Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
  • Dystans 50.46km
  • Czas 01:37
  • VAVG 31.21km/h
  • VMAX 54.90km/h
  • Temperatura 16.1°C
  • HRmax 153 ( 80%)
  • HRavg 134 ( 70%)
  • Kalorie 921kcal
  • Podjazdy 284m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeszcze raz do Locknitz

Poniedziałek, 11 maja 2015 · dodano: 11.05.2015 | Komentarze 4

Będąc jeszcze w pracy otrzymałem sms z informacją, że do odebrania mam w Locknitz przesyłkę. Normalnie powinienem prosto z pracy pojechać przez Mierzyn, Dołuje, Lubieszyn prosto do celu. Co sprawiło, że nie pojechałem tam prosto z pracy? Dwie rzeczy. Główna powód przez który nie pojechałem zaraz po pracy do Locknitz to fakt, że nienawidzę jeździć odcinkiem Mierzyn - granica. Źle się czuję jadąc tamtędy. Za każdym razem mam dziwne wrażenie, że kierowcy polują tylko na mnie ;) Pewnie się mylę jednak to wystarczy abym omijał ten odcinek szerokim łukiem. Drugi mniej ważny powód to taki, że nie miałem w co zapakować odebranej przesyłki.
Z pracy wyjechałem Giantem chwilkę przed 16tą i już o 16:30 byłem w domu. Delikatne przeorganizowanie, zmiana butów oraz roweru, biorę plecak i o 16:45 ruszam z Warzymic. Wiatr dał mi się już we znaki gdy wracałem z pracy. Obawiałem się czy zdążę przed 18tą odebrać przesyłkę. To co się stało później przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Po raz pierwszy droga do Locknitz zajęła mi jedynie 45 min. Średnia prędkość w jedną stronę prawie 33 km/h. 17:30 melduję się "u kota", odbieram przesyłkę, którą nie bez trudu ładuję do małego plecaka. Następnie w tył zwrot i walka z wiatrem. Mimo, że prawie przez cały czas wieje prosto we mnie udaje mi się utrzymywać rozsądną prędkość.
Po co tak spieszyłem się do Locknitz? Po to:
 

Teraz będą gładziutkie jak pupa niemowlęcia ;) Golarka Philips Bodygroom BG2036
  
  
 
  

Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 25.01km
  • Czas 01:03
  • VAVG 23.82km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Temperatura 16.8°C
  • HRmax 150 ( 78%)
  • HRavg 128 ( 67%)
  • Kalorie 644kcal
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejny tydzień rozpoczęty

Poniedziałek, 11 maja 2015 · dodano: 11.05.2015 | Komentarze 1

Kolejny tydzień treningów jak i dojazdów do pracy uważam za rozpoczęty. To będzie, a w zasadzie ma być wyjątkowy tydzień. Z jakiego powodu? Na koniec tego tygodnia zaplanowana jest eskapada dookoła Zalewu Szczecińskiego w jeden dzień. Żeby nie było za łatwo zaplanowana trasa przewiduje wizytę w Międzyzdrojach, Wisełce i Międzywodziu. Razem do przejechania będzie 300 km. Towarzystwo zacne, a organizator i prowodyr wyprawy ogólnie znany i podziwiany ;)
Przy okazji zauważyłem, że przez pierwsze 4 miesiące i 11 dni tego roku przejechałem już więcej kilometrów niż w całym roku 2013!
 

Fajnie się pracuje mając taki widok za oknem ;) 
 
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 56.47km
  • Czas 01:58
  • VAVG 28.71km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 10.1°C
  • HRmax 156 ( 82%)
  • HRavg 127 ( 66%)
  • Kalorie 870kcal
  • Podjazdy 339m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie zwalniamy..

