrót", zjechałem z wyznaczonej wcześniej trasy i trafiłem na skrót, który wydłużył nam drogę do Krackow. Za to jazda po równych płytach i hopkach wynagrodziła nam troszkę tą niedogodność... Później trasa asfaltem do drugiego mojego celu tego dnia. Od pewnego czasu kusił mnie kolejny "skrót" który jest za miejscowością Grunberg albo przed nią jeśli się jedzie ze Schmolln. Obiecałem sobie, że sprawdzę tą "drogę". Paweł dodał mi odwagi więc ruszyliśmy na kolejny podbój. Zaczyna się niewinnie. Podjazd piaskiem przez las. Całkiem spoko... do czasu gdy GPS pokazuje, że mam jechać prosto, a przed oczami widzę... zarośla. To skandal przecież na mapie była "droga". Cóż było robić... jedziemy w chaszcze. Brniemy po trawie wśród niskich krzaków co chwila obrywając gałęziami po kaskach i okularach. Na szczęście po jakimś czasie wyjeżdżamy na bruk... Można powiedzieć z deszczu pod rynnę. Jednak twardo trzymamy się trasy i ponownie zjeżdżamy na piach... tym razem jest lepiej. Ziemia w połączeniu z rozsypanym w dziurach tłuczniem jest zdecydowanie lepsza od klujących krzaczorów. Za Hammelstall kultura! Jedziemy asfaltem... ale ktoś go przed zimą chce chyba stuningować  i posypał go drobnymi kamyczkami. Szosa tędy by się chyba nie przebiła.... albo by się właśnie przebiła i to nie jeden raz. Na szczęście po chwili dojeżdżamy do kolejnego celu. Brussow to miasteczko do którego prowadzą te arcyciekawe skróty... Chwila wytchnienia czyli idealna asfaltowa ddrka pomiędzy Brussow, a Wollschow i jesteśmy już w sąsiednim Menkin. Tutaj znowu małe odbicie. Celem jest tym razem znalezienie "przeprawy" przez upierdliwy strumyk Randow. Ten strumyczek jak się okazuje jest największą przeszkodą w podróżowaniu rowerem ze wchodu na zachód i odwrotnie. Randow wpada do większego strumyka Ucker w Eggesin, a zaczyna się.... w okolicach Passow. Tak na serio to nie wiem skąd dokąd płynie to coś ale wiem, że jest upierdliwe na tyle, że przeprawy przez to coś są miejscami bardzo rzadkie. W okolicach po których jeżdżę mostek nad strumykiem jest kilka km na zachód od Krackow, a później nie zbadana przeprawa pomiędzy Mankin i Retzin. Następna przeprawa jest niestety dopiero w Locknitz. Postanowiłem sprawdzić drugą opcję. Wjeżdżam do Mankin, które zawsze omijałem. Dość duża i jak zwykle czyściutka wioska. W centrum przy kościele tym razem nieczynna, bardzo fajnie wyglądająca gospoda - następnym razem. Za Mankin wjeżdżamy w las. Droga rewelacja. Jedziemy po ubitej ziemi szeroką leśną aleją do momentu gdy dojeżdżamy do miejsca gdzie powinna znajdować się nasza przeprawa. Jak się okazuje jest to zwykła śluza, jakich sporo spotyka się u sąsiadów. Niestety aby do niej dotrzeć trzeba przejechać przez.... pole. Decydujemy się je jednak objechać w poszukiwaniu bardziej "kulturalnej" drogi. Zamiast "kultury" trafiamy na świeży rów z wodą i jakimś kablem w środku. Chwilę butujemy i w końcu wjeżdżamy na pole. Pole świeżo skoszone więc po krótkiej chwili nasze napędy przypominają marzannę, którą topi się na przyjście wiosny. Jednak nie mamy za dużego wyboru, albo pole albo powrót ładnych kilka kilometrów do Mankin, potem do Locknitz... GPS pokazuje, że do celu, czyli do domu pozostało jedynie 20 km wg wyznaczonej trasy. Lecimy po polu w stronę śluzy. Za śluzą już totalny luz. Luz w tym wypadku oznacza piasek, kamienie i takie tam :)
Jedziemy, jedziemy w kierunku Retzin aż tu nagle wjeżdżamy do.... obory. W zasadzie do kompleksu obór. Jest ich sporo... żadnych ludzi tylko MY i ONE ;) Atmosfera jest delikatnie mówiąc "gęsta" więc czym prędzej po śladzie ewakuujemy się z tej miejscówki. Na szczęście teren jest nie do końca zabezpieczony i bez problemu wyjeżdżamy koło zakazu wjazdu przy otwartym szlabanie.
Potem już totalny lajt czyli hopki między Ratzin i Grambow, a na deser segment między Grambow i Schwennenz.  Robimy go z Pawłem w iście wyścigowym tempie. Ósme miejsce ze stratą 3 sekund do Grześka i to na Giancie to jest coś o czym będę opowiadał... mojej wnuczce ;)
No to wystarczy tego grafomaństwa ;P Wycieczka git, fragmenty zacne :) Blisko domu... i tak zupełnie w nieznane :)
 
