Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
  • Dystans 57.50km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 238m
  • Aktywność Jazda na rowerze

VIII Duathlon dookoła jeziora Miedwie

Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 1

Duahtlon jest odmianą triathlonu. Zawodnicy kolejno: biegną, jadą rowerem i znowu biegną. W duathlonie nie ma oficjalnie ustalonych dystansów, choć dystans klasyczny składa się z 10 km biegu, 40 km kolarstwa, 5 km biegu, bądź sprint, zawierający połowę tych dystansów (5km-20km-2,5km).
Źródło: pl.wikipedia.org

To właśnie dyscyplina w jakiej wystartowałem w sobotę 10.08.2013 roku. Wybrałem dystans 55 km jazdy rowerem i ok. 2 km biegu połączonego z szybkim marszem. W zasadzie nie wybrałem ale zostałem do tego zmuszony. Licznik zamontowany w rowerze pokazał, że zadanie ukończyłem po 2 godzinach i 12 minutach. Organizator zawodów mój czas obliczył na 2 godziny i 47 minut. Skąd ta różnica?

Do tych zawodów szykowałem się bardzo długo. W zasadzie od zakończenia ubiegłorocznego wyścigu myślałem już o następnej edycji. Chciałem aby forma była optymalna właśnie na ten wyścig. Ostatni tydzień zupełnie podporządkowałem temu startowi.
Jeszcze w czwartek umyłem rower i przygotowałem go do startu, dokładnie czyszcząc napęd i sprawdzając wszystkie ustawienia. W piątek po pracy pozostało mi się tylko spakować i wczesną porą udać się na spoczynek.
W sobotę obudziłem się wypoczęty i pozytywnie nastawiony do startu.

Dzień wydawał się, a w zasadzie był idealny aby pojeździć na rowerze. Prysznic, dobre śniadanie i przed ósmą byłem już w aucie. Dzięki Krzyśkowi, który wcześniej odebrał pakiety startowe nie musiałem meldować się dużo wcześniej na starcie. W Kijewie poczekałem chwilkę na Krzyśka, który tym razem wystawił aż 3 osobową reprezentację. Ruszyliśmy do Morzyczyna. Dość łatwo znaleźliśmy miejsce, rozpakowaliśmy rowery i udaliśmy się na małą rozgrzewkę. Jeszcze na parkingu dołączył do nas Artur z kolegą.
Ok 10. byliśmy już na starcie. Niestety okazało się, że starty pierwszych grup zostały przełożone na 11-tą. Wróciliśmy na parking. Z parkingu na start pojechaliśmy w momencie gdy główną drogą przejechali strażacy czyli pierwsza grupa. Jedynie Paweł wytrwale cały czas czekał na linii startu, ponieważ startował w M2. Dość sprawnie przebiegły starty wcześniejszych grup.

Krzysiek, jak zresztą wcześniej zapowiadał ustawił się zaraz na początku stawki. Zarzekał się, że ruszy razem z najlepszymi i będzie ciągnął ile będzie miał sił. Liczył na to, że tyle ile zyska na odcinkach asfaltowych nie straci na płytach. Mi taka taktyka nie za bardzo odpowiadała, więc postanowiłem pojechać po swojemu. Ustawiłem się obok Artura w drugiej części naszej grupy. Ruszyliśmy dość szybko, Grupa rozciągnęła się na tyle, że jeszcze na dojeździe do głównej drogi udało mi się wyprzedzić kilka osób. Po wyjeździe na asfalt zobaczyłem, że jadę wśród luźno jadących. Troszkę przed nami było spora grupa a jeszcze przed nimi grupa z którą pojechał Krzysztof. Czułem się bardzo dobrze więc w kilka chwil dogoniłem grupę, która była przede mną. Trafiłem na ambitnych więc pozostało mi się ich trzymać i czekać. Po kilku kilometrach grupa moja grupa bardzo się skurczyła, odpadały osoby, które nie wytrzymywały tempa powyżej 30 km/h. Gdy dojechaliśmy do żużlowego fragmentu drogi zostało już nas kilku. Wtedy poczułem, że jest dobrze, miałem tego dnia „nogę”. Mocno przycisnąłem i urwałem się kilkuosobowej grupie. Za mną popędził jeszcze jeden koleś, który jak się później okazało towarzyszył mi cały wyścig. Jadąc razem dając mocne zmiany udało się nam dogonić pierwszą grupę, która odpadła z czołówki. Na chwilę zaczepiliśmy się na jej koniec. Udało się nam odpocząć. Dojeżdżając do drogi 106 mieliśmy siłę na kolejny atak. Wyrwaliśmy do przodu zostawiając grupę, która dała nam wypoczynek. Po zjeździe ze 106 skakaliśmy po małych grupkach wykorzystując koła innych zawodników. Za miejscowością Turze postanowiliśmy, że sami pojedziemy ten odcinek i przyspieszyliśmy jeszcze mocniej. Co jakiś czas ktoś próbował usiąść nam na koło ale dość szybko odpadał. Gdy dojechaliśmy do płyt zobaczyłem Krzyśka. 33 kilometry pokonaliśmy w czasie 1:03 co dawało nam średnią 31,5 km/h. Krzysiek dołączył do nas i ze mną na przedzie poszliśmy jak przecinaki po płytach. Pierwszy podjazd bez problemów. Nie za szybko ale podjechałem go w asyście bajkierów prowadzących swe rowery. Dalej szło równie dobrze. Mijaliśmy kolejnych uczestników. Krzysiek troszkę został z tyłu ale wciąż nie tracił nas z oczu. Przed kolejnym podjazdem – żel i do góry. Wjechałem zmęczony ale czułem, że za chwilę będzie już ok. 46 kilometr tuż przed wjazdem na asfalt….



