Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:708.67 km (w terenie 85.00 km; 11.99%)
Czas w ruchu:29:30
Średnia prędkość:24.02 km/h
Maksymalna prędkość:49.60 km/h
Suma podjazdów:6631 m
Maks. tętno maksymalne:165 (82 %)
Maks. tętno średnie:136 (68 %)
Suma kalorii:21441 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:59.06 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • Dystans 101.37km
  • Czas 04:17
  • VAVG 23.67km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 152 ( 76%)
  • HRavg 121 ( 60%)
  • Kalorie 3228kcal
  • Podjazdy 990m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pasewalk - jeszcze mnie tam nie było

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 0

Jeszcze mnie nie było w Pasewalku... to znaczy byłem ale nie na rowerze. Iż był to dzień wybitnie rowerowy przekonałem się już na początku mojej wycieczki. W drodze do Krackow napotkałem aż trzech szosowców wracających z Niemiec. Jednak too był dopiero początek. Między Krackow a Penkun minąłem dużą grupę szosowców (było ich z 15-tu). Przeszli jak przecinak... Jeszcze parę minut zastanawiałem się czy dałbym radę z nimi przejechać choć kilometr;) Przed Penkun miałem drobną chwilę zwątpienia. Do wyboru miałem Prenzlau lub Pasewalk. Wybrałem jednak mniej ambitniejszą drogę - do Brussow i dalej na Pasewalk. Droga Do Brussow minęła w miarę szybko. Asfalt może nie jest idealny ale i tak jest nie źle. W Brussow zrobiłem sobie mały postój na odpoczynek, batona i fotki. Przypomniało mi się odwiedzane kiedyś Penkun. Tak samo pusto na ulicach, tak jakby wszyscy wyjechali. To chyba charakteryzuje wszystkie wschodnie małe miasteczka. Ludzie siedzą w domach lub gdzieś wyjeżdżają...
Z Brussow skierowałem się bezpośrednio na Pasewalk. Tym razem sama droga i asfalt bardzo fajne. Szczególnie fajny był odcinek bezpośrednio przed Pasewalkiem, który prowadzi przez mocno pachnący o tej porze las. Zaraz za wjazdem do Pasewalku znajdują się ogrody działkowe. Widząc ilość samochodów stojących przed wjazdem przypomniało mi się jak Niemcy uwielbiają odpoczynek na działkach. To chyba się nie zmieniło :) Jakoś tak dookoła dotarłem na rynek. Ciekawa sprawa ten rynek. Ogromny plac wyłożony kostką i płytami. Z boku stoi jakaś instalacja z dzwonków, która nie jest (dla mnie) ani ładna ani nawet interesująca. Obok znajdują się cztery łuki wbite w bruk a obok jakieś kamienne klocki. Władze Pasewalku chyba nie za bardzo miały pomysł co zrobić z tym miejscem. To co im wyszło jest raczej szkaradne a wielkość tego kamiennego miejsca przytłacza.
Oglądając tak ten ryneczek usłyszałem przeraźliwy turkot. Spojrzałem za siebie a tam.... parada traktorków. Zabytkowe pojazdy rolnicze sunęły dostojnie przez rynek przykuwając spojrzenia spacerowiczów. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w poszukiwaniu czegoś konkretnego na ząb. Popasik znalazłem tuż przy salonie Opla. Lokal prowadzą Turcy choć można tam zjeść prawie wszystko, kebab, pizzę, makarony i tradycyjne niemieckie kiełbasy. Wybrałem ostatnią opcję ;) Najedzony ruszyłem w drogę powrotną. Zastrzyk energii w postaci kiełbaski i frytek spowodował, że mocniej naciskałem na pedały. W okolicach Zarretin dogoniłem bajkera, którego widziałem zamawiając posiłek w Pasewalku. Znałem tą postać ze zdjęć na forum RS. Jednak nie kojarzyłem kto to jest. Nawiązałem kontakt, okazało się że jest to Ernir. Postanowiłem się dołączyć i troszkę pogadać. Do Locknitz nie było za bardzo możliwości, bo ruch samochodów był spory. Zrobiliśmy mały postój w Rewe, gdzie Ernir zakupił napoje i dalej ruszyliśmy w drogę kierując się na Grambow. Tym razem mogliśmy sobie pogadać. Jadąc powoli pustą drogą rozmawiając dotarliśmy do Warzymic. Przed domem licznik pokazał 99,5 km... więc postanowiłem dokręcić jeszcze te pół kilometra i odeskortowałem Ernira do Cukrowej. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
Podsumowując - udana wycieczka w bardzo fajnych warunkach. Kolejna setka zrobiona choć mogło być odrobinę więcej. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Więcej zrobię następnym razem ;)


Kościół z XIII w. w Brussow (miasteczko ma już 750 lat


Traktor na rynku...