Zapraszam na film ;)
 

Poniżej coś na zachętę ;)
 

Co słychać dziewczyny? ;)
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 109.39km
  • Czas 03:54
  • VAVG 28.05km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 21.8°C
  • HRmax 152 ( 80%)
  • HRavg 119 ( 62%)
  • Kalorie 1814kcal
  • Podjazdy 589m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Prenzlau na....

Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 3

Do Prenzlau można pojechać na dobry kebabik lub na niezłe piwko :) W tą sobotę wygrała opcja numer dwa. piwko lepsze niż kebabik :)
 

Na deptaku w Prenzlau
 



  • Dystans 84.50km
  • Czas 02:39
  • VAVG 31.89km/h
  • VMAX 58.90km/h
  • Temperatura 15.8°C
  • HRmax 159 ( 83%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 1400kcal
  • Podjazdy 449m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Schmolln

Piątek, 28 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 6

Tym razem to Pawła zasługa, że pojechaliśmy na te popołudniowe kółeczko. Zresztą to Paweł rzucił zarys piątkowej trasy, a ja przerobiłem go tak aby jechało się dobrze. No i jechało się dobrze gdyby nie jedno małe "ale". W czwartek i piątek przygotowywałem rower do weekendowych wycieczek. Umyłem go dokładnie, wyczyściłem napęd, zabezpieczyłem nabłyszczaczem i wymieniłem w końcu łańcuch na nowy. No i tutaj mały "zonk" bo nowy łańcuch nie za bardzo chce współpracować ze "starą" kasetą. Na poprzednim łańcuchu i kasecie przejechałem odrobinę ponad 5000 km. Choć nie jeżdżę w trudnych warunkach i dbam o napęd to i tak pomyślałem, że aby wydłużyć żywotność oryginalnej kasety, która jest piekielnie droga wymienię łańcuch, który też nie jest najtańszy...
Po dokładnym wyczyszczeniu kasety i wymianie łańcucha okazało się, że straciłem "jedenastkę" w kasecie. Kompletnie nie da się jechać przełożeniu wykorzystującym najmniejszą koronkę. Zdarzyło się również, że łańcuch przeskoczył przy mocniejszym "dępnięciu" na dwunastu zębach. Zastanawiam się czy jeszcze dać mu szansę aby się "ułożył" czy może wrócić do starego łańcucha i jeździć aż do zajechania?
 
  
Co jest nie tak?
   

Jak nowy...
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 26.77km
  • Czas 01:11
  • VAVG 22.62km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Temperatura 22.7°C
  • HRmax 144 ( 75%)
  • HRavg 117 ( 61%)
  • Kalorie 592kcal
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Chcę oglądać twoje nogi..."

Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 2

Jeżdżąc do pracy samochodem takie fajne widoki mnie omijają. Zresztą wakacje się już skończyły więc samochodów na ulicach pewnie przybędzie i będzie się zdecydowanie ciężej jeździło. Czas zatem przestawić się na tryb dojazdowy do pracy. Jeśli będzie jeszcze ciepło to jest szansa, że jeszcze pooglądamy fajne nogi ;)
 

Zdjęcie nie do końca oddaje ich atrakcyjność ;) 
 
Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 51.70km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 21.69km/h
  • VMAX 39.10km/h
  • Temperatura 19.2°C
  • HRmax 161 ( 84%)
  • HRavg 126 ( 66%)
  • Kalorie 1105kcal
  • Podjazdy 346m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Police

Wtorek, 25 sierpnia 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 6

Nie wiem jak to napisać? Powinno być: szkoda, że państwo tego nie widzieli ;) Czego to "państwo" nie zobaczyli? Oczywiście mnie w lesie ;)
Jeszcze w pracy dostałem sms z propozycją wyjazdu, a że wiatr był spory Paweł zaproponował... las. Raczej nie jest to moja bajka. Nie mam techniki i nie potrafię jeździć kompletnie w terenie. Rower nauczył mnie podchodzić z pokorą do każdej przeszkody, nawet najmniejszego krawężnika (leżałem nie raz), zakrętu (również zaliczyłem glebę) czy torów (tu też padolino). Lecz gdzie tym miejskim przeszkodom do leśnych wyzwań! Zjazdy i podjazdy po piachu czy korzeniach to normalka. W dodatku podjazdy jakich nie uświadczysz w mieście... Więc nie za bardzo w moim przypadku ciągnie wilka do lasu ;) Jednak dzisiaj postanowiłem stawić czoła wyzwaniu rzuconemu przez Pawła. Zaczęło się od dojazdu na Arkonkę. Tym razem ja pokazałem "Jurkowi" bezpieczną drogę bez aut. Był zaskoczony i zadowolony. Lecz gdy tylko wjechaliśmy do lasu pokazał pazurki i swoją dobrą technikę. Na początkowym odcinku od ulicy do kąpieliska zniknął mi z oczu ;) Na szczęście się w porę opamiętał i oprócz jednego razu całą drogę był grzeczny.
Z Arkonki lasem na Głębokie i na początek podjazd "Miodowa lasem" - nie wiem dlaczego po raz kolejny Garmin nie zaliczył mi tego segmentu... nie wiem gdzie robię błąd? Później przecięliśmy Miodową i zaczynamy... kolejny podjazd. Bardziej płaski ale za to dłuższy i po piachu. Było zacnie. Jak się później okazało cały podjazd od leśniczówki do szczytu ma ponad 100 metrów. Myślę, że to fajna miejscówka na ćwiczenia. Później dalej lasem wąskimi singlami na krawędziach jarów. Troszkę po piachu w lesie aż dojeżdżamy do potoku Grzybnica. Tutaj zatrzymuję się i schodzę z roweru. Rezygnuję na widok ostrego zjazdu po korzeniach. Paweł nie pęka i zjeżdża, ja schodzę. Po drugiej stronie jeszcze bardziej stromy podjazd. Chciałem zrezygnować jednak Paweł przekonuje mnie abym spróbował. Zaczynam od 1/1 ale ucieka mi tylne koło, zmieniam na 1/3 dociążam tył... i wjeżdżam ;) Na górze czekają oklaski od Pawła. 100 kg wdrapało się na górę. Później już fajna trasa hopkami po lesie. Bardzo szybkie zjazdy staram się jechać na granicy "mojego" ryzyka. Kilka razy udaje mi się wyjść z opresji mniejszych czy większych dzięki radą Bartka dotyczących pozycji.
Robi się coraz ciemniej. W ciemnych okularach i gęstym lesie widać coraz mniej... Decydujemy się na powrót drogą zamiast lasem. Gdy wjeżdżamy do Polic zaczyna kropić. Gdy wyjeżdżamy nad głowami rozpętuje się ulewa! Deszcz towarzyszy nam do samego Pilichowa. Jesteśmy totalnie przemoczeni. Jednak nie ma co narzekać bo bywało gorzej. 
Od Pilichowa wracamy już bardzo spokojnie do Warzymic.
Koniecznie muszę jeszcze raz przejechać tą trasę ale tym razem wrócę już lasem ;)
 

Komu przeszkadzało takie ładne słoneczko? :) 
 