Czarna rozpacz… do mety zostało tylko 11 kilometrów… zszedłem z roweru zobaczyć co się stało i w tym momencie minął mnie Krzysiek pytając czy wszystko mam. Miałem… ale nie chciałem tracić czasu na zmianę dętki. Pomyślałem, że dopompuję oponę i pojadę dalej.. to tylko 11 km… Powietrza wystarczyło mi jednak tylko na 3,5 kilometrowy zjazd. Jak na jazdę bez powietrza w tylnym kole pokonałem ten odcinek dość sprawnie. Jednak czułem, że z każdym przejechanym metrem powietrza jest co raz mniej. Po raz drugi zdecydowałem się zatrzymać i dopompować oponę. Dopompowałem ją troszkę przed ostatnim asfaltowym podjazdem, nie dało się jednak na niej jechać i po kilku metrach zdecydowałem się wymienić dętkę (przygotowując się do wyścigu wrzuciłem dwie dętki do torby jednak na trasę zabrałem tylko jedną – krótki wyścig i mało terenowy więc cóż mogło się stać?). Zmieniłem dętkę, oczywiście szybko sprawdzając czy w oponie nie utkwiło nic co mogło przeciąć drugą dętkę – nie było nic. Kiedy już miałem wyjąć wężyk pompki z napompowanego koła usłyszałem świst… wężyk wyszedł razem z wentylem i całe powietrze zeszło z dętki… byłem już totalnie zrezygnowany… aż tu nagle nadjechał z naprzeciwka (z góry) chłopak w koszulce Spec-Poż i zaoferował pomoc. Tego potrzebowałem. Uporaliśmy się z ponownym napompowaniem dętki i mogłem ruszyć dalej. Już na podjeździe zacząłem wyprzedzać i tak mi się dobrze wyprzedzało aż Bielkowa. Na prostej za Bielkowem dochodzi mnie gość z …M6/M7 i krzyczy siadaj… dwa razy mi nie trzeba powtarzać . Korzystam z zaproszenia, znowu udaje mi się przyspieszyć. Mojego chwilowego towarzysza mijam przy wjeździe w las. Chwilę później na 54 kilometrze… znowu to samo… udało mi się przejechać 5 kilometrów… 2 gumy w jednym krótkim wyścigu… PECH DO KWADRATU




Jadę jeszcze jeden kilometr na resztkach powierza i odpuszczam… Wyniku żadnego nie zrobię a rozwalę Meridę. Schodzę z roweru i ostatnie około 2 kilometry pokonuję biegnąc i prowadząc rower….

Wszystko było idealne aby zrobić dobry wynik. W momencie gdy złapałem gumę mój czas był w granicach 1:37. Pokonałem już trudniejszy odcinek płytowo-terenowy. Do mety pozostało 11 kilometrów nie złej drogi. 3 szybkie zjazdy i tylko jeden podjazd. Jadąc z chłopakiem, z którym przejechałem prawie cały wyścig byłbym w stanie zrobić te ostatnie kilometry w 20 minut raczej bez żadnego problemu. Dzięki temu powinienem uzyskać czas zdecydowanie poniżej 2 godzin…
Jednak teraz nie ma co gdybać. Los pokrzyżował moje plany i sprawę Miedwia zostawił otwartą.

W tej chwili trzeba przestać myśleć – jak to się mogło stać i zabrać się do pracy! Przede mną ostatni wyścig – tym razem szosa w Świnoujściu – 108 km 14.09.2013!


.
Kategoria 50 - 100 km



Komentarze
coolertrans
| 17:08 poniedziałek, 12 sierpnia 2013 | linkuj a kolega wylosował chociaż coś na pocieszenie ? mnie żelazko poprawiło trochę humor....
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa chorz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]