Niedziela, 10 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj należał mi się dzień odpoczynku po wczorajszym wysiłku oraz po świętowaniu wczorajszego przejazdu. Chyba ten dzień należał mi się bardziej za świętowanie niż za jazdę ;) Co do słuszności decyzji upewniałem się za każdym razem gdy widziałem za oknem drzewa kłaniające się w pas oraz śmigła wiatraków kręcące się z taką prędkością jakby zaraz chciały wystartować do lotu. Tak było do 16-tej. SMS od Pawła zburzył mój misternie ułożony plan wypoczynku. Zamiast leżeć na sofie sącząc spokojnie piwko uzupełniające niedobór płynów w organizmie rzuciłem się do szafy aby wybrać coś na dzisiejszą przejażdżkę. Najlepszym wyborem byłoby coś z windstopperem, niestety w ręce wpadło mi coś innego. Gdybym wiedział, że tak mnie przewieje to bym się wrócił. Warunki do jazdy były dziś koszmarne. Momentami wiatr wiał z taką siłą, że ciężko było na prostej utrzymać 20 km/h. Na niczym nie osłoniętych, niemieckich asfaltach prowadzących przez pola nie ma się kompletnie gdzie schować. Taka walka trwała przez 30 km. Dopiero po nawrotce w Locknitz miałem możliwość złapania oddechu. Zresztą Paweł również mógł wtedy odpocząć. Już kilka kilometrów przed nawrotką zdarzało mu się coraz częściej gubić moje koło. Ta chwila wytchnienia dobrze zrobiła nam obu. Później już spokojnie i bez większego wysiłku przez Bismark, Linken i Grambow wróciliśmy do domu. Spokojnie poza dwoma momentami kiedy starałem się pokonać dobrze dwa segmenty - "Hop od granicy" i "ostatnie tchnienie". Mimo, że poszło przyzwoicie to czasy były dalekie od moich najlepszych wyników.
 

Morze... rzepaku ;)   
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 144.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 32.48km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 13.3°C
  • HRmax 164 ( 86%)
  • HRavg 151 ( 79%)
  • Kalorie 2662kcal
  • Podjazdy 540m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

(Nie)udana inauguracja na szosie

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 4

Po ubiegłotygodniowej wtopie w terenie tym razem dostałem baty na szosie. W pewnym sensie mogłem się tego spodziewać widząc w piątek wyniki "losowania" grup startowych. Z drugiej strony ktoś musiał być sam troszkę przyłożyłem do tego rękę... albo nogę by tak się stało. 
Maraton w Gryficach był naszym pierwszym startem na średnim dystansie. Do tej pory przez dwa sezony startowaliśmy zawsze na krótkich dystansach. Najdłuższy jak do tej pory nasz występ miał miejsce na inaugurację sezonu w ubiegłym roku w Świnoujściu. Z tym, że to również był dystans mini... 108 km, pojechałem go wtedy z Krzyśkiem. Tym razem  jechaliśmy w trójkę czyli Krzysiek, Artur "Diabeł" oraz ja. Najwięcej szczęścia z nas podczas losowania miał Krzysiek. Startował o godzinie 9:00 w pierwszej grupie startowej. Artur wylosował czwartą grupę startową, która ruszała 15 minut po grupie Krzyśka, natomiast ja start miałem wyznaczony na 9:20 w ostatniej grupie startowej. 5 minut za mną startowała grupa na rowerach w kategorii rowery inne. Po zapoznaniu się z osiągnięciami z poprzednich sezonów chłopaków z którymi miałem startować wiedziałem, że różowo nie będzie.
W tym roku Gryfland start miał zaplanowany na rynku w Gryficach. Drogi prowadzące do rynku mają nawierzchnię z kiepsko ułożonej kostki. Okazało się, że to miało największy wpływ na mój start w tym maratonie. Nie potrafię jeździć na kostce i właśnie z tego powodu straciłem jedyną szansę na przyzwoity wynik. Dwóch chłopaków z mojej grupy, którzy na kostce ruszyli ostro po wjeździe na asfalt mieli nade mną ok 50 metrów przewagi. Przez chwilę zastanawiałem się czy "wypruć się" i postarać się ich dogonić czy jechać spokojnie czekając aż dogoni mnie ktoś z mojej grupy i wtedy postarać się ich złapać. Zdecydowałem się na wariant numer dwa, niestety pomyliłem się i to bardzo. Jadąc swoim tempem nikt z mojej grupy mnie nie złapał, a moja jedyna szansa na jazdę w grupie oddalała się coraz bardziej. Jadąc dalej liczyłem, że dogonię kogoś z grupy startującej przede mną, kogoś kto będzie chciał popracować ze mną i da mi troszkę odpocząć. Niestety tak się nie stało. Dość szybko zacząłem doganiać pierwsze osoby z wcześniej startujących grup. Jednak gdy tylko dochodziłem kogoś okazywało się, że jedzie zdecydowanie za wolno jak dla mnie. W nadziei, że w końcu kogoś trafię leciały mi kolejne kilometry. Nadzieja na to, że w końcu kogoś złapię prysła kompletnie na kilkanaście kilometrów przed nawrotką w Rewalu. Grupy jadące z przeciwka rozwiały kompletnie moje nadzieje. Najpierw spora grupa mastersów jadących na dystansie ultra z chłopakami z pierwszej grupy MEGA , potem kilkunastoosobowa grupa z Krzyśkiem, po pewnym czasie trzyosobowa grupa z Arturem. Po wyścigu Diabeł opowiadał mi, że jak się mijaliśmy to przede mną przez spory kawałek nie jechał nikt, potem jechałem ja, a za mną długo, długo nikt. 
Ostatnia nadzieja pojawiła się przed Gryficami. Przez ładnych kilka kilometrów goniłem czteroosobową grupę. Byłem przekonany, że jadą dość dobrze bo ciężko było ich mi dogonić. Gdy w końcu udało mi się ich złapać okazało się, że znowu jadą za wolno. Nie miałem na co czekać i wyprzedziłem ich od razu. Za mną poszedł chłopak w żółto-czarnej koszulce. Złapał koło i przez chwilę miałem nadzieję, że wreszcie kogoś mam do wspólnej jazdy. Nadzieję znowu prysły na pierwszym z podjazdów. Nie utrzymał się za długo...
Przed Gryficami korzystając z pomocy Gosi, która miała przygotowane dla naszej trójki nowe bidony uzupełniłem zapas picia i ruszyłem dalej. Za Gryficami trafiam na kolejną grupę tym razem 5 osób z dystansu ultra. Grupka była podzielona na dwie części. Najpierw jechały dwie dziewczyny i chłopak, a troszkę z przodu dwóch chłopaków. Gdy dogoniłem pierwszą grupę dziewczyna z nr 43 zapytała czy może złapać moje koło? Oczywiście zgodziłem się jej pomóc dogonić chłopaków jadących przed nami. Przez chwilę musiałem motywować koleżankę na podjeździe, a chwilę później byliśmy już przy naszych celach. Pożegnałem się i dalej ruszyłem w pogoń za... w sumie za kolejnymi zawodnikami z dystansu mini i ultra. Co jakiś czas kogoś łapałem i natychmiast wyprzedzałem. Nikt nawet nie próbował łapać mojego koła. Przynajmniej nikogo takiego nie zauważyłem. Gdzieś koło Skrobotowa mijałem się z samotnie już jadącym Krzyśkiem, a chwilę po nim z Arturem i jego dwoma partnerami. Po drugim nawrocie w Rewalu zaczął się najgorszy dla mnie odcinek. Samotna walka z coraz mocniej wzmagającym się wiatrem kosztowała mnie sporo siły. Na szczęście skurcze czy inne dolegliwości nie przeszkadzały mi tym razem i mogłem się skupić na walce z wiatrem i ze zmęczeniem.
  
Metę minąłem po 4:26:20 jazdy co dało mi 6/10 miejsce w mojej kategorii i 20/51 w open.
Na koniec mała ciekawostka. Przez cały maraton NIKOMU nie udało się mnie wyprzedzić, mimo że za mną startowało jeszcze 150 zawodników ;)
   

Na mecie...
 



