Info

Więcej o mnie.
2016

2015

2014

2013

2012

Moje rowery i nie tylko
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec21 - 33
- 2016, Luty10 - 8
- 2016, Styczeń11 - 9
- 2015, Grudzień16 - 33
- 2015, Listopad5 - 6
- 2015, Październik22 - 66
- 2015, Wrzesień24 - 36
- 2015, Sierpień23 - 48
- 2015, Lipiec14 - 45
- 2015, Czerwiec19 - 52
- 2015, Maj24 - 74
- 2015, Kwiecień19 - 96
- 2015, Marzec19 - 61
- 2015, Luty16 - 46
- 2015, Styczeń12 - 56
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad7 - 19
- 2014, Październik6 - 28
- 2014, Wrzesień10 - 32
- 2014, Sierpień15 - 44
- 2014, Lipiec13 - 32
- 2014, Czerwiec15 - 27
- 2014, Maj20 - 42
- 2014, Kwiecień16 - 18
- 2014, Marzec18 - 23
- 2014, Luty13 - 13
- 2014, Styczeń14 - 15
- 2013, Październik4 - 1
- 2013, Wrzesień7 - 4
- 2013, Sierpień5 - 1
- 2013, Lipiec13 - 19
- 2013, Czerwiec18 - 30
- 2013, Maj12 - 22
- 2013, Kwiecień13 - 18
- 2013, Marzec6 - 17
- 2013, Luty6 - 1
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 7
- 2012, Sierpień10 - 6
- 2012, Lipiec15 - 2
- 2012, Czerwiec7 - 0
- 2012, Maj8 - 0
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec12 - 3
- Dystans 100.34km
- Czas 03:20
- VAVG 30.10km/h
- VMAX 56.90km/h
- Temperatura 25.2°C
- HRmax 157 ( 78%)
- HRavg 134 ( 67%)
- Kalorie 1695kcal
- Podjazdy 372m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Mam "swój" samolot
Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 20.05.2014 | Komentarze 3
Właściwie to nie tak do końca mam "swój" samolot. Mam w końcu swoje zdjęcie z samolotem. Bo przecież każdy ma zdjęcie z samolotem ;) Zainspirowany sobotnią ustawką Grzegorza z innymi mocarzami postanowiłem, że też chcę mieć takie zdjęcie z samolotem, a że "chcieć to móc" czy jakoś tak po pracy zabrałem Pawła, który był dziś pozytywnie nastawiony na do dłuższej jazdy i szybko skoczyliśmy zobaczyć to "monstrum" ;) Niestety przed wyjazdem nie sprawdziłem w której miejscowości jest Tupolew więc oczywiście poszukiwania w pierwszej wiosce (Sommersdorf) zakończyły się fiaskiem. Na szczęście jakieś szczątki niemieckiego zostały ze szkoły więc zapytałem się spotkanego przechodnia. Spotkany mieszkaniec na wschodniej wsi to rzeczywiście szczęście. Przeważnie wsie przez, które się przejeżdża wyglądają jak z "Walking Dead" tylko troszkę bardziej posprzątane ;) Miły Niemiec (są tacy) wskazał nam drogę do następnej wsi. Samolot znajduje się we wsi GRUNZ za Sommersdorf i przed Schmolln ;) W Grunz akurat trwały przygotowania do obchodów 725 lecia miejscowości. Cała wieś kosiła trawniki, przygotowywała instalacje powitalne ze słomy i takie tam ;) Gdyby nie maraton w Choszcznie może bym skorzystał z zaproszenia :) Gdy wiedzie się już do centrum wsi nie sposób nie zauważyć ogromnego TU134A stojącego w prywatnym ogródku ;)
Komórka nie popisała się przy tak dużych kontrastach - ja i "mój" samolot :)

