Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

solo

Dystans całkowity:7796.57 km (w terenie 133.00 km; 1.71%)
Czas w ruchu:307:16
Średnia prędkość:25.33 km/h
Maksymalna prędkość:64.50 km/h
Suma podjazdów:43714 m
Maks. tętno maksymalne:170 (101 %)
Maks. tętno średnie:151 (87 %)
Suma kalorii:160578 kcal
Liczba aktywności:146
Średnio na aktywność:53.40 km i 2h 08m
Więcej statystyk
  • Dystans 56.46km
  • Czas 02:26
  • VAVG 23.20km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 122 ( 64%)
  • Kalorie 995kcal
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wszystko na "nie"

Piątek, 20 lutego 2015 · dodano: 20.02.2015 | Komentarze 1

Zaczęło się od tego, że ciężko mi się było zebrać do wyjścia. Czekałem kilka godzin aby w końcu ruszyć. Powodów do NIE wyjścia znajdowałem mnóstwo. Raz było za zimno, drugi raz nie było zapowiadanego słońca, a jeszcze innym razem za mocno wiało. W końcu w samo południe klamka zapadła - ruszam. Raczej wolno i spokojnie. Myślę sobie - rozgrzeję się i będzie lepiej... Niestety nie było lepiej, a wręcz przeciwnie było gorzej. Dwukilometrowy podjazd pod  Warnik rozbił mnie kompletnie. Nie dość, że pod górkę to jeszcze pod "wicher". Wiatr wiał dokładnie z każdej strony, oczywiście pomijając wianie w plecy... Jak się okazało później, przez całą drogę jechało mi się dziś kiepsko. Nie wiem czym to było spowodowane? Pogoda, ciśnienie, a może zwykły dołek fizyczny? Gdybym dysponował przyciskiem "TELEPORT DO DOMU" pewnie bym go użył po kilku kilometrach. Dobrze, że nie ma takich przycisków. Bo wtedy nie docenialibyśmy jazdy w idealnych warunkach. Może jutro będzie lepiej? Zapowiada się iście wiosenna temperatura, bo ma być aż 10° C, choć dziś temperatura nie była najgorsza, bo przecież 6° C w zimie to niezły wynik. Jednak mimo tak wysokiej temperatury w trakcie jazdy założyłem drugą czapkę bo strasznie zmarzłem w głowę... Po raz pierwszy jechałem w dwóch czapkach i żałowałem tylko, że nie zabrałem Buffa z windstopperem i polarem. Następnym razem będę mądrzejszy. 
 

Za Plowen
  
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 57.64km
  • Czas 02:17
  • VAVG 25.24km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 5.8°C
  • HRmax 169 ( 88%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 1411kcal
  • Podjazdy 415m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Premiera DDP z niespodzianką