... i jeszcze jeden traktor :)


Kościół przy rynku w Pasewalku


Chyba nie mają pomysłu na zagospodarowanie tego placu...


Może nie za bardzo rozumiem sztukę... ale te rzeźby nie są zbyt fajne...



Mniam, mniam...

Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 104.96km
  • Czas 04:22
  • VAVG 24.04km/h
  • VMAX 45.93km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 159 ( 79%)
  • HRavg 126 ( 63%)
  • Kalorie 3177kcal
  • Podjazdy 861m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Setka na dobry początek miesiąca

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 02.05.2013 | Komentarze 1

Niedziela... ups a właściwie środa zapowiadała się wybitnie rowerowo. Powietrze stało w miejscu a słońce powoli ogrzewało zimnie poranne powietrze. W planach miałem przejechanie kilkudziesięciu kilometrów bez specjalnego celu. Po śniadaniu dostałem SMSa: "Jak tam kolego. Mały wypadzik na niemcy?". Dwa razy nie trzeba mnie było pytać, zgodziłem się od razu. Plan trasy mieliśmy ustalić po przyjeździe Krzyśka do Warzymic. Przyjechał ok. 11-tej. Ustaliliśmy, że pojedziemy do Schwedt. Małe zakupy w osiedlowym sklepiku i w drogę. Wymyśliłem drogę bezpośrednio po prostej do Gartz krajową drogą B2 a potem ścieżką wzdłuż odry do Schwedt. Droga do Gartz bez upłynęła przeszkód choć do zjazdu na Gryfino ruch samochodów był spory. Przed samym wjazdem do Gartz zaczyna się kostka. Jest drobna i w miarę dobrze położona. Przynajmniej tak myślałem zanim nie wjechałem na nią Trekiem. Muszę przyznać, że wytrzęsło mnie solidnie. Następnym razem zastanowię się dwa razy zanim wybiorę tą drogę. Po przejechaniu kostki rozpoczął się raj dla rowerzystów wszelkiej maści. Było to wyraźnie widać właśnie 1. maja. Na ścieżce do Schwedt wzdłuż Odry panował spory ruch. Krzysiek stwierdził, że ścisk jak na Wyszyńskiego w szczycie ;) Mimo tak dużego ruchu odrobinę przyspieszyliśmy zmieniając się co jakiś czas. Następne 21 km przejechaliśmy w 42 min co daje (jak na nas) nie złą średnią ok. 30 km/h. Po wjechaniu do Schwedt, tuż za mostem trafiliśmy na piknik. Mnóstwo Niemców bawiło się przy folks musik :) Nie za bardzo odpowiadał nam ten klimat więc pojechaliśmy na mały popas do Turka przy dawnym Kaufhofie. Słońce grzało bardzo przyjemnie, aż nie chciało się ruszać. Czas jednak nas troszkę gonił więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Do Gartz tak samo jak przyjechaliśmy. Następnie w Gardz odbiliśmy na ścieżkę prowadzącą do Mecherin. Na wąskiej ścieżce czekała na nas niespodzianka. Jechaliśmy dość szybko aż tu nagle na jednym z zakrętów na wąskiej ścieżce pojawiła się karetka na sygnale. Jak na złość był to sygnał jedynie świetlny. O mało co nie skończyło się to dla mnie wycieczką do rowu pełnego połamanych drzew i gałęzi. Na szczęście lawirując udało mi się uniknąć upadku. Po minięciu naszej dwójki kierowca chyba zorientował się, że może mieć więcej "klientów" i karetka włączyła sygnał dźwiękowy. Potem już tylko Mecherin i dalej do Tantow. To było małe odstępstowo od wcześniejszych założeń. Gdybyśmy pojechali do Rosówka nie przekroczylibyśmy setki ;) Kilka podjazdów, które musieliśmy pokonać w drodze do domu skutecznie nas zmęczyło do tego stopnia, że w Nadrensee musieliśmy zrobić małą przerwę. Do mety dotarliśmy "odrobinę" zmęczeni ale szczęśliwi z powodu zaliczenia kolejnej setki. To moja trzecia w tym roku więc mam osobiste powody do zadowolenia.



















Kategoria ponad 100 km