Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:1151.14 km (w terenie 10.00 km; 0.87%)
Czas w ruchu:45:54
Średnia prędkość:25.08 km/h
Maksymalna prędkość:59.50 km/h
Suma podjazdów:5710 m
Maks. tętno maksymalne:172 (90 %)
Maks. tętno średnie:148 (77 %)
Suma kalorii:22529 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:60.59 km i 2h 24m
Więcej statystyk
  • Dystans 42.08km
  • Czas 01:46
  • VAVG 23.82km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 7.5°C
  • HRmax 163 ( 85%)
  • HRavg 130 ( 68%)
  • Kalorie 942kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piątek 13. - Dojazd do pracy nr 13

Piątek, 13 marca 2015 · dodano: 13.03.2015 | Komentarze 2

Mogłoby się wydawać, że kumulacja tych trzynastek przyniesie jakiegoś wyjątkowego pecha lub wyjątkowe szczęście. Nie zdarzyło się jednak kompletnie nic... Chyba, że jako pech zaliczę nie zaliczony segment Przecław - Smętowice, który przejechałem dość żwawo licząc na poprawienie 4. miejsca w klasyfikacji. Tak "na oko" powinno być coś koło 30 km/h więc miejsce na segmencie powinno zostać poprawione mniej więcej o dwie pozycje. Jednak nie ma tego złego... Będzie zapewne nie jedna okazja aby zaliczyć ten segment. Może nawet jutro się zmobilizuję i zrobię jakiś mały "Tour de Segment" ;)
Zdjęcie na dzisiaj to.... w sumie sam nie wiem co to jest? Może ktoś coś podpowie... Stateczek podczas remontu został wypatrzony dzięki Piotrowi, który zabrał mnie w nowe rejony gdzie budowana jest spalarnia śmieci... 
 
 
Czarna Perła w remoncie? Gdzie jest Jack Sparrow?
  
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 27.93km
  • Czas 01:17
  • VAVG 21.76km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 9.1°C
  • HRmax 145 ( 76%)
  • HRavg 119 ( 62%)
  • Kalorie 585kcal
  • Podjazdy 175m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - zmęczony?

Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 1

Czyżbym był zmęczony dojazdami do pracy i jazdą w weekendy? Jeździ się bardzo fajnie zarówno przed pracą i po pracy. Jednak po prędkościach z jakimi pokonuję moją drogę do pracy coś jest nie tak. Po początkach kiedy starałem się coś urwać teraz jakoś ciśnienie zeszło i więcej uwagi zwracam na bezpieczeństwo przejazdy. W porównaniu to tych pierwszych moich dojazdów zauważyłem, że jeżdżę asekuracyjnie. Może jest jeszcze inna przyczyna. Może organizm potrzebuje wypoczynku? Jednak kiedy mam odpoczywać jak do pracy trzeba jeździć, a weekendy kuszą piękną pogodą? Przydałby się dzień wolny w pracy i jakaś mniej kusząca pogoda. Wtedy może bym dał odsapnąć nogom... ale po czym? W sumie tak naprawdę to nie powinienem być raczej zmęczony :) Koniec tych rozkminek :) Dzisiaj dla odmiany zdjęcie z pracy ;)
 

W morze....
   
Kategoria do 50 km


  • Dystans 41.74km
  • Czas 01:46
  • VAVG 23.63km/h
  • VMAX 43.80km/h
  • Temperatura 10.8°C
  • HRmax 148 ( 77%)
  • HRavg 120 ( 63%)
  • Kalorie 823kcal
  • Podjazdy 316m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - wiosna?

