Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1025.59 km (w terenie 15.00 km; 1.46%)
Czas w ruchu:39:00
Średnia prędkość:26.30 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:3814 m
Maks. tętno maksymalne:171 (85 %)
Maks. tętno średnie:162 (81 %)
Suma kalorii:21420 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:56.98 km i 2h 10m
Więcej statystyk
  • Dystans 36.81km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 23.01km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Temperatura 13.2°C
  • HRmax 150 ( 75%)
  • HRavg 111 ( 55%)
  • Kalorie 559kcal
  • Podjazdy 156m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Troszkę lasu na koniec miesiąca

Poniedziałek, 31 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 4

Po wczorajszej setuni przejechanej z Pawłem zauważyłem, że do przejechania 1000 km w marcu brakuje mi tylko 12 km :) Nie było innego wyjścia jak dzisiaj po raz kolejny skorzystać z ładnej pogody i wyruszyć w trasę. Jazda 12 km na Treku nie miałaby sensu więc wybrałem Meridę. Tak troszkę w kratkę mi wyszło. W piątek Trek, w sobotę Merida, w niedzielę Trek a w poniedziałek Merida. 
Dzisiejszy wyjazd potraktowałem wybitnie lajtowo. Do pewnego momentu moje tętno rzadko przekraczało 120 ud/min. Zarówno podjazd pod Warnik jak i podjazdy za Ladenthin kompletnie nie wywołały mocniejszego bicia serca.
Mocniejszego bicia serca nie wywołał również piach i lekkie podjazdy w lesie. Tam też tętno tylko nie znacznie zbliżało się do 120 ud/min.
Rzadko ostatnio zapuszczałem się do lasu. Będę musiał to troszkę zmienić i wrzucić kilka wypadów na jakieś leśne górki. Jest ładnie i można się czegoś nauczyć! :)
 

Bardzo przyjemnie jest w pustym lesie ;)
 
Przez prawie całą drogę nic nie wyprowadziło mojego serca z idealnej równowagi (na co wskazuje wykres tętna i średnie tętno całej wycieczki 111 ud/min). Do czasu... Dojeżdżając do Stobna zobaczyłem w kawałek przed sobą kolarza na szosie... Nie wiele mi było trzeba! W tym momencie cały mój misterny plan poszedł... gdzieś ;) Nie mogłem się powstrzymać i ruszyłem w pogoń. Tuż przed podjazdem w Stobnie już byłem na jego kole. W głowie już ułożyłem sobie plan wyprzedzenia go na fragmencie bruku. Wiedziałem, że musi zwolnić. Mocniej naciskam na pedały a tu... kolarzówka również przyspiesza ;) No to ładnie pomyślałem - mamy mały wyścig. Na miejsce drugiego ataku wybrałem zjazd na muldach za Stobnem. Wiedziałem, że gdy tylko pojawi się samochód będzie musiał troszkę odpuścić. Nie miałem tyle "szczęścia". Zjazd okazał się pusty. Kolarz gdy tylko zobaczył, że jest pusto obrócił głowę aby sprawdzić czy nic nie jedzie i wtedy mógł zobaczyć kto za nim jedzie. Jedno spojrzenie i już wiedziałem, że to Mariusz! Myślałem, że porzucił rower. Tak też było. Porzucił rower na rok na rzecz motocykla. W tym roku wraz z nowymi siłami, nowymi butami i nowymi... kilogramami postanowił znów wrócić na rower. Resztę trasy do domu bardzo miło przegadaliśmy. Nawet na osiedlu troszkę pogadaliśmy. Tym razem to już chyba mu nie odpuszczę jak dwa lata temu. Będę go namawiał na wspólne wypady. Może "OGK" (osiedlowa grupa kolarska) rozrośnie się do 3 osób! Oby - byłoby miło - w kupie raźniej :)  
 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 114.71km
  • Czas 04:18
  • VAVG 26.68km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 20.4°C
  • HRmax 159 ( 79%)
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 2074kcal
  • Podjazdy 466m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Schwedt po raz drugi

