Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

solo

Dystans całkowity:7796.57 km (w terenie 133.00 km; 1.71%)
Czas w ruchu:307:16
Średnia prędkość:25.33 km/h
Maksymalna prędkość:64.50 km/h
Suma podjazdów:43714 m
Maks. tętno maksymalne:170 (101 %)
Maks. tętno średnie:151 (87 %)
Suma kalorii:160578 kcal
Liczba aktywności:146
Średnio na aktywność:53.40 km i 2h 08m
Więcej statystyk
  • Dystans 41.61km
  • Czas 01:55
  • VAVG 21.71km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 7.6°C
  • HRmax 144 ( 75%)
  • HRavg 119 ( 62%)
  • Kalorie 800kcal
  • Podjazdy 368m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - slow

Piątek, 6 marca 2015 · dodano: 06.03.2015 | Komentarze 6

Gdyby mi się chciało tak jak mi się nie chciało to bym dziś wygrał każdy wyścig. Wstając rano wiedziałem, że nie będzie to mój dzień. Nawet wyjście do pracy celebrowałem dzisiaj wyjątkowo długo. Potem droga do pracy zajęła mi wyjątkowo dużo czasu. Doszło do tego, że na miejsce dojechałem równo o ósmej. Dzień w pracy dostosował się do pogody za oknem, był zwyczajnie szary i nijaki. Jedynym promykiem, który w pewnym sensie uatrakcyjnił dzień był pobyt w szczecińskim porcie ogromnego dźwigu pływającego Maja. Udźwig na haku głównym tego żurawia pływającego to gigantyczne 330 ton, drugi hak pomocniczy to kolejne 100 ton. Łącznie ten kolos może udźwignąć Piramidę Cheopsa. Dodatkowo na swoim niewielkim pokładzie może przewodzić ładunki o wadze 800 ton, czyli teoretycznie mógłby do Szczecina przywieźć nam dwie Takie piramidy :) "Maja" to największy dźwig pływający w Polsce. Na co dzień "stacjonuje" w Gdyni. Do 2011 roku w Szczecinie mieśmy odrobinę mniejszy dźwig pływający o udźwigu 200 ton, który nosił równie wdzięczne imię "Gucio". Niestety dźwig został sprzedany przez właściciela firmę ZUŻ. Wkrótce potem sama firma ZUŻ, która była już na progu upadłości została sprzedana nowemu, niemieckiemu właścicielowi.
"Maja" nie przypłynęła jedynie się pokazać. W trakcie pobytu w Szczecinie między innymi załadowała na statek ogromną konstrukcję stalową. W tej chwili "Maja"płynie do Świnoujście gdzie w weekend zostanie przeprowadzona skomplikowana operacja wydobycia z kanału portowego zatopionego w połowie lutego holownika Kuguar. Holownik waży "jedynie" 175 ton więc nie powinien być problemem dla "Mai". Operacja wydobycia pewnie będzie bardzo ciekawa. Niestety nie wiadomo kiedy dokładnie zostanie ona przeprowadzona. Termin wydobycia holownika zależy od wielu czynników w tym szczególnie od pogody.

Porównanie do wagi piramidy było zbyt pochopne, dziękuję za zwrócenie uwagi ;) Co ma 300 ton i przemówi do wyobraźni? :)
 

Żuraw pływający "Maja"     
    

Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 65.44km
  • Czas 02:44
  • VAVG 23.94km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 6.3°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 124 ( 65%)
  • Kalorie 1177kcal
  • Podjazdy 407m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - plus coś więcej

