Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:1101.56 km (w terenie 100.00 km; 9.08%)
Czas w ruchu:39:20
Średnia prędkość:28.01 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Suma podjazdów:4622 m
Maks. tętno maksymalne:175 (92 %)
Maks. tętno średnie:163 (85 %)
Suma kalorii:21464 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:73.44 km i 2h 37m
Więcej statystyk
  • Dystans 64.88km
  • Czas 02:06
  • VAVG 30.90km/h
  • VMAX 48.40km/h
  • Temperatura 22.9°C
  • HRmax 169 ( 88%)
  • HRavg 143 ( 75%)
  • Kalorie 1351kcal
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

65 km (prawie) solo i solo

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 0

Oj działo się działo dzisiaj. Ostatni tydzień był dla mnie bardzo pracowity. Po okropnych batach w Przyjezierzu pomyślałem, że chyba za mało trenuję więc dałem sobie po nogach. Nie była to jakaś super ciężka katorga ale 5 jazd z rzędu nie często mi się zdarza. Wczoraj dałem sobie małą dyspensę, kupiłem genialny koncert MUSE i obejrzałem cały od deski do deski z rozdziwioną paszczą! Są genialni! Polecam każdemu fanowi nie tylko rocka zobaczyć koncert MUSE. Dzisiaj już nie było zlituj, trzeba jeździć! Jak powiedział guru Grzegorz - "żeby jeździć trzeba jeździć" :) No to jadę! Dzisiaj udało mi się wyrwać na wycieczkę Pawła. Paweł po chorobie, jeszcze na antybiotykach napisał, że nogi go bolą od NIE jeżdżenia. W takim razie trzeba pomóc choremu. - jedziemy :) Od razu zastrzegłem sobie "delikatność" w prędkości. Zgodnie z planem początek mieliśmy.... fatalny :) Gdy tylko po 10 km ukazał mi się czas 21 i coś... przeraziłem się! Co prawda cały czas gadaliśmy (głównie o rowerach - Paweł wyczyścił suport a ja zmieniam w poniedziałek całą korbę z suportem) ale powinniśmy jechać zdecydowanie szybciej. Jak tylko zobaczyłem ten czas zrobiło mi się głupio. Jak jadę sam pod wiatr taki czas byłby ok., ale nie w takich warunkach jak dziś - było IDEALNIE! Nie pozostało nic innego jak tylko przyspieszyć. Słowo ciałem się stało i następna dycha ze średnią 32,5 :) Jednak w pewnym sensie miałem motywację. W Raminie pozdrowiłem "kolesia" na szosie. Jadę swoje cały czas prowadząc Pawła, a "gość" jak pijawka za nami. Cichutko bez słowa. Nie byłoby problemu, gdyby coś powiedział. Poprosił o pomoc czy coś w tym stylu ale taka "przyczepka" mnie wkurza. Niby dla mnie żadna równica... ale... ;) Jedzie za nami do Locknitz. Czułem się dobrze cały czas trzymając wysoką prędkość ale "koleś" cały czas jedzie za nami jak cichociemny. Pomyślałem przed samym Locknitz - zobaczymy jaki 'kozak' jesteś na pojeździe. Podjazd, który robię zawsze z zadyszką z prędkością ca. 20-22 km/h zrobiłem tym razem z ok 30 km/h. Pewny siebie odwracam się do Pawła z uśmiechem, że pewnie "nie dał rady" i widzę kolesia za Pawłem!!! :) Szok! Jadę swoje dalej. Nie mam pomysłu - może trzeba było zagadać? Dojeżdżamy do świateł w Locknitz. Z odległości kilkudziesięciu metrów widzę, że mamy zielone. Światła szybko się zmieniają. Wjeżdżamy na skrzyżowanie na żółtym. Co się okazuje... ten zryw + nie fart uwolniły nas od "pasażera". Jedziemy dalej napompowani "sukcesem" ;) W Bock okazuje się, że znowu udaje nam się urwać kilka "chwil". 10 km jedziemy ze średnią 34 km/h i to nie z wiatrem w plecy i nie z górki! :) Paweł jedzie za mną i coraz bardziej kaszle. Za Bock odrobinę zwalniam. Widzę, że dzisiaj nie jest jego dzień. Choroba i antybiotyki skutecznie uniemożliwiają mu jazdę. Chwilę rozmawiamy i obiecuję zwolnić. Następna dycha i jeszcze jedna już spokojnie. 30,4 i 30,90 km/h. Udaje mi się odpocząć. W sumie jadę sam z Pawłem na plecach bez zmian. Jednak ograniczenie prędkości pozwala mi na większy odpoczynek (choć nie muszę). Po 50 km mamy średnią powyżej 31 km/h. Rekordu nie będzie ale dobry czas będzie na pewno. W Grambow Paweł namawia mnie abym jechał dalej sam. Myślę sobie PO CO? W dupie mam rekordy - jeszcze razem damy radę! Za Schwanenz zwalniamy poważnie. Paweł oddycha coraz ciężej, choć jedziemy już z bardzo małą prędkością. Kręcę powoli na spoczynkowym pulsie, a Paweł prosi o postój! Nigdy mu się to nie zdarzyło. Wiem, że sprawa jest poważna. Zatrzymujemy się za Schwenenz. Paweł nie może dojść do siebie. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Na poboczu nie może powiedzieć słowa, nie może złapać oddechu, ma nudności... Gość, który jedzie pod Quistropa tak, że opada mi szczęka przegrywa z chorobą :( Chwilę stoimy i w końcu zgadza się abym pojechał po auto i zabrał go do domu. Daję z siebie wszystko - lecę do domu co skutkuje średnią 37,4 km/h :) Zostawiam rower, zmieniam buty i jadę po Pawła. Spotykam go na rowerze jak jedzie z Warnika. Twardziel! Nie chce jechać autem i postanawia jechać na rowerze ostatnie kilometry. Jadę za nim eskortując go do domu. Było dramatycznie ale daliśmy radę! Jaki wniosek z dzisiejszej jazdy? ABY JEŹDZIĆ TRZEBA... BYĆ ZDROWYM!!! 
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 58.33km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 23.65km/h
  • VMAX 41.90km/h
  • Temperatura 19.8°C
  • HRmax 155 ( 77%)
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 1271kcal
  • Podjazdy 337m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Eksplorer

Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 04.06.2014 | Komentarze 2

Dzisiaj postanowiłem, że znajdę koło domu jakąś "drogę", którą jeszcze nie jechałem. Droga to pojęcie umowne, niech będzie szlak albo trasa. Zaraz za Ladenthin wjechałem w teren. Troszkę piachu i drobnych kamieni i duuuużo trawy. Za Pomellen dookoła aby troszkę podjazdów było do Nadrensee. Tam ponownie w pole... Mniej piachu, mniej kamieni ale baaaardzo dużo trawy. Odcinkami nie wiedziałem kompletnie po czym jadę i czy zaraz nie wpadnę w jakiś dół. Na szczęście nikt nic nie wykopał. Wyjechałem w Redekow ale tylko na chwilę. Do tej pory jechałem znanymi trasami, choć w tak zarośniętych jeszcze nie jechałem. Tym razem wjechałem na nieznane tereny. Na początku było w miarę OK. Rolnicy dojeżdżając do pól nie pozwolili zarosnąć drodze. Jednak czym dalej tym gorzej. Znowu powtórzyła się sytuacja z przed Radekow. Chwasty zakrywały mnie całego a ja nie wiedziałem po czym jadę. Na szczęście wiedziałem w jakim jadę kierunku i mniej więcej wiedziałem gdzie wyjadę. Po jakiejś chwili wylądowałem w Strokow. Tutaj miałem pomysł aby pojechać wzdłuż wioski ponownie w pole, jednak zabrakło mi chyba odwagi, zawróciłem po chwili i płytami dojechałem do Penkun. Teraz na mapie widzę, że ścieżka, z której zawróciłem doprowadziłaby mnie też do drogi z płyt. Następnym razem to sprawdzę;) Z Penkun pojechałem na Krackow i zastanawiałem się czy nie pojechać do Hintersee i w las ale przecież można pojechać przez Hohenholz ;) No i tak pojechałem. Z Hohenholz lasem do Lebhen, wzdłuż jeziora i płytami do Ladenthin. 
W drodze spotkała mnie jeszcze drobna przygoda. Gdy wyjeżdżałem z lasu za Lebhen chciałem się otrzepać z liści i gałęzi, które się do mnie przypięły. Gdy już chciałem się zatrzymać poczułem, że nie mogę się wypiąć z prawego pedału. Chwila paniki rower idzie na drugą stronę i bez problemu wypinam lewy but. Stojąc już na ziemi jedną nogą dalej nie mogę się rozłączyć od roweru ;) Jedyny sposób to zdjęcie buta. Tak też zrobiłem. But od pedału udało się po chwili uwolnić. Jak się okazało odkręciła się śruba mocująca blok do buta ;) Na szczęście przed wycieczką przełożyłem klucze do Meridy. Udało mi się dokręcić blok i bez problemu dojechałem już do domu ;) 
Morał z tego taki, że czasami warto sprawdzić śruby w blokach :)
  
Gdzieś między Nadrensee a Radekow:  
 

Do przodu...
 