  • Dystans 65.23km
  • Czas 02:43
  • VAVG 24.01km/h
  • VMAX 20.50km/h
  • Temperatura 38.9°C
  • HRmax 158 ( 83%)
  • HRavg 122 ( 64%)
  • Kalorie 1255kcal
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień walki

Środa, 6 maja 2015 · dodano: 06.05.2015 | Komentarze 6

Dzisiaj ostatni raz w tym tygodniu droga do pracy na rowerze. Poranek wręcz idealny. Po raz pierwszy w tym roku pojechałem całkowicie na krótko. Nie zabrałem nawet ze sobą ani rękawków i tym bardziej nogawek. Od mojego ostatniego dojazdu mała zmiana. Pojawił się nowy pomnik na Bulwarze Piastowskim. Rzeźba jest pierwszą z tych, które mają powstać w Alei Żeglarzy. Oficjalne odsłonięcie pomnika odbędzie się 16. maja. Ja dla Was odsłaniam go dzisiaj. Rzeźba przedstawia Ludomira Mączkę, żeglarza, podróżnika. Poza tym jednym nowym epizodem kompletnie nic się nie wydarzyło ;)
Powrót z pracy via Locknitz był za to bardzo "atrakcyjny". Na początek przejazd przez miasto do Mierzyna. Wcześniej, gdy jeździłem tą trasą było jakoś bezpieczniej. Wraz ze wzrostem temperatury DDRki zapełniają się w zastraszającym tempie. W sumie bardzo miło, że coraz więcej ludzi jeździ na rowerach i niestety na rolkach... Jednak na litość boską dlaczego zajmują całą szerokość dość szerokich DDRek. Jazda parami bez oglądania się za siebie to w sumie norma. Dzisiaj miałem już jadę trójkami, a nawet parę zakochanych jadących całą szerokością trzymającą się za ręce. Super, że się kochają i trzymają się za ręce... tylko dlaczego na DDRce. Dzisiaj zauważyłem też kolejny trend. Młoda mama na rolkach z dzieckiem na rowerku. Zdarza się, że mama się zapomina się i zostawia maluszka na środku DDRki. Zanim się orientuje, że jest sama może przecież coś się stać... (oby nie!)
Drugi etap podróży to walka o przetrwanie z autami. Dzisiaj miałem dużo szczęścia bo było kilku takich, którzy koniecznie chcieli mnie zdmuchnąć z drogi na odcinku Mierzyn - Lubieszyn. Tam zdecydowanie przydałaby się bezpieczna DDRka prowadząca z Mierzyna do granicy. Mieszkańcy gminy Dobra chcąc nadrobić czas poświęcony na jazdę okrężną drogą nie za bardzo zwracają uwagi na takie drobnostki jak ograniczenie prędkości czy ...rowerzysta.
Trzeci etap mojej "podróży" to powrót z Locknitz do domu. Co się dzisiaj nawalczyłem z wiatrem to historia... Może nie miałem dnia, może coś wisiało w powietrzu, nie wiem. Wiem jedynie, że umordowałem się niemiłosiernie.
Teraz dwa dni przerwy i start w Gryficach. Mam pewne obawy o których pisałem.. jednak jestem nastawiony bojowo i jadę z nadzieją, że będzie dobrze! ;)
 
 
Ludomir Mączka, pseudonim Ludojad, Ludek
   
Kategoria 50 - 100 km, DDP, solo


  • Dystans 55.90km
  • Czas 01:54
  • VAVG 29.42km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Temperatura 17.1°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 124 ( 65%)
  • Kalorie 876kcal
  • Podjazdy 241m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pstrykajcie fotki...

