Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:1267.81 km (w terenie 25.00 km; 1.97%)
Czas w ruchu:44:00
Średnia prędkość:28.81 km/h
Maksymalna prędkość:61.30 km/h
Suma podjazdów:6672 m
Maks. tętno maksymalne:169 (88 %)
Maks. tętno średnie:154 (81 %)
Suma kalorii:24087 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:66.73 km i 2h 18m
Więcej statystyk
  • Dystans 24.47km
  • Czas 00:57
  • VAVG 25.76km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 168 ( 88%)
  • HRavg 135 ( 71%)
  • Kalorie 674kcal
  • Podjazdy 129m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wydawało mi się....

Czwartek, 11 czerwca 2015 · dodano: 11.06.2015 | Komentarze 4

To staje się bardzo zabawne, czym mniej mi zależy na coraz szybszym jeżdżeniu jeździ mi się coraz szybciej. Dzisiaj było apogeum tego stanu. Wydawało mi się przez całą drogę do pracy, że jadę nie wiadomo jak szybko... Prawdopodobnie to był mój najszybszy dojazd do pracy. Do tej pory drogę do pracy pokonywałem mniej więcej w 30 minut + coś tam jeszcze czasem dwie czasem trzy, a czasem pięć minut. Dzisiaj przejechałem tą trasę w ...28 minut. Jednak nie dało to jakiejś super średniej z jaką Grzesiek dojeżdża do pracy, jednak biorąc pod uwagę, że jadę w mieście i zwalniam przed przejściami, przejazdami itp. to myślę, że to był niezły wynik. Jednak od razu może ktoś powiedzieć "jechałeś z wiatrem", jeśli tak to powrót powinien być znacznie gorszy... Nic z tych rzeczy, wróciłem mniej więcej w tym samym czasie w dodatku zaliczając przejazd przez Odrę w wersji lekko "terenowej" :) 
Przy okazji dojazdu i powrotu udało mi się poprawić dwa czasy na jedynych dwóch "garminowych" segmentach, którymi przejeżdżam ;) Odrobinę żałuję, że nie wystartowałem bardziej zdecydowanie na Owocowej, bo mogło być zdecydowanie lepiej ponieważ rezerwa była spora. 
...a w pracy... żaglowce ;)
 

Giant na tle rosyjskiego żaglowca Sedov


Ten mostek mógłby zostać na stałe


W końcu na Potulickiej również położyli porządnie przejście/przejazd przez tory - Można? Można!

Coś zaczęło trzeszczeć w suporcie Gianta... Czy aby nie za szybko tylko 1600 km?


Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 24.94km
  • Czas 01:01
  • VAVG 24.53km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 18.7°C
  • HRmax 156 ( 82%)
  • HRavg 126 ( 66%)
  • Kalorie 630kcal
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Droga bez przejazdu

Środa, 10 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 1

Podobno jeden obraz to tak jak tysiąc słów... więc dzisiaj będzie parę tysięcy słów z mojego dojazdu i powrotu z pracy :)


Chodnik na ul Jana z Kolna (w kierunku mojej jazdy) - mam przefrunąć? Ulicą nie mogę bo bym pojechał pod prąd...


Most Długi... tak naprawdę to powinienem zejść i prowadzić rower, jednak co komu szkodzi iść po jednej stronie przejścia?


Staje się wszędzie gdzie się da, stają gdzie się da również ci którzy mają pilnować porządku...


Powrót z pracy... tyraliera...


Hmmm... DDRka czy nie, ale na deskach dobrze się tu jeździ... PS. jak są stojaki rowerowe to może powinny być też deskowe


Czasem do domu mam pod górkę... - Owocowa
 

Czasem odrobina MTB - Potulicka


Czasem z górki... "ale urwał" :) 


Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 28.70km
  • Czas 01:12
  • VAVG 23.92km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 18.8°C
  • HRmax 155 ( 81%)
  • HRavg 123 ( 64%)
  • Kalorie 697kcal
  • Podjazdy 346m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słowo się rzekło...