Do tyłu...
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 58.77km
  • Czas 01:59
  • VAVG 29.63km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Temperatura 18.3°C
  • HRmax 150 ( 75%)
  • HRavg 133 ( 66%)
  • Kalorie 1092kcal
  • Podjazdy 244m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Troszkę krócej

Wtorek, 3 czerwca 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 0

Jako, że wczoraj jeździłem w słuchawkach nie zauważyłem, że coś niedobrego dzieje się z napędem. Dzisiaj jak tylko ruszyłem w z okolic korby dochodziły jednostajne, przytłumione stuki. W pierwszym momencie myślałem, że to magnes z korby uderza o czujnik kadencji. Zatrzymałem się już w Warzymicach aby poprawić czujnik. Poprawiłem... ale to nic nie dało. Drugi postój zrobiłem w Będargowie aby się przyjrzeć dokładnie co tak stuka. Nie zauważyłem nic dziwnego. Więc ruszyłem dalej z nadzieją, że przestanie.  Jednak gdy mocniej naciskałem na pedały stukot stawał się głośniejszy. Założyłem, że zrobię dzisiaj tą samą trasę co w niedzielę i poniedziałek. Nie chciałem ryzykować jakieś poważniejszej awarii na początku więc dałem sobie spokój z dobrym wynikiem, chciałem tylko przejechać. Dzięki temu, że przejmowałem się tymi stukami pierwsza dycha poszła fatalnie. Jednak to co straciłem na pierwszej nadrabiałem na kolejnych, mimo że nie jechałem jakoś specjalnie mocno. Tak było aż do Blankensee. Troszkę podjazdów, parę razy nacisnąłem mocniej i stuki się nasiliły. Zatrzymałem się znowu aby sprawdzić czy coś nie odpadło... Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku. Wtedy zdecydowałem, że nie będę kusił losu i pojadę najkrótszą drogą do domu. Zamiast na Grambow i Schwenenz pojechałem na Lubieszyn i Dołuje. Wyszło mniej o 6 km w odległości i o 1 km/h mniej w prędkości.
Jutro sprawdzę co stuka w Treku ;)
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 64.60km
  • Czas 02:07
  • VAVG 30.52km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 16.7°C
  • HRmax 159 ( 79%)
  • HRavg 146 ( 73%)
  • Kalorie 1437kcal
  • Podjazdy 289m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urwana minuta (prawie) ;)

Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 0

Nie mam co wklejać to wklejam te mapki :) Tak na serio to nie ma czego za bardzo fotografować. Każde kółko takie samo tylko wiatr wieje raz mocniej raz słabiej. Dzisiaj wiał mocniej niż wczoraj :) Z tego to właśnie powodu sądziłem, że pojadę dużo wolniej. Udało się jednaj "ukraść" 43 sekundy ;P Dobre i to :)
 
Ale, ale teraz patrzę i widzę, że mimo jazdy tą samą drogą droga skróciła się o 170 metrów... Czyli to nie ja ukradłem sekundy tylko ktoś zaj... ups ukradł drogę ;)  
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 64.77km
  • Czas 02:08
  • VAVG 30.36km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 17.7°C
  • HRmax 153 ( 76%)
  • HRavg 137 ( 68%)
  • Kalorie 1286kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Solo na szosę

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 0

Po nie udanym dla mnie wczorajszym wyścigu postanowiłem "pocieszyć się" na szosie. Choć wiatr nie za bardzo pomagał w jeździe udało mi się pojechać na przyzwoitym poziomie. Jak widać mimo nie złego tempa i walki z wiatrem moje tętno było cały czas w granicach rozsądku. Przez całą trasę udało mi się kręcić bardzo równo. Każdy 10 kilometrowy odcinek pokonywałem mniej więcej w tym samym czasie.
Wniosek jest taki... jest wytrzymałość brakuje siły...  
 
Kategoria 50 - 100 km