Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:1506.59 km (w terenie 76.00 km; 5.04%)
Czas w ruchu:56:20
Średnia prędkość:26.74 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:5981 m
Maks. tętno maksymalne:174 (91 %)
Maks. tętno średnie:160 (84 %)
Suma kalorii:29625 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:65.50 km i 2h 26m
Więcej statystyk
  • Dystans 40.49km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 22.92km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Temperatura 28.3°C
  • HRmax 157 ( 82%)
  • HRavg 124 ( 65%)
  • Kalorie 850kcal
  • Podjazdy 258m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W poszukiwaniu leszczyka

Poniedziałek, 17 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 7

Miał być odpoczynek i troszkę porządków po maratonie na Miedwiu, a wyszło jak zwykle ;) Jechałem na zasłużony odpoczynek do domu gdy dostałem telefon od Krzyśka, że zatęsknił już za rowerem. Chwila zastanowienia i wybieramy miejsce gdzie na 100% spotkamy naszego szanownego kolegę leszczyka. Bo przecież on no poza cyckami na Miodowej nic nie widzi. Kiedyś to troszkę oglądał się za kamieniami. Jednak dojrzał i okrzepł kolarsko i aspiruje do miana największego górala nizinnego na świecie. No bo jak inaczej nazwać osobę która mieszka w miejscu płaskim jak stół i katuje Miodową do upadłego. Ciekawy jestem czy znajdzie się jakiś kronikarz, który podliczy ile nasz leszczyk "zrobił" Miodowych w tym roku?
Na pewniaka umawiamy się z Krzyśkiem na Głębokim by z zaskoczenia zaatakować Piotra :) Trzeba wyobrazić sobie nasze zdziwienie gdy po raz pierwszy podjechaliśmy Miodową i nie zastaliśmy go. Zjechaliśmy i postanowiliśmy sprawdzić czy czasem się nie minęliśmy. Na Miodową podjeżdżały, matki z dziećmi, inwalidzi wojenni, siostry zakonne, a leszczyka ani śladu. Po dwóch razach znudziło się nam to szukanie i postanowiliśmy spędzić czas w miejscu gdzie jest zdecydowanie mniej aut. To znaczy ja postanowiłem bo Krzysiek uparł się aby jechać przez miasto. Starszych trzeba słuchać więc nie miałem za dużego wyboru. Po przejechaniu Parku Kasprowicza trafiliśmy z deszczu pod rynnę. Mimo dość późnej godziny ruch samochodowy w mieście był spory. Udało nam się przecisnąć przez centrum i dojechać do Mieszka I. W CH Molo odebrałem w MediaMarkt zamówioną płytę. Chwilę jeszcze pogadaliśmy po czym każdy z nas ruszył w swoją stronę. Krzysiek do domu (chyba?), a ja na myjnie gdzie lekko opryskałem Gianta ;) Po jego kąpieli ja również zasłużyłem na kąpiel. Po 20 minutach leżałem już w wannie ;)

 

W Parku Kasprowicza 
  



  • Dystans 48.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 147 ( 77%)
  • HRavg 129 ( 67%)
  • Kalorie 1042kcal
  • Podjazdy 73m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urodziny na Czarnej Łące

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

Rozpoczynamy przygotowania pod kryptonimem "XI Maraton rowerowy dookoła jez. Miedwie - 2016".
W ramach przygotowań do przyszłorocznego maratonu pojechałem na urodziny mamy, która spędza wolny czas nad jeziorem :)