Tupolew TU-134A w prywatnym ogródku (zdjęcia wyszły słabe więc jest pretekst aby pojechać tam raz jeszcze)
Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia powrót do domu ;) Żeby było troszkę trudniej albo dłużej (niepotrzebne skreślić) wybrałem drogę przez Brussow. Jak już byliśmy w Brussow to żal było nie odwiedzić Locknitz. W Locknitz dołożyliśmy jeszcze część naszej "testowej" sześćdziesiątki piątki i już prosto do domu ;) Z tego wszystkiego wyszła okrągła stówka. Co prawda nie w takim czasie jak przejechał ją Grzegorz z kolegami ale nie mam chyba się czego wstydzić (co prawda średnia wyszła mi taka jak ostatnio na Meridzie ale przecież Syrenka to też szybki rower) ;)
Kategoria ponad 100 km
- Dystans 64.66km
- Czas 02:20
- VAVG 27.71km/h
- VMAX 42.20km/h
- Temperatura 15.5°C
- HRmax 143 ( 71%)
- HRavg 117 ( 58%)
- Kalorie 859kcal
- Podjazdy 215m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Po deszczu...
Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 2
Byłem naiwny myśląc, że po takich opadach jak były przez noc i poranek wszystko ładnie wyschnie w ciągu kilku chwil. Żeby nie było za łatwo dodatkowo deszcz jeszcze poprawił około 17-tej. Po 18-tej zdecydowaliśmy z Pawłem, że jedziemy. Mieliśmy na lajcie pojechać nasze kółko testowe ale w drugą stronę. Na lejcie oznaczało jechanie i gadanie, średni puls 117 ud/min mówi wszystko :) Ruch był bardzo mały więc mogliśmy jechać obok siebie i gadać. Droga w odwrotnym kierunku okazała się zupełnie inna i dodatkowo krótsza o kilometr ;) Niestety cały czas jechaliśmy po mokrym asfalcie i po kałużach. Fragmenty ścieżki w lesie pomiędzy Linken a Bismark dodatkowo miały atrakcje w postaci mnóstwa "śmieci", które pospadały z drzew. Nagrodą za nasz wyjazd był widok który zobaczyliśmy tuż przed Grambow.
Tuż przed Grambow
Po przyjeździe wszystko było kompletnie uwalone... Moje czyste (uprane po Świnoujściu) białe buty na szosę znowu są czarne.

Paweł od tyłu.. też przed Grambow ;)
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 133.36km
- Czas 04:35
- VAVG 29.10km/h
- VMAX 54.60km/h
- Temperatura 20.3°C
- HRmax 155 ( 77%)
- HRavg 136 ( 68%)
- Kalorie 2479kcal
- Podjazdy 271m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowe Warpno solo :)
Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 2
Czy ktoś wie gdzie jest wyłącznik wiatru? No normalnie dzisiaj to była momentami masakra. Chyba nie zdecydowałbym na jazdę w takich warunkach gdyby wczoraj chciało mi się ruszyć. Jednakże wczoraj zrobiłem sobie dzień przerwy i trzeba było gdzieś pojechać. Zresztą ten tydzień "rowerowo" okazał się bardzo słaby w przeciwieństwie do tygodnia "biegowego". Przez tydzień 3 razy biegałem i tylko raz jeździłem rowerem. Zresztą "jeździłem" to by było za dużo powiedziane. Przejechałem raptem 30 km... Co prawda na pełnym gazie jak na tamtą chwile ale to zawsze tylko 30. Dodatkowo w tygodni miałem dwa dni przerwy od wszelkich aktywności. Po części spowodowane to było trudnym okresem w pracy i "wytrzaskanymi" nadgodzinami ;)Wracając do dzisiejszej jazdy - było ciężko. Mocny wiatr z północy powodował, że momentami walczyłem o utrzymanie pionu ;) Jednak wbrew temu co można było się spodziewać najcięższy odcinek miałem wracając do domy. Najbardziej dostałem w kość na odcinku Ramin - Grambow. Tak wiało, że ciężko było utrzymać 20 km/h. Za to miłym zaskoczeniem było górka "Kilera Jurka" - pokonałem ją bez większych problemów. No i jeszcze dostałem troszkę po du... na podjazdach przed Warnikiem. Mocno pod wiatr i pod górkę, dobrze że było już blisko do domu.
Trek chyba dopomina się jakiegoś serwisu.... straciłem jeden bieg :)