Czwartek, 5 marca 2015 · dodano: 05.03.2015 | Komentarze 0

Kilometry same się nie zrobią i moimi czterdziestkami po pracy raczej nie uda mi się wykonać założonego planu. W związku z tym raz na jakiś czas muszę zrobić coś więcej niż te czterdzieści. Wydawało mi się, że dzisiaj będzie dobry dzień na dokręcenie czegoś więcej. Norweg zapowiadał, że nie będzie padać, wyjdzie słońce, a wiatr osłabnie. Coś chyba źle spojrzałem, bo w Niemczech jechałem świeżo po opadach, wiało jak cholera, a słońca było tyle co kot napłakał. Co prawda jak wracałem z pracy to nawet się cieszyłem bo sprawdzalność prognozy wydawała się 100%. Jednak tak było tylko do granicy. Już zjazd płytami z Ladenthin do Lebhen uświadomił mi, że łatwo nie będzie. Patrząc na zasuwające wiatraki miałem strach w oczach... co będzie dalej. Co ciekawe wiatraki kręciły się w różnych kierunkach. To znaczy nie w jednym skupisku tylko bardziej skupiska wiatraków kręciły się w innych kierunkach. Modliłem się abym w końcu trafił na wiatr w plecy. Moje modły zostały wysłuchane za Krackow. Od Krackow do Nadrensee wiatr w plecy. Mogłem odsapnąć, bo wcześniejszej walce. Oprócz wiatru miałem dzisiaj średnią przyjemność jazdy od Rosówka do stacji Lotos, gdzie zaczyna się DDRka. Na tym odcinku samochody przejeżdżające "na gazetę" to standard. Piotrek pisze, że ZPL to stan umysłu. Dołożę do tego ZGR, to też stan umysłu ;) 
Dla odmiany postanowiłem dziś pojeździć z kamerą na kasku. Przyznam się, że efekty "filmowe" raczej słabe. Kamera bardziej trzęsie się niż na kierownicy, szczególnie to widać na dziurach w mieście. Do tego jest dość ciężka i jazda z nią na kasku nie jest zbyt komfortowa na dłuższą metę. Tutaj zdecydowanie wygrywa sporo lżejsze GoPro.
  

Piękne Miasto Szczecin
 
(FILM)
 
Kategoria 50 - 100 km, DDP, solo


  • Dystans 41.69km
  • Czas 01:48
  • VAVG 23.16km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Temperatura 6.6°C
  • HRmax 157 ( 82%)
  • HRavg 135 ( 71%)
  • Kalorie 1083kcal
  • Podjazdy 250m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - może by coś zmienić?

Środa, 4 marca 2015 · dodano: 04.03.2015 | Komentarze 0

Trzeci raz z rzędu pojechałem do pracy i z pracy tą samą trasą. Muszę coś zmienić bo przyznam się, że troszkę nudnawo to samo jechać. Jedynie ruch na ulicy jest raz mniejszy, a raz większy. Dzisiaj raczej było mało samochodów. Zwyczajowy korek przed światłami przy skręcie na Rajkowo zaczynał się tuż przed Cukrową. Ciekawe co to oznacza? Ludzie rzucili pracę i pracują w domach? Może zaczęli rozważniej korzystać z aut i przesiedli się na komunikację miejską? Nie ważne, ważne jest to, że aut jest zdecydowanie mniej. Dzisiaj usłyszałem wiadomość, iż remont mostu może się zakończyć już 20. marca. Ciekawy jestem czy wraz z tą datą na ulice powrócą korki ;) Póki co nie zamierzam się przesiadać do auta. Obawiam się jedynie, że przez wzrost liczby aut jazda rowerem do pracy nie będzie już tak przyjemna jak teraz. 
Zauważyłem jeszcze, że o ile wczoraj na stacji z rowerami Bike_S przy Piastów-Sowińskiego stało dużo rowerów to dzisiaj były jedynie dwa... Ciekawe gdzie jest reszta? Studenci wracając z zajęć na Piastów wypożyczają rowery i oddają je...? :)
    
Właśnie zauważyłem, że dzisiaj mijają dokładnie 3 lata od mojego pierwszego wpisu na bikestats! Jak ten czas szybko lecie, to niesamowite. W ubiegłym roku gdy "świętowałem" drugi rok pobytu tutaj byłem dumny, że przez dwa lata przejechałem 10 tys kilometrów. Przez kolejny rok dołożyłem do tych 10 tysięcy drugie tyle. W sumie przez te 3 lata pokonałem 20 500 km, odbyłem 335 wycieczek czasem zupełnie krótkich, a czasami bardzo długich podczas których spaliłem prawie pół miliona kcal (dokładnie 484 820). Z przewyższeniami jest problem bo początkowo GPSy mierzyły to jakoś dziwnie. Tak realnie podjazdy oceniam na coś w granicach 80 tys metrów, dla górali to niewiele. Jednak tu na nizinach to chyba nie jest tak źle ;) Może w weekend jakieś świętowanie? Zobaczymy ;)
 