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 1

Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się jaki tytuł dać na dzisiejszy wpis. W zasadzie oprócz masy przechodniów na drogach dla rowerów (o tym miał być wpis), oprócz mody na wyprowadzanie psów na ścieżkach czasem na smyczy, a częściej nie, oprócz kierowców którzy z uwielbieniem ścinają zakręty gdy widzą rower to tak naprawdę nic się wyjątkowego nie stało.
Zdecydowanie przyjemniejszy będzie temat pogody. Wczoraj było super cieplutko chociaż troszkę wietrznie, dzisiaj z kolei było odrobinę chłodniej ale za to wiało mniej. Zarówno wczoraj i dziś wystarczyły dwie warstwy aby zapewnić komfort termiczny. Wczoraj koszulka termo oraz bluza z windstopperem (ale nie ocieplana), dzisiaj wystarczyła koszulka termo i bluza termo. W powietrzu czuć wiosnę, to cieszy. Aby moja "syrenka" poczuła się odrobinę wiosennie zafundowałem jej myjnię. Po tygodniu jeżdżenia w każdych warunkach do pracy aż prosiła się o mycie :)
Jazda iście wiosenna. Średni puls 120 ud/min i nawet gdy bardziej się starałem nie za bardzo chciał podskoczyć. Kadencja i prędkość również wiosenna, jazda emerycka ;) Jutro króciutko, do pracy i z pracy, troszkę odpoczniemy :)   
       
 Będziesz czyściutka Syrenko :) Jak wiosna to i porządki
  
  
   
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 66.93km
  • Czas 02:39
  • VAVG 25.26km/h
  • VMAX 57.30km/h
  • Temperatura 13.9°C
  • HRmax 147 ( 77%)
  • HRavg 118 ( 62%)
  • Kalorie 1105kcal
  • Podjazdy 324m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie tak miało być

Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 08.03.2015 | Komentarze 3

Dzisiejszy dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. W każdym bądź razie jeśli chodzi o jeżdżenie na rowerze. Właściwie w założeniu miał to być dzień bez wsiadania na rower. Wyszło zupełnie inaczej. Trzeba na kogoś lub na coś zrzucić winę za nie dotrzymanie postanowienia. Wpadłem właśnie na pomysł aby zrzucić wszystko na pogodę. Właściwie to temperaturę , która dzisiaj była najwyższa w tym roku. Było prawdziwie wiosennie i gdyby nie ten wiatr to dzień można by było uznać za idealny. Niestety wiatr zrobił swoje i po raz kolejny dał mi się we znaki. Co prawda nie tak mocno jak wczoraj ale czułem, że muszę włożyć troszkę wysiłku w pokonywanie kolejnych kilometrów. Zresztą z tymi kilometrami to też nie tak miało być. Wychodząc z domu o 13tej zaplanowałem sobie, króciutki dojazd do Krackow, gdzie właśnie dzisiaj działalność rozpoczęła jedyna kawiarnia w okolicy. Przerwa na lody i kawkę, następnie powrót do domu najkrótszą możliwą drogą. Jadę sobie spokojnie pod Warnik z prędkością "patrolową". Pod sam koniec podjazdu mija mnie chłopak na szosie. Rzucam "cześć" i nie za bardzo się nim przejmuje, przecież mam swój plan ;) Na szczycie podjazdu ma już sporą przewagę. Jednak ja kompletnie tym się nie przejmuję i jadę "swoje". Jak się okazało, "swoje" wystarczyło aby dojść go przed zjazdem do Ladenthin. Znowu krótka, kurtuazyjna wymiana zdań... i eureka! To Andrzej, którego poznałem w ubiegłym tygodniu gdy wyjeżdżał z Grambow.  Decydujemy wstępnie o wspólnej jeździe... przez trochę :) W Nardensee on mi pokazuje gdzie trenuje interwały, za to ja pokazuje mu drogę, którą jeżdżę od Storkow do Penkun. Proponuję mu wspólną kawę w Krackow, Andrzej przystaje na moją propozycje. Dojeżdżamy do Krackow i tu pierwsze zdziwienie. Lokal pęka w szwach. W środku nie ma prawie ani jednego wolnego miejsca, na zewnątrz mamy wolny jeden stolik, który natychmiast zajmujemy. Kupuję lody z bitą śmietaną, na zamówienie kawy musimy poczekać na kelnerkę... Zjawia się w momencie gdy lodów już prawie nie ma. Zamawiamy kawę i czekamy kolejne długie minuty. W tym czasie podjeżdżają kolejne auta z których wysypują się kolejni ludzie. W pewnym momencie dochodzi do tego, że kolejka sięga parkingu, a na miejsce przy stoliku czeka się... do momentu aż ktoś zwolni miejsce... Wypijamy kawę, zwalniamy miejsce na kolejnych gości i ruszamy dalej, jednak nie w stronę domu tylko w stronę Locknitz. Wybrałem okrężną drogę, na którą przystał Andrzej. Po drodze tłumaczy mi jak trenuje, jak trenował (kiedyś jeździł również w klubie). Kolejne kilometry mijają, raz z wiatrem raz pod wiatr. Nie czuję kompletnie zmęczenia, które jeszcze rano mi dokuczało. Pierwsze sygnały o zmęczeniu dostaję kilka kilometrów przed domem. Jednak to nie ma już najmniejszego znaczenia. Na koniec Andrzej pokazuje mi swoje umiejętności rozpędzając się do gigantycznych 65 km/h. Z dużą przewagą dojeżdża do Będargowa. Na rondzie żegnamy się, on jedzie na Mierzyn, ja do Warzymic. Z planu nic nie wyszło, nie tak miało być, bo zamiast 30 km przejechałem kolejne 67 km. Tydzień zamknięty przejechanymi prawie 400 km. Jeśli tak dalej pójdzie... Nie chcę o tym nawet myśleć ;)
 