Wtorek, 9 czerwca 2015 · dodano: 09.06.2015 | Komentarze 0

Jak powiedziałem tak zrobiłem, dom-praca-hamburger-piekarnia-dom to wszystko co dziś mi się "pojechało". Co zabawne, dzisiaj jechało mi się zdecydowanie lepiej niż wczoraj i przedwczoraj. Udało mi się nawet zaliczyć "stravowego" KOMa na Bosmańskiej Strzale, co prawda ex aequo ale KOM to KOM ;) Gdy już dojeżdżałem do domu to nawet zastanawiałem się czy aby nie wrócić przez Kołbaska. Jednak rozsądek wziął górę :) No i może dobrze.
Jak się okazało po powrocie czekał pierwszy mail od zainteresowanego kupnem mojego Treka. Rower jest gotowy do jazdy więc tylko lekko go odkurzyłem i zrobiłem mu małą sesję ;)


Napęd Treka - tył 


Napęd Treka - przód 

Może ktoś zna kogoś kto by chciał kupić za niewielkie pieniądze szosę w dobrym stanie? Jedyny warunek to wzrost "słuszny" wzrost nowego właściciela - min 185 cm.
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 39.54km
  • Czas 01:53
  • VAVG 20.99km/h
  • VMAX 46.90km/h
  • Temperatura 18.5°C
  • HRmax 142 ( 74%)
  • HRavg 108 ( 56%)
  • Kalorie 752kcal
  • Podjazdy 257m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Tyle ile to konieczne

Poniedziałek, 8 czerwca 2015 · dodano: 08.06.2015 | Komentarze 0

Chyba na razie mi wystarczy, ostatnie dwa wyjazdy to jakaś masakra. Zarówno wczoraj jak i dzisiaj najzwyczajniej na świecie nie chciało mi się. Nie było to spowodowane pogodą czy jakimiś innymi czynnikami zewnętrznymi. Po prostu mam przesyt i jestem zmęczony. Od jutra rower ma mi służyć jedynie jako środek transportu do pracy i z pracy, bo nie chce mi się stać w korkach i marnować bezsensownie czas. Będę jeździł wyłącznie tyle ile to konieczne, żadnych "dokrętek" czy "przedłużeń". Tak będzie do piątku bo potem trzy dni przerwy od roweru. Na niedzielę zaplanowana atrakcja to MUSE na Orange Warsaw Festival oprócz głównej atrakcji ciekawie zapowiadają się występy Incubus, Asking Aleksandria i Bastilie. Będzie się działo. Mam nadzieję, że uda mi się przez ten czas odpocząć od roweru i nabrać "smaka" na rower.
Dzisiaj Piotr musiał mieć do mnie cierpliwość i znosić moje narzekania, sorki :)


Zostań bohaterem na rowerze! Wytrzymał przez prawie 30 km moje towarzystwo! 
Kategoria DDP, do 50 km


  • Dystans 121.03km
  • Czas 04:32
  • VAVG 26.70km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 19.9°C
  • HRmax 158 ( 83%)
  • HRavg 113 ( 59%)
  • Kalorie 1680kcal
  • Podjazdy 731m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Co jest nie tak?