7:40 - stacja Bike_S przy Piastów-Sowińskiego - wczoraj była pełna   
 

Potulicka w remoncie. Na szosę nadaję się średnio ale góral przejedzie bez problemów środkiem
 
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 41.64km
  • Czas 01:44
  • VAVG 24.02km/h
  • VMAX 40.50km/h
  • Temperatura 6.9°C
  • HRmax 161 ( 84%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 1030kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - od nowa

Wtorek, 3 marca 2015 · dodano: 03.03.2015 | Komentarze 3

Po zakończeniu lutego z przytupem nastała pora na odpoczynek. Przez dwa dni, zarówno w niedzielę jak i poniedziałek próbowałem walczyć z przeziębieniem. Nie najlepiej mi to idzie i cały czas czuję się średnio. W nocy męczy mnie kaszel przez co nie mogę dobrze się wyspać (dzisiaj to nawet budzika w telefonie nie usłyszałem), a w dzień boli mnie gardło i czuję się jakoś podle. Te wszystkie okoliczności przyrody absolutnie nie zniechęciły mnie do kontynuowania dojazdów do pracy. Nawet wczoraj miałem wbrew założeniom jechać do pracy rowerem lecz komunikaty w Radio Szczecin mówiące o zalodzeniu ulic i chodników kompletnie mnie zniechęciły. Na próbę pojechałem do pracy samochodem. Po raz pierwszy od zamknięcia mostu. Byłem mile zaskoczony tym jak płynnie można dojechać do portu... Spodziewałem się armagedonu, a tu miła niespodzianka. Do pracy dotarłem mniej więcej w takim samym czasie jak rowerem. Na powrocie wybrałem trasę przez prawobrzeże i autostradę. Poszło wyjątkowo gładko. Na os. Słonecznym byłem po 10 minutach, kolejne 20 minut do dojazd do Kijewa i przejazd autostradą do Kołbaskowa.
Dzisiaj, zgodnie z planem do pracy rowerem i po pracy jeszcze kilka kilometrów ekstra. Jazda w mieście idzie mi odrobinę lepiej. Powoli uczę się gdzie są zagrożenia i kiedy muszę zwolnić aby nie nadziać się na auto. Dzisiaj miałem dwa nagłe hamowania. Raz ludzie na ścieżce uniemożliwili mi jazdę, a raz samochód wyjechał mi pod koło.... w obu przypadkach byłem czujny i ze sporym zapasem dałem radę się zatrzymać. Ciekawostką jest rower miejski, który ruszył od niedzieli i Potulicka, którą nie trzeba jechać chodnikiem. Po ubitym "piachu" można pokonać odcinek od Sowińskiego do Czarnieckiego.
 

Właśnie tak wygląda Moje Miasto gdy kończę pracę - SZCZECIN WITA!!!
    

 
Przed pracą - stacja roweru miejskiego Piastów - Sowińskiego
  
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 82.76km
  • Czas 03:17
  • VAVG 25.21km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 133 ( 70%)
  • Kalorie 1725kcal
  • Podjazdy 383m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tysiąc przejechany - plan wykonany

Sobota, 28 lutego 2015 · dodano: 28.02.2015 | Komentarze 8

Od tygodnia już wiedziałem, że będzie spory problem ze zrealizowaniem celu postawionego sobie na luty. Cel był dość ambitny jak na mnie, do przejechania 1000 km w 28 dni (wyłączając trenażer). Wiem, że co dwa lata we wrześniu kolarze amatorzy robią taki dystans w dwa czy trzy dni pokonując trasę BB Tour. Dla mnie natomiast 1000 kilometrów w lutym to istny wyczyn.  Jeszcze dwa lata temu w żadnym miesiącu w roku nie przejechałem łącznie tysiąca kilometrów. W tym roku również długo się zanosiło, że nie uda mi się zrealizować tego wyzwania. Muszę przyznać, że bardzo pomogło mi zamknięcie newralgicznego punktu w mieście czyli mostu Długiego i obawa przed ogromnymi korkami. Jak się okazało, korków nie ma i jeździ się autem zdecydowanie lepiej niż wtedy gdy most był czynny. Jednak chyba przekonałem się do dojazdów rowerem do pracy. Zawsze to kilka kilometrów do statystyk ;P 
Wczoraj robiąc po pracy dodatkowe kilometry wiedziałem, że zabraknie troszkę do osiągnięcia celu. Czułem się nie zbyt dobrze, przeziębienie mi ciągle dokucza. Chciałem jednak zostawić sobie jak najmniej do przejechania na sobotę. Tym bardziej, że bo bardzo ładnym pogodowo tygodniu sobota zapowiadała się bardzo średnio. W piątek wieczór okazało się, że do przejechania zostało mi jedynie 80 km. Usiadłem więc do Garmin Connect i wyznaczyłem sobie trasę, która w teorii miała 79,77 km. Start w Warzymicach, dojazd przy autostradzie do Penkun,  dalej do Schmolln, następnie przez Brussow i Locknitz do Warzymic. Wyczekałem poranne deszcze i o godzinie 13tej ruszyłem w trasę. Nie powiem, że było łatwo. Wiedziałem wcześniej, że będzie odrobinę chłodno i będzie troszkę wiało. Jednak jak się okazało wiało z zachodu czyli z kierunku w którym jechałem... Po kilko kilometrach szczerze myślałem, czy to ma jakiś sens? Po co się spinać, przecież przede mną jeszcze do przejechania mnóstwo kilometrów w bardziej sprzyjających warunkach....? Wtedy coś we mnie pękło. Przestałem myśleć, że jest ciężko i skupiłem się na samej jeździe. W Strokow już wiedziałem, że choćby nie wiem co dam radę!!! Po chwili jak na zawołanie wyszło słońce, które odrobinę zniwelowało skutki zimnego wiatru. Do Penkun wjeżdżałem w dobrym nastroju. Jednak tutaj po raz pierwszy niespodzianka. Garmin wyznaczył inną trasę niż ta w mojej głowie! Zignorowałem polecenie wrócenia na trasę i pojechałem swoją drogą. Patrząc później na mapę zobaczyłem, że mogłem zaufać Garminowi i jechać wytyczonym szlakiem. Po jakiejś chwili znowu trafiłem na wyznaczony w domu ślad. Mimo wiatru jechało się bardzo fajnie. Co prawda nos się co chwila zatykał i zasmarkałem mocno odcinek do Schmolln ale Niemcy chyba mi to wybaczą. Zjazd z Grunz i podjazd pod Schmolln przeszły wyjątkowo dobrze. Bardzo obawiałem się tego podjazdu po takim czasie walki z wiatrem. Jednak wyznaczyłem sobie kadencję, dobrałem odpowiednie przełożenia i w miarę równo podjechałem wzniesienie. 
W Schmolln zmiana kierunku. Na północ jechało się już zupełnie inaczej. Wiatr boczny czasem lekko w plecy pozwolił mi troszkę odetchnąć. Kolejna niespodzianka czekała mnie w okolicach Grunberg. Garmin kazał mi jechać prosto choć ja wiedziałem, że muszę skręcić w lewo. Na wprost miałem drogę w las, która była nie utwardzona. Co prawda jechałem Syrenką więc pewnie bym sobie poradził ale troszkę bałem się jazdy w błocie. Jak będzie sucho pojadę trasą Garmina. Tym razem pojechałem trasą z głowy. Ślad z Garmina z moim śladem z głowy spotkał się w Brussow. Jednak tylko na chwilę, bo w samym Brussow również miał inną koncepcję jazdy. Po raz trzeci wybrałem sprawdzony wariant. Tym razem ślady mój i Garmina spotkały się przed Locknitz. Od tej pory jechałem już jak po sznurku.
Jednak to nie koniec niespodzianek. W Grambow przede mną wyjeżdża koleś na góralu w nowym stroju Calbudu z logiem Floating Garden. Jedzie dość spokojnie więc szybko go doganiam, rzucam "cześć" i jadę swoje. Odrobinę czuję się zmęczony ale spokojnie jadę 30-32 km/h, wiem że dom blisko i cel będzie zrealizowany. W pewnym momencie gdy odrobinę zwalniam wyprzedzony chłopak zrównuje się ze mną. Nawiązujemy rozmowę. Okazuje się, że chłopak kiedyś jeździł w klubie, przez pewien czas jeździł również z mastersami z Głębokiego i teraz startuje amatorsko w zawodach mastersów na torze, na imię ma Andrzej. Miło rozmawiając przez Schennenz, Ladenthin i Warnik docieramy do Będargowa. Żegnam się licząc, że jeszcze kiedyś pojeździmy ;) Spokojnie wracam do domu. W Warzymicach licznik pokazuje prawie 83 km, czyli o 3 więcej niż trasa proponowana przez Garmina :) Następnym razem obiecuję się słuchać i przejechać tą 80tkę wg wskazań.
 
W każdym razie rzutem na taśmę zrealizowałem swój cel na luty. Jestem z tego bardzo zadowolony. Jutro dzień przerwy, a od wtorku startujemy z celem na marzec ;)
 

Nawet tablice drogowe przypominały mi, że stawką jest 1000 km!  
   
 
Nowy kolega - Andrzej
 

Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 41.87km
  • Czas 01:49
  • VAVG 23.05km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Temperatura 7.5°C
  • HRmax 162 ( 85%)
  • HRavg 139 ( 73%)
  • Kalorie 1145kcal
  • Podjazdy 236m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - pierwszy tydzień /znowu wypadek/

Piątek, 27 lutego 2015 · dodano: 27.02.2015 | Komentarze 4

No i słowo ciałem się stało! Zawsze musi być ten pierwszy raz. To był pierwszy tydzień moich dojazdów do pracy rowerem. Jakie są pierwsze wrażenia po tygodniu? Ogólnie nie jest źle, choć są delikatne minusy takich dojazdów. Oczywiście plusów jest znacznie więcej więc prawdopodobnie zostanę na razie przy rowerze i będę dojeżdżał nim do pracy. 
W pierwszej wersji tego wpisu jako plus dojazdów rowerem zaliczyłem "czas". Jednak po chwili wykasowałem ten tekst bo chyba do końca z tym czasem to nie jest tak dobrze. To co zyskujemy na ciągłym poruszaniu się w wybranym kierunku tracimy na przygotowaniach do jazdy oraz na ogarnięciu się po każdej jeździe. Te kilka minut, które dodatkowo musimy poświęcić na przygotowanie siebie i roweru do jazdy, a następnie te kilka lub nawet kilkanaście minut aby ogarnąć się po przyjeździe moglibyśmy przecież poświęcić na stanie w korku w cieplutkim aucie... Więc tak prawdę mówiąc czasu specjalnie nie zaoszczędzę jeżdżąc do pracy rowerem. Korzyść jaką widzę tak na szybko jest taka, iż gdybym nie jeździł do pracy na rowerze to po pracy musiałbym się spieszyć do domu aby się przebrać i wyjechać z domu.... Na samo jeżdżenie zostałoby nie zbyt wiele czasu. Teraz prosto po pracy mogę wykorzystać słońce i zrobić kilka kilometrów w miarę komfortowych warunkach.
No to by było na tyle z moich filozoficznych przemyśleń. Może jak mnie znowu kiedyś najdzie to przeanalizuje następne plusy i minusy dojazdów do pracy.
Dzisiaj dojazd bez żadnych przygód. Odrobinę cieplej niż wczoraj, chociaż do komfortu termicznego daleko. Oczywiście na Mieszka I czerwona fala była dziś niezawodna. 
Powrót zupełnie inny, zero wiatru, przyjemna temperatura i oczywiście piękne słońce. Do Bytomskiej po raz pierwszy jechałem z Danielem. Daniel dojeżdża z Polic... samochodem ;) Jednak po zamknięciu mostu auto zostawia w okolicach Porto Grande i w dalsza podróż udaje się rowerem. Bardzo dobry sposób na rozpoczęcie :) Po tygodniu dojazdów zastanawia się nad miejscem troszkę bardziej oddalonym od naszego miejsca pracy gdzie mógłby bezpiecznie zostawiać auto i dojeżdżać rowerem. Jakieś pomysły?
Droga do domu standardowa, lecz tym razem wyjątkowo pusta. Ruch pieszych minimalny auta również gdzieś poznikały. W momencie gdy dojechałem do Piastów zobaczyłem gdzie wszyscy stoją ;) Potężny korek utworzył się na Piastów i pewnie dalej również tak było... przyczyną był wypadek na Mieszka I. Jeden pas zajęty, policja steruje ruchem. Zamiast stać w korku w samochodzie dzisiaj spokojnie ruszyłem w kierunku.... Kołbaskowa ;) Dodatkowe kilometry bardzo mi się przydadzą. Do końca miesiąca został jeden dzień... do przejechania 80 km... Mam pewne obawy co do wykonania planu. W normalnych warunkach może nie byłoby problemu.... Zobaczymy juto.
 

 
 

 
 

 
  
Obok korków :)
 

 
Kategoria DDP, do 50 km, solo


  • Dystans 23.99km
  • Czas 01:10
  • VAVG 20.56km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 153 ( 80%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 680kcal
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - ostrożnie

Wtorek, 24 lutego 2015 · dodano: 24.02.2015 | Komentarze 0

Po wczorajszych przygodach na torach przy ulicy Dworcowej dzisiaj jechałem nadzwyczajnie ostrożnie, a co za tym idzie wolno... ;) Specjalnie nie opóźniło to mojego dojazdu do pracy. Dojechałem w odrobinę ponad pół godziny.
Rano zweryfikowałem straty po upadku. W sprzęcie jedynie zatyczka kierownicy, którą wymieniłem na jakąś starą od Treka. W ciuchach brak strat. Żółta deszówko-wiatrówka, która wydawała mi się najbardziej narażona na uszkodzenie po upraniu jest jak nowa. Spodnie też nie noszą prawie żadnych śladów moich zimowych upadków. 
Najbardziej ucierpiało lewe biodro, lewe kolano i moja psychika. Podjeżdżając do torów staram się je pokonać jak najbardziej prostopadle. Musi pewnie minąć troszkę czasu do momentu gdy będę to robił bardziej odruchowo.
Na dzisiaj obrazek "prawie z pracy" :) Widok z okien biura w którym pracuję jest niepowtarzalny :) 
 

Prawie w pracy
   

Kategoria mini, solo, DDP


  • Dystans 24.61km
  • Czas 01:10
  • VAVG 21.09km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 134 ( 70%)
  • Kalorie 727kcal
  • Podjazdy 175m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

DDP - rowerowe abecadło

Poniedziałek, 23 lutego 2015 · dodano: 23.02.2015 | Komentarze 1

Drugi dzień dojazdów rowerem do pracy. Wbrew temu co większość wróżyła nie było kompletnego paraliżu miasta. Pierwszy, pracujący dzień bez kluczowego dla Szczecina mostu Długiego był prawie bez korków. Koledzy z pracy, którzy dojechali samochodami chwalili, że zarówno dojazd do pracy jak i powrót do domów odbył się bez problemowo.
Ze mną było odrobinę inaczej. Po raz kolejny wyszedł mój kompletny brak doświadczenia w poruszaniu się rowerem po mieście.
Droga do pracy bardzo przyjemna. Jechało się szybko w fajnej temperaturze, nie było ani za zimno ani za ciepło. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom było również sucho. Jedyne co mnie dzisiaj wkurzało to notorycznie palące się czerwone światła na Mieszka I. Mimo, że samochody jadące w tym samym kierunku miały zielone na ścieżkach i przejściach paliło się czerwone. Normalnie na każdych światłach (co kilkaset metrów) trzeba się zatrzymywać, naciskać przycisk z żądaniem zmiany światła, odczekać przynajmniej jeden cykl i wtedy już można przejechać. 
Troszkę zmieniłem trasę przejazdu od czasu gdy jechałem z "NIM". Zamiast jechać Narutowicza wybrałem dojazd do Potulickiej ulicą Sowińskiego, a potem nowym chodnikiem przy Potulickiej do Czarnieckiego i Owocowej. Na Potulickiej minąłem się z Jarkiem "Gadzikiem" (kto obejrzy uważnie film znajdzie go pewnie). Do pracy dojechałem po drodze zahaczając jeszcze ul. Kanał Parnicki - pewnie nie wielu wie, że jest w Szczecinie taka ulica :)
Potem prościutko do pracy. Po 33 minutach byłem na miejscu. To mniej więcej tyle samo ile zająłby mi dojazd samochodem. 
 

Zamknięte skrzyżowanie Wyszyńskiego / nab. Wieleckie
 
Powrót z pracy już nie był tak lajtowy. Po pierwsze rozpadało się więc trzeba uważać na śliską nawierzchnię, a po drugie wiatr delikatnie się wzmógł i wiał w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy ;) Nie ma przebacz i trzeba jakoś wrócić. Okulary dość szybko przestały być przejrzyste. Gdy jechałem były mokre, gdy stawałem natychmiast parowały. No nic jedziemy. Do Energetyków pustymi ulicami. Po drodze mnóstwo policji i straży miejskiej. 
Pierwsze ostrzeżenie dostałem już przy tymczasowej operze.  Przy próbie wjazdu pod nieodpowiednim kątem na niewysoki krawężnik zarówno przednie koło jak i tylne złapało uślizg. Na szczęście udało mi się wyprowadzić rower i wyjść z poślizgu. Przejechałem spokojnie przez most tym razem z drugiej strony, przeszedłem/przejechałem przejście na nab. Wieleckim oraz Wyszyńskiego i ruszyłem prosto w stronę poczty. Przy poczcie wjechałem na mokrą kostkę na Dworcowej. Przy poczcie stał tramwaj, który chciałem ominąć z lewej strony. Niestety nie pomyślałem o tym, że aby minąć tramwaj z lewej strony muszę przejechać przez tory. Nie muszę mówić jak się to skończyło.... Pojechałem przez chwilkę tak jak prowadzą tory i zaliczyłem klasyczną glebę na kostce.
Wiem dobrze o tym, że tory pokonuje się jak najbardziej prostopadle, bardzo uważam na to aby tak jeździć. W miejscu gdzie pracuje jest sporo torów i za każdym razem bardzo starannie wybieram TOR jazdy aby je pokonać. Przecież to jest rowerowe ABECADŁO! Tory, krawężniki podjeżdżamy możliwie jak najbardziej prostopadle!!!
Przygoda na torach kosztowała mnie zbite biodro i lekko stłuczone kolano. Straty w sprzęcie na razie ograniczyły się do rozwalonej zatyczki ESI w kierownicy. Więcej nic nie zauważyłem. 
Mam nadzieję, że lekcja z dzisiaj pozwoli mi uniknąć takich sytuacji w przyszłości. Jeśli ktoś to przeczyta i będzie stosował się do tej zasady ma sporą szansę nauczyć się czegoś na cudzych błędach.
   
Na filmie przejazd od ul. Sowińskiego przez Potulicką do Czarnieckiego. Energopol obiecał, że zrobi chodnik i zrobił ;)
   
Od Sowińskiego do Czarnieckiego
  
  
Kategoria mini, solo, DDP


  • Dystans 72.47km
  • Czas 02:43
  • VAVG 26.68km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 2.7°C
  • HRmax 146 ( 76%)
  • HRavg 123 ( 64%)
  • Kalorie 1292kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Właśnie tyle mi brakowało

Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 2

Właśnie około 70 kilometrów brakowało mi abym dobił do 700 km przejechanych w lutym. Do końca miesiąca zostało jedynie 6 dni, a do założonego celu pozostało jeszcze 300 km. Będzie ciężko i może się nie udać. Broni w każdym bądź razie nie składam. Od jutra regularna jazda do pracy rowerem bez względu na pogodę. W poniedziałek i wtorek będzie problem aby dokręcić coś ekstra. Jednak od środy można coś dorzucić do trasy "pracowej". No i liczymy na łaskawą sobotę. Jeśli się nade mną zlituje to na koniec miesiąca jakąś setkę będzie można zrobić i tym sposobem załatwić realizację celu.
Co do dzisiejszego wyjazdu to muszę się przyznać do pewnego deja vu. Kiedyś miałem to samo co dzisiaj. Za żadne skarby nie mogłem złapać pełnego oddechu i zmusić serducho do tego aby zaczęło pompować krew bardziej intensywnie. Średnie tętno 123 ud/min i maksymalne 146 ud/min mówią wszystko. Nawet gdy chciałem coś mocniej podjechać to już po chwili brakowało powietrza i odcinało mnie. Więc darowałem sobie te próby i spokojnie przejechałem dystans. Przy okazji po raz pierwszy pojechałem drogą łączącą Mewegen z Bock. Wąska, równiutka asfaltowa droga z kilkoma hopkami. Zawsze jakieś urozmaicenie, tym bardziej, że nie lubię odcinka Plowen - Blankensee. 
Pogoda dzisiaj zmobilizowała wielu rowerzystów i kolarzy. Widziałem sporo szos, jadących głównie parami. To chyba znak, że sezon rozpoczął się na dobre ;)
 