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 1

Narodziła nam się nowa świecka tradycja.... Nie, nie troszkę żartuję :) W dwie niedziele z rzędu udało mi się wyjechać z Pawłem na dalszą wycieczkę. W ubiegłym tygodniu byliśmy w Prenzlau, tym razem wybraliśmy sobie Schwedt. Droga oczywiście standardowa - zna ją każdy szczeciński rowerzysta a także po części... rolkarz. Dzisiaj odcinek pomiędzy Gartz a Schwedt był opanowany przez rolkarzy. Oczywiście było również sporo rowerzystów jednak zastanawiałbym się kogo było więcej.
Na nieszczęście na  ścieżce pojawiło się również sporo ludzi z psami, które biegały po ścieżce bez smyczy. W sumie to chyba pierwszy raz widziałem tak dużo psów spuszczanych ze smyczy. Zazwyczaj Niemcy są zdyscyplinowani i chodzą z psami na smyczy... dzisiaj jednak tak nie było... 
Oprócz tych piesków na nic nie można było narzekać. Pogoda była wręcz idealna. Nie było za ciepło i nie było za zimno - było w sam raz! Wiatr był minimalny albo wręcz wcale go nie było. Warunki do jazdy były wręcz idealne. 
Po naszych wspólnych jazdach w tygodniu Paweł odzyskuje swoją normalną formę i coraz częściej stara się nadawać rytm. To dzięki niemu kompletnie bez bólu podjechałem pod Staffelde. Nie cierpię tego podjazdu, tym bardziej, że znajduje się on zazwyczaj na końcach wycieczek, kiedy jestem już odrobinkę zmęczony ;)
Żaby nie było, że jechaliśmy tylko nabijać kilometry w szybkim tempie udało nam się zrobić kilka fotek :)
 
Przygotowanie!
Do startu!
Start!
 

Paweł czeka już na mnie gotowy do startu!
 
Po paruset metrach postój! W Warzymicach pojawiły się bociany. W ubiegłą niedzielę jeszcze ich nie było. W tygodniu ich też nie widziałem! Zdjęcie troszkę nie za bardzo... ale jest!
 
 
Pierwszy postój - Warzymice!
 
Małą chwilę potem czyli po dwóch godzinach i 57 kilometrach kolejny postój... Tym razem Schwedt.
 
 
Kupa mięsa czeka na zamówiony posiłek... kolejne mięso u Turka :)
 

Paweł też czeka... ale jak widać on spokojnie może jeść!
 

Sweetfocia przy fontannie jakoś nie wyszła... spodziewałem się bardziej spektakularnych efektów!
 

Za to Paweł ma focie bardziej spektakularną. Tak mu się spodobał mostek, że kazał mi po nim jechać dwa razy! :)
 

Czasem udało mi się go złapać i zrobić pędzącemu zdjęcie. Niestety ale filety z kurczaka nie za bardzo wyszły! :)
 
Dzięki za miłe towarzystwo - do następnej niedzieli!

...ups... chyba jadę sam... 6 kwietnia pierwszy wyścig z cyklu 3 Wieże - POWODZENIA! :)

Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 22.90km
  • Czas 00:57
  • VAVG 24.11km/h
  • VMAX 34.70km/h
  • Temperatura 18.9°C
  • HRmax 139 ( 69%)
  • HRavg 162 ( 81%)
  • Kalorie 606kcal
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mieście...

