Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
  • Dystans 64.88km
  • Czas 02:06
  • VAVG 30.90km/h
  • VMAX 48.40km/h
  • Temperatura 22.9°C
  • HRmax 169 ( 88%)
  • HRavg 143 ( 75%)
  • Kalorie 1351kcal
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

65 km (prawie) solo i solo

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 0

Oj działo się działo dzisiaj. Ostatni tydzień był dla mnie bardzo pracowity. Po okropnych batach w Przyjezierzu pomyślałem, że chyba za mało trenuję więc dałem sobie po nogach. Nie była to jakaś super ciężka katorga ale 5 jazd z rzędu nie często mi się zdarza. Wczoraj dałem sobie małą dyspensę, kupiłem genialny koncert MUSE i obejrzałem cały od deski do deski z rozdziwioną paszczą! Są genialni! Polecam każdemu fanowi nie tylko rocka zobaczyć koncert MUSE. Dzisiaj już nie było zlituj, trzeba jeździć! Jak powiedział guru Grzegorz - "żeby jeździć trzeba jeździć" :) No to jadę! Dzisiaj udało mi się wyrwać na wycieczkę Pawła. Paweł po chorobie, jeszcze na antybiotykach napisał, że nogi go bolą od NIE jeżdżenia. W takim razie trzeba pomóc choremu. - jedziemy :) Od razu zastrzegłem sobie "delikatność" w prędkości. Zgodnie z planem początek mieliśmy.... fatalny :) Gdy tylko po 10 km ukazał mi się czas 21 i coś... przeraziłem się! Co prawda cały czas gadaliśmy (głównie o rowerach - Paweł wyczyścił suport a ja zmieniam w poniedziałek całą korbę z suportem) ale powinniśmy jechać zdecydowanie szybciej. Jak tylko zobaczyłem ten czas zrobiło mi się głupio. Jak jadę sam pod wiatr taki czas byłby ok., ale nie w takich warunkach jak dziś - było IDEALNIE! Nie pozostało nic innego jak tylko przyspieszyć. Słowo ciałem się stało i następna dycha ze średnią 32,5 :) Jednak w pewnym sensie miałem motywację. W Raminie pozdrowiłem "kolesia" na szosie. Jadę swoje cały czas prowadząc Pawła, a "gość" jak pijawka za nami. Cichutko bez słowa. Nie byłoby problemu, gdyby coś powiedział. Poprosił o pomoc czy coś w tym stylu ale taka "przyczepka" mnie wkurza. Niby dla mnie żadna równica... ale... ;) Jedzie za nami do Locknitz. Czułem się dobrze cały czas trzymając wysoką prędkość ale "koleś" cały czas jedzie za nami jak cichociemny. Pomyślałem przed samym Locknitz - zobaczymy jaki 'kozak' jesteś na pojeździe. Podjazd, który robię zawsze z zadyszką z prędkością ca. 20-22 km/h zrobiłem tym razem z ok 30 km/h. Pewny siebie odwracam się do Pawła z uśmiechem, że pewnie "nie dał rady" i widzę kolesia za Pawłem!!! :) Szok! Jadę swoje dalej. Nie mam pomysłu - może trzeba było zagadać? Dojeżdżamy do świateł w Locknitz. Z odległości kilkudziesięciu metrów widzę, że mamy zielone. Światła szybko się zmieniają. Wjeżdżamy na skrzyżowanie na żółtym. Co się okazuje... ten zryw + nie fart uwolniły nas od "pasażera". Jedziemy dalej napompowani "sukcesem" ;) W Bock okazuje się, że znowu udaje nam się urwać kilka "chwil". 10 km jedziemy ze średnią 34 km/h i to nie z wiatrem w plecy i nie z górki! :) Paweł jedzie za mną i coraz bardziej kaszle. Za Bock odrobinę zwalniam. Widzę, że dzisiaj nie jest jego dzień. Choroba i antybiotyki skutecznie uniemożliwiają mu jazdę. Chwilę rozmawiamy i obiecuję zwolnić. Następna dycha i jeszcze jedna już spokojnie. 30,4 i 30,90 km/h. Udaje mi się odpocząć. W sumie jadę sam z Pawłem na plecach bez zmian. Jednak ograniczenie prędkości pozwala mi na większy odpoczynek (choć nie muszę). Po 50 km mamy średnią powyżej 31 km/h. Rekordu nie będzie ale dobry czas będzie na pewno. W Grambow Paweł namawia mnie abym jechał dalej sam. Myślę sobie PO CO? W dupie mam rekordy - jeszcze razem damy radę! Za Schwanenz zwalniamy poważnie. Paweł oddycha coraz ciężej, choć jedziemy już z bardzo małą prędkością. Kręcę powoli na spoczynkowym pulsie, a Paweł prosi o postój! Nigdy mu się to nie zdarzyło. Wiem, że sprawa jest poważna. Zatrzymujemy się za Schwenenz. Paweł nie może dojść do siebie. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Na poboczu nie może powiedzieć słowa, nie może złapać oddechu, ma nudności... Gość, który jedzie pod Quistropa tak, że opada mi szczęka przegrywa z chorobą :( Chwilę stoimy i w końcu zgadza się abym pojechał po auto i zabrał go do domu. Daję z siebie wszystko - lecę do domu co skutkuje średnią 37,4 km/h :) Zostawiam rower, zmieniam buty i jadę po Pawła. Spotykam go na rowerze jak jedzie z Warnika. Twardziel! Nie chce jechać autem i postanawia jechać na rowerze ostatnie kilometry. Jadę za nim eskortując go do domu. Było dramatycznie ale daliśmy radę! Jaki wniosek z dzisiejszej jazdy? ABY JEŹDZIĆ TRZEBA... BYĆ ZDROWYM!!! 
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 58.33km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 23.65km/h
  • VMAX 41.90km/h
  • Temperatura 19.8°C
  • HRmax 155 ( 77%)
  • HRavg 134 ( 67%)
  • Kalorie 1271kcal
  • Podjazdy 337m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Eksplorer

Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 04.06.2014 | Komentarze 2

Dzisiaj postanowiłem, że znajdę koło domu jakąś "drogę", którą jeszcze nie jechałem. Droga to pojęcie umowne, niech będzie szlak albo trasa. Zaraz za Ladenthin wjechałem w teren. Troszkę piachu i drobnych kamieni i duuuużo trawy. Za Pomellen dookoła aby troszkę podjazdów było do Nadrensee. Tam ponownie w pole... Mniej piachu, mniej kamieni ale baaaardzo dużo trawy. Odcinkami nie wiedziałem kompletnie po czym jadę i czy zaraz nie wpadnę w jakiś dół. Na szczęście nikt nic nie wykopał. Wyjechałem w Redekow ale tylko na chwilę. Do tej pory jechałem znanymi trasami, choć w tak zarośniętych jeszcze nie jechałem. Tym razem wjechałem na nieznane tereny. Na początku było w miarę OK. Rolnicy dojeżdżając do pól nie pozwolili zarosnąć drodze. Jednak czym dalej tym gorzej. Znowu powtórzyła się sytuacja z przed Radekow. Chwasty zakrywały mnie całego a ja nie wiedziałem po czym jadę. Na szczęście wiedziałem w jakim jadę kierunku i mniej więcej wiedziałem gdzie wyjadę. Po jakiejś chwili wylądowałem w Strokow. Tutaj miałem pomysł aby pojechać wzdłuż wioski ponownie w pole, jednak zabrakło mi chyba odwagi, zawróciłem po chwili i płytami dojechałem do Penkun. Teraz na mapie widzę, że ścieżka, z której zawróciłem doprowadziłaby mnie też do drogi z płyt. Następnym razem to sprawdzę;) Z Penkun pojechałem na Krackow i zastanawiałem się czy nie pojechać do Hintersee i w las ale przecież można pojechać przez Hohenholz ;) No i tak pojechałem. Z Hohenholz lasem do Lebhen, wzdłuż jeziora i płytami do Ladenthin. 
W drodze spotkała mnie jeszcze drobna przygoda. Gdy wyjeżdżałem z lasu za Lebhen chciałem się otrzepać z liści i gałęzi, które się do mnie przypięły. Gdy już chciałem się zatrzymać poczułem, że nie mogę się wypiąć z prawego pedału. Chwila paniki rower idzie na drugą stronę i bez problemu wypinam lewy but. Stojąc już na ziemi jedną nogą dalej nie mogę się rozłączyć od roweru ;) Jedyny sposób to zdjęcie buta. Tak też zrobiłem. But od pedału udało się po chwili uwolnić. Jak się okazało odkręciła się śruba mocująca blok do buta ;) Na szczęście przed wycieczką przełożyłem klucze do Meridy. Udało mi się dokręcić blok i bez problemu dojechałem już do domu ;) 
Morał z tego taki, że czasami warto sprawdzić śruby w blokach :)
  
Gdzieś między Nadrensee a Radekow:  
 

Do przodu...
 