W słońcu czuć było wiosnę!  
 

Powitanie wiosny na słodko  
 

Za czym kolejka ta stoi? Po to co na zdjęciu powyżej :)  
 

Gotowi do startu? Start!  
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 127.03km
  • Czas 04:41
  • VAVG 27.12km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Temperatura 8.9°C
  • HRmax 164 ( 86%)
  • HRavg 138 ( 72%)
  • Kalorie 2784kcal
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

No i znowu po kota

Sobota, 7 marca 2015 · dodano: 07.03.2015 | Komentarze 4

Po serii krótkich wycieczek, głównie dojazdów do pracy czas było przejechać coś więcej niż 40 kilometrów. Okazja ku temu była wyborna ponieważ w końcu Krzysiek raczył się ruszyć poza Kijewo i postanowił, że będzie mi dzisiaj towarzyszył. Zaznaczył jednak na samym wstępie, że pojedzie pod pewnymi warunkami. Zażyczył sobie temperatury powyżej 10°, na całej trasie wiatru w plecy i oczywiście całą drogę ma być z górki... Pomyślałem sobie, mówisz i masz. W piątek wieczorem usiadłem do komputera i zaczęło się kombinowanie. Najpierw sprawdziłem pogodę. Wszystko było w porządku. Temperatura popołudniu około 11°, wiatr 8-9 m/s i tu pojawił się problem... cały czas z południowego zachodu.... No dobra myślę sobie, wyznaczę trasę non stop z górki to nie zauważy, że wieje mu troszkę z boku. No i tu napotkałem kolejny problem. Jak wyjechać z Warzymic jadąc z górki? W którą bym stronę nie poruszył się planując trasę w Garmin Connect zawsze miałem pod górkę... Jak to zrobić aby było z wiatrem i z górki kiedy nijak nie wychodzi, a dodatkowo zawsze jest pod wiatr i pod górkę. Nie miałem pomysłu. Ułożyłem trasę zgodnie z zapotrzebowaniem na troszkę ponad 100 km i poszedłem spać z nadzieją, że w nocy zmienią prognozy pogody i w czasie snu zdarzy się jakieś drobne trzęsienie ziemi, które zamieni podjazdy w zjazdy. 
Wstaję rano i co widzę... żadnych zmian. Trzęsienia raczej nie było, a wiatr będzie mocniejszy niż wcześniej zapowiadany. No cóż... nic na to nie poradzę. O 8. telefon od Krzyśka
- Cześć, nie chce mi się wstawać, nie jadę dziś nigdzie - mówi Krzysiek
- Cześć, no trudno jeszcze sobie pojeździmy razem, pojadę dziś sam - odpowiadam
- Żartowałem, będę przed 10. Do zobaczenia 
Już rano mnie nastraszył, ale takie żarty to rzadkość u Krzyśka, więc pewnie ma dobry humor i wybaczy mi, że nie spełniłem żadnego z jego warunków :)
Zgodnie z zapowiedzią Krzysiek jest u mnie przed 10. Startujemy z Warzymic zgodnie z planem. Podjazd pod Warnik dam już nam przedsmak tego co przeżyliśmy później. Nie dość, że podjazd jest z tych "tępych" to jeszcze przednio, boczny wiatr konkretnie utrudniał nam podjazd. Na boczny wiatr natomiast trafiliśmy na zjeździe z Ladenthin do Schwennenz.  