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 1

Oj bardzo rzadko zdarza mi się jeździć po mieście. Tym razem miałem zobowiązanie i musiałem załatwić pewną sprawę, której niestety nie udało mi się załatwić. To tego będzie potrzebny serwis! ;)
Troszkę mało się najeździłem a to ze względu na piątkowy wieczór i perspektywę niedzielnego wyjazdu z Pawłem.
W pewnym momencie miałem ochotę pojechać do Parku Kasprowicza ale jak zobaczyłem te tłumu szybko się zmyłem ;)
*
Kategoria mini


  • Dystans 46.87km
  • Czas 01:39
  • VAVG 28.41km/h
  • VMAX 48.90km/h
  • Temperatura 11.3°C
  • HRmax 164 ( 82%)
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 909kcal
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót na szosę

Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj wyjechałem dziesięć minut później... 16:56 ;) Po jednym dniu z Meridą dzięki sprzyjającym warunkom pogodowym znowu dosiadłem Treka. Jeśli byłaby taka możliwość to bym wcale go nie zamieniał. Jutro znajdę czas na zmianę opon w Meridzie i korektę ustawień ale wiem jedno, że takiej współpracy jak z Trekiem nie osiągnę. Tak dzisiaj sobie myślałem jadąc tą samą trasą co wczoraj (do Warnika), jaka jest różnica i co mi nie pasuje.
Pewnie to co wymyśliłem jest ciut bez sensu, bo jeden Trek jest przystosowany do jazdy po szosie a Merida w terenie. Jednak po wczorajszej i dzisiejszej jeździe po szosie myślę, że jazda na Meridzie w takich warunkach nie jest efektywna! Jadąc tym rowerem czuję jak bym więcej siły zużywał na wprowadzenie jej w ruch niż w efektywne poruszanie się. Natomiast na Treku czuję, że każde naciśnięcie pedałów powoduje przyspieszenie. Moja siła włożona w pedałowanie jest wykorzystana jakoś bardziej efektywnie. marnuje się mniej mojej energii i dzięki temu zostaje mi jej więcej na dalszą jazdę.
To tyle moich "mądrych" przemyśleń.
W każdym bądź razie jutro oprócz ustawień Meridy będzie jeszcze Trek.
Cały czas waham się czy nie jechać do Morynia na inaugurację Zachodniej Ligii MTB. Zawody w niedzielę na bardzo fajnej trasie w fają pogodę. Jednak ta fajna pogoda sprzyja również zrobieniu fajniej długiej wycieczki.... co wybrać??
*  
Kategoria do 50 km


  • Dystans 44.50km
  • Czas 01:42
  • VAVG 26.18km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 7.5°C
  • HRmax 149 ( 74%)
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 921kcal
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimno...

Czwartek, 27 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 0

Pomyślałem sobie dzisiaj, że przechytrzę troszkę pogodę i zamiast szosy wyciągnę z piwnicy Meridę i ubiorę zimowe buty abym nie zmarzł. Przy okazji mogłem sprawdzić jak się sprawuje rower po moich mechanicznych "wyczynach". Tak jak wcześniej pisałem konieczna była wymiana wkładu suportu a przy okazji wymieniłem pedały na XT oraz rogi na Syncros XR.
Ruszyłem jak zwykle o... 16:46 :) Ja naprawdę nie robię tego specjalnie. Nie patrzę wcale na zegarek. Właściwie go nie mam jak jeżdżę (w liczniku nie ma go w zestawie wyświetlanych danych). Zaraz po starcie wiedziałem, że nie jest tak fajnie jak dzień wcześniej. Po pierwsze było zdecydowanie chłodniej. Te 3 stopnie niżej i zimny wiatr robił swoje. Nie wróciłem się jednak po kurtkę. Pojechałem tak jak w środę tylko na nogach miałem zimowe buty. Na początku marzłem od pasa w górę, po dwudziestu kilku kilometrach stopy również zaczęły delikatnie marznąć. Miałem farta, że nie pojechałem na szosie, nogi pewnie odmrażałbym bardzo długo.
Nie wiem czy to zmiana pogody czy zmiana roweru ale jechało mi się... źle. Kompletnie nie mogłem złapać rytmu. Raz kręciłem na wysokich kadencjach bez oporu aby po chwili na podjeździe na twardych przełożeniach męczyć się nie miłosiernie. Nie potrafię tak na gorąco znaleźć odpowiedzi.
Średnia nie wyszła co prawda najgorsza a mogłaby być jeszcze lepsza gdybym nie kombinował ze zdjęciem na ostatniej dziesiątce. 
Jeśli pogoda się nie poprawi będę miał czas aby przekonać się co jest nie tak... Wiem, że zacznę od zmiany w ustawieniach siodełka oraz od zmiany... opon. Pewnie to bardzo subiektywna opinia ale jakoś lepiej mi się jeździ na Race Kingach.
*
 
Rzut oka na zachód... słońca..
   
PS. Równo miesiąc temu przejechałem taką samą odległość w takim samym czasie... ale było kilka stopni cieplej! 
 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 53.26km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.15km/h
  • VMAX 57.10km/h
  • Temperatura 9.1°C
  • HRmax 171 ( 85%)
  • HRavg 144 ( 72%)
  • Kalorie 1172kcal
  • Podjazdy 227m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Można szybciej? MOŻNA!

Środa, 26 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 0

Tak się akurat złożyło, że tydzień po tygodniu udało mi się przejechać ten sam odcinek. Tym razem udało mi się namówić na jazdę Pawła. Właściwie nie trzeba było go namawiać. Od razu zdecydował się na wspólną jazdę. Zaraz po pracy szybko do domu, w ciuchy na rower i meldujemy się przed klatką.
Tak przy okazji zauważyłem pewną prawidłowość. Dojazd z pracy do domu, bez względu jaką drogą jadę oraz przygotowanie do startu zajmuje mi 46-47 min! Zauważyłem, że w tygodniu najczęściej włączam stoper o 16:46 :)
Tak też było i tym razem. Startujemy 16:46 i jedziemy w stronę Warnika. Pierwsze 5 km włącznie z podjazdem pokonujemy w 11 min - to dobry prognostyk na następne odcinku. Po 20 min i 46 sekundach mamy 10 km. Jeszcze nie za bardzo wierzę, że uda się do końca utrzymać takie tempo ale jadę dalej nie zwalniając. Po następnych 10 km uwierzyłem, że się DA! 20 km i 40 min - idealnie! Zauważam, że jest szansa na małe przyspieszenie po zmianie kierunku przy Penkun - jest lekki wiatr z północnego wschodu. Miałem rację - to co tracimy na przejeździe przez fragmenty kostki oraz przez Krackow bez problemu odrabiamy na asfalcie. Następnie płyty między Krackow a Glasow - tym razem nawet na nich jechało mi się dobrze a nawet bardzo dobrze. Podczas jazdy nie patrzyłem na licznik ale teraz widzę, że po płytach jechałem 35-36 km/h. Patrząc na to uśmiecham się przypominając sobie jak bardzo się na nie wkurzałem ;)
Dalej już tylko Retzin i Rammin, potem Grambow i Ladenthin. Wszystkie te odcinki przeleciały błyskawicznie i w miarę równo. Po przyjeździe do domu wyszło na to, że przejechaliśmy te pięćdziesiąt kilka kilometrów ze średnią równo 30 km/h! :)
Dzięki Pawła wsparciu uda się przejechać jeszcze szybciej ten sam odcinek! To prawda, że w kupie jest siła! Nasza "kupa" to dwa ale to i tak więcej niż jeden ;) 
W porównaniu do ubiegłego tygodnia, kiedy myślałem że zrobiłem fajny czas udało mi się urwać 7 minut. Dodając mniej więcej 2 minuty za większą odległość wychodzi mniej więcej 5 minut lepszy czas. Żeby było ciekawie do domu dotarłem nie specjalnie zmęczony. Gdyby nie te skostniałe (jak zwykle stopy) oraz ciemności można byłoby pojechać więcej.

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 108.17km
  • Czas 04:16
  • VAVG 25.35km/h
  • VMAX 55.20km/h
  • Temperatura 10.8°C
  • HRmax 164 ( 82%)
  • HRavg 139 ( 69%)
  • Kalorie 2164kcal
  • Podjazdy 485m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Prenzlau po śladach RS

Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 3

Dość długo się zbierałem aby pojechać do Prenzlau. Właściwie to całe dwa lata zbierałem się na taką wycieczkę. Jak się okazało nie taki diabeł straszny i było kompletnie bez bólu. Ostateczna decyzja zapadła po przeczytaniu opisu wycieczki do Prenzlau zamieszczonym na blogu Misiacza. Dodatkowo aby jeszcze było mi łatwiej Hopfen wysłał mi na GPS ślad tej wycieczki. Nie było wyjścia - trzeba było jechać!Troszkę się to przeciągało w czasie ale w końcu zdecydowałem, że muszę pojechać.  W sobotę niestety pogoda pokrzyżowała plany wycieczki z Krzyśkiem do Schwedt więc sił było pod dostatkiem. Tym razem znowu udało mi się wyciągnąć Pawła. Jakoś w tym roku jeździmy dość dużo razem. Na pewno więcej niż w poprzednich latach. Ruszyliśmy chwilę przed 10-tą. Jak to dobrze, że w ostatniej chwili narzuciłem na siebie kurtkę. Już po kilku kilometrach żałowałem, że nie ubrałem długich rękawiczek. Pierwsze kilometry to zimne dłonie ale to w sumie była bagatela. Do Locknitz dojechaliśmy spokojnym tempem. Spokojnym bo jakoś tak było odrobinę chłodno a w momencie gdy próbowaliśmy przyspieszyć robiło się naprawdę zimno. Łudziłem się, że po zmianie kierunku za Locknitz zmieni się wiatr i będzie już przyjemnie. Myliłem się strasznie. Po zmianie kierunku dostaliśmy wiatr centralnie w twarz. Po kilku kilometrach takiej jazdy miałem skostniałe stopy. Musieliśmy się zatrzymać w jakieś wiacie gdzie ubrałem drugie skarpety które przezornie zabrałem ze sobą. Na trochę zrobiło się cieplej. Po przejechaniu następnych kilometrów było jeszcze gorzej. Wiatr, który wydawał się minimalny w rzeczywistości dał nam popalić do samego Prenzlau. Droga do Prenzlau przez Locknitz i Brussow bardzo fajna i dość łatwa. Troszkę jazdy po jezdni i troszkę po świetnych ścieżkach. Przy minimalnym ruchu samochodowym w niedzielę jazda po jezdni niczym nie różniła się od jazdy ścieżką :)
Przed samym Prenzlau udało nam się zrobić kilka fotek :)
 

Paweł (widok z tyłu) na tle jakieś dziwnej wieży
 

Ta mała kropka w oddali to właśnie ja
 

Śmiesznie to zdjęcie wyszło. Tak jakbym jechał na za małym rowerze ;)
 
Do Prenzlau  wyszło nam 57 kilometrów, troszkę mniej niż się spodziewaliśmy. Może i dobrze, bo przynajmniej skończył się wiatr. Pojeździliśmy troszkę po śladach ludzi z RS w poszukiwaniu kebaba, który tak chwalił Misiacz. Zapytałem napotkaną Niemkę o Babylon Imbiss no i wtedy usłyszałem, że jest zamknięty... Dla pewności pojechaliśmy w stronę deptaka gdzie rzeczywiście trafiliśmy na zamkniętą budkę Turka. Myliłem się po raz kolejny myśląc, że Tureccy mieszkańcy Niemiec będą pracowali w niedzielę... No cóż będzie pretekst aby wybrać się jeszcze raz. Zamiast kebaba zjedliśmy po batonie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
 

Paweł wypatruje kebaba na placu przed katedrą
 

...właśnie tą katedrą
 

Druga strona placu przed katedrą
 

Nasze dzielne rowery

Po wyjeździe z Prenzlau skierowaliśmy się w stronę Schmolln. Bardzo ciekawy odcinek trasy. Przez cały czas albo jest podjazd albo zjazd. W sumie to ciekawy on był przez kilka kilometrów, bo potem oprócz podjazdów i zjazdów zaczął się bardzo nierówny asfalt. Niestety trzeba było jechać środkiem pasa. Przez jakiś czas udawało się to całkiem nie źle, bo tu też ruch był minimalny. Jadnak przed samym Schmolln zostaliśmy obtrąbieni przez malutki samochodzik, który chyba nie zmieściłby się na sąsiednim pasie. No cóż okazało się, że w Niemczech też mają klaksony :) Za Schmolln zaczyna się prawdziwy rollercoster. Potężny zjazd i równie spory podjazd.  
Poszło nam powiedzmy poprawnie ;)
Potem szybki i krótki fragment do Penkun. Przy wjeździe do Penkun tragiczna kostka. Ten odcinek przejechałem chyba ze średnią 10 km/h - tak czasem bywa ;)
***
Na drodze wzdłuż autostrady wydarzyła nam się przykra nazwijmy to przygoda. Na tej drodze obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Jedziemy spokojnie, ja z przodu Paweł za mną, troszkę już zmęczeniu aż tu nagle ni stąd ni zowąd na pełnym i na jednym kole mijają nas dwa motocykle na niemieckich numerach. To wąska droga i bardzo mało uczęszczana. Często jeździmy tam obok siebie i rozmawiamy.Tym razem jakoś nie mieliśmy za wiele sił aby rozmawiać i jechaliśmy tuż przy krawędzi jezdni. Na szczęście ja usłyszałem ryk silników w momencie gdy nas mijały te motocykle. Paweł usłyszał je wcześniej i zjechał na piasek co mogło też się skończyć źle. Nie byłoby pewnie co zbierać ani po mnie ani po tym DEBILU na motocyklu gdybym ze strachu odbił w niewłaściwym kierunku... :( Myślę, że dwójka tych KRETYNÓW - ZABÓJCÓW specjalnie to zrobiła aby nas wystraszyć. Coś takiego zdarzyło mi się po raz pierwszy. Oby ostatni! 
***
 
     
Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 54.42km
  • Czas 01:53
  • VAVG 28.90km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 15.4°C
  • HRmax 162 ( 81%)
  • HRavg 143 ( 71%)
  • Kalorie 1195kcal
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po przerwie

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 1

Równo tydzień trwała przerwa w moich wyjazdach rowerowych. W weekend pogoda uniemożliwiła mi jazdę a w zasadzie umożliwiała jazdę tylko największym i najambitniejszym maniakom rowerowym, natomiast w tygodniu komplikacje rodzinne zmusiły mnie do wyjazdu. Weekend wykorzystałem na małe remonty rowerów oraz mały remont... piwnicy. Troszkę dużo zaczyna się robić tego sprzętu rowerowego, części zamiennych oraz narzędzi. Aby wszystko się zmieściło i było dobrze dostępne piwnica została gruntowanie zmodernizowana. To by było na tyle moich "żali".
Ostatni raz jeździłem do Ladenthin trzy razy. Było nie źle. Nawet Krzysiek zauważył nie złą średnią. Ja również byłem z niej zadowolony. Połowa marca i nie złe wyniki na szosie zwiastują dobre przygotowanie do sezonu. W ubiegły czwartek byłem 3 razy z rzędu na w miarę szybkich wycieczkach i czułem się lekko zmęczony i dlatego ta przerwa była mi na rękę.
Dzisiaj po pracy mimo sporego wiatru wymyśliłem sobie, że przejadę kawałek aby się rozruszać na weekend. Nie liczyłem na jakiekolwiek "wyniki", pogoda nie sprzyjająca (dość mocny wiatr), droga w sumie nie za "szosowa" (odcinek po płytach między Strockow a Penkun) ogólnie nie za fajnie. Jechałem bez specjalnego "spinania", dlatego to co zobaczyłem po przyjeździe bardzo mnie zdziwiło. Średnia prawie 29 km/h w takich warunkach to dla mnie mistrzostwo świata! Do tego prawie 55 km przejechanych bez specjalnego zmęczenia to cud! Czyżby rzucenie fajek wreszcie przynosiło efekty? ;) 

PS. Wreszcie, zawitała chyba prawdziwa wiosna. Po raz pierwszy w tym roku pojechałem w dwóch koszulkach z krótkim rękawem + rękawki. Było w sam raz! :)
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 37.55km
  • Czas 01:20
  • VAVG 28.16km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 153 ( 76%)
  • HRavg 135 ( 67%)
  • Kalorie 772kcal
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Ladenthin... 3 razy

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 13.03.2014 | Komentarze 1

No właśnie 3 razy do Ladenthin... i nie dlatego, że czegoś zapominałem (co zresztą mi) się zdarza ale dlatego, że tam fajnie się jeździ. Dobry asfalt, mały ruch samochodowy no i delikatne górki. Właściwie to cały czas są delikatne zjazdy i podjazdy. Nie powiem, żebym to "kochał" ale jak powiedział klasyk "żeby jeździć trzeba jeździć" ;)
Cały czas na miękkich przełożeniach ze średnią kadencją 95 obr/min.
  
Kategoria do 50 km


  • Dystans 57.37km
  • Czas 02:04
  • VAVG 27.76km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 12.5°C
  • HRmax 155 ( 77%)
  • HRavg 139 ( 69%)
  • Kalorie 1184kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cisza

Środa, 12 marca 2014 · dodano: 12.03.2014 | Komentarze 1

Wczoraj napisałem, że zawsze się jedzie "z wiatrem lub pod wiatr". Natura następnego dnia pokazała mi jak bardzo się myliłem. Czasami jedzie się.... bez wiatru! Dziś był właśnie taki dzień. Rzadki widok gdy wszystkie niemieckie wiatraki stoją poobracane w różne strony i ani drgną. Przecież one są stawiane po długich badaniach w najbardziej wietrznych miejscach... Dzisiaj właśnie był jeden z tych nielicznych dni w roku gdy zainwestowane w wiatraki grube miliony euro nie zwracały się w postaci wytworzonego prądu.
I tu można byłoby zakończyć moje wywody... Dzisiaj mimo totalnej ciszy jechało mi się dużo gorzej niż wczoraj. Myślę, że wczoraj wiatr mi dał więcej niż zabrał. Zrobiłem tylko kilkanaście kilometrów więcej a czułem się o wiele bardziej zmęczony. Tak jak wczoraj oczywiście wróciłem zmarznięty. Może nie całkiem ale stopy ponownie miałem skostniałe. Ciągle zapominam o ochraniaczach wychodząc z domu jak jest jeszcze ciepło. Muszę pamiętać, że wieczory są zimne.
Przez pierwsze 12 dni marca udało mi się przejechać 500 km z założonych 700. Przyda mi się ten zapas bo Norwegowie zapowiadają totalne załamanie pogody od soboty. Przez cały następny tydzień będziemy się pewnie regenerowali. Jeśli coś zmieni się w prognozach w ostatnim tygodniu marca będziemy gonić wynik.
***
Merida czeka na nowy wkład suportu. Mało zdjęć ostatnio wrzucam.... bo z braku czasu nie zatrzymuję się... wcale ;)
Miałem pokazać jakie modernizacje czekają Meridę. Miałem to zrobić jak będzie gotowa. Jednak aby jakieś zdjęcie pojawiło się w marcu zrobiłem i wrzucam nowości.
Pierwsza rzecz to prezent dla Meridy za jazdę zimą w nie zawsze dobrych warunkach. Nowe pedały Shimano PD-M780 Deore XT.
Zamiast zdjęć z pleneru zrobiłem zdjęcie.... pedałom. 



Sobie też zrobiłem "mały" prezent. Niech będzie to nagroda za... przejechane 1500 km w tym roku albo za 70 dni nie palenia ;)
Nowe buty do MTB Shimano SH-XC61 ;) Model świeżutki na 2014 ;)


*  

*
 
 
Kategoria 50 - 100 km