Zanim się wybrałem w drogę było już grubo po dwunastej. Już wtedy temperatura osiągnęła 30°C. Mimo to jechało mi się zadziwiająco przyjemnie. Prawdopodobnie to efekt jeszcze nie do końca nagrzanego powietrza smaganego raz po raz mocniejszymi powiewami. Żar było można poczuć dopiero w momencie postoju. Korzystając ze znikomego, niedzielnego ruchu do Mostu Długiego pojechałem przez Pomorzany i później przez Kolumba. Odcinek ten chciałem przetestować jako ewentualną alternatywę na dojazdy do pracy. Jednak o ile przejazd przez Pomorzany nie był specjalnym wyzwaniem o tyle przejazd ulicą Kolumba nie należy do najprzyjemniejszych. Czym bliżej remontowanego dworca tym gorzej. Najbardziej bałem się wjechania w tory, na które jestem "uczulony" ;)
Po wyjechaniu z Kolumba do samego wyjazdu z Dąbia prowadzi raz lepsza, a raz gorsza DDRka. Z kolei za Dąbiem rozpoczyna się "Gra o tron"... Nie dotyczy to wszystkich kierowców, a wręcz odwrotnie ich znikomej części. Jednak Ci najbardziej niereformowalni ciągle starają się udowodnić, że droga jest ich królestwem, a rower to powinien jechać... no właściwie to nie powinien jechać ICH drogą. To standard, że znajdzie się zawsze paru takich, którzy przejadą "na gazetę" pomimo wolnych dwóch pasów.  
 
PS. Garmin w Dąbiu stracił sygnał i przestał rejestrować trasę, dodałem 5 km i 13 minut do "wyników" ;) 

Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 10.77km
  • Czas 00:32
  • VAVG 20.19km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 23.9°C
  • HRmax 155 ( 81%)
  • HRavg 117 ( 61%)
  • Kalorie 253kcal
  • Podjazdy 13m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewka Miedwie 2015

Sobota, 15 sierpnia 2015 · dodano: 16.09.2015 | Komentarze 0

Z cyklu uzupełniamy wpisy i szukamy zagubionych kaemów - rozgrzewka przed Miedwiem ;)
 

 


Kategoria mini, z Krzyśkiem


  • Dystans 57.79km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 27.96km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura 29.6°C
  • HRmax 174 ( 91%)
  • HRavg 160 ( 84%)
  • Kalorie 1721kcal
  • Podjazdy 207m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

X Maraton Dookoła jeziora Miedwie + VIDEO

Sobota, 15 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 5

To już mój czwarty start w maratonie dookoła jez. Miedwie. Nie był to najlepszy i nie był to najgorszy mój występ. Jednak jestem przekonany, że mogłem ten maraton przejechać zdecydowanie lepiej niż to miało miejsce w tym roku. 
Pojechałem tam nastawiony bardzo bojowo bo myślałem, że jestem dobrze do niego przygotowany. Do tej pory trzy razy na Miedwiu startowałem na Meridzie, w sobotę po raz pierwszy jechałem tą trasę Giantem. Bardzo liczyłem, że to będzie również mój atut, który pozwoli mi zejść po raz pierwszy poniżej dwóch godzin. Dla tych co już chcą skończyć czytać te wypociny powiem krótko, rower się spisał na medal, ja nie koniecznie...
Rozgrzewka przebiegła zgodnie z planem i muszę przyznać, że chyba po raz pierwszy byłem z niej zadowolony. Przejechałem tyle ile potrzebowałem aby się rozruszać.
20 minut przed startem ustawiliśmy się w sektorze startowym. Jednak ja wykazałem się oczywiście gapiostwem i zarówno Krzysiek jak i Artur dość szybko mi uciekli. Przepchnęli się tak mocno do przodu, że straciłem ich z zasięgu wzroku. Równo o 10:00 bez żadnego opóźnienia kategoria M4 wystartowała. Początek po promenadzie przejechałem bardzo ostrożnie bojąc się wywrotki, o którą tak bardzo łatwo w takim tłumie. Za to zaraz za pierwszym zakrętem rozpocząłem pogoń za chłopakami. Pogoń była taka na jaką pozwalały okoliczności. Jednak udało mi się minąć troszkę osób. Na asfalcie kontynuowałem pościg, który zakończył się sukcesem. 
Do kolejnego zakrętu jechaliśmy razem. Jednak zaraz po zmianie kierunku Artur postanowić złapać kontakt z czołówką. Bardzo chciałem się za nim utrzymać ale tego dnia nie było takiej możliwości. Po raz pierwszy poczułem, że coś jest nie w porządku. Nogi pracowały bardzo dobrze jednak nie mogłem sobie poradzić z oddychaniem. Krótki i szybki oddech nie dawał odpowiedniej ilości tlenu do mięśni. To dziwne uczucie gdy całe ciało krzyczy "DAJESZ", głowa mówi "WALCZ", a ty nie możesz przyspieszyć bo brakuje ci powietrza... Nigdy wcześniej w na Miedwiu nie miałem takiego kryzysu zaraz po starcie. Zdarzyło mi się, że na końcu nie miałem siły, w trakcie ale nigdy nie na początku. Co mogło być tego przyczyną? Może zmiana w przygotowaniu do startu? Powinienem przemyśleć ewentualne zmiany w planach przed zawodami. Do tej pory służył mi wypoczynek i chyba przy tym powinienem pozostać. Po przecież każdy jest inny, jeden organizm potrzebuje bodźca, sygnału, że wkrótce czeka go wysiłek, natomiast drugi potrzebuje odpoczynku przed startem aby wykorzystać świeżość i głód jeżdżenia...
 