Do tyłu...
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 58.77km
  • Czas 01:59
  • VAVG 29.63km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Temperatura 18.3°C
  • HRmax 150 ( 75%)
  • HRavg 133 ( 66%)
  • Kalorie 1092kcal
  • Podjazdy 244m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Troszkę krócej

Wtorek, 3 czerwca 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 0

Jako, że wczoraj jeździłem w słuchawkach nie zauważyłem, że coś niedobrego dzieje się z napędem. Dzisiaj jak tylko ruszyłem w z okolic korby dochodziły jednostajne, przytłumione stuki. W pierwszym momencie myślałem, że to magnes z korby uderza o czujnik kadencji. Zatrzymałem się już w Warzymicach aby poprawić czujnik. Poprawiłem... ale to nic nie dało. Drugi postój zrobiłem w Będargowie aby się przyjrzeć dokładnie co tak stuka. Nie zauważyłem nic dziwnego. Więc ruszyłem dalej z nadzieją, że przestanie.  Jednak gdy mocniej naciskałem na pedały stukot stawał się głośniejszy. Założyłem, że zrobię dzisiaj tą samą trasę co w niedzielę i poniedziałek. Nie chciałem ryzykować jakieś poważniejszej awarii na początku więc dałem sobie spokój z dobrym wynikiem, chciałem tylko przejechać. Dzięki temu, że przejmowałem się tymi stukami pierwsza dycha poszła fatalnie. Jednak to co straciłem na pierwszej nadrabiałem na kolejnych, mimo że nie jechałem jakoś specjalnie mocno. Tak było aż do Blankensee. Troszkę podjazdów, parę razy nacisnąłem mocniej i stuki się nasiliły. Zatrzymałem się znowu aby sprawdzić czy coś nie odpadło... Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku. Wtedy zdecydowałem, że nie będę kusił losu i pojadę najkrótszą drogą do domu. Zamiast na Grambow i Schwenenz pojechałem na Lubieszyn i Dołuje. Wyszło mniej o 6 km w odległości i o 1 km/h mniej w prędkości.
Jutro sprawdzę co stuka w Treku ;)
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 64.60km
  • Czas 02:07
  • VAVG 30.52km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 16.7°C
  • HRmax 159 ( 79%)
  • HRavg 146 ( 73%)
  • Kalorie 1437kcal
  • Podjazdy 289m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urwana minuta (prawie) ;)

Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 0

Nie mam co wklejać to wklejam te mapki :) Tak na serio to nie ma czego za bardzo fotografować. Każde kółko takie samo tylko wiatr wieje raz mocniej raz słabiej. Dzisiaj wiał mocniej niż wczoraj :) Z tego to właśnie powodu sądziłem, że pojadę dużo wolniej. Udało się jednaj "ukraść" 43 sekundy ;P Dobre i to :)
 
Ale, ale teraz patrzę i widzę, że mimo jazdy tą samą drogą droga skróciła się o 170 metrów... Czyli to nie ja ukradłem sekundy tylko ktoś zaj... ups ukradł drogę ;)  
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 64.77km
  • Czas 02:08
  • VAVG 30.36km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 17.7°C
  • HRmax 153 ( 76%)
  • HRavg 137 ( 68%)
  • Kalorie 1286kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Solo na szosę

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 0

Po nie udanym dla mnie wczorajszym wyścigu postanowiłem "pocieszyć się" na szosie. Choć wiatr nie za bardzo pomagał w jeździe udało mi się pojechać na przyzwoitym poziomie. Jak widać mimo nie złego tempa i walki z wiatrem moje tętno było cały czas w granicach rozsądku. Przez całą trasę udało mi się kręcić bardzo równo. Każdy 10 kilometrowy odcinek pokonywałem mniej więcej w tym samym czasie.
Wniosek jest taki... jest wytrzymałość brakuje siły...  
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 48.00km
  • Teren 44.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 21.18km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Temperatura 22.4°C
  • HRmax 178 ( 89%)
  • HRavg 163 ( 81%)
  • Kalorie 1743kcal
  • Podjazdy 463m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Baty w lesie - ZLMTB Przyjezierze