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 29.72km
  • Czas 01:13
  • VAVG 24.43km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Temperatura 21.8°C
  • HRmax 117 ( 61%)
  • HRavg 101 ( 53%)
  • Kalorie 409kcal
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

101 bpm

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 2

Co zrobić gdy po udanym weekendzie nogi w poniedziałek nie za bardzo skłonne są do współpracy? 
Odpowiedź kryje się podobno pod pojęciem "rozjazd". Postanowiłem dzisiaj sprawdzić czy rzeczywiście tak jest i po zaaplikowaniu tzw. rozjazdu nogi wracają do formy. Zadanie polegało na kręceniu przez około godzinę na miękkich przełożeniach przy niskim pulsie.
Zadanie chyba wykonałem prawidłowo. Puls średni 101 bpm i maksymalny 117 mówią wszystko o dzisiejszej jeździe.
Na razie niby jest w porządku. Nogi zrobiły się jakby mniej kołkowate. Zobaczymy co będzie jutro - sam jestem ciekawy ;)
 

Spokojnie... 

Kategoria mini


  • Dystans 131.48km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 29.66km/h
  • VMAX 60.20km/h
  • Temperatura 22.8°C
  • HRmax 151 ( 79%)
  • HRavg 128 ( 67%)
  • Kalorie 2126kcal
  • Podjazdy 358m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Za dużo...

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 1

"Co za dużo to nie zdrowo" dzisiaj miałem okazję się o tym przekonać. 
Krzysiek niestety odmówił mi jazdy w niedzielę więc zostałem zupełnie sam. Do 9 tysięcy przejechanych w roku brakowało mi drobnej setuchny. Właśnie na tyle skalkulowałem mniej więcej wyjazd. O tym, że się przeliczyłem boleśnie przekonałem się na 90 km kiedy dopadł mnie kryzys. Tak zwana bomba nadeszła znienacka i nie odpuściła aż do końca. Nie wiem kompletnie dlaczego myślałem, że pętelka do Torgelow i Eggesin ma około 100 km. Do "około" zdecydowanie nie zaliczę 130 km bo to zdecydowanie nie jest "około". Dzisiaj te 30 kilometrów zrobiło sporą różnicę. W dodatku wiatr na powrocie nie ułatwiał sprawy. Cieszyłem się gdy fragmentami udawało mi się jechać 30 km/h. Przeważnie było to sporo mniej. Dwa dni i przejechane 270 km to tyle na ile mnie było stać w ten weekend. Może nawet kilka ostatnich kilometrów przejechałem na "kredyt" ;)
Na osłodę poprawiłem swój dotychczasowy wynik na podjeździe pod Warnik. Zabrakło mi 3 sekund aby wskoczyć na "tron" w segmencie Garmina Będargowo rondo - Warnik. 
Jak to mówi Bartek - dzisiaj był dobry warun ;)
 

W pięknych okolicznościach przyrody.. 
 

W Eggesin potrzebowałem "paliwa", padło na smołę.
Kategoria solo, ponad 100 km


  • Dystans 142.91km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:02
  • VAVG 23.69km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • Temperatura 23.3°C
  • HRmax 162 ( 85%)
  • HRavg 126 ( 66%)
  • Kalorie 3006kcal
  • Podjazdy 559m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