Następnie chwila oddechu na odcinku Schwennenz - Grambow (tutaj troszkę żałowałem, że nie podjechaliśmy kawałek i nie zrobiliśmy tego segmentu bo była szansa na dobry czas). Następnie zmiana kierunku i do samego Locknitz wiatr z boku. W sumie nie było tak źle, bo nie za bardzo nas ten odcinek wymęczył. W Locknitz odebrałem czapkę i ruszyliśmy dalej do Grunhof. To był najfajniejszy odcinek dzisiejszego wyjazdu. 33-38 km/h non stop bez problemów i na niskim pulsie. Tak było do zmiany kierunku na Viereck. Kilkunasto-kilometrowy odcinak dał nam konkretnie w kość. Mimo, że jechaliśmy po równiutkim asfalcie bez żadnych wzniesień wiatr na otwartych polach wymęczył nas niemiłosiernie. Ten fragment chyba zadecydował o dalszych losach wycieczki w moim wykonaniu. Pojechałem ten fragment zbyt mocno i później zapłaciłem za do dość słono. Właśnie na tym odcinku trafiliśmy na nowego KOTA ;) Jeśli ktoś myślał, że znowu napiszę, że byłem u kota w Locknitz to się pomylił. Dziś byłem u kota z drewna. Na posesji jest więcej tego typu atrakcji, zostawiłem je na następne wyjazdy.
W Viereck, kolejna zmiana kierunku i dobra i szybka jazda do samego Eggesin. Mimo, że rozmawialiśmy sobie i jechaliśmy bez spiny dość szybko przejechaliśmy następne 20 km. W Eggesin przerwa na kawkę i ciastko. Jeśli to co zjedliśmy (nie całe) nazwał bym ciastkiem to bym skłamał. Krzysiek wypatrzył kawał strucla, który zażyczył sobie z okazji postoju. Cóż było robić? Innych warunków stawianych przez niego nie spełniłem to chociaż na strucle się zgodzę. No i kupiliśmy to monstrum. Obiecałem sobie, że nie kupię kawy w Netto. Obietnicy nie dotrzymałem, kawa tak samo podła jak ta w Locknitz, którą piłem nie dawno. Kwaśna i nie smaczna. Za to strucla pierwsza liga! Zjedliśmy po dwa ogromne kawałki. Jak się okazało Krzyśka dostawa świeżych kalorii zmobilizowała do ostrej jazdy, ze mną było odwrotnie. Kompletnie przestało mi się chcieć... Kolejne kilometry albo troszkę odstawałem, albo siedziałem mu na kole. Od Eggesin zmienił się wiatr (albo inaczej - to my zmieniliśmy kierunek). Odtąd całą powrotną drogę jechaliśmy pod wiatr lub z wiatrem z boku. To była istna masakra. Siły, które "zainwestowałem" wcześniej mogłem spożytkować na powrocie. Niestety nie miałem już ich. Momentami wlokłem się niemiłosiernie. Krzysiek troszkę na tym cierpiał bo musiał czekać na mnie /przy okazji dziękuję/;) Za Stobnem kolejny króciutki przystanek, bo z przeciwka wyjeżdża nam Zbyszek P. (razem we wrześniu objechaliśmy zalew). Chwilę rozmawiamy i ruszamy dalej. Razem z ostatnimi siłami skończyły mi się bidony. Na szczęście jakoś doturlałem się do Bobryka w Dobrej. Tam uzupełniamy bidony i robimy ostatni "strzał" do domu. Krzyśka łapią skurcze ale mimo to jeszcze szaleje i co chwila proponuje ściganie. Oczywiście nie odpowiadam na jego "zaczepki" i jadę swoim tempem byle tylko dojechać.
W końcu dojeżdżamy do Warzymic. To była udana ale męcząca wycieczka. Po tygodniu dojazdów do pracy taki strzał to zgon.
      