Poniedziałek, 4 maja 2015 · dodano: 04.05.2015 | Komentarze 1

Wstając rano i widząc co się dzieje za oknem nie przypuszczałem, że wsiądę dziś na rower. Po ostatnim "maratonie" w ilości wyjazdów należał mi się mały odpoczynek. Rozgrzeszyłem samego siebie wsiadłem w samochód i pojechałem do pracy. Po drodze musiałem jeszcze załatwić jedną służbową sprawę, która wymagała przejścia się kawałek. Gdy wysiałem z auta od razu pomyślałem - cóż za piękny dzień na jazdę rowerem, szkoda że przyjechałem autem. Jeszcze bardziej żałowałem w drodze powrotnej. Rowerem przejechałbym spokojnie odcinek praca dom w pół godziny, autem zajęło mi to 50 minut i przysporzyło kilku siwych włosów. Nie da się być obojętnym na chamstwo i głupotę niektórych kierowców, nie zależnie od tego czy jesteś kierowcą, rowerzystą czy pieszym....
Na szczęście gdy jechałem już do domu zadzwonił Paweł, że jedzie do Locknitz, powolutku aby rozruszać kolano "naprawiane" przez doktorów ;) Poprosiłem aby na mnie zaczekał. 
Przed 18-tą ruszyliśmy z domu. Początek to jak zwykle mnóstwo gadania... zresztą później też sporo sobie pogadaliśmy. W przerwach między plotami postanowiłem sprawdzić Pawła kolanko. Jak się okazało nie jest z nim tak najgorzej. Dał radę zarówno Paweł jak i jego kolanko, kilka zrywów, podjazdów - bez problemu utrzymał koło.
Ja z kolei uknułem sobie podstępny plan. Chciałem dotrzeć do miejsca, które urzekło mnie w sobotę... tylko, że wtedy nie miałem aparatu. Tym razem miałem, ale nie było już takiego nieba, takiego słońca i oczywiście takiego efektu jak w sobotę...
"Łapcie chwile ulotne jak ulotka...."
"Pstrykajcie fotki..." 
   

WINDOWS (pod Blankensee)
  
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 153.59km
  • Czas 05:27
  • VAVG 28.18km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Temperatura 15.6°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 119 ( 62%)
  • Kalorie 2138kcal
  • Podjazdy 451m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na obiadek do.... Ueckermünde

Niedziela, 3 maja 2015 · dodano: 03.05.2015 | Komentarze 5

Wstając rano nie przypuszczałem, że będzie mi się chciało chcieć... bo mi się kompletnie nie chciało. Po później pobudce (wieczór z klasyką - The Godfather) nie za bardzo mi się chciało robić kolejny maraton. Wystarczyły mi dwie części klasyka... to razem mniej więcej tyle samo co następnego dnia przesiedziałem na Fiziku Arion ;) Z taką małą różnicą, że po filmie nic mnie nie bolało, a po pięciu i pół godzinie jazdy i owszem. Wracając do sedna, zajrzałem do lodówki, a tam pizza, parówki, serek... Przydałby się jakiś lepszy obiadek. Pierwszym pomysłem był kebab w Schwedt... ale od tego z tyłu Kauhofa lepsze byłyby parówki :) Podobno gdzieś jest o niebo lepszy kebson w Schwedt ale jeszcze muszę się dokładnie dowiedzieć gdzie... Jak się później okazało gdybym pojechał do Schwedt miałbym szansę spotkania się z Grześkiem :) Druga opcja na naprawdę niezły kebab to Prenzlau, ale pamiętałem że kiedyś w niedzielę był zamknięty więc wybrałem bramkę numer "czy" czyli Ucker 66  w Ueckermünde. Żeby nie było za łatwo troszkę pokombinowałem z trasą aby sprawdzić czy dam radę samotnie przejechać maraton w Gryficach w przyszłym tygodniu. To będzie mój debiut na dłuższym dystansie... Już wiem, że nie będzie łatwo. 144 km do przejechania bez przerwy to będzie nie lada wyzwanie. O ile do postoju w Ueckermünde jechało się całkiem w porządku to później było już tylko gorzej. W Gryficach dodatkowo zawsze wieje... zresztą tak jak tu w czasie powrotu. Po przejechaniu 120 km już nie mogłem się doczekać przerwy. Powoli kończyły się zapasy w bidonach (zabrałem ze sobą 2x 750 ml) i musiałem się zatrzymać aby chwilę odpocząć. Na szczęście trafiłem na otwartą cukiernię w  Löcknitz. Zjadłem lody wypiłem kawę i na resztkach w bidonie pokonałem ostatnie 25 km do domu. Jechało mi się wyjątkowo ciężko. Nie dość, że pod wiatr to odczuwałem kilometry przejechane w ciągu całego tygodnia, a uzbierało się tego całkiem sporo jak na mnie... Choć całość trasy starałem się jechać oszczędnie z maksymalnie wysoką kadencją i na maksymalnie niskim pulsie i tak dostałem po du...
Zdecydowanie potrzebuję świeżości. Teraz delikatnie muszę odpuścić. Dojazdy do pracy na niskim tętnie, wolniutko.... chyba, że spotkam Grześka ;)
  