Troszkę słabe to zdjęcie - pamiątka z Nowego Warpna ;)
Kategoria ponad 100 km
- Dystans 10.18km
- Czas 01:00
- VAVG 5:53km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 163 ( 81%)
- HRavg 149 ( 74%)
- Kalorie 649kcal
- Aktywność Bieganie
Po raz pierwszy w życiu
Czwartek, 15 maja 2014 · dodano: 15.05.2014 | Komentarze 1
Od kiedy pamiętam bieganie nigdy nie było moją mocną stroną. W szkole biegałem raczej szybko niż daleko. Z tego co sobie przypominam to nawet jeździłem w podstawówce na jakieś zawody. Jednak startowałem tylko na 60 metrów. Na szkole podstawowej... no może jeszcze troszkę w średniej, skończyła się moja "przygoda" z bieganiem. No i muszę dodać do tego ze dwie zimy po dwa czy trzy miesiące na bieżni. Dzisiaj po raz piąty w ciągu ostatnich dwóch tygodni poszedłem biegać. Tym razem po raz pierwszy w życiu jednorazowo przebiegłem 10 kilometrów!!! Sam nie wierzyłem, że to mi się uda tak szybko. Idąc dziś pobiegać zakładałem mniej więcej tak jak ostatnio przebiegnięcie 5-6 km. Jednak po pierwszych 5 km (które przebiegłem w czasie 27 min) czułem się tak dobrze i tak mi się chciało biegać, że przebiegłem następne 5 km ;)Bardzo się cieszę z tych wszystkich drobnych "osiągnięć" :) Bieganie podoba mi się co raz bardziej i to nie tylko jako uzupełnienie treningu na rowerze.
Jeśli pogoda jutro pozwoli to dla odmiany pojeżdżę na szosie ;)
Kategoria bieganie
- Dystans 30.58km
- Czas 01:01
- VAVG 30.08km/h
- VMAX 43.90km/h
- Temperatura 13.1°C
- HRmax 160 ( 80%)
- HRavg 149 ( 74%)
- Kalorie 762kcal
- Podjazdy 97m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
30 km test nr 5 - "prawie" robi różnicę
Wtorek, 13 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 4
Niestety nie udało nam się zrealizować założenia z wczesnej wiosny. Może jeszcze troszkę za wcześnie na taki test? Być może troszkę pogoda pokrzyżowała nam szyki? Może ostatnio zbyt dużo pracowałem i zabrakło świeżości? Przyczyn można szukać wielu, jednak faktem jest, że nie udało nam się przejechać testowych 30 kilometrów w 1 godzinę. Poprawiliśmy co prawda wynik z wiosny o 4 minuty ale do celu zabrakło 300 metrów... Sukces był tak blisko. Może i dobrze, bo ta mała porażka zmobilizowała mnie do jeszcze mocniejszej pracy! ;)Grzegorz by powiedział: "taka średnia to może być" ;)
Kategoria do 50 km
- Dystans 4.93km
- Czas 00:11
- VAVG 26.89km/h
- VMAX 31.10km/h
- Temperatura 18.1°C
- HRmax 136 ( 68%)
- HRavg 124 ( 62%)
- Kalorie 116kcal
- Podjazdy 9m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
5 km w oczekiwaniu na Pawła
Wtorek, 13 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 0
Z Pawłem umówiłem się na powtórzenie testu z marca. 30 km do Lubieszyna. Udało mi się wyrobić troszkę wcześniej więc w oczekiwaniu na "Jurka Kilera" zrobiłem sobie rundkę dookoła Przecławia ;) Kategoria mini
- Dystans 6.39km
- Czas 00:41
- VAVG 6:24km/h
- Temperatura 16.4°C
- HRmax 145 ( 72%)
- HRavg 136 ( 68%)
- Kalorie 417kcal
- Aktywność Bieganie
Trening nr 4 - trucht
Poniedziałek, 12 maja 2014 · dodano: 12.05.2014 | Komentarze 0
Kolejny trening "truchtowy". Puls ustabilizował się na średