Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:677.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:15
Średnia prędkość:23.99 km/h
Maksymalna prędkość:56.86 km/h
Suma podjazdów:6738 m
Maks. tętno maksymalne:172 (85 %)
Maks. tętno średnie:155 (77 %)
Suma kalorii:21167 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:52.13 km i 2h 10m
Więcej statystyk
  • Dystans 51.92km
  • Czas 02:13
  • VAVG 23.42km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 143 ( 71%)
  • HRavg 111 ( 55%)
  • Kalorie 889kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótka wycieczka na zakończenie miesiąca

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · dodano: 30.04.2013 | Komentarze 0

Na zakończenie miesiąca, który okazał się rowerowo całkiem nie zły, postanowiłem jeszcze raz dosiąść Treka. Przed wyjściem zapukałem do Pawła z którym już od jakiegoś czasu nie możemy się zgrać. Jednak za każdym razem gdy się spotykamy mówimy o wspólnym wyjeździe. W ubiegłym roku miałem przyjemność odbyć ze dwie wspólne wycieczki. Niestety i tym razem Pawła nie było w domu. Szczęście mi jednak dopisało gdy wyjmowałem rower z piwnicy Paweł przyjechał do domu. Od razu zgodził się na wspólny wyjazd. Zaznaczyłem, że będzie to wyjazd typowo szosowy, nie przeszkodziło mu to. Kilka minut przygotować i ruszyliśmy. On na 26" KTMie a ja na szosowym Treku. Zaplanowałem na początek ok 40 km. Jechało się nadzwyczaj dobrze, choć wiatr okazał się silniejszy niż sądziłem.... Jak zwykle ostatnio za pierwszy cel obrałem Tantow. Jazda bardzo spokojna na niskim pulsie. Tak było całą drogę. Z Tantow pojechaliśmy na Strockow, Krackow, Schwanenz i Ladenthin a następnie Warnik i Warzymice. Paweł jechał przeważnie za mną na kole co pozwalało mu odrobinę zniwelować podmuchy wiatru. Paweł jest całkiem nie złym "zawodnikiem" zdecydowanie lepszym ode mnie. Na ostatnim Maratonie dookoła Miedwia jego czas był aż o 17 minut lepszy niż mój. 1:50 h to czas dla mnie nie osiągalny. Jednak na szosie wyraźna była przewaga jaką dawał mi Trek. Po dojechaniu do domu i krótkiej rozmowie stwierdziliśmy zgodnie, że był to wyjazd bardzo korzystny dla obu stron. Ja dzięki towarzystwu Pawła nie gnałem aby bić swoje rekordy tylko jechałem w miarę równym, spokojnym tempem. Natomiast Paweł miał "zająca" za którym musiał gonić i utrzymywać zadaną prędkość.
Jestem pewien, że jeszcze powtórzymy taki wyjazd.

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 60.04km
  • Czas 02:10
  • VAVG 27.71km/h
  • VMAX 48.60km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 149 ( 74%)
  • HRavg 124 ( 62%)
  • Kalorie 1544kcal
  • Podjazdy 619m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fajnie się jeździ na szosie

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0

Tak bardzo się bałem, że zakup szosy okaże się stratą pieniędzy. Jak bym wiedział, że tak fajnie się jeździ szosą to już dawno bym się zdecydował. Pamiętam jak wiosną ubiegłego roku przymierzałem się do węglowego Scotta w jednym z salonów. Teraz z perspektywy czasu troszkę żałuję. Cena była atrakcyjna, rower bajka... ehhh... ;) No cóż mam teraz Treka i nie narzekam.
Tym razem za cel obrałem sobie dobicie do 600 km w kwietniu. Do końca miesiąca zostało mi 3 dni a na "miesięcznym liczniku" było 565 km. Do zrealizowania celu pozostało przejechać tylko 35 km. Skąd ten cel? Odpowiedź jest prosta - tyle przejechałem w kwietniu 2012 roku. Luty i marzec tego roku były odrobinę gorsze niż w 2012 za wytłumaczeniem tego słabego wyniku jest pogoda (takie troszkę słabe wytłumaczenie:)) . Teraz trzeba trzeba odrobinę nadrobić i nabić troszkę kilometrów.
Trasa dzisiejszego wypadu powstawała w głowie podczas jazdy. Pierwszym celem podróży był Tantow. Chciałem odrobinę wydłużyć sobie drogę do Tantow i pojechałem przez Rosow. Normalnie do Tantow jest ok 20 km, przez Rosow droga wydłużyła się o ... 1 km ;) No cóż tak bywa... czasem coś się nam wydaje...:) Z Rosow na Strockow gdzie zatrzymałem się na chwilkę aby pstryknąć jakieś fotki do bloga. Tak ostatnio mało zdjęć a baz zdjęć blog jest jakiś smutniejszy. Tym bardziej, że BS zmieniło troszkę ustawienia i mapy są ukryte pod przyciskiem "Trasa GPS". Może i dobrze, bo nie trzeba czekać na wczytanie map z innych serwerów.
Ze Strockow pojechałem na Krackow i dalej ścieżką rowerową do Lebhen i Schwanenz. Tutaj mały problem... jak to jest z tymi ścieżkami? Czy trzeba koniecznie jechać ścieżką jak, która znajduje się przy drodze? Czasem widuję jakiegoś kolarza jadącego normalnie drogą przy ścieżce. Zastanawiam się czy można dostać mandat za jazdę ulicą? Dlaczego poruszam ten problem? Bo ścieżka od Krackow do Schwanenz nie jest w idealnym stanie dla roweru szosowego...
Ze Schwanenz pojechałem już standardowo i bez żadnych kłopotów: Lubieszyn - Dołuje - Stobno - Będargowo i Warzymice. Nie za bardzo lubię ten ostatni fragment trasy. Dziury na tym odcinku są okropne. Przydałby się tam jakiś remont...
Przy okazji udało mi się wykręcić całkiem nie złą średnią. Warunki były bardzo sprzyjające ku tamu aby jechać równo i w dobrym tempie. Zero wiatru i w miarę ciepło (żeby nie było tak słodko to napiszę tylko, że wiosenne powietrze jest chłodne i w Strockow na głowę zamiast chusty włożyłem czapkę - w czapce było już OK).


To nie była miłość od pierwszego wejrzenia ale... dojrzałem :)


Kościół w Strockow


Ja zadowolony

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 41.82km
  • Czas 01:32
  • VAVG 27.27km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 160 ( 80%)
  • HRavg 138 ( 69%)
  • Kalorie 1187kcal
  • Podjazdy 322m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

To jest TO!

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 0

Wreszcie znalazłem całkowicie asfaltową drogę testową dla roweru szosowego. Pojechałem tak jak poprzednio pisałem czyli w Tantow zrobiłem nawrotkę, pojechałem do Rosow a z tamtąd skierowałem się do Nadrensee po czym tą samą drogą co przyjechałem wróciłem do domu. Pogoda dzisiaj była optymalna. Niestety ja nie dostosowałem się do pogody. Przez cały dzień czułem się nie za dobrze i zastanawiałem się długo czy w ogóle mam ochotę na rower. Do tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa... Zdecydowałem jednak, że pojadę tak dla zasady i na alibi. Ruszyłem bardzo wolno i mimo tak ślimaczego tempa nie w połowie podjazdu pod Warnik nie miałem już ochoty na rower. Wpadłem na pomysł aby zrobić pętelkę przez Smolęcin i wrócić do domu. Coś jednak we mnie pękło i skierowałem się dobrze mi znaną drogą do Niemiec w kierunku Tantow. Zauważyłem, że idzie mi coraz lepiej, głowa przestaje boleć a wraz z pokonywanymi kilometrami jedzie mi coraz łatwiej. Tak dotarłem do Tantow, a chwilę później do Rosow gdzie miałem 25 km. W Rosow opcje były dwie. Jechać przez Rosówek i Kołbaskowo w miarę łagodnie i bez podjazdów lub skierować się na Nadrensee i spróbować pokonać dwa nie za fajne podjazdy. Wybrałem drugą opcję. No i teraz nie żałuję. Mam fajną trasę na której będę sprawdzał moje postępy w nauce kolarstwa :)

Kategoria do 50 km


  • Dystans 37.34km
  • Czas 01:26
  • VAVG 26.05km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 149 ( 74%)
  • HRavg 128 ( 64%)
  • Kalorie 1055kcal
  • Podjazdy 201m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

... i jeszcze jedna wersja trasy na szybką szosę

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 0

Tym razem już nie kombinowałem i pojechałem na pewniaka drogami, które znam. Troszkę pomieszałem różne wycieczki i wyszła z tego prawie czterdziestka. W Niemczech wszystkie drogi w bardzo dobrym stanie. Na minus jedynie odcinek od granicy w Rosówku do Kołbaskowa mógłby być odrobinę w lepszym stanie. Jednak mam już pomysł jak temu zaradzić. Muszę po prostu wracać przez Niemcy. Lekko zmodyfikuję powrót i wrócę przez Ladenthein.
Już nawet za specjalnie nie patrzę na czasy, średnie itp. Ciężko o cokolwiek powalczyć jeśli non stop powiewa a czasami wręcz głowę urywa ;)
Po raz kolejny minąłem się z kolegą na niebieskim szosowym Treku. Ostatnio mam do niego szczęście bardzo często wybieramy te same drogi... lecz w odwrotnym kierunku. Tak sobie pomyślałem, że nigdy nie trafiłem na sytuację abyśmy jechali w tym samym kierunku. To znaczy, że on mnie mija, bo raczej nie miałbym szans aby dotrzymać mu koła ;)
Poniżej kolejna wersja, kolejnej wersji moich szosowych wariacji ;)

Kategoria do 50 km


  • Dystans 44.11km
  • Czas 01:44
  • VAVG 25.45km/h
  • VMAX 53.70km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 148 ( 74%)
  • HRavg 125 ( 62%)
  • Kalorie 1208kcal
  • Podjazdy 294m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejna wersja na szosę

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 0

Tym razem lekko zmodyfikowana wersja na szosę. Miałem przedłużyć poprzednią czterdziestkę do pięćdziesiątki ale nie udało się. Czterdziestka powiększyła się jedynie o 4 kilometry. Może i byłaby warta uwagi gdyby nie pewna mała niedogodność. Słabym punktem tej trasy jest odcinek drogi między Pargowem a Kamieńcem. Jechałem tą drogą całkiem nie dawno na Meridzie i wiedziałem, że ten kawałek nie jest w najlepszym stanie. Jednak na szosie to po prostu porażka. Trzeba lawirować po całej szerokości jezdni a i tak nie uniknie się dziur. Polecam omijać ten odcinek. Natomiast od Kamieńca do Moczył został położony nowy asfalt i tam jedzie się bardzo przyjemnie. Na wycieczki szosowe trzeba poczekać troszkę aż remontu doczeka się jeszcze odcinek do Pargowa.
Tym razem pogoda za bardzo nie sprzyjała. Mimo, że świeciło ładne słoneczko to wszystko jak zwykle popsuł wiatr, który czasem bardzo pomagał a czasem okropnie przeszkadzał w przyjemnej jeździe - taki los rowerzysty... ;)

Kategoria do 50 km


  • Dystans 39.50km
  • Czas 01:27
  • VAVG 27.24km/h
  • VMAX 45.74km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 153 ( 76%)
  • HRavg 133 ( 66%)
  • Kalorie 1245kcal
  • Podjazdy 365m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Idealnie...

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 1

Wreszcie było idealnie. Była pogoda, nie było wiatru i była siła (na miarę moich możliwości). Znowu udało mi się coś "pobić". Tym razem udało mi się uzyskać wysoką średnią na takim dystansie. Plan wycieczki był konkretny - przejechać swoją szosową trzydziestkę. Jednak po wyruszeniu z domu i dojechaniu do Nadrensee zmieniłem go trochę. Początkowo chciałem wracać za Nadrensee do domu, jednak coś mnie podkusiło abym pojechał do Tantow. To była bardzo dobra decyzja. Co ciekawe pierwsza część trasy poszła mi średnio ok. 25 km/h, jednak czym dłużej jechałem czułem się coraz lepiej. Po minięciu Nadrensee i wjechaniu na prostą do Tantow wiedziałem już, że będzie dobrze. Jechałem tak zapamiętale, że w ostatniej chwili zobaczyłem bajkera jadącego w przeciwnym kierunku, który mnie pozdrawiał. Najlepszy fragment trasy to niemiecki odcinek do granicy w Rosówku. Jechało mi się tak dobrze, że mógłbym tak jechać i jechać :) Nawet lekki podjazd na drodze nr 13 okazał się bardzo łatwy. Po powrocie do domu czułem, że mógłbym zrobić drugie takie kółko! Oj jak ja bym chciał aby więcej było takich dni... :)


-

-
Czasy pośrednie
10 km - 0:24:11 - 24,810 km/h
20 km - 0:46:16 - 25,937 km/h
29 km - 1:04:42 - 26,893 km/h

* z powodu dwóch postojów na trasie niestety nie udało mi się dokładnie obliczyć czasów pośrednich. Pierwszy postój na 29 km. Do tego dystansu jestem w stanie ustalić jeszcze prędkości.
Kategoria do 50 km


  • Dystans 143.78km
  • Czas 06:04
  • VAVG 23.70km/h
  • VMAX 43.71km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 153 ( 76%)
  • HRavg 125 ( 62%)
  • Kalorie 4934kcal
  • Podjazdy 1718m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chyba polubiłem szosę :)

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 5

Od kiedy zobaczyłem, że prognozy na niedzielę przewidują kilkanaście stopni ciepła i prawie brak wiatru wiedziałem, iż muszę to wykorzystać na dłuższą trasę. Wcześniej z planów wypadł wyjazd dookoła zalewu (ze względu na brak wystarczająco dobrej kondycji) oraz Gryf Maraton (powód jak wyżej oraz strach przed trudną trasą). Byłem pełen obaw przed tą wycieczką. Po raz pierwszy w tak długą trasę wybrałem się na szosie. Nie wiedziałem czy zniosę trudy takiej podróży oraz nie byłem pewny czy nowy rower poradzi sobie z taką trasą. Pomysłem dłuższego wyjazdu zaraziłem Krzyśka. Przed 9:00 spotkaliśmy się w Warzymicach skąd po krótkich przygotowaniach ruszyliśmy w drogę. Przez pierwsze kilka kilometrów wolne tempo na rozgrzewkę. Poranne powietrze było chłodne po nocy więc musiałem zatrzymać się i pod kask ubrałem czapkę, dzięki temu zdecydowanie poprawiłem komfort jazdy. Za Ladethin troszkę przyspieszyliśmy. Przez Grambow i Rammin dotarliśmy do Locknitz. Tam pierwsza krótka przerwa na batona i piciu:) Po starcie staraliśmy się utrzymywać równe tempo na poziomie ok 30 km/h. Jechało się bardzo przyjemnie do samego Hintersee. Okazało się, że 25 km tym razem zrobiliśmy w ok 50 min. Zatrzymaliśmy się na kolejną krótką przerwę. Znowu mały batonik, troszkę wody i dalej w drogę na Eggesin. Kilkanaście kilometrów do Eggesin minęło bardzo szybko. Niestety po wjechaniu do Eggesin nasza prędkość spadła dramatycznie. Na ulicy bruk a chodniki niczym nie ustępują tym spotykanym w Polsce. Te paręset metrów przez Eggesin to była udręka. Do osiągnięcia celu zostało tylko kilka kilometrów, które znowu pokonaliśmy z przyzwoitą prędkością. Włącznie z wszystkimi przerwami droga do Ueckermunde zajęła nam 3 godzinki. Na zwiedzaniu (jeśli tak to można określić) oraz małym (co widać) popasie upłynęła nam kolejna godzina. Ok 13-tej ruszyliśmy w drogę powrotną. Na powrót wybrałem drogę przez Luckow. Znowu jechało się bardzo przyjemnie choć z pełnymi brzuchami nie było już tak lekko. Drobną niedogodnością był przejazd przez Vogelsang. Ulica jest wyłożona nierówną kostką a chodnik też mógłby być odrobinę lepszy. Jadąc na Merdzie pewnie bym nie zauważył takich niedogodności ale na w pełni napompowanym Treku czuć jest każdą nierówność. W średnim stanie jest również fragment drogi od Luckow do Ahlbeck. Oczywiście średnim jak na szosę. Na "górala" byłby dobry. Z Ahlbeck znowu do Hintersee gdzie czekały na nas cieplutkie ławki. W nogach było już 100 km. Do przejechania zostało ok. 40. Po 15 minutowym odpoczynku ruszyliśmy dalej tym razem postanowiliśmy przejechać ścieżką do Grunhof i nową drogą do Pampow i dalej na Blankensee. Odcinek Pampow - Blankensee nie jest w najlepszym stanie. Pozostałą część drogi podzieliliśmy jeszcze na dwa krótkie etapy. Jeden do Orlenu na Lubieszynie gdzie uzupełniliśmy kupiliśmy napoje, które skończyły się w Hintersee i drugi końcowy etap do Warzymic. Ogólnie bardzo przyjemna wycieczka. Okazało się, że przejechanie takiego dystansu na szosie nie jest tak ciężkie jak na MTB. Miałem jeszcze siłę aby dobić do 150 km jednak zostawiłem to na następny raz - będzie kolejny cel. Jednak udało mi się zrobić PERSONAL BEST 144 km!

Dziękuję Krzysiek za wyborowe towarzystwo!!!

PS. troszkę dziwne rozbieżności wystąpiły w mapach i dystansach. GPS pokazuje 143,78 km a po wgraniu na GPSies pokazany jest dystans 142,991 km :)


Przygotowania do wyjazdu


Rower w krzakach przed Ladenthin


Pierwsza pauza po godzince Locknitz Randow Halle


Z marynarzem w Ueckermunde


...i z rybakiem na ryneczku


Czasem jesteśmy taaacy mali...


... jednak jak sobie dobrze podjemy...


... możemy stać się wielcy!


...ale tylko w dobrym towarzystwie!


Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 47.40km
  • Czas 02:17
  • VAVG 20.76km/h
  • VMAX 43.80km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 161 ( 80%)
  • HRavg 133 ( 66%)
  • Kalorie 2286kcal
  • Podjazdy 494m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogoda jest jak kobieta...

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 13.04.2013 | Komentarze 0

Po głowie tłukły mi się dwa tytuły mojego wpisu. Pierwszy znacie, drugi to "Polowanie na bociany". Zacznę od drugiego bo za dużo nie ma tu do napisania. Jeżdżąc po niemieckich dróżkach co chwila nad głową przelatywały mi bociany. Trudno jest uchwycić je w locie a w czasie jazdy to dla mnie wręcz niemożliwe - tylko Grzesiek robi zdjęcia pędzących saren i innych stworów :) Postanowiłem, że upoluję je jak tylko zobaczę jakieś gniazdo. Dziś miałem szczęście - znalazłem gniazdo z bocianami w Dołujach na przeciw tamtejszej szkoły. Poniżej efekt mojego polowania.


Bociany w Dołujach

No dobrze wróćmy do rowerów i do dzisiejszego wpisu. Dlaczego pogoda jest jak kobieta?
Otworzyłem oczy wyjrzałem przez okno. Moim oczom ukazało się piękne słoneczko. To tak jak bym spotkał piękną kobietę - od razu uśmiech na twarzy. Już oczami wyobraźni widziałem nas razem:) Uradowany zacząłem przygotowania do wyjazdu. Wystroiłem się jak stróż w Boże Ciało. Najlepsze ciuchy, jakie miałem. Nowo zakupiona piękna koszulka Craft Be Active. To tak jak bym się stroił na randkę. Cel: jak najdłużej delektować się tym pięknym dniem! Ruszyłem powolutku z pod domu. Wiatr prosto w twarz na podjeździe pod Warnik. No cóż - pomyślałem - przecież nikt nie jest idealny! Trzeba się dostosować czasami. Ja mam przyjemność to niech troszkę ona pokaże swoje możliwości i będzie sobą. Dojeżdżam do Ladethin i... nagle FOCH! Foch u kobiety to jak deszcz. Da się przeżyć ale przyjemnie wcale być nie musi. Na szczęście znalazł się ktoś... ups... coś tzn. wiata, która pozwoliła przeczekać te drobne niedogodności.


Ja i Ona tzn. wiata
Już miałem się wycofać, zrezygnować z zaplanowanego celu. W tym wypadku miały to być lody w Krackow. Jednak pomyślałem - cóż foch każdemu się zdarza, przecież nikt nie jest idealny (podobno nie ma idealnych księżniczek i księciów, są tylko tacy co rokują nadzieję). Czasem trzeba zacisnąć zęby i jechać dalej. Zacisnąłem zęby i pojechałem dalej sprzeczając się (z wiatrem), próbowałem się dostosować (tzn. moją prędkość do warunków). I tak minęła droga do samego Krackow. Przy lodach i herbacie czas jakoś się zatrzymał. Wyszło słońce!


...przy lodzie i herbacie ;)
Nagle wszystkie problemy zniknęły jak ręką odjął. Jechałem przed siebie bez wysiłku w dobrym tempie. Idylla trwała... Pomyślałem sobie, że mogła tak by trwać i trwać. Czułem się szczęśliwy! Endorfiny szalały (gdzie szaleją endorfiny?). Nie chciałem niczego zmieniać, bo po co zmieniać coś co jest idealne?
Nagle w Dołujach zobaczyłem dziewczynę robiącą zdjęcia "niebu". Spojrzałem w górę. Co zobaczyłem? Bociany! Wszędzie ich szukałem a one znalazły się tutaj. W sumie byłem naiwny szukając ich w zasięgu wzroku. Przecież bociany mają gniazda wysoko, na drzewach, na kominach, na dachach. Wystarczył jeden impuls abym spojrzał troszkę z innej perspektywy. Zatrzymałem się na chwilę aby zrobić zdjęcie. Zrobiłem ich parę, zatrzymałem się na dłużej niż to planowałem, aż tu nagle znowu FOCH! Ten foch to był MEGA. Trwał nie przerwanie do samego domu. Nie przejmowałem się tym, że jest. Wiedziałem już co zrobię... nie będę się przejmował! Muszę coś zmienić... Ale to już historia na inną opowieść.
To było kolejne doświadczenie, które zbieramy całe życie. Lekcja na przyszłość, nauczka.
Na koniec KTOŚ kto mi towarzyszy bez żadnych fochów przez cały czas. Daje mi szczęście i uśmiech. Powoduje, że chce się żyć.


To nie jest "jakiś tam rower" - to przyjaciel



PS. to miał być koniec... ale jeszcze coś dorzucę. Postarajcie się wsłchać w tekst tej piosenki.

Kategoria do 50 km


  • Dystans 33.21km
  • Czas 01:17
  • VAVG 25.88km/h
  • VMAX 56.86km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 152 ( 76%)
  • HRavg 135 ( 67%)
  • Kalorie 937kcal
  • Podjazdy 334m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na razie bez postępu

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · dodano: 08.04.2013 | Komentarze 0

Na razie brak postępu. Bo w sumie trudno się spodziewać postępu bez regularnych wyjazdów. Różnica w przejazdach jest na granicy błędu. Jedynym czynnikiem jaki może utrudniał dzisiaj jazdę był lekki wiatr ze wschodu (niemieckie wiatraki kręciły się dość żwawo i były obrócone w stronę Polskie). Na razie tyle. Czeka mnie dokończenie a w zasadzie zaczęcie opisu wycieczki z soboty... ;) No i bym zapomniał napisać. Jechałem "odwrócone" kółko, czyli najpierw Warnik a potem Rosówek.

Kategoria do 50 km


  • Dystans 81.78km
  • Czas 03:42
  • VAVG 22.10km/h
  • VMAX 48.71km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 170 ( 85%)
  • HRavg 140 ( 70%)
  • Kalorie 2678kcal
  • Podjazdy 777m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mam swojego kota

Niedziela, 7 kwietnia 2013 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 6

Duża cześć osób, które odwiedzają przygraniczną miejscowość Loecknitz ma na swoich rowerowych blogach zdjęcie kota, który stoi przed urzędem miasta. Wiele razy obiecywałem sobie, że też sprawię sobie takiego kotka. Jednak zawsze jak tam byłem coś innego miałem w głowie i kot zostawał zapomniany. Tym razem całą drogę myślałem o tym, że w końcu muszę mieć kota!:)
Nie wiem czy pisałem o tym ale w Meridzie zmieniłem siodełko. Na sztycy z powrotem wylądowała wygodna Garda zamiast seryjnego siodełka Merida. Nie obyło się jednak bez problemów. Aby jazda była w miarę komfortowa siodełko musi być dobrze ustawione. Jak zwykle mam z tym problem. O ile na krótkich dystansach to nie przeszkadza o tyle podczas dłuższej jazdy jest to bardzo uciążliwe. W moim przypadku złe ustawienie siodła powodowało drętwienie dłoni. Siodło nachylone było do przodu i ciężar ciała spoczywał na rękach co powodowało drętwienie. Po około 45 km miałem dość i zatrzymałem się na regulację. No i jak zwykle znowu przesadziłem. Przód siodła podniosłem tak wysoko, że ucisk na... ;) powodował, że kompletnie nie dało się jechać. Na kolejną regulację zatrzymałem się Loecknitz. Opuściłem odrobinę przód siodła. Jechało się lepiej choć na pewno nie idealnie. Skutkiem ubocznym złego ustawienia siodła jest również ból kolan. Ostatnio nie było z tym problemu. Niestety ból pojawił się znowu.


CDN


Arek ma kota


Pomysłowy szyld "Rowerowa stacja paliw"


Herbatka i ciastko 1,5 EUR


Co to za stwór?


Ciekawostka - barierka ma chronić kierowców przed drzewem czy drzewo przed kierowcami


Średniowieczny zamek w Locknitz


Kot razem z opiekunem

Kategoria 50 - 100 km