Czwartek, 19 lutego 2015 · dodano: 19.02.2015 | Komentarze 8

Na dzisiaj miałem zaplanowaną inaugurację "DDP". Tylko raz do tej pory przyjechałem rowerem do pracy. Zawsze wybierałem auto. Tym razem wszystkie argumenty wskazują na to aby do pracy jeździć rowerem. Postanowiłem sprawdzić jak to będzie wyglądało w praktyce. Od razu zdradzę, że Dojazd Do Pracy na rowerze jest w porządku. Przyznam się, że obawiałem się jazdy po mieście. Zazwyczaj jeżdżę przecież pustymi drogami w Niemczech gdzie kierowca omija rower jadący w tym samym kierunku szerokim łukiem. Jednak nie było tak źle jak się spodziewałem. Kierowcy zatrzymywali się na przejazdach dla rowerów aby mnie przepuścić i nikt nie trąbił dziś na mnie. Choć raz zasłużyłem na ostry %$#&*. 
No dobrze, zacznijmy od początku. Nie wiem czy to było spowodowane niepokojem przed jazdą ale dzisiaj spałem wyjątkowo czujnie. Pobudka miała być o 6-tej, jednak budząc się co chwila od 5-tej wstałem przed czasem. Szybka kawa, bułka, prysznic i przed siódmą byłem  gotowy do wyjazdu. Tutaj pierwszy znak zapytania... co, jak i kiedy jeść? Pomyślę później.... Ok 7 ruszam do pracy. Pierwsze kilometry wyjątkowo sprawnie. Ruch znikomy i żadnych kłopotów z autami. Tak dojeżdżam w okolice CH Molo. Na horyzoncie widzę rower. Myślę sobie, spokojnie dam radę go dogonić. Gdy tylko się odrobinę zbliżyłem już wiedziałem, że łatwo nie będzie. Poznałem białe błotniki i czarno-biały strój. To musiał być "ON"! Jeśli "ON" jedzie przed tobą to zapomnij, że go złapiesz... chyba, że masz szczęście jak ja :) Musiał zwolnić na światłach, choć pierwsze dwa pokonał przy... ups... na trzecim "GO" złapałem! :) Ufff, kosztowało mnie to kilka mocniejszych nacisków na korbę, ale warto było - wreszcie mogłem z "NIM" pojechać! Przez chwilę jedziemy równo i rozmawiamy. Jednak to nie trwa długo, wjeżdżamy na asfalt na Narutowicza, dość szybko a "ON" znika tak jak ja bym stał!!! Tak przecież nie można... :( Na szczęście drugi raz tego dnia mam farta. Rozkopana Potulicka i piesi zajmujący cały chodnik umożliwiają mi dotarcie do "NIEGO". Znowu jedziemy razem. Owocowa, przy dworcu w dół wjeżdżamy na rondo Kolumba / nab. Wieleckie. "On" pokazuje mi abym zwolnił, wskazując niebezpieczeństwo. Nie pomyślałem i wyprzedzam "GO"... Ten głupi ruch na szczęście nie skończył się tragicznie... Tramwaj jechał powoli, a ja zdążyłem uciec. Pierwsza nauczka... W mieście oczy dookoła głowy!
Żegnam się z "NIM" na nab. Wieleckim.
Po 28 minutach jestem w pracy. Całkiem dobry wynik. Kilka minut wolniej niż bym jechał autem... do jutra. Od poniedziałku wszystko się zmieni :) 
O tym następnym razem....
 

"ON"
 

"JA"
   

Kategoria 50 - 100 km, solo, DDP


  • Dystans 66.19km
  • Czas 02:26
  • VAVG 27.20km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 4.7°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 132 ( 69%)
  • Kalorie 1357kcal
  • Podjazdy 257m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poprawki

Niedziela, 15 lutego 2015 · dodano: 15.02.2015 | Komentarze 2

Drugi z kolei wyjazd z cyklu "dopasowujemy" Focusa. Po pierwszych chwilach gdy podekscytowany byłem tym, że jestem posiadaczem tak bajeranckiego sprzętu przyszedł czas na wprowadzenie pierwszych poprawek w ustawieniach roweru. Jeszcze jesienią rower został ustawiony tak "mniej więcej". Nie miałem w zasadzie okazji go przetestować jesienią więc teraz podczas pierwszych, krótkich wiosennych wycieczek jest okazja dostroić rower. Na trenażerze ustawiłem jedynie wysokość siodełka. Jak się okazało podczas piątkowej jazdy konieczna była poprawka. Pół centymetra w dół i jest dobrze. Podczas piątkowego wyjazdu starałem się znaleźć odpowiednie ustawienie kąta nachylenia kierownicy. Jak się okazało jazda na dolnym chwycie była praktycznie nie możliwa, no może przesadziłem... Możliwa ale straszliwie niewygodna. Ustawienia delikatnie skorygowałem przed sobotnim wyjazdem. Po sobocie stwierdziłem, że kierownicy przyda się jeszcze kilka stopni pochylenia. Siodło na wysokość już w porządku ale przód musi być obniżony o 2-3 stopnie względem poziomu. Do tej pory było ustawione idealnie poziomo. Tak "dopasowany" wybrałem się na dzisiejszą wycieczkę. Z założenia miała być relaksująca. Żadnych segmentów, pościgów i takich tam. Już na "dzień dobry", w Warzymicach ruszyłem w pościg za rowerzystą, który przejeżdżał przez moją wioskę ;) Coś mi dziwnie przypominał z daleka Jamesa77 (czaro-biały strój i białe błotniki), jeśli to był on nic dziwnego, że go nie dogoniłem. Gdy już zbliżałem się aby zaatakować po raz ostatni i złapać koło na rondzie w Warzymicach rowerzysta pojechał na Stobno... Przez chwilkę miałem plan aby gonić dalej ale koniec końców odpuściłem ;) Grzecznie rozpocząłem wspinaczkę pod Warnik. Bez specjalnego wysiłku (dzięki korzystnemu wiatrowi) udało mi się wjechać w 5 min. Mimo, że za bardzo się nie spinałem z wiatrem jechało się na tyle dobrze, że w Locknitz zameldowałem się po 50 minutach. Za Locknitz miałem rozterkę... jechać na Bock czy do Grunhof. Dojeżdżając do zakrętu wybrałem opcję nr 2. Spokojnie Grunhof, Pampow i Blankensee. W drugą stronę jechało się gorzej choć nie beznadziejnie. W planach miałem jeszcze postój na herbatę ale z postoju również zrezygnowałem. Po dwóch i pół godzinie jazdy dojechałem zadowolony do domu. Teraz już odpoczynek na 100%. Dzień wolny w poniedziałek, a od wtorku bieganie ;)
  