Koteł z Uhlenkrug 
 

Konkurs - znajdź różnicę (łącznie jest 12 /ja tyle znalazłem/ różnych części) 
 

Który to mój? 
 

Totalna wyżerka 
 

Syty = zadowolony
    
    
 


  • Dystans 41.61km
  • Czas 01:55
  • VAVG 21.71km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 7.6°C
  • HRmax 144 ( 75%)
  • HRavg 119 ( 62%)
  • Kalorie 800kcal
  • Podjazdy 368m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - slow

Piątek, 6 marca 2015 · dodano: 06.03.2015 | Komentarze 6

Gdyby mi się chciało tak jak mi się nie chciało to bym dziś wygrał każdy wyścig. Wstając rano wiedziałem, że nie będzie to mój dzień. Nawet wyjście do pracy celebrowałem dzisiaj wyjątkowo długo. Potem droga do pracy zajęła mi wyjątkowo dużo czasu. Doszło do tego, że na miejsce dojechałem równo o ósmej. Dzień w pracy dostosował się do pogody za oknem, był zwyczajnie szary i nijaki. Jedynym promykiem, który w pewnym sensie uatrakcyjnił dzień był pobyt w szczecińskim porcie ogromnego dźwigu pływającego Maja. Udźwig na haku głównym tego żurawia pływającego to gigantyczne 330 ton, drugi hak pomocniczy to kolejne 100 ton. Łącznie ten kolos może udźwignąć Piramidę Cheopsa. Dodatkowo na swoim niewielkim pokładzie może przewodzić ładunki o wadze 800 ton, czyli teoretycznie mógłby do Szczecina przywieźć nam dwie Takie piramidy :) "Maja" to największy dźwig pływający w Polsce. Na co dzień "stacjonuje" w Gdyni. Do 2011 roku w Szczecinie mieśmy odrobinę mniejszy dźwig pływający o udźwigu 200 ton, który nosił równie wdzięczne imię "Gucio". Niestety dźwig został sprzedany przez właściciela firmę ZUŻ. Wkrótce potem sama firma ZUŻ, która była już na progu upadłości została sprzedana nowemu, niemieckiemu właścicielowi.
"Maja" nie przypłynęła jedynie się pokazać. W trakcie pobytu w Szczecinie między innymi załadowała na statek ogromną konstrukcję stalową. W tej chwili "Maja"płynie do Świnoujście gdzie w weekend zostanie przeprowadzona skomplikowana operacja wydobycia z kanału portowego zatopionego w połowie lutego holownika Kuguar. Holownik waży "jedynie" 175 ton więc nie powinien być problemem dla "Mai". Operacja wydobycia pewnie będzie bardzo ciekawa. Niestety nie wiadomo kiedy dokładnie zostanie ona przeprowadzona. Termin wydobycia holownika zależy od wielu czynników w tym szczególnie od pogody.

Porównanie do wagi piramidy było zbyt pochopne, dziękuję za zwrócenie uwagi ;) Co ma 300 ton i przemówi do wyobraźni? :)
 

Żuraw pływający "Maja"     
    

Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 65.44km
  • Czas 02:44
  • VAVG 23.94km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 6.3°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 124 ( 65%)
  • Kalorie 1177kcal
  • Podjazdy 407m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - plus coś więcej

Czwartek, 5 marca 2015 · dodano: 05.03.2015 | Komentarze 0

Kilometry same się nie zrobią i moimi czterdziestkami po pracy raczej nie uda mi się wykonać założonego planu. W związku z tym raz na jakiś czas muszę zrobić coś więcej niż te czterdzieści. Wydawało mi się, że dzisiaj będzie dobry dzień na dokręcenie czegoś więcej. Norweg zapowiadał, że nie będzie padać, wyjdzie słońce, a wiatr osłabnie. Coś chyba źle spojrzałem, bo w Niemczech jechałem świeżo po opadach, wiało jak cholera, a słońca było tyle co kot napłakał. Co prawda jak wracałem z pracy to nawet się cieszyłem bo sprawdzalność prognozy wydawała się 100%. Jednak tak było tylko do granicy. Już zjazd płytami z Ladenthin do Lebhen uświadomił mi, że łatwo nie będzie. Patrząc na zasuwające wiatraki miałem strach w oczach... co będzie dalej. Co ciekawe wiatraki kręciły się w różnych kierunkach. To znaczy nie w jednym skupisku tylko bardziej skupiska wiatraków kręciły się w innych kierunkach. Modliłem się abym w końcu trafił na wiatr w plecy. Moje modły zostały wysłuchane za Krackow. Od Krackow do Nadrensee wiatr w plecy. Mogłem odsapnąć, bo wcześniejszej walce. Oprócz wiatru miałem dzisiaj średnią przyjemność jazdy od Rosówka do stacji Lotos, gdzie zaczyna się DDRka. Na tym odcinku samochody przejeżdżające "na gazetę" to standard. Piotrek pisze, że ZPL to stan umysłu. Dołożę do tego ZGR, to też stan umysłu ;) 
Dla odmiany postanowiłem dziś pojeździć z kamerą na kasku. Przyznam się, że efekty "filmowe" raczej słabe. Kamera bardziej trzęsie się niż na kierownicy, szczególnie to widać na dziurach w mieście. Do tego jest dość ciężka i jazda z nią na kasku nie jest zbyt komfortowa na dłuższą metę. Tutaj zdecydowanie wygrywa sporo lżejsze GoPro.
  

Piękne Miasto Szczecin
 
(FILM)
 
Kategoria 50 - 100 km, DDP, solo


  • Dystans 41.69km
  • Czas 01:48
  • VAVG 23.16km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Temperatura 6.6°C
  • HRmax 157 ( 82%)
  • HRavg 135 ( 71%)
  • Kalorie 1083kcal
  • Podjazdy 250m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - może by coś zmienić?

Środa, 4 marca 2015 · dodano: 04.03.2015 | Komentarze 0

Trzeci raz z rzędu pojechałem do pracy i z pracy tą samą trasą. Muszę coś zmienić bo przyznam się, że troszkę nudnawo to samo jechać. Jedynie ruch na ulicy jest raz mniejszy, a raz większy. Dzisiaj raczej było mało samochodów. Zwyczajowy korek przed światłami przy skręcie na Rajkowo zaczynał się tuż przed Cukrową. Ciekawe co to oznacza? Ludzie rzucili pracę i pracują w domach? Może zaczęli rozważniej korzystać z aut i przesiedli się na komunikację miejską? Nie ważne, ważne jest to, że aut jest zdecydowanie mniej. Dzisiaj usłyszałem wiadomość, iż remont mostu może się zakończyć już 20. marca. Ciekawy jestem czy wraz z tą datą na ulice powrócą korki ;) Póki co nie zamierzam się przesiadać do auta. Obawiam się jedynie, że przez wzrost liczby aut jazda rowerem do pracy nie będzie już tak przyjemna jak teraz. 
Zauważyłem jeszcze, że o ile wczoraj na stacji z rowerami Bike_S przy Piastów-Sowińskiego stało dużo rowerów to dzisiaj były jedynie dwa... Ciekawe gdzie jest reszta? Studenci wracając z zajęć na Piastów wypożyczają rowery i oddają je...? :)
    
