Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
  • Dystans 81.80km
  • Czas 03:33
  • VAVG 23.04km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 155 ( 81%)
  • HRavg 133 ( 70%)
  • Kalorie 1776kcal
  • Podjazdy 308m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowa, świecka tradycja

Niedziela, 4 stycznia 2015 · dodano: 04.01.2015 | Komentarze 4

Jak co roku o tej porze czas Dobieszczyn zdobyć może? :)
Tak się składa, że sezon 2013 zaczynałem wycieczką do Dobieszczyna. W zacnym towarzystwie Krzyśka i Pawła. Dokładnie 5.01.2013 jechaliśmy do Dobieszczyna (troszkę inną trasą), opis tej wycieczki znajduje się TU. Przejechanie 85 km zajęło nam wtedy ponad 5 godzin. W 2014 roku sezon został rozpoczęty wycieczką w równie zacnym towarzystwie Krzyśka i Piotra. Dokładnie rok temu czyli 04.01.2014 pojechaliśmy do... Dobieszczyna ;) Trasa była troszkę krótsza bo tylko 66 km (ominęliśmy Locknitz) i zajęła nam 3:12 min, a opis tej wycieczki znajduje się TU. Tym razem w rocznicę tych wydarzeń pojechałem sam do Dobieszczyna. Początkowo Krzysiek wyraził wstępne zainteresowanie moją wycieczką, ale rano już mu przeszło to zainteresowanie. Zresztą bardzo silny wiatr dodatkowo demobilizował chęć wyjazdu. Jak mocny był wiatr przekonałem się zaraz po wyjściu z domu. Za pierwszy cel mojej podróży obrałem Locknitz. Miasteczko to położone jest na północny zachód od miejsca w którym mieszkam. Dokładnie taki sam kierunek miał wiatr o sile 10 m/s który tego dnia postanowił się ze mną zmierzyć. Uczciwie muszę przyznać, że walkę tą przegrałem. Jak inaczej powiedzieć o przejechaniu pierwszych 20 km w godzinę!? To była istna masakra. Jadąc niczym nieosłoniętymi, niemieckimi polami czułem jakby ktoś zaciągnął na stałe w Meridzie hamulce. Mimo szczerych chęci nie mogłem jechać szybciej. Lepiej zrobiło się dopiero w Locknitz. Nie, nie, wiatr nie przestał wiać. Wjechałem po prostu w osłonięty teren. Od tego momentu poszło mi już dobrze. Osłonięty troszkę lasem w drodze do Hintersee  udało mi się nadrobić to co straciłem na początku podróży. Idealnie nie było ale nie ma co narzekać. Przed Hintersee zakręt na Dobieszczyn. Na końcu drogi widzę kogoś na rowerze. Postanawiam przyspieszyć jeszcze bardziej i sprawdzić czy uda mi się złapać. Po raz pierwszy tego dnia pojawia się 3 z przodu licznika i prędkość ta utrzymuje się przez dłuższą chwilę. Widzę, że rowerzysta przede mną nie odpuszcza (chyba mnie nie widział) i jedzie dość dziarsko. Jednak po chwili doganiam go chwilę jadę za nim sprawdzając jaką prędkość utrzymywał. Okazało się, że radził sobie całkiem nieźle. 25-26 km/h to chyba dobra prędkość tego dnia na 26" kołach dla gościa ok 45-50 lat. Mijam go pozdrawiając i utrzymuję tempo. Jedzie się całkiem dobrze, choć odczuwam już pierwsze oznaki zmarznięcia palców u stóp. Pierwszy postój planuję w Stolcu. Woda mi się kończy i chętnie zjadłbym jakąś drożdżówkę. Niestety w Stolcu rozczarowanie, jedyny sklep nie wytrzymał konkurencji i jest w stanie likwidacji. Nie pozostaje mi nic innego jak oszczędzać resztki wody. Na wysokości Łęgów skręcam na drogę dla rowerów. No i po chwili STOP! Zamiast wjazdu na ścieżkę widzę pień i pobojowisko! To właśnie tutaj wiatr narozrabiał najbardziej. Drzewo było bardzo solidne i zdrowe co widać po przekroju pnia. Wiatr poradził sobie z nim bez trudu. Kilka zdjęć i ruszam do Dobrej gdzie planuję nowe miejsce postoju. Dojeżdżam do sklepu i to co widzę nie przekonuje mnie abym tam zostawił rower bez zapięcia... Dzisiaj "impreza" odbywała się właśnie przy tym sklepie. No cóż, pusty bidon i kilka kilometrów do Lubieszyna. Dałem radę i na postój wybrałem maca. Tym razem bez szaleństw, bez hamburgera. Kawa i dobre ciastko wystarczyło. Do domu ostatnie 10 km. Po postoju w macu końcówka poszła nadzwyczaj gładko. Były momenty kiedy zastanawiałem się czy nie dokręcić do 100 km aby złapać kontakt z Krzyśkiem. Jednak po krótkim namyśle zrezygnowałem z tego pomysłu - będzie na to jeszcze czas ;) 
Wycieczka bardzo udana, szkoda jedynie że po części tradycja nie została zachowana i tym razem nie było ze mną Krzyśka....
 
Zdjęcia troszkę nie chronologicznie ale te na początku są najważniejsze ;)
  


Tak dzisiaj wygląda wjazd na DDR w okolicy Łęgów
 

Ucierpiały również betonowe słupy zagradzające wjazd na DDR
 

To, że ucierpiała ta bezsensowna barierka odgradzająca DDR od drogi gruntowej to chyba dobrze ;)
 

Od drugiej strony, wyjazd z DDR
 

Walka z wiatrem 20 km w godzinę!
 

Obowiązkowo u kota... który to już raz?
 

Gorąca kawa i ciastko czekoladowo-pomarańczowe na ciepło (PYCHA!)
 

Jakieś zmiany? ;)
 
 

PS. zamiast mojego filmu...
 
Kategoria solo, 50 - 100 km



Komentarze
srk23
| 19:04 niedziela, 4 stycznia 2015 | linkuj Też zauważyłem nowy kask (Mikołaj był chojny), poza tym masakra na tej ścieżce.
lenek1971
| 17:28 niedziela, 4 stycznia 2015 | linkuj Piotrze, do Ciebie nie dzwoniłem bo wiem, że w niedzielę o 13tej masz stałe obowiązki ;)
Reniu, jesteś spostrzegawcza ;)
renik
| 17:18 niedziela, 4 stycznia 2015 | linkuj Czyżby nowy kask? ;)
leszczyk
| 16:55 niedziela, 4 stycznia 2015 | linkuj Do mnie nie dzwoniłeś, rozumiem, ból porażki z 2014 jest zbyt wielki...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa owacc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]