Kadr z filmu - wkrótce ;)

No nic jakoś trzeba sobie było radzić w takiej sytuacji również. Uznałem, że dobrym sposobem będzie skorzystanie z pomocy innych, czyli jazda na "pijawkę" ;) Co jakiś czas wraz z Krzyśkiem łapaliśmy jakieś koło aby troszkę się powozić. Tak było do momentu gdy wjechaliśmy na żużel. W pewnym momencie rzut oka przez ramię... i brakuje Krzyśka. W głowie zrodził mi się pomysł aby poczekać na niego i jechać do końca razem. Wiedziałem, że nic nie będzie ze ścigania jeśli początek jest tak marny. Z drugiej strony pomyślałem sobie co mu pomogę jeśli znowu "złapał gumę"? W końcu zdecydowałem, że jadę dalej tak jak jechałem do tej pory czyli łapiąc koła innych. Sztuka ta udawała mi się przez następne kilka kilometrów. Na 25 km jadąc w trzy osobowej grupie poczułem się nawet na tyle dobrze, że postanowiłem dać krótką zmianę. Jak się okazało popełniłem błąd. Schodząc ze zmiany zgubiłem koło i nie miałem siły dociągnąć. W zasadzie to siłę może miałem ale znowu brakowało mi oddechu. Ponownie trzeba było zaczynać wszystko od nowa. Znaleźć jakiegoś "żywiciela" złapać koło i jechać spokojnie tym razem nie wychylając się za bardzo. Jeszcze przed wjazdem na płyty udało mi się zrealizować plan. Przez chwilę złapałem koło i dojechałem do płyt. Na płytach jest już inna zabawa. Koła tam się nie liczą tak bardzo. Tam już przydał mi się lekki rower z dobrymi kołami. Dziury, wertepy nie były już takie straszne jak na Meridzie. Komfort węglowej ramy oraz miękkich opon okazał się nieoceniony. Ten fragment udało mi się przejechać przyzwoicie. To był odcinek, z którego byłem chyba najbardziej zadowolony. Podjazd za łachą piachu jak zwykle był zajęty przez wspinających się kolarzy. Pokrzykując udało mi się przejechać między nimi i wjechać na szczyt mijając "wspinaczy" ;)  
Dojazd do miejscowości Dębina również nie był najgorszy, a potem ponownie kolejne płyty, żużel, asfalt i znowu płyty. Ten odcinek najgorzej wspominam z przejazdów na Meridzie. Tym razem było inaczej. Przejechałem go można powiedzieć bardziej komfortowo. Podjazd pod podwójną hopkę i kolejni wyprzedzeni zawodnicy. Później odrobina odpoczynku ponownie na płytach i asfalt. Pamiętam w poprzednich latach, że tam właśnie jechało mi się najszybciej. Jednak tym razem było jakoś inaczej. Wysoka temperatura oraz wiatr bardzo utrudniały przejazd na tym odcinku (tutaj urywa się film). Przejechałem go spokojnie bez większej spiny. Wiedziałem już, że nie poprawię ubiegłorocznego wyniku. Troszkę kostki, troszkę piachu i zakręt w prawo pod ostatni mały podjazd. Tutaj znowu troszkę piechurów oraz twardzieli starających się wspiąć na zbocze. Dołączyłem do wspinaczy i podjechałem to na spokoju. Później troszkę asfaltu, który dał wytchnienie ale tylko nogom. Oddychać dalej nie miałem czym, temperatura ustabilizowała się na poziomie 32°C i jadąc asfaltową drogą prowadzącą wśród pól ciężko było znaleźć wytchnienie. Tutaj jechałem już samotnie. Tak samo w zakręt przed Jęczydołem wjechałem sam. Wolny zjazd ze skarpy aby nie zaliczyć gleby na jego końcu gdzie zazwyczaj był piach (a tym razem było go niewiele) i prosto przez las do mety. Do promenady udało mi się jeszcze kogoś wyprzedzić. Na promenadzie przed samą metą stoczyłem jedyną pasjonującą walkę o miejsce. Chłopak, którego wcześniej wyprzedziłem na promenadzie postanowił dać mi kontrę przed metą. Gdy przesunął się obok mnie i zauważyłem go kątem oka postanowiłem, że łatwo się nie poddam. Siły miałem pod dostatkiem więc bez trudu zostawiłem go z tyłu. Podobno w pewnym momencie gdy już mu odjeżdżałem odpuścił... 
Na mecie zameldowałem się po 2:05:03,17 godz (czas organizatora). W porównaniu z ubiegłym rokiem zanotowałem 5 minutowy regres. W open zająłem w tym roku 341/1624 i 90/306 w M4. 

Na chłodno po dwóch dniach analizując ten start muszę przyznać, że zawaliłem go na własne życzenie. Myślę, że na to złożyło się kilka czynników. Po pierwsze brak odpowiedniego wypoczynku przed startem. Po drugie, chcąc zejść odrobinę z wagi 3 tygodnie temu rozpocząłem treningi biegowe. 3 razy w tygodniu po 7 - 10 km nie polepszyło mojej dyspozycji w sobotę. Po trzecie (najmniej ważne), zmiany w rowerze powinienem robić wcześniej, a nie dwa dni przed startem. 

Nie pozostaje mi nic innego rozpocząć przygotowania do startu w przyszłym roku. Tym razem nie będzie żadnych wymówek, trzeba zrealizować plan i przejechać trasę poniżej dwóch godzin bez względu na wszystko!

W oczekiwaniu na film (wg YT załaduje się za około 677 minut) dzięki uprzejmości Gosi i Krzyśka mogę wrzucić kilka zdjęć ;)
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  
I jeszcze kilka moich zdjęć :)
 

 

 

 

 

 
 
**********
Po 36 godzinach film wreszcie załadowany na YouTube. Czas trwania filmu 1 godz 45 min /HD 1080p/


*********** 
Film powinien pojawić się mniej więcej we wtorek rano. Będzie jak znalazł do jazdy w zimie na maszynie ;)



  • Dystans 28.50km
  • Czas 01:20
  • VAVG 21.38km/h
  • VMAX 33.60km/h
  • Temperatura 28.7°C
  • HRmax 145 ( 76%)
  • HRavg 106 ( 55%)
  • Kalorie 304kcal
  • Podjazdy 85m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