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 4

To był bardzo dziwny wyjazd, powinienem raczej napisać wycieczka bez zwiedzania. Od rana wybierałem się jak przysłowiowa sójka za morze. Tak dramatycznie mi to szło, że w końcu wyszedłem po 11-tej. Tak samo jak się wybierałem tak samo mi się jechało... najzwyczajniej od niechcenia. Nawet po dojechaniu do Penkun miałem pomysł aby wrócić do domu i dać sobie spokój.
Zamiast spokoju dałem sobie jeszcze jedną szansę. Pojadę do Grunz i zobaczę czy można zdobywać metry na podjeździe między wioską, a autostradą. Pomysł, delikatnie mówiąc okazał się bardzo średni. Metrów jakoś specjalnie nie przybywało i szybko zrobiło się nudno. Równo i spokojnie dobrze się tam podjeżdża, choć tak jak już napisałem szału nie ma. Większym chyba wyzwaniem (bo dłuższym) jest podjazd pod Schmolln. Metrów można zdobyć o sporo więcej ale za to na dłuższym odcinku. Dałem więc sobie spokój z tymi "zmarszczkami" i ruszyłem dalej do Prenzlau. Zrezygnowałem z powrotu przez Brussow za co natura wynagrodziła mnie "zefirkiem" prosto w twarz. Od zachodu w sumie wiało od samego początku, a ja właśnie na zachód jechałem. Tan delikatny wietrzyk oraz falbanki po drodze do celu kompletnie mnie zdemotywowały. Jednak za dużego wyboru nie miałem więc ostatnie kilka kilometrów do Prenzlau poświęciłem na klnięcie pod nosem i gadanie do siebie "na co mi to było?" Tak w ferworze tej nieskomplikowanej umysłowej walki wymyśliłem sobie, że moje dzisiejsze nastawienie to efekt drobnego przemęczenia. Podstawę do takiego twierdzenia dawał mi również odczyt pulsu. Może nie "spinałem" się jakoś specjalnie ale 130 ud/min to maks jaki udało mi się osiągnąć w tym czasie... Doczołgałem się do Prenzlau i pomyślałem, że jak z jazdy jest "dupa" to może kebsa sobie dobrego wciągnę. Dojeżdżając na deptak miałem cichą nadzieję, że będzie otwarty jedyny godny uwagi punkt z kebabem... Niestety nie miałem szczęścia, tak jak z jazdy z kebsa również dupa...
Potoczyłem się nad jezioro Unteruckersee z nadzieją, że tam coś znajdę. Jednak zamiast jedzenia czekała na mnie ... fajna ścieżka wzdłuż jeziora. Tak mnie wciągnęła aż dojechałem do jej końca. Może nie dokładnie końca ale końca dla roweru szosowego. Obiecałem sobie jednak, że przyjadę Giantem i objadę jeszcze ten zbiornik. Zamiast kebsa musiałem zadowolić się zabranym batonem... Po batonowej uczcie nie było na co czekać. Czas zabrać cztery litery w troki i do domu. Na powrocie było już zdecydowanie lepiej. Systematycznie średnia prędkość rosła lecz moje nastawienie do jazdy wcale się nie zmieniało. Najzwyczajniej na świecie nie chciało mi się jechać... więc bez zbędnych przystanków potoczyłem się do domu.
Na uwagę zasługuję jedynie fakt, że moje serce obudziło się tylko raz.. "na ostatnim tchnieniu" gdzie zmusiłem je do szaleńczego bicia 158 ud/min - to było maksimum na dzisiaj ;) 


Niby idealnie... ale nie do końca.


Starannie wybrane miejsce na piknik


Uczta nad jeziorem w Prenzlau


Okoliczności przyrody zdecydowanie na plus.


W drodze do domu... nuda, równiutkie asfalty, płasko, bruku brak :P


Jeszcze niedawno było żółto a teraz jest.... no właśnie jak? 


Gdzie są samochody? Znowu nuda...

Film z podjazdu autostrada - Grunz


Kategoria ponad 100 km, solo


  • Dystans 65.95km
  • Czas 02:13
  • VAVG 29.75km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 1121kcal
  • Podjazdy 315m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na pętelce z Bartkiem ;)

Piątek, 5 czerwca 2015 · dodano: 05.06.2015 | Komentarze 1

Nie było dziś w żadnych planach jeżdżenia, choć kusiło mnie bardzo. Jednak trudy wczorajszej "przejażdżki", a szczególnie poparzone ręce oraz nogi szybko studziły mój ewentualny zapał. Tak było do czasu... telefonu od Bartka! Wystarczyło kilka chwil na przygotowanie i równo o 19tej spotkaliśmy się ponownie przy Netto. Bartek od razu zastrzegł, że będzie spokojnie bo jest w okresie wypoczynku i nazajutrz udaje się właśnie na urlop. Tym bardziej doceniłem jego propozycję, która była mi bardzo na rękę. Nie za bardzo miałem ochotę na ostre kręcenie, na zwykłe, spokojne jak najbardziej ;) Wieczorem temperatura odrobinę spadła słońce przestało mocno świecić więc było idealnie do jazdy. 
Dwugodzinna przejażdżka z Bartkiem była ogromną przyjemnością. Po raz kolejny przegadaliśmy prawie dwie godziny i tylko ze dwa razy Bartek poczuł mocniejszy wiatr we włosach... ups w kasku i zaciągnął troszkę mocniej. Poza tym było idealnie ;)
 

Chyba ani razu Bartek nie musiał mocniej łapać oddechu
 

Ta łydka "mówi" wszystko o jej właścicielu
 

Podjazdy? Żaden problem dla "górala" ;)

  
 

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 200.43km
  • Czas 06:37
  • VAVG 30.29km/h
  • VMAX 57.80km/h
  • Temperatura 19.5°C
  • HRmax 160 ( 84%)
  • HRavg 136 ( 71%)
  • Kalorie 3443kcal
  • Podjazdy 864m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Joachima śladami pionierów - film

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 04.06.2015 | Komentarze 10

"Słowo ciałem się stało"! Po opisie wyjazdu (opis 1) (opis 2) (opis 3)"cyborgów" bardzo chciałem zmierzyć się z Joachimem. Jak się okazało, górka zacna ale nie taka straszna jak wynikało z opisów. No chyba, że pojedzie się nią "zawodowo", wtedy pewnie da w kość.
  