Właśnie zauważyłem, że dzisiaj mijają dokładnie 3 lata od mojego pierwszego wpisu na bikestats! Jak ten czas szybko lecie, to niesamowite. W ubiegłym roku gdy "świętowałem" drugi rok pobytu tutaj byłem dumny, że przez dwa lata przejechałem 10 tys kilometrów. Przez kolejny rok dołożyłem do tych 10 tysięcy drugie tyle. W sumie przez te 3 lata pokonałem 20 500 km, odbyłem 335 wycieczek czasem zupełnie krótkich, a czasami bardzo długich podczas których spaliłem prawie pół miliona kcal (dokładnie 484 820). Z przewyższeniami jest problem bo początkowo GPSy mierzyły to jakoś dziwnie. Tak realnie podjazdy oceniam na coś w granicach 80 tys metrów, dla górali to niewiele. Jednak tu na nizinach to chyba nie jest tak źle ;) Może w weekend jakieś świętowanie? Zobaczymy ;)
 


7:40 - stacja Bike_S przy Piastów-Sowińskiego - wczoraj była pełna   
 

Potulicka w remoncie. Na szosę nadaję się średnio ale góral przejedzie bez problemów środkiem
 
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 41.64km
  • Czas 01:44
  • VAVG 24.02km/h
  • VMAX 40.50km/h
  • Temperatura 6.9°C
  • HRmax 161 ( 84%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 1030kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - od nowa

Wtorek, 3 marca 2015 · dodano: 03.03.2015 | Komentarze 3

Po zakończeniu lutego z przytupem nastała pora na odpoczynek. Przez dwa dni, zarówno w niedzielę jak i poniedziałek próbowałem walczyć z przeziębieniem. Nie najlepiej mi to idzie i cały czas czuję się średnio. W nocy męczy mnie kaszel przez co nie mogę dobrze się wyspać (dzisiaj to nawet budzika w telefonie nie usłyszałem), a w dzień boli mnie gardło i czuję się jakoś podle. Te wszystkie okoliczności przyrody absolutnie nie zniechęciły mnie do kontynuowania dojazdów do pracy. Nawet wczoraj miałem wbrew założeniom jechać do pracy rowerem lecz komunikaty w Radio Szczecin mówiące o zalodzeniu ulic i chodników kompletnie mnie zniechęciły. Na próbę pojechałem do pracy samochodem. Po raz pierwszy od zamknięcia mostu. Byłem mile zaskoczony tym jak płynnie można dojechać do portu... Spodziewałem się armagedonu, a tu miła niespodzianka. Do pracy dotarłem mniej więcej w takim samym czasie jak rowerem. Na powrocie wybrałem trasę przez prawobrzeże i autostradę. Poszło wyjątkowo gładko. Na os. Słonecznym byłem po 10 minutach, kolejne 20 minut do dojazd do Kijewa i przejazd autostradą do Kołbaskowa.
Dzisiaj, zgodnie z planem do pracy rowerem i po pracy jeszcze kilka kilometrów ekstra. Jazda w mieście idzie mi odrobinę lepiej. Powoli uczę się gdzie są zagrożenia i kiedy muszę zwolnić aby nie nadziać się na auto. Dzisiaj miałem dwa nagłe hamowania. Raz ludzie na ścieżce uniemożliwili mi jazdę, a raz samochód wyjechał mi pod koło.... w obu przypadkach byłem czujny i ze sporym zapasem dałem radę się zatrzymać. Ciekawostką jest rower miejski, który ruszył od niedzieli i Potulicka, którą nie trzeba jechać chodnikiem. Po ubitym "piachu" można pokonać odcinek od Sowińskiego do Czarnieckiego.
 

Właśnie tak wygląda Moje Miasto gdy kończę pracę - SZCZECIN WITA!!!
    

 
Przed pracą - stacja roweru miejskiego Piastów - Sowińskiego
  
Kategoria DDP, do 50 km, solo