BPS - Dobra rada

Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

Naśladując Bartka, chcąc poprawić szansę na lepszy wynik na Miedwiu postanowiłem zrobić BPS w Bartkowym stylu. Rozgrzewka obejmowała przejazd przez Przecław, powrót do Warzymic i później drogę do Będargowa. Na przepalenie wybrałem podjazd pod Warnik od ronda do szczytu. Na zakończenie czyli rozjazd wybrałem drogę przez Smolęcin.
Plan "prawie" wykonałem. Prawie oznacza tylko tyle, że na podjeździe najnormalniej mnie odcięło.  Najzabawniejsze z tego wszystkiego jest to, że dostałem strzała przy 141 ud/min. To bardzo daleko od mojego tętna max... Nie wiem co się stało ale nie wyszło to dobrze. "Prawie robi różnicę".

PS. do danych dorzuciłem jeszcze rozgrzewkę przed Miedwiem... 10,77 km / 32:27 min
 
Kategoria mini, solo


  • Dystans 14.76km
  • Czas 00:41
  • VAVG 21.60km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Temperatura 26.1°C
  • Kalorie 541kcal
  • Podjazdy 92m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Fitting dla ubogich

Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

Aby nie zostawić niczego ślepemu losowi postanowiłem czwartek wykorzystać na przygotowanie roweru do startu na Miedwiu. Pierwszym krokiem było ponowne dopasowanie kierownicy i siodełka. Kierownicę w ramach eksperymentu w ubiegłym tygodniu postanowiłem odrobinę opuścić oczekując bardziej agresywnej pozycji. Jak się okazało to był błąd. Jechało mi się bardzo niepewnie co mogło, a w zasadzie zakończyło się niegroźną glebą. Mała, piętnastokilometrowa przejażdżka powinna wystarczyć na te regulacje. W domu ustawiłem siodło i kierownicę w pozycji, w której wydawało mi się, że powinna być, dokręciłem minimalnie śruby i wyposażony w narzędzia ruszyłem na testy. Na trasie trzy razy wprowadzałem poprawki. Dojeżdżając do domu byłem przekonany, że wszystko ustawione jest OK.
Po wycieczce odwiedził mnie jeszcze Bartek, pogadaliśmy chwilę o jego ubiegłotygodniowym wyścigu. Wspomniał mi również o jego własnym BPS. Jego sposób na udane starty to między innymi krótka jazda w dzień poprzedzający start. 15 minutowa rozgrzewka, 5 minutowy mocny akcent z wysokim tętnem i na zakończenie 15 minutowy rozjazd.
Czyszcząc jeszcze napęd w Giancie pomyślałem sobie, że warto byłoby skorzystać z dobrej rady, która może pomóc w wyścigu. 
Zgodnie z tym postanowiłem jeszcze w piątek wypróbować Bartkową metodę ;)  
 
Kategoria mini, solo


  • Dystans 26.17km
  • Czas 01:13
  • VAVG 21.51km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 25.6°C
  • HRmax 142 ( 74%)
  • HRavg 113 ( 59%)
  • Kalorie 593kcal
  • Podjazdy 136m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powolutku do pracy i szybciutko z pracy :)

Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 0

Już w sobotę rytualny i coroczny objazd jeziora Miedwie. W związku z tą doniosłą uroczystością postanowiłem się za bardzo nie przemęczać. Tak będzie do soboty. Co będzie po sobocie to się wkrótce wyjaśni ;)
W ramach wypoczynku do pracy pojechałem bardzo spokojnie. Po drodze spotkałem jeszcze kolegę z którym rozmawiając przez całą drogę powolutku dojechaliśmy "do wykopu" jak to mówi pewien leszczyk.
Po pracy nie było już tak przyjemnie Temperatura 34-34°C średnio nadaje się na krótkie wycieczki :) Więc postanowiłem, że nie będę długo jeździł i skierowałem swoje dwa kółka prosto do domu. 

PS. po niedzielnej "wycieczce" na Gumieńce próbowałem na nowo ustawić kierownicę oraz siodło. Krótko skomentuję te zmiany - kompletnie do dupy! Czwartek będzie przeznaczony na poprawki i króciutkie testy ustawień.
AMEN!

 
Z pracy...

Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 40.04km
  • Czas 01:35
  • VAVG 25.29km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 23.9°C
  • HRmax 139 ( 73%)
  • HRavg 107 ( 56%)
  • Kalorie 619kcal
  • Podjazdy 237m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Co potrafi moja "była"?

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 09.08.2015 | Komentarze 2

To było niespodziewane spotkanie... Wyszedłem samotnie przejechać "czterdziestkę" przed urodzinami Axla, a spotkałem swoją byłą pierwszą miłość. Powiedzieć o tym randka to troszeczkę za dużo, jednak to były dwie godziny spędzone w miłym towarzystwie.
Muszę powiedzieć, że zaimponowała mi. Nie spodziewałem, że potrafi wyczyniać takie cuda. Widać zmiana bardzo jej służy... Może jednak nie? Może szybciej się zestarzeje, może takie harce nie są dla niej dobre..? Na razie wygląda świetnie... no i robi takie rzeczy jakich ze mną nie robiła...
Moja była Syrenka... :)
 

Ze mną tego nie robiła... 
 

Z nim to robi... no i wygląda bardzo dobrze jak na swój wiek ;)

 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 156.68km
  • Czas 05:29
  • VAVG 28.57km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Temperatura 22.3°C
  • HRmax 155 ( 81%)
  • HRavg 123 ( 64%)
  • Kalorie 2809kcal
  • Podjazdy 354m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Ueckermunde z niespodzianką :)

Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 1

Tak do końca planu na sobotę nie było w sumie żadnego. Przez chwilę miałem przebłyski aby znowu pojechać "do huśtawek" ale wiejący z każdej strony wiatr zniechęcił mnie do tego planu. "Kapitan Krzysztof" wziął sobie w weekend wolne i zdradził rower na rzecz łódki więc pozostało mi samotne kręcenie. 
Tradycyjnie ruszyłem w stronę Warnika aby na samym szczycie zdecydować gdzie pojadę tym razem. Gdy już dojechałem tam postanowiłem ruszyć centralnie pod wiatr czyli kierunek Torgelow. Wykombinowałem sobie, że jak pojadę w jedną stronę pod wiatr to jak troszkę się już ujadę to przynajmniej wrócę z wiatrem. Trasa w tym kierunku ma jeszcze jedną fajną cechę - jest częściowo zalesiona co powoduje, że podmuchy wiatru nie są aż tak bardzo odczuwalne. Drzewa w pewnym stopniu ochroniły mnie przed wiatrem jednak nie do końca. Wyznacznikiem mojego tempa jest czas z jakim dojechałem do Locknitz. Prawie godzina to czas z jakim dojeżdżałem tam na góralu przed sezonem ;)
Oprócz mocniejszego wiatru nad głową przez cały czas kłębiły się ciemne chmury. Co jakiś czas trafiały mi się odcinki, które przejeżdżałem po mokrej drodze lub nawet w kałużach. Mimo, że kropla deszczu nie spadła buty, nogi i plecy miałem mokre ;)
Po dojechaniu do Grunhof zmieniłem kierunek dzięki czemu miałem chwilę odpoczynku od wiatru. Boczny wiatr tym razem mi nie przeszkadzał.
Pierwszą przerwę zrobiłem w Viereck gdzie przyszedł czas na nieudaną sesję. Chciałem zrobić zdjęcia kasku, który idealnie komponuje się z rowerem i butami ale co widać poniżej efekt tej sesji jest fatalny.
Rzuciłem jeszcze okiem na pobliski stadion gdzie rozgrywany był mecz. Jak na ligę okręgową to grali całkiem fajnie. Jednak nie przyjechałem przecież do Viereck. Pozbierałem się i ruszyłem dalej. Spokojnym tempem dojeżdżając do Trogelow zadecydowałem, że przejadę jeszcze te kilkanaście kilometrów do Ueckermunde. Jedyny problem jaki miałem w tym momencie to kończące się zapasy wody. Przed Ucekrmunde miałem już jej na kilka łyków. Pijąc regularnie co 15 min od samego startu dwa 750 ml bidony wystarczyły mi na 3 godziny jazdy. Ratunkiem okazał się  getrankemarkt znajdujący się przy samym wjeździe do miasta. Kupiłem wodę do bidonów, małą colę do kieszeni i nowego snickersa ;) Przy okazji ustrzeliłem jeszcze fotę ciekawego autka obsługującego tą firmę ;)
Mogłem już spokojnie udać się na miejską plażę, która była moim punktem docelowy. Tam mogłem spokojnie się "rozłożyć", wypić kawę i zjeść porcję bardzo średniego jabłecznika.
Chwilę posiedziałem jeszcze na ławce po czym ruszyłem w drogę powrotną. Kierunek Eggesin i zupełnie inna jazda. Zaczęło się wypogadzać, wiatr odrobinę osłabł ale przynajmniej został moim sprzymierzeńcem. Nie spieszyłem się za bardzo więc zacząłem sobie wymyślać zabawy. Jedną z nich była "dycha" ;) Chodziło o to aby dystans 5 km przejechać w czasie dokładnie 10 min. Nie szybciej, nie wolniej, a dokładnie 10 minut. Raz byłem bliżej raz dalej aż w końcu udało mi się trafić w dychę. 
Gdy już byłem na ddrce za Glashutte z boku na szosie pojawiły się dwa rowery. Przez kilka sekund jechaliśmy obok gdy rozpoznałem w jadących kolarzach Piotrka i Tadka. Pokrzyczeliśmy przez chwilkę i wkrótce otrzymałem pozwolenie na dołączenie się do ich skromnego peletonu. No i tu mogłem pożegnać się ze swoimi zabawami. Od razu tempo wzrosło. Przez pewien  czas jechaliśmy jeszcze 35-40 km/h co jakiś czas starając się rozmawiać. Tak było aż do zakrętu na Bock. W tym momencie Tadek zarządził spowolnienie ;) Od tej pory mieliśmy prawdziwe "baja bongo". Następne kilometry spędziliśmy na jechaniu i gadaniu. Tak się rozgadaliśmy, że droga do Dobrej minęła niepostrzeżenie. W Dobrej chłopaki pojechali w kierunku Głębokiego, natomiast ja pojechałem w stronę Lubieszyna. Jadąc już w upale do samego domu co jakiś czas kląłem pod nosem na stan naszych dróg...Na odcinku Dołuje - Będargowo wytrząsło mnie bardziej niż przez przez wcześniejsze 140 km.   


 

 

 

 

 

 

 

 


Kategoria ponad 100 km, solo


  • Dystans 76.57km
  • Czas 02:24
  • VAVG 31.90km/h
  • VMAX 47.70km/h
  • Temperatura 20.6°C
  • HRmax 163 ( 85%)
  • HRavg 147 ( 77%)
  • Kalorie 1757kcal
  • Podjazdy 296m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie mogłem się doczekać...

Środa, 5 sierpnia 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 1

Nie mogłem się doczekać na popołudniową przejażdżkę na szosie. Wiedziałem, że będzie fajnie no i było. Udało mi się nawet przejechać fajne segmenty, no i dogoniłem w Rothenklempenow grupę Niemców na szosach. Nie patrzyłem na ich miny ale musiały być odrobinę zdziwione.  Grupę 6-7 kolesi na szosach goniłem od momentu gdy tylko wpadli mi na "celownik" tempomat ustawiony w granicach  38 km/h i ogień. Gdy ich dopędziłem satysfakcja było ogromna ;) Tego dnia moc przez chwilę była ze mną ;)
 

Kategoria 50 - 100 km, solo