"Prawdziwy" Joachim

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 6

Plany na weekend były bardzo ambitne. Zaczęło się od 500 km do Jeleniej Góry w dwa dni, poprzez dwudniowy wypad rowerowy na góralach nad morze, a skończyło się na 140 km tuż za miedzą. 
Pomysł na wycieczkę właśnie w tym kierunku zrodził się w piątek wieczorem. Jak zwykle w poszukiwaniu trasy zagłębiłem się w otchłanie GPSies. Za punkt startowy posłużyło mi położone około 70 km od Szczecina Angermunde. Kolejnym kryterium był rower górski i dystans powyżej 100 km. Chwila poszukiwań i pojawiła się trasa 104 km w kierunku Eberswalde. Niby nic niezwykłego gdyby nie przewyższenia które oferowała ta trasa. W danych trasy pojawiła się kosmiczna liczba ponad 1500 metrów do góry! Kilkadziesiąt kilometrów od domu takie przewyższenia to nie lada gratka! Trasa wieczorem do Garmina, a start ustawiony w Warzymic na 8 rano. 
Żeby było troszkę więcej kilometrów zaproponowałem Krzyśkowi wydłużenie trasy i start ze Schwedt zamiast Angermunde. Bez problemu zaakceptował tą drobną zmianę. O 9 byliśmy już na parkingu Oder Center. Krótkie przygotowanie i w drogę. Początek dobrze znany. Do Hohensaaten jedziemy szlakiem Odra - Nysa. Krzysiek, który deklarował wolną jazdę rozpędza swojego Scotta do trzydziestki i zmusza mnie do pogoni... Nie za bardzo mi się chce pędzić więc odrobinę go stopuję. Na szczęście po jakimś czasie mija mu zapał do ścigania. W okolicach Stolpe natrafiamy na ślad. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że mój ślad był w odwrotnym kierunku czyli od Stolpe prowadził do Angermunde my natomiast postanowiliśmy pojechać w stronę Eberswalde. Garmin głupiał całą drogę i przez 140 kilometrów proponował mi abym zawrócił :) Na szczęście ślad zaznaczony był na czerwono i dzięki temu mogliśmy jakoś jechać. Jednak wkurzające było to ciągłe naciskanie ekranu aby ignorować kolejne komunikaty o tym abym zawrócił. Nową dla nas drogą po bruku, piachu i po polach dotarliśmy do Liepe, a potem fajnymi podjazdami do Niederfinow.
Na podnośni trafiliśmy akurat na moment gdy wanna ze statkami i jachtami wędrowała ku górze. Z przyjemnością patrzyliśmy na ten imponujący proces gdy prawie 5000 ton sunie do góry na wysokość 36 metrów! To niesamowite co potrafili zrobić ludzie 80 lat temu!
Po tym spektakularnym pokazie ruszyliśmy dalej w drogę do Eberswalde. Tym razem trasa prowadziła malowniczą, wąską DDRką wzdłuż Alte Finow. Niesamowicie malownicza trasa. W Eberswalde postój w Aldi na uzupełnienie bidonów. Jest coraz bardziej ciepło, a pić trzeba, chociażby po to aby na górkach na które czekamy uniknąć skurczy. 
Po zrobieniu zapasów ruszamy na najtrudniejszą (wg GPSies) część trasy. Podobno czekają już na nas 150 metrowe podjazdy przed Joachimsthal. Bojowo nastawieni czekamy na "obiecane" górki. Czekamy, czekamy... i dojeżdżamy do Joachimstahl. Kilkadzisiąt metrów do góry to nie było to coś na co czekaliśmy... Już wiemy, że nie ma szans na 1500 metrów... Jedna trzecia tego będzie sukcesem. Na szczęście widoki i nowa trasa rekompensują brakujące pionometry. W Jochamisthal trafiamy na korowód motocyklistów, który robi na nas ogromne wrażenie. To kolejny bonus na trasie. Po chwilce przerwy ruszamy w drogę powrotną. Trasa znowu bardzo atrakcyjna prowadzi wąską asfaltową ddrką przez... las ;) Przed samym Angermudne przejeżdżając przez wioskę widzimy dawny enerowski konsum. Postanawiamy zatrzymać się na kawę. Jednak po wejściu do lokalu zmieniamy zdanie. Zamiast kawy zimny browar i lody ;) Super wybór! Browar rewelka, lody również Krzyśkowi chyba smakowały ;) Kolejna miła chwila tej wycieczki. Po dwóch browarkach jechało się już zdecydowanie lepiej ;) Upał jakby zelżał... a może to tylko takie wrażenie? ;)
Dojeżdżamy do Angermunde gdzie w końcu rezygnuje z mojego garminowego przewodnika. Nie będzie mnie więcej denerwował. Wpisuje mu dwa nowe kierunki. Aby nie jechać ruchliwą ulicą najpierw wybieram Stolpe, a później przez szlak Odra - Nysa Schwedt.
przed Stolpe pokonujemy troszkę fajnych podjazdów i zjazdów. Na miejscu czeka na nas niespodzianka. Most zamknięty i nie da rady wbić się na zaplanowaną trasę. Kolejna zmiana planów. Na początek świetny podjazd na wieżę w Stolpe, a poźniej po kamieniach pisaku przez las do następnej wioski ;) Tutaj moje szerokie opony radzą sobie rewelacyjnie w przeciwieństwie do Krzyśka cienkich łysoli ;) Za lasem w Schoneberg po konsultacjach z miejscowymi trafiamy na szlak. Ostatnie kilometry jedziemy już wolno pod wiatr, który w międzyczasie zaczął nam towarzyszyć. Na O-N spotykamy jeszcze znajomego z pracy, który wraz z żoną postanowił skorzystać równych jak stół niemieckich ścieżek. Na chwilkę wskakuję na jego Gianta Propela i bez większego problemu rozpędzam rower do prawie 40 km/h. Ona natomiast oddając mi mojego Gianta stwierdził, że jeżdżę... czołgiem... ;)
Dojeżdżamy do Schwedt gdzie zaplanowaliśmy "mały" obiad na zakończenie. Obiad był tak mały, że Krzysiek nie zjadł całego. Ja natomiast bez problemu wciągnąłem nie nadzwyczajną kiełbę ;)
W ten sposób zakończyliśmy ten bardzo udany trip. W drodze powrotnej Krzysiek stwierdził na pocieszenie, że po raz pierwszy wraca ze wspólnej wycieczki nie ujechany!!! :) Miło to słyszeć, ja również po tej spokojnej wycieczce czułem się GIT! ;) 