Gdzieś w trasie...
  

Kategoria solo, 50 - 100 km


  • Dystans 77.15km
  • Czas 02:52
  • VAVG 26.91km/h
  • VMAX 56.80km/h
  • Temperatura 2.9°C
  • HRmax 159 ( 83%)
  • HRavg 136 ( 71%)
  • Kalorie 1644kcal
  • Podjazdy 421m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po segmencik

Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 14.02.2015 | Komentarze 2

Oglądając wczoraj segmenty z Garmin Connect znalazłem bardzo nie doszacowany segment. Segment pomiędzy Nadrensee, a Krackow przejechałem 22 września w czasie 10 min i 1 sekundy. Dystans segmentu to 4,79 km. Wynik z września dawał mi 6 pozycję ze średnią 28,63 km/h. Dzisiaj postanowiłem, że poprawię troszkę ten czas i wyprzedzę chociaż Lecha, który był o jedno miejsce przede mną. Dojechałem do Nadrensee bardzo spokojnie choć czas miałem nie najgorszy.  Chwilę przed rozpoczęciem segmentu naciskam mocniej na pedały i już na starcie zyskuję 3-4 sekundy. Pokonuję kolejne metry i przewaga nad moim najlepszym wynikiem rośnie. Jestem przekonany, że uda mi się poprawić wynik z września. Jednak nie odpuszczam i stale powiększam przewagę. Pod koniec segmentu puls skacze jak szalony, a moja przewaga rośnie do prawie 2 minut. Do końca segmentu dojeżdżam z wynikiem 8 minut i 9 sekund. Swój najlepszy czas poprawiłem o 1 i 58 sekund. Tym razem średnia odcinka to 35,18 km co dało mi 3 miejsce zaraz za terminatorami Jamesem77 (7:28,6 - 38,42 km/h) i Woberem007 (7:34,9 - 37,88 km). Jak widać do chłopaków brakuje mi sporo, ale i tak jestem zadowolony z miejsca na podium. Nad kolejnym miejscem mam 5 sekund przewagi.
Muszę się przyznać, że troszkę mnie kosztował ten sprint. O ile jeszcze kilkanaście następnych kilometrów pokonałem względnie dobrze to sam dojazd do domu był już koszmarem. Drewniane nogi nie chciały współpracować i buntowały się przy najmniejszym pagórku. Choć średni puls na to nie wskazuje brakowało mi również oddechu. Prawdopodobnie w ostatnim tygodniu troszkę za dużo było tej aktywności. Czas chyba zwolnić odrobinę i dać odpocząć nogom.
Ciekawostka na dzisiaj to prędkość maksymalna, na którymś ze zjazdów udało mi się rozpędzić Foczkę do 56,8 km/h :)
 

Do Grambow
   
Kategoria solo, 50 - 100 km


  • Dystans 50.42km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.21km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • HRmax 160 ( 84%)
  • HRavg 140 ( 73%)
  • Kalorie 1378kcal
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oczekiwania kontra rzeczywistość

Piątek, 13 lutego 2015 · dodano: 13.02.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj właśnie nastał się dzień w którym rozjechały się moje oczekiwania w stosunku do rzeczywistości. 
Specjalnie na ten dzień wziąłem dzień wolny. W planach było oddanie auta na przegląd, bieganie i jazda rowerem. W sumie udało mi się prawie wszystko zrealizować więc nie powinienem się czepiać... Niestety zarówno bieganie jak i jazda rowerem była nie taka jak oczekiwałem. Zacznę od samego początku... tak jak to powinno być. Jako, że serwis Forda znajduje się niedaleko Warzymic postanowiłem oddać auto na przegląd i przybiec spokojnie do domu. Samochód o 8 zostawiłem na przeglądzie i tak jak założyłem przebiegłem 2,6 km. Zajęło mi to 15 minut więc w granicach normy. Drugie 2,6 km miałem zrobić przy odbiorze. Wróciłem do domu i rozpocząłem przygotowania Focusa do tegorocznego debiutu. Przygotowanie polegało na wymianie dotychczasowych, delikatnych opon Schwalbe One na bardziej "pancerne" Continental Grand Prix 4Season w rozmiarze 700x25c. Prognozy przewidywały słońce i temperaturę około 5 stopni. Temperatura podawana jest w cieniu więc spodziewałem się bardzo wiosennego dnia. Wyczekałem do południa... i słońce dalej nie wyszło. Nie chciałem już czekać więc wyjechałem z domu. Muszę się przyznać, że dawno tak się nie pomyliłem w ubiorze. Było mi najzwyczajniej zimno. Zamiast ogrzewającego powietrze słońca znalazłem za to "orzeźwiający" delikatny wiatr, który sprawiał, że z faktycznej temperatury 0° robiło się -3 lub -4... Jechało mi się fatalnie.
Oczekiwałem, że po przesiadce na nową szosę zaraz zacznie się szybka, lekka i przyjemna jazda. Jak się okazało nie była ona ani lekka ani przyjemna, a najgorsze, że była najzwyczajniej wolna. Średnia z jaką przejechałem te 50 km była dobra na spokojną wycieczkę Meridą. Oczekiwania i rzeczywistość w tym temacie rozjechały się w przeciwnych kierunkach. Wróciłem zmarznięty i wkurzony, nie miałem już ochoty na bieganie. Skorzystałem z uprzejmości koleżanki, która zawiozła mnie pod sam salon :)
 
Plusem (zawsze trzeba jakiś znaleźć) były nowe fotki Focusa, który już został (chyba) całkowicie "uzbrojony". Temat nowych kół został odłożony na nieokreśloną przyszłość. Zobaczymy jak się sprawdzą seryjne koła? 
 

Foczka kompletna
  
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 39.20km
  • Czas 01:29
  • VAVG 26.43km/h
  • VMAX 45.20km/h
  • Temperatura 3.9°C
  • HRmax 156 ( 82%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 906kcal
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerami do pracy?

Środa, 11 lutego 2015 · dodano: 11.02.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj koło południa gruchnęła wiadomość, że od 21. lutego zamknięty dla ruchu kołowego będzie most Długi. Cały ruch z centrum na prawobrzeże Szczecina przez grubo ponad miesiąc będzie skierowany na Trasę Zamkową. Trasa Zamkowa jest i bez tego zakorkowana w godzinach szczytu i prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie co to będzie gdy jeszcze do tego dojdzie ruch aut, który do tej pory odbywał się przez most Długi. Najbardziej uciążliwe zamknięcie mostu będzie dla osób pracujących zaraz po drugiej stronie rzeki. Aby dojechać na Celną, Heyki czy Bytomską z lewobrzeża trzeba będzie się nieźle nakombinować.  Jest też dobra wiadomość. Ruch na moście będzie otwarty dla autobusów komunikacji miejskiej, pieszych i pewnie rowerów. 
Chcąc nie chcąc będzie trzeba się przesiąść na rower. To będzie najlepszy i pewnie najszybszy środek lokomocji. Powoli trzeba się zorganizować, znaleźć "parking" dla rowerów, miejsce na ciuchy do przebrania itp. Tak po cichu to cieszę się, że tak się stanie (jeśli się stanie). Może przekonam się w końcu do pomysłu aby tak jak James77 dojeżdżać do pracy rowerem...
 
No to "pogdybałem" teraz czas wrócić na ziemię ;) Dzisiaj musiałem przetestować świeżutko wyczyszczony napęd. Szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia przed czyszczeniem. Był czarny jak smoła, po 2 miesiącach jeżdżenia w zimowych okolicznościach przyrody. Zazwyczaj był tylko olej na łańcuch i jazda w drogę ;) Teraz wreszcie wygląda jak człowiek.. ups... jak napęd (powinien wyglądać) ;) 
Napęd w przeciwieństwie do reszty roweru wygląda jak złoto, tak samo zresztą chodzi! Warto było rozkręcić wszystko, wyczyścić i złożyć ponownie. 
 

Teraz wygląda jak nowy!

Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 77.70km
  • Czas 03:28
  • VAVG 22.41km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura -0.1°C
  • HRmax 161 ( 84%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 1851kcal
  • Podjazdy 367m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bałwan

Niedziela, 1 lutego 2015 · dodano: 01.02.2015 | Komentarze 1

Wtopiłem się w otoczenie i zostałem "Bałwanem dnia". Dlaczego? Już wyjaśniam :) Pierwszy krok to rzut oka na ślad z mojego dzisiejszego  przejazdu. No i co tu widzimy? Z Locknitz do Warzymic 77,7? Kilometrów? Czyżby pod wpływem mrozu droga aż tak się wydłużyła? No nie przecież pod wpływem zimna droga się kurczy (tak jak zresztą pewna część ciała u faceta) ;) Czyżbym wpadł na "genialny" pomysł aby pokonać trasę tą trasę 3 razy? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi NIE. Odpowiedź jest bardzo banalna. GPS jeden BAŁWAN włączył dopiero w Locknitz, po przejechaniu 50 km. Plan na dzisiaj był bardzo fajny, choć wychodząc z domu dawałem sobie lekki margines na jego zmianę. Moja wycieczka miała być w pewnym sensie kontynuacją podróży sentymentalnych. Tak jak małą tradycją staje się pierwsza w roku wycieczka do Dobieszczyna tak samo chciałem podtrzymać tradycję lutowo-marcowo-kwietniowych wycieczek trasą Warzymice - Penkun - Locknitz - Warzymice. W zależności od wariantu jazdy trasa ta ma od 70 do 81 km. Pierwszy raz gdy przetarłem ten szlak w 2012 przejechałem 81 km, zrobiłem swoje pierwsze zdjęcie kota (w kwietniu leżały jeszcze resztki śniegu) i pewnie wypaliłem kilka fajek. Rok później już nie paliłem, przejechałem 70 km dlatego, że do Penkun przejechałem nowym skrótem pomijając Tantow. Tym razem przejechałem więcej o prawie 8 km niż w w 2014 roku i o 3 mniej niż 2013. Co ciekawe średnia przejazdu wszystkich trzech wycieczek to mniej więcej 22 km/h. Choć patrząc na zdjęcia widzę, że dzisiaj była najgorsza pogoda pośród wszystkich trzech przejazdów. 10° w 2014, 5° w 2013, a tym razem tylko 0° :)
Wbrew wszystkim, którzy dzisiaj narzekali na stan dróg muszę przyznać, że Niemcy stanęli na wysokości zadania. Zarówno główne drogi jak i mniejsze dojazdówki były w idealnym stanie. Nawet fragmenty ścieżek rowerowych były świetnie odśnieżone. Nie miałem w Niemczech żadnej sytuacji w której obawiałbym się upadku. Jedyne miejsce gdzie dziś było niebezpiecznie to tradycyjnie odcinek do granicy zaraz za Warnikiem (znany ze zdjęcia). Przejazd w tym miejscu odbywał się zamarzniętymi koleinami, prawie do samej tablicy informującej, iż przekraczamy granicę. Od tego miejsca zaczął się raj, drogi czarne, czasem mokre, a miejscami suche. Rewelacja!
O włączeniu GPS przypomniałem sobie podczas pierwszego postoju w Locknitz. Zatrzymałem się na kawkę i ciastko, choć miałem ze sobą termos i chleb z miodem. Tym razem gorącą herbatę z termosu wypiłem po przyjeździe do domu :)
 

Selfi :)
 

Choć wyglądało ładnie to nie smakowało najlepiej, kwaśna kawa i bardzo przeciętne ciastko
 

Dlaczego nasze drogi nie mogą tak wyglądać?
 
   
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 118.72km
  • Czas 05:06
  • VAVG 23.28km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Temperatura 0.3°C
  • HRmax 146 ( 76%)
  • HRavg 128 ( 67%)
  • Kalorie 2484kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

PasTor odwiedzony

Niedziela, 25 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 5

Plan na niedzielę był zupełnie inny. Po sobotnim odpoczynku byłem przygotowany na coś "większego" ale przez przypadek zrobił się styczniowy gigancik ;) Pierwotny plan zakładał dojazd do Brussow przez Krackow, następnie kierunek Pasewalk w Viereck miałem odbić w prawo, fajnymi asfaltami dojechać do Grunhof i powrót do domu przez Blankensee.
Po wyjściu z domu około 11-tej przekonałem się, że nie będę miał łatwo jadąc w kierunku Pasewalku.  Już w Ladenthin zmodyfikowałem swój pierwotny plan. Zamiast jechać do Brussow przez Krackow postanowiłem dotrzeć tam przez Locknitz. Jadąc centralnie pod wiatr na północny zachód przeżywałem męki. Kiedy w końcu dojechałem, a w zasadzie doczołgałem się do Locknitz pomyślałem, że nie będzie rozsądne wydłużanie sobie trasy pod wiatr. Po raz kolejny szybka modyfikacja planu. Zapadła decyzja, iż dalej jadę B104 w kierunku Pasewalku. Pierwsze 40 kilometrów mojej jazdy to była istna masakra. Na drodze B104 każdy, nawet najmniejszy podjazd wydawał się górą nie do pokonania.  Wiatr dodatkowo potęgował uczucie chłodu. Mimo, że termometr pokazywał  0° czułem jakby było sporo mniej. Sytuacja jak zwykle zmieniła się wraz ze zmianą kierunku. PASewal odwiedzony, czas odwiedzić TORgelow. Droga na Torgelow to zupełnie inna bajka. Lubię ten odcinek, zawsze jakoś dobrze mi się jedzie tamtędy. Tym razem też tak było, jechało się w miarę szybko i płynnie. Bym zapomniał. Tym razem pojechałem bardziej przygotowany niż zwykle i zabrałem ze sobą plecak. W plecaku znalazłem miejsce na mały termos (herbata z miodem uratowała mi  życie i dała siły abym przejechał dziś ten kawałek trasy), dodatkowy bidon z wodą z miodem i 3 kabanosy. Nawet nie wyobrażałem sobie jak można być szczęśliwym po przejechaniu 50 kilometrów zjeść kabanosa popijając go gorącą herbatą ;) To był mój pierwszy i jak się później okazało przedostatni postój. W Torgelow po raz pierwszy zamiast zwyczajowo na Uckermunde odbiłem w prawo do Eggesin. No i tu mała wpadka. Zamiast jechać na czuja pojechałem zaproponowanym przez Niemców objazdem. Patrząc teraz na mapę widzę, że nie najlepiej mi to wyszło, a mama ostrzegała "Nie słuchaj się Niemców"...:) No dobra w Eggesin znowu zmiana kierunku i powrót do domu. Tylko którędy? Najlepiej aby było najkrócej :) Pierwszy poważny kryzys przyszedł w okolicach Ahlbeck . To był mój najgorszy fragment trasy. Miałem już nawet niepokojące myśli aby poprosić kogoś o pomoc w powrocie. Wtedy sobie przypomniałem, że zabrałem ze sobą boostery od Izostara. Zapodałem sobie w czasie jazdy boosterka no i jakoś przeżyłem ten kryzys. Następna chwilka zwątpienia przyszła w Dobieszczynie. Wiedziałem już, że spokojnie dojadę już do domu, a pozostawało tylko pytanie ile mi to zajmie? Aby nabrać siły na ostatnie kilometry zatrzymałem się na skrzyżowaniu i pod znakiem wypiłem drugą połowę herbaty (dalej bardzo gorącej) oraz zjadłem ostatniego kabanosa. Rozgrzany herbatą ruszyłem dalej. Wiedziałem, że teraz już nic stać się nie może. W Dobrej mogłem kupić coś do jedzenia i do picia, tak samo w Lubieszynie. Prawdopodobnie sama świadomość tego, że jestem już blisko domu i w każdej chwili mogę się zatrzymać aby coś zjeść lub wypić coś ciepłego wystarczyła abym spokojnie dojechał do domu. 5 godzin jazdy to sporo jak na styczeń, ale dystans również zacny jak dla mnie. W styczniu oczywiście nie przejechałem nigdy więcej. Zresztą "łaskawy" tegoroczny styczeń przyczynił się do zrealizowania założonego przed sezonem celu. W styczniu przejechać miałem (wyłączając trenażer) 700 km, zrobione już mam prawie 800 km no i zostało kilka dni :) W poniedziałek chill, we wtorek tenis stołowy, a w środę, czwartek i piątek kto wie? :)
 

Pierwsze zdjęcia z mocowania Virba na kasku, muszę popracować nad ustawieniami ;)
 

Jako, że mało było dobrych zdjęć, a w zasadzie wcale musi wystarczyć takie... (bo wpis bez foty to tak jak keks bez rodzynek)
 
 

Kategoria ponad 100 km, solo


  • Dystans 40.26km
  • Czas 01:40
  • VAVG 24.16km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • HRmax 153 ( 80%)
  • HRavg 130 ( 68%)
  • Kalorie 1007kcal
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolno wolę

Czwartek, 22 stycznia 2015 · dodano: 22.01.2015 | Komentarze 2

Jadąc dzisiaj do Tantow (znowu) tak sobie wymyśliłem, że w takich warunkach to ja bardziej wolę wolno niż szybko :) Rozwiązanie tej zagadki przy takiej pogodzie jest banalne. Podczas szybszych zjazdów lodowaty wiatr potęguje uczucie zimna i po prostu jest lodowato. Podjeżdżając wolniutko podjaździki jakieś delikatne jest przyjemnie. Nie dość, że człowiek grzeje się pedałując to te lodowate cholerstwo nie jest tak uciążliwe ;) Wietrzyk dzisiaj północno-wschodni więc do Tantow jechało się wybitnie dobrze. Niestety po zmianie kierunku na B2 nie było już tak miło. Na szczęście ten odcinek jest głównie lekkim zjazdem co odrobinę pomogło w jeździe pod wiatr.
Kolejna przygoda z głupkiem za kierownicą spotkała mnie na B2. Od granicy samochodów sporo i każdy kto widzi światła pojazdu jadącego z naprzeciwka zmienia światła drogowe na światła mijania. Dzisiaj trafił mi się bałwan, który tak jak inni wyłączył światła drogowe jednak po to aby po chwili je włączyć gdy zobaczył, że z przeciwka jedzie rower... W odpowiedzi na prowokację bałwana skierowałem swoje 500 lm z Mctronica centralnie w niego. Nie wiem czy do niego to dotarło, że nie jest królem drogi ale może przynajmniej się zastanowił.... ?
Dzisiaj znowu bez zdjęcia za to z zrzutem jedynego pokonanego dziś segmentu. Tak jak wczoraj pisałem, segmentami rządzą cyborgi. Tym razem króluje Bartek "barblasz" :)
  
        
Pierwszy zrzut - wynik Bartka "barblasza", drugi zrzut - mój najlepszy wynik na tym segmencie, trzeci zrzut wynik z dzisiaj
 


Kategoria do 50 km, solo


  • Dystans 34.05km
  • Czas 01:25
  • VAVG 24.04km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura -0.8°C
  • HRmax 166 ( 87%)
  • HRavg 139 ( 73%)
  • Kalorie 869kcal
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po segmentach

Środa, 21 stycznia 2015 · dodano: 21.01.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj postanowiłem sprawdzić o co chodzi z tym segmentem, którego nie zaliczył mi Connect. Jak postanowiłem tak zrobiłem przy okazji zaliczając następne pięć segmentów. Wyników nie spodziewałem się dzisiaj jakiś specjalnie wielkich ale pozycje na segmencie Grambow - Linken bardzo chciałem poprawić. No i udało się! Co prawda jedynie o dwa miejsca ale zawsze to coś ;) Warunki średnio sprzyjały robieniu czasówki i czas w związku z tym był sporo gorszy od tego jaki uzyskałem w niedzielę. Rezerwa jest jeszcze spora i jak będzie bardziej "przyczepnie" i odrobinę chociaż cieplej damy radę poprawić ten czas.
  
Dodatkowo pokonałem "domowe" segmenty Grześka, na których prym wiodą James77, barblasz, saren86 i wober007 :)

- Warnik (5:34,3 min)
- Schwennenz-Grambow (3:52,0 min)
- Grambow-Linken (6:59,5 min)
- Dołuje (1:40,3 min)
- Skarbiemierzyce (1:53,4 min)
- Mierzyn (Długa)_Stobno (5:17,2 min) /nie ma na liście/
 
Jazda po tych segmentach to będą niezłe interwały ;)
 
Z zabawnych rzeczy, które mnie wczoraj spotkały godne uwagi było spotkanie z piaskarko-solarką, która potraktowała mnie porcją piachu i soli pomiędzy Stobnem, a Gumieńcami :) Dobrze, że miałem okulary bo to spotkanie mogło skończyć się dla mnie niezbyt ciekawie :)
  
  
  
 

 
 

  
Kategoria do 50 km, solo