Foczka

 
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 61.30km
  • Czas 02:22
  • VAVG 25.90km/h
  • VMAX 55.80km/h
  • Temperatura 8.1°C
  • HRmax 159 ( 83%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 1272kcal
  • Podjazdy 375m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

No to sobie nagrabiłem

Sobota, 21 lutego 2015 · dodano: 21.02.2015 | Komentarze 6

Plany na dzisiaj nie były zbyt ambitne. W zasadzie to wcale nie chciało mi się jeździć. Jednak w końcu po dwunastej przemogłem się i ruszyłem. Wracając do planów to jedynym celem na dzisiaj miało być poprawienie wg mnie słabego, dziewiątego miejsca na segmencie Grambow - Linken. Wiatr był sprzyjający więc nie pozostało nic innego jak spróbować się troszkę poprawić. 
Zanim dojechałem jednak do Grambow musiałem pokonać ponownie podjazd pod Warnik. Po raz drugi z rzędu zostałem porządnie wymęczony na tym segmento-podjeździe. Czas przejazdu pierwszych 10 km - 28 minut mówi wszystko za siebie. Dojechałem do Schwannenz i zrobiłem coś czego nie miałem robić. Przejechałem segment Schwennenz - Grambow. Nie miałem tego robić bo chciałem na swój główny cel wjechać wypoczęty. Niestety skusiłem się i przejechałem go w czasie 2:47,4 czyli o ponad minutę lepiej niż mój najlepszy czas i tylko 2 sekundy gorzej od najlepszego czasu na tym segmencie, który oczywiście należy do Grześka (co nie dziwi). Odrobinę zmęczony dojechałem do Grambow i zaatakowałem z biegu kolejny segment. W to co zobaczyłem później długo nie mogłem uwierzyć. Segment Grambow - Linken przejechany w 5:11,8... nie będę pisał o ile poprawiłem swój czas. Napiszę tylko, że poprawiłem najlepszy czas segmentu - oczywiście należący do Grześka o 25 sekund. Średnia prędkość na tym odcinku wyniosła 41,22 km/h!
No to sobie pomyślałem, że plan wykonany z nawiązką i z czystym sumieniem mogę wrócić do domu. Z radości postanowiłem wrócić troszkę naokoło, przez Krackow. Przejeżdżając przez Glasow Garmin zasygnalizował kolejny segment. Nigdy jeszcze nie jechałem tą drogą więc postanowiłem się skusić. Ruszyłem bez przekonania. Przez większość odcinka miałem 3-7 sekund straty do lidera segmentu, można oczywiście zgadywać kto nim był...:) Nikt się nie pomylił. Liderem oczywiście był Grzesiek. Na hopkach pogodziłem się, że nie mam z nim szans. Tym większe było moje zdziwienie gdy przewaga zaczęła topnieć i to ja zyskiwałem cenne sekundy. To jeszcze bardziej zmotywowało mnie do walki. Skutecznie zmobilizowało, bo segment został przejechany o 4 sekundy szybciej niż lider ;) Przypadkowo zahaczony segment Grześka i znowu udało się przejechać go szybciej. Chyba tym sposobem nagrabiłem sobie... ;)
Na deser zostawiłem sobie ostatni segment  Nadrensee - Ladenthin. Nie liczyłem tu na jakieś spektakularne sukcesy, a jednak udało mi się poprawić swój dotychczasowy wynik o prawie dwie minuty. Z wynikiem 9:00,1 wskoczyłem na 3 miejsce w segmencie, którego liderem jest.... ups... nie jest to Grzesiek, saren86 z czasem 8:13,1! Grzesiek na tym segmencie jest dopiero 5!!! Wyprzedza go saren86, wober007, Bartek i ja ;) Podjazd pod oborę w Ladenthin pokonałem już na piekących nogach. 
Muszę się przyznać, że nie spodziewałem się aż takich wyników. To kolejny element motywujący do jeszcze mocniejszej pracy.
  

Nadrensse
 
UPDATE

To nie jest żaden fake ani zabawa w fotoszopie :) To nieprawdopodobna historia :)
 
Na początek proponuję wpis i zrzut z 18.01.2015
 
 
  Stan na 18.01.2015

Zrzut z 21.02.2015 ;) Niemożliwe stało się możliwe ;)
 

    
Kategoria 50 - 100 km, solo