W drodze na start
  

Zaczynamy z Oder Center
  

Fota startowa
 

"Coś" wyrzucone na brzeg 
 

Na moście w Oderberg
 

Konsum jak za dawnych lat
  

Wspomnień czar
 

Miła chwila wytchnienia
 

Fajna miejscówka przed Angermunde
 

Meta w Schwedt
 

Obiad... to co spalone musi być uzupełnione ;)
 



*******************



********************



  • Dystans 49.58km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 25.21km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 24.9°C
  • HRmax 147 ( 77%)
  • HRavg 123 ( 64%)
  • Kalorie 910kcal
  • Podjazdy 218m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na żywioł

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

Pustka w głowie i kompletny brak pomysłu gdzie by tu pojechać. Na dzisiaj wybrałem sobie dla odmiany Gianta. Żeby już nie było monotematycznie to postanowiłem pojechać dalej niż wczoraj. W pierwszej fazie na zachód, a później w zależności co do głowy przyjdzie i jak się będzie jechało. Nic specjalnego do głowy nie przyszło i wyszło w miarę tradycyjnie tylko w odwrotnym kierunku.
Po raz pierwszy od nadejścia upałów nie dokuczała dziś temperatura. Na krótko było dzisiaj idealnie czyli ani za zimno ani za ciepło.
Zdecydowałem, że sezon startowy zakończę w Rewalu na dystansie mini. Dokładnie tak samo jak przejeździłem w maratonach cały poprzedni rok, bo w tym roku wszystko było już na mega ;)
 

O zachodzie słońca czas pozakładać jakieś oświetlenie 
 
Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 58.90km
  • Czas 01:55
  • VAVG 30.73km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 22.7°C
  • HRmax 159 ( 83%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 1162kcal
  • Podjazdy 358m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warnikowo

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 1

Co zrobić gdy nie wiesz na ile cię stać? Nie wiesz ile będziesz miał siłę i chęci przejechać bez męczarni? 
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta - znajdź trasę blisko domu, gdzie punkt najdalej oddalony od startu znajduje się w odległości maksymalnie 10 km i jeździj to w kółko. Czasem takie coś potrzebne jest aby się odmóźdżyć, czasem żeby potrenować, a czasem aby się wyżyć. Dzisiaj wygrała opcja numer jeden. Bardzo rzadko jeżdżę w słuchawkach z muzyką jednak tym razem towarzyszył mi Rammstein. Chyba tego potrzebowałem, bo dobrze mi się tak jeździło ;) 
Czasem najzwyczajniej tak trzeba....
 
Kategoria 50 - 100 km, solo