W oczekiwaniu na obiad. Pierwsze 83 km przyzwoicie
 

Podano do stołu ;)
    

Kawa i lody, które uratowały mi życie
 
  

Kategoria ponad 100 km, solo


  • Dystans 64.57km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 123 ( 64%)
  • Kalorie 983kcal
  • Podjazdy 325m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Każdy ma swoją ulubioną pętelkę

Sobota, 2 maja 2015 · dodano: 02.05.2015 | Komentarze 2

No i znowu wszystko przez Krzyśka. Właściwie to dzisiaj nie miałem jeździć ale kiedy zadzwonił ten "koks" i powiedział od niechcenia, że na "lajciku" przejechał sobie siedemdziesiątkę na niskim pulsie nie wytrzymałem. Właśnie miałem wstawiać jedzenie do piekarnika i rozpocząć rozpustę... po jego słowach o przejechanym dystansie wyłączyłem piekarnik szybko się przebrałem i zacząłem kombinować gdzie by tu pojechać. No i wtedy do głowy wpadł mi pomysł na przejechanie mojej starej pętelki. Od dwóch lat męczę ją niemiłosiernie w różnych konfiguracjach i w różnym towarzystwie. Ciekawe jest to, że zapomniałem o tej trasie w tym roku. Nie przejechałem jej ani razu. W czasie gdy już jechałem zastanawiałem się gdzie pojechał dziś Krzysiek? Do puszczy raczej nie bo puls na górkach by mu skakał, a powiedział, że nie przekraczał 140 ud/min. Druga myśl była "strzałem w dziesiątkę" - pewnie pojechał swoją pętelkę przez Kobylankę i Gryfino. Ja swoją pojechałem tak jak on. Jak się później okazało przejechaliśmy bardzo podobną odległość przy bardzo podobnym pulsie średnim i maksymalnym :) Czytam w myślach? :)
 

Kilometry pustych, równych niemieckich asfaltów... To się nigdy nie znudzi ;)
 
  
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 52.56km
  • Teren 42.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 22.05km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Temperatura 14.6°C
  • HRmax 174 ( 91%)
  • HRavg 159 ( 83%)
  • Kalorie 1945kcal
  • Podjazdy 439m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Falstart albo wtopa jak kto woli...

Piątek, 1 maja 2015 · dodano: 01.05.2015 | Komentarze 3

Powoli rodzi się kolejna tradycja... Bat w terenie na wyścigu inaugurującym sezon stają się chyba obowiązkowe. W ubiegłym roku dostałem od chłopaków w du... w Moryniu, a tym razem sytuacja powtórzyła się w Gryfinie na wyścigu inaugurującym TryBty Odrzański 2015. Cykl obejmuje 3 wyścigi. Pierwszy "Zęby Gryfa" w Gryfinie właśnie się odbył, drugi w Coolbike Maraton w Moryniu i trzeci w Słubicach.
Impreza zorganizowana pierwszorzędnie. Oznakowanie i zabezpieczenie trasy pierwsza liga. Wjazdy i przejazdy przez większe ciągi komunikacyjne zabezpieczała policja. Na mniejszych drogach stali strażacy, a w punktach co do których można było mieć wątpliwości stali wolontariusze ze strzałkami i kierowali na odpowiednią trasę. Oprócz tego w wielu miejscach organizatorzy rozwiesili taśmy pokazujące prawidłową drogę. Mimo tego udało mi się zabłądzić i musiałem się wracać. Jednak całą winę biorę na siebie bo lepiej oznakowanej trasy nie widziałem. Trasa bardzo atrakcyjna. Bardzo mało asfaltu (głównie wyjazd z Gryfina), sporo lasu, kamieni, korzeni, kilka podjazdów, sporo sypkiego piachu i błota. Błoto zawdzięczamy głównie nocnym opadom. Na trasie 52 km dwa punkty z napojami i to ile dusza zapragnie ;)  Start odbył się całą grupą co było lekkim utrudnieniem. Zanim udało mi się odrobinę przebić do przodu unikając po drodze kilku upadków przód był już daleko ;) 
Muszę się przyznać, że bardzo mi się nie chciało jechać do Gryfina. Dzień wcześniej "nagrodziłem" się za robienie planu kwietniowego i piątkowy poranek przywitał mnie lekkim kacem. W nocy słyszałem, że cały czas pada więc nie za bardzo przejmowałem się kacem bo postanowiłem nie jechać. W tym momencie o 7:15 zadzwonił Krzysiek, który odrobinę zmotywował mnie abym wstał. Wygrzebywanie z domu zajęło mi troszkę więcej czasu. Moje ruchy nie były zbyt szybkie. Na dodatek chcąc zaoszczędzić cenne minuty wybrałem kiepski posiłek na śniadanie czego konsekwencje odczuwałem w trakcie jazdy. W takim stanie ciała i ducha nie miałem szans na rywalizację ze świetnie dysponowanym Krzyśkiem i jak zwykle rewelacyjnym Arczim ;) Obaj pokazali klasę zostawiając mnie daleko w tyle. Znowu muszę się pogodzić z kolejną porażką na początku. Co z tym zrobię?  Zobaczymy!
 
Razem z nami na starcie zameldowali się Klaudiusz, niezłomny Adam "coolertrans" oraz Jarro, którego po raz pierwszy miałem okazję spotkać (wcześniej znaliśmy się jedynie z BSa) :)
Wszystkich serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wspólną jazdę ;)
  
 
Dwa "koksy" i cienias - 418 ;P
   

  • Dystans 63.09km
  • Czas 02:02
  • VAVG 31.03km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 12.6°C
  • HRmax 169 ( 88%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 1290kcal
  • Podjazdy 360m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Osiągamy cele

Czwartek, 30 kwietnia 2015 · dodano: 30.04.2015 | Komentarze 1

W mojej krótkiej historii rowerowej nie miałem jeszcze miesiąca w ciągu którego bym przejechał 1200 km. To znaczy może było jakieś 30 dni w ciągu których przejechałem więcej ale nigdy nie było tak abym zrobił to od pierwszego do trzydziestego pierwszego :) Tym razem cel był dość ambitny. Co miesiąc dokładamy po 100 km i tak aż do lipca. W kwietniu właśnie musiałem przejechać 1200 km aby osiągnąć zakładany cel. Miałem na to jedynie 30 dni i jeszcze rano miałem troszkę wątpliwości czy uda mi się zrealizować zadanie. Udało się i jestem z tego bardzo zadowolony.
W lipcu nastąpi kulminacja i wtedy chciałbym przejechać 1500 km. Cel jest w zasięgu i jeżeli nic złego się nie zdarzy powinno mi się udać go osiągnąć plan.
Dzisiaj po raz kolejny miałem pogodowy full serwis. Było ciepło i zimno, słonecznie i pochmurnie, sucho i mokro no i oczywiście z wiatrem i pod wiatr. Wyszło całkiem przyzwoicie. Jak na samotną jazdę i moje możliwości jestem zadowolony. Tak przy okazji udało mi się poprawić kilka swoich dotychczasowych czasów na "garminowych" segmentach. Co prawda dalej nie udało mi się odzyskać na Stravie KOMa na Glassow - Lebehn ale już zabrakło nie dużo, aby za szybko nie rezygnować z rywalizacji na segmentach wyłączyłem sobie tą funkcję w Garminie. Jadę tyle ile mogę... :) Poprawiłem również czas na segmencie Krackow - Nadrensee, jednak wynik Mateusza i Romka jest nie do pobicia samotnie. Ze średnią 36 km/h nawet się nie zbliżyłem za bardzo do ich 42 km/h!!! Muszę poprosić Arcziego o asystę ;P
    
 
Segment Glasow - Lebehn
 
Kategoria 50 - 100 km, solo