To miał być pierwszy wyjazd zorganizowany i zaplanowany przeze mnie w większej grupie. Na wyjazd zaprosiłem "pionierów" oraz Grześka. Niestety nie miałem szczęścia. Obowiązki domowe lub wcześniejsze plany zdecydowały o tym, że do mojego "czelendżu" stanęli tylko Krzysiu i Diabeł. Ekipa podstawowa więc wiadomo czego się spodziewać. Mocne zaciągi Diabła pod czterdziestkę i ambicja Krzyśka, który stara się mu dorównać zapowiadały atrakcyjny wyjazd. Nie pomyliłem się. Od początku było ostro. Dojazd do O-N i sam szlak przeleciał szybciutko. W Hochenwutzen zjechaliśmy ze szlaku i wg wskazań Garmina dojechaliśmy w trzy godziny łącznie dotarliśmy do "stóp" Joachima ;) Bad Freienwalde przywitało nas słońcem i jarmarkiem. Przed "mitycznym" Joachimem postanowiliśmy zrobić pierwszą przerwę. Gościnny rynek był idealnym punktem na pierwszy postój. Kabanos, troszkę iso i dalej w drogę... Zajechaliśmy (przez dziwny park) kilka km i znowu przerwa. Tym razem skocznia narciarska. Kto by się spodziewał, że "kilka km od morza" znajduje się skocznia narciarska!!! :) Oczywiście kilka fotek i w jazda na Joachima! Pokonujemy kolejne metry pod górę w spokojnym tempie i nagle zza pleców dochodzi nas wołanie Krzyśka. Stajemy, obracamy się a on coś pokazuje. Patrzymy na siebie i już wiemy co się stało. Kolejna przebita dętka. Krzysiek ma to na zawołanie. Ostatnie 3 dłuższe wyjazdy i trzy razy to samo. Jedynie podczas maratonu w Gryficach nie złapał kapcia, ale po drodze do Świnoujścia przez Niemcy, na maratonie w Świnoujściu i teraz. Jednak teraz to coś więcej niż kapeć. Próba pompowania koła dwukrotnie zakończyła się wykręceniem wężyka pompki wraz z zaworem. Jednak Krzysiek za trzecim razem znalazł i na to sposób. Zostawił końcówkę wężyka pompki na wentylu. Ruszyliśmy dale w drogę do góry. Jak się okazało "Joachim" podczas spokojnego wjazdu nie jest taki straszny.
Dalej mój plan przewidywał wizytę w Niederfinow. Droga do podnośni statków okazała się również bardzo atrakcyjna, troszkę podjazdów, dużo szybkich zjazdów to coś na co czekaliśmy. W Niederfinow obok starej podnośni powstaje nowa betonowa konstrukcja. Krzyśkowi i Arturowi bardzo spodobała się serpentyna prowadząca na szczyt nowej podnośni. Brama była otwarta więc pojechali na budowę... Ja w tym czasie zająłem się zdjęciami. Tak szybko jak wjechali tak szybko wrócili. Groźny Niemiec, krzycząc przepędził ich z terenu budowy. Po achach i ochach nad wielkością tej konstrukcji ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
Okazało się, że trasa przez pewien czas była równie atrakcyjna jak podjazd pod Joachima. Znowu szybkie zjazdy i długie podjazdy przez las. Żyć nie umierać. Widoki pierwsza liga no i ta przyjemność z jazdy. Liepe, Oderberg przeleciały bardzo szybko, tak samo jak zapas napojów w naszych bidonach. Na szczęście na rogatkach Oderbergu trafiliśmy na Netto, krótka przerwa na uzupełnienie bidonów i dalej w drogę. Bez przerw jedziemy w stronę Argemunde, Schwedt i lądujemy znowu w Netto ale tym razem w Gartz. Jest coraz cieplej, a człowiek nie wielbłąd i pić musi. Co w takim słońcu smakuje najlepiej? Oczywiście izochmiel. Warsteiner sprawił, że w początkowej fazie nie chcieliśmy się ruszać z krzaków gdzie się zaszyliśmy i padły nawet pomysły aby kontynuować nawadnianie. Jedynie rozsądek sprawił, że zrezygnowaliśmy z tego pomysłu (a szkoda bo było miło). Izochmiel dodał nam na tyle siły, że resztę trasy do Warzymic pokonaliśmy bez większych problemów.

Kolejne 200 km przejechane w doborowym towarzystwie i po świetnej trasie, żyć nie umierać chciałby się powiedzieć ;)
 
ZAPRASZAM NA FILM ;)



Przy skoczni narciarskiej K66 w Bad Freienwalde
 

Przygotowania do ataku na Joachima - rynek w Bad Freienwalde
 

Do Joachima prosto
 

Kościół Św. Mikołaja w Bad Freienwalde
 

Artur zastanawia się jaka byłaby prędkość na progu podczas zjazdu rowerem...
 

Ja natomiast zastanawiałem się nad lądowaniem....
 

Joachim rozpoczęty, jedziemy w górę... 
 

... i dalej w górę...
 
 
Jeśli komuś mało to znowu do góry
  


Mina Artura gdy okazało się co przytrafiło się Krzyśkowi - BEZCENNA :)
 

Krzysztof niczym serwisant wymienia dętki w trymiga :)
 

Pamiątkowa fota z podjazdu... (jeszcze się pewnie spotkamy)
 

Radość na podjeździe ;)
 

Nie ucz ojca....
 

Czego my tu jeszcze szukamy...?
 

Konstrukcja nowej podnośni jest równie imponująca! Krzysiek i Artur chcą dalej podjeżdżać
 

Stara podnośnia to dzieło sztuki
 

Aż trudno sobie wyobrazić, że tą podnośnię zbudowano 80 lat temu i ciągle działa!!!
 

Nowa podnośnia ma być oddana do użytku w 2016 roku (trzeba będzie przyjechać raz jeszcze)
 

Dwa giganty - Krzysiek i podnośnia!  
 


PS. coś mój Garmin "kłamie" wg Edge 810 Diabła 1020 metrów mieliśmy "podjechane" już po 150 km... wg mojego nie przejechaliśmy tysia... :( 

Kategoria z Krzyśkiem


  • Dystans 54.41km
  • Czas 02:20
  • VAVG 23.32km/h
  • VMAX 53.70km/h
  • Temperatura 21.6°C
  • HRmax 150 ( 78%)
  • HRavg 118 ( 62%)
  • Kalorie 1092kcal
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bez ściemy

Wtorek, 2 czerwca 2015 · dodano: 02.06.2015 | Komentarze 1

Tym razem niemieckie wiatraki nie ściemniały jak wczoraj. Obrócone centralnie w moją stronę machały żwawo tymi swoimi łopatami. Co prawda czasami starałem się je przechytrzyć wybierając "skróty", które nie były skrótami. Jednak nie zawsze udawało się je oszukać i czasem trzeba było stawić czoła tej wichurze. 
Złowieszcze były słowa Grześka, który złapał mnie w połowie drogi do pracy i przywitał mnie słowami "ciekawy byłem kto tak wolno jedzie" :) No i "wykrakał" wolno było prawie do końca, prawie oznacza jedynie tylko tyle, że zjazd z Warnika pozwolił rozpędzić Gianta do pięćdziesiątki ;)


CC dawał wytchnienie od wiatru. Tutaj jechało się dobrze. 


Kategoria 50 - 100 km, DDP, solo


  • Dystans 100.23km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:58
  • VAVG 25.27km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 15.8°C
  • HRmax 163 ( 85%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 2066kcal
  • Podjazdy 487m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stały i kusiły...

Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 4

Po niedzielnej przerwie dziś rano tak dobrze jechało mi się do pracy, iż prawdopodobnie udało mi się "wykręcić" najlepszy czas ever :) Muszę kiedyś sobie sprawdzić jak najszybciej mogę tam dojechać. Zawsze zajmuje mi to około pół godziny. Dziś myślę, że urwałem jakieś 3 minutki ;)
Po pracy miałem kupić coś do jedzenia i lekko okrężną drogą wrócić do domu. Zgodnie z założeniem zatrzymałem się w Przecławiu, zrobiłem zakupy i ruszyłem w stronę Rossow. To ostatnio najczęściej wybierany kierunek. Przy torze motocrossowym poczułem się jakoś dziwnie... coś było nie tak. Może tak tylko mi się wydaje? ...pomyślałem. Rozglądam się dookoła i wreszcie mam! Wiatraki w pobliżu toru stoją... stoją i kuszą - jedź dzisiaj nie będzie wiało! To nie jest możliwe, zawsze wieje. Jednak patrząc dalej widzę, że kolejne farmy stoją i się nie ruszają. Tak jakby zapraszały w głąb Niemiec. No i głupi się skusiłem. Z jednym bidonem wody... i plecakiem. Najpierw delikatnie do Tantow, potem już odważniej do Penkun... i gdy byłem w drodze do Locknitz nagle wiatraki się rozmyśliły... Najzwyczajniej na świecie robiąc mnie w konia! Od Locknitz zaczyna się koszmar... jadę w kierunku domu dokładnie pod wiatr. Co chwila niebo zaciąga się chmurami by potem się przejaśnić. Gdzieś daleko widzę, że pada. Na mnie na szczęście spada jedynie kilka kropel ale od granicy jadę już po kałużach. Musiało przed chwilą bardzo mocno padać Raz dwa i ja robię się cały mokry. Za brak błotników czasem płaci się przemoknięciem (mimo, że na mnie nie padało). Dokręcam jeszcze w okolicy brakujące 4 km do setki i zadowolony z udanego startu w czerwcu melduje się po 20tej w domu. 
Przy okazji zaliczając pierwszego dnia RAPHA #MYHOUR"czelendż" na cześć Sir Bradleya Wigginsa :)



Somebody's Watching Me

Kategoria DDP, ponad 100 km, solo