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 5

No i zostałem sprowadzony na ziemię... w przenośni i dosłownie. Gleba na piasku jak się okazało była początkiem wszelkich nieszczęść. Sprzęt poradził sobie bez kłopotu, ja niestety nie. Nie mogłem sobie poradzić z niczym... co prawda podjechałem wszystkie górki... tfu... wtoczyłem się na nie (w ubiegłym roku dwa lub trzy razy podchodziłem na Coolbike) ale przecież nie chodzi o wtoczenie się tylko o sprawne podjechanie. Chłopaki dali mi solidne baty. Jestem dla nich pełen uznania. Są naprawdę zawodowi! 
Wyścig rozpoczął się na asfalcie. Ruszając zapomniałem włączyć Garmina... :( To dopiero początek. Odcinek asfaltowy był bardzo szybki. Przez prawie cały czas jechałem tuż za Krzyśkiem. Tak było do pierwszego lekkiego podjazdu, zaraz przed wjazdem w teren. Na pierwszym podjeździe widzę, że puls podskakuje mi do 165 ud/min a to dopiero początek... Zaczyna mi brakować powietrza, które próbuję łapać chciwie co nie pomaga uspokoić tętna. Prędkość natychmiast spada. Tego dnia kompletnie nie radziłem sobie z oddychaniem. Puls co chwila skakał jak oszalały jeszcze wyżej. Po krótkiej jeździe po upitym piachu wpadamy na odcinek z sypkim piachem, który trzeba przejechać bokiem po jakiś krzakach. Niestety, gdy chcę wjechać w krzaki trafiam na jakąś muldę i centralnie lecę w piach. Na szczęście nikt nie jechał tym piachem więc nikt po mnie nie przejechał ;) Wygramoliłem się powoli na trawę otrzepałem się i ruszyłem dalej. Na moje nieszczęście trasa była tak ułożona, że ciężko było w moim przypadku odpocząć aby złapać prawidłowy rytm oddychania i pedałowania. Do tego po wywrotce skupiłem się bardziej na tym aby nie zaliczyć kolejnego upadku a nie na szybkiej jeździe. W końcu gdzieś na 18 czy 20 kilometrze dogoniły mnie dwie dziewczyny :) No i wtedy pomyślałem, kompletna lipa.. Totalna załamka. Na szczęście dodało mi to chyba troszkę energii bo jakoś udawało mi się trzymać blisko nich. Raz ja wyprzedałem raz one mnie wyprzedzały. Po którymś razie jedna z dziewczyn wyprzedziła mnie tak, że kompletnie straciłem ją z oczu.. Jak się okazało nie na długo... Po jakimś czasie znowu się spotkaliśmy. Szła w odwrotnym kierunku prowadząc rower... Na nie szczęście złapała kapcia. Tym razem ja miałem szczęście moje opony i dętki dały radę. 
Do samej mety jechałem już z koleżanką Gosią. Troszkę rozmawialiśmy, troszkę się wspieraliśmy i wspólnie dojechaliśmy do mety. Co zostało udokumentowane przez organizatorów wyścigu. Zdjęcie pochodzi ze strony zlmtb.pl


"Wpadamy" na metę :)
 
Jeszcze słówko o organizacji. W przeciwieństwie do wyścigu w Świnoujściu organizacja imprezy na wysokim poziomie. Praktycznie wszystko było na ogromny PLUS. Począwszy od parkingów, poprzez szybką rejestrację, świetnie oznakowanie trasy oraz umieszczenie w newralgicznych punktach osób wskazujących drogę. Na trasie dwa lub trzy punkty wydawania wody. Po imprezie rewelacyjny posiłek. Zupa z wkładką, banan, ciastko, woda. Dodatkowo szybkie podanie wyników oraz losowanie nagród (trafiła mi się dętka i jakieś naklejki zabezpieczające korbę). Na koniec wisienka na torcie. Przy parkingu można było za darmo umyć rower (normalnym wężem ogrodowym lub myjką ciśnieniową) dodatkowo stał kontener z wc i prysznicem!!! Czapki z głów dla organizatorów wyścigu.
 
Na koniec o tym o czym nie chciałbym pisać... moje miejsce było równie odległe co numer startowy OPEN 54/73 MASTERS IIA 14/17... słabizna. Czasem przydało by się zjechać z równego asfaltu w Niemczech na jakąś większą górkę... i do lasu... ehhh...
 
 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 11.63km
  • Czas 00:42
  • VAVG 16.61km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Temperatura 23.7°C
  • HRmax 149 ( 74%)
  • HRavg 108 ( 54%)
  • Kalorie 67kcal
  • Podjazdy 67m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rozgrzewka przed Przyjezierzem

Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 0

Rozgrzewka, która nic nie dała... tak w zasadzie to wcale się nie rozgrzałem co jak się okazało miało brzemienne skutki w trakcie wyścigu.  To kolejna nauczka w mojej przygodzie z maratonami. Bez dobrej rozgrzewki nie da rady. Nogi, płuca i serce muszą poczuć, że zbliża się obciążenie. 
W czasie "rozgrzewki" zwiedziliśmy sobie Moryń, zahaczyliśmy o aptekę i o spożywczy gdzie Artur dostał wapno a my kupiliśmy sobie po lodzie.

Udział wzięli: Klaudiusz, Krzysiek, Artur, Ja, Adam i Maciek.

Obiecane zdjęcia ;)
 

Pozdrowienia od Adama 
  

Na rozgrzewce trzeba jeździć 
 

Zbędne kalorie 
 

Artur na dopingu 
 

O co chodzi z tym homarem? 
 

All in three 
  

All in two (kierownica jest za krótka na three) 
   

Kategoria mini


  • Dystans 52.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 56.70km/h
  • Temperatura 11.9°C
  • HRmax 160 ( 80%)
  • HRavg 139 ( 69%)
  • Kalorie 1224kcal
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrznie

Środa, 28 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 0

Trzeci dzień z rzędu wieje... Miałem już dość siedzenia i czekania aż choć troszkę przestanie wiać. Dzisiaj z pracy wracałem z mocnym postanowieniem, że w końcu pojadę. Obojętne mi było ile przejadę i jak szybko, ważne było aby coś zrobić. Jako, że zbliża się mój tegoroczny debiut w wyścigach MTB postanowiłem przetestować Meridę przed sobotnim startem w Przyjezierzu. W piątek jak już pisałem Paweł z Coolbike wymienił mi stery i wyregulował przerzutki. Wiatr z północnego wschodu o sile ok 9 m/s okazał się średnio uciążliwy na wybranej przeze mnie trasie. Przez większość czasu jazdy wiał z boku. Dystans przejechany i tempo jazdy zdecydowanie na plus. Mimo dwóch dni przerwy nogi nie pracują tak jak bym chciał. Brakuje mi zdecydowanie lekkości. Nie męczę się zbytnio naciskając na pedały, puls przez większość trasy nie skakał za wysoko jednak dziwnie ciężko się mi kręciło momentami.
 
Dziś po raz pierwszy udało mi się przejechać jezioro przy Locknitz od południa. Bardzo fajna i szybka droga dla roweru MTB. Po drodze napotkałem takie dziwne urządzenie hydrologiczne :)
  

Przy jeziorze

Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 148.23km
  • Czas 05:23
  • VAVG 27.53km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Temperatura 23.6°C
  • HRmax 150 ( 75%)
  • HRavg 121 ( 60%)
  • Kalorie 2209kcal
  • Podjazdy 386m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Czasem słońce czasem deszcz

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 3

To miała być bardzo lajtowa wycieczka i taka była. Pierwotnie mieliśmy jechać w trójkę a nawet czwórkę (w tym samym składzie co ostatnio ze Świnoujścia). Jednak Artur "zgubił" hamulce w Giancie na wczorajszym wyścigu w Puszczy Bukowej a Paweł narzekał na chore gardło. Zostaliśmy we dwójkę - tzn. Krzysiek i ja. Krzysiek nie za bardzo mógł się forsować po wczorajszym starcie w maratonie (ogromne GRATULACJE za pudło) ja natomiast ledwo co chodziłem po całodziennym układaniu paneli. Cały dzień spędzony na kucaka bardziej odbił się na moich nogach niż 200 km , które przejechałem w ub. roku. Chodziłem jak terminator, ledwo co udało mi się zejść z łóżka. Jednak chodzenie to jedna sprawa a jeżdżenie to inna sprawa ;) Na rowerze było ok - to znaczy było ok dopóki nie musiałem się zatrzymać i zejść z roweru. Wtedy nagle ból atakował moje nogi i to strasznie. Tak jak ustaliliśmy jedziemy prędkością patrolową ;) Jechało nam się wybornie Drogę do Krackow całą przegadaliśmy, dopiero za Krackow jechaliśmy jeden za drugim. W Brussow musieliśmy się zatrzymać po raz pierwszy, ponieważ Krzyśkowi poluzowała się korba. Od maratonu w Świnoujściu ma ten problem. Zgubił jakąś część od korby i teraz co jakiś czas musi ją dokręcać. Korba dokręcona - ruszamy dalej.
 

Krzysiek dokręca korbę w Focusie
 

Kierunek Pasewalk a później Torgelow. Nigdy jeszcze nie jechałem do Torgelow rowerem. Okazało się, że od Pasewalku do Torgelow prowadzi ścieżka rowerowa, bardzo ją polecam! W Torgelow pojawiły się na niebie pierwsze chmury... Co prawda miało padać ale nie tak szybko... Cóż robić, jedziemy dalej.
 

Torgelow przy kąpielisku. Po co mazać takiw fajne obrazki?

Następny cel to kebab w Ueckermunde. Tam robimy pierwszy poważny postój. Wcinamy pyszne jedzonko u turka (polecam bardzo to miejsce - mają bardzo dobre mięso) a potem jeszcze jedziemy do Netto dotankować bidony.
 

Uecker 66 - tu zjecie dobry kebab
 

Już przed samym Netto patrząc na niebo głośno zakląłem... Wiedziałem już co się szykuje. Niebo zrobiło się ciemno szare. Szybko uzupełniliśmy płyny i wracamy do centrum... Czasu nam wystarczyło aby przejechać za rynek... Jak tylko lunął deszcz schowaliśmy się pod arkadami... Deszcz leje jak z cebra, robi się zimno a my stoimy tam jak palanty na kolarzówkach ;) Troszkę czasu zajęło zanim deszcz osłabł.. Ruszyliśmy w lekkiej mżawce. Wiedzieliśmy, że i tak będziemy zaraz mokrzy po jeździe w kałużach i mokrych asfaltach. Po kilkuset metrach na plecach poczułem wodę, po kilku kilometrach w prawym bucie miałem bagno... Zdecydowaliśmy, że jedziemy to nie było co narzekać. Wcześniej zaplanowaną drogę skróciliśmy o kilkanaście kilometrów. Mieliśmy minąć Eggesin (nienawidzę dróg w tym mieście) i przejechać do Ahlbeck naokoło. Jednak deszcz spowodował, że zdecydowaliśmy maksymalnie skrócić naszą wycieczkę. Częścią zmienionego planu była droga przez Dobieszczyn i Dobrą zamiast przez Hintersee i Blankensee. Gdy już straciliśmy nadzieję na przejechanie 150 km zaczęło się rozpogadzać!  Gdy dojechaliśmy do Gegensee droga zrobiła się sucha i my zaczęliśmy schnąć. Powróciliśmy do pierwotnego planu. Wracamy przez Niemcy i przekraczamy granicę w Lubieszynie. Krzysiek mimo, że dzień wcześniej startował w wyścigu dzielnie sobie radził. Tym razem nie było narzekań. Nie łapały go skurcze ani nie "parzyły" bloki! Super! W drodze do domu zatrzymaliśmy się jeszcze tylko raz jak to stwierdził Krzysztof "na Marsa" ;) 
Kolejna bardzo udana wycieczka - tym razem bez żadnej spinki ;) 13 albo 14 setka w tym roku - jestem zadowolony.
  
 
Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 27.08km
  • Czas 01:16
  • VAVG 21.38km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 131 ( 65%)
  • HRavg 110 ( 55%)
  • Kalorie 494kcal
  • Podjazdy 83m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Samochód w serwisie, rowerem do pracy

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 0

Wymyśliłem, że zamiast do pracy jechać z serwisu taksówką lub prosić kolegów z pracy o podwózkę wykorzystam rower. Merida do bagażnika i do serwisu. W serwisie zostawiam auto i przesiadam się na rower ;) Po  naprawie taka sama procedura. Tym prostym sposobem przejechałem dodatkowo 27 km ;) Ups... zapomniałem napisać, że to nie była normalna praca i nie musiałem się przebijać przez miasto. W czwartek miałem początek "dni dobrych uczynków". W ramach pomocy bliźniemu swemu czwartek był dniem, w którym przygotowywałem pokój do sobotniej akcji kładzenia paneli.
Niestety w Meridzie akurat w czwartek padły stery... Trzaski dochodzące z okolicy mostka były takie jak bym miał tam jakąś przekładnie zębatą ;) Wcześniej nie było żadnego znaku, że tak nagle i tak "mocno" dadzą o sobie znać. 

PS. w piątek skorzystałem z uprzejmości Pawła w Coolbike. Rower naprawił prawie od ręki. Sterty również znalazłem w Coolbike ;) Dobrze, że oni są :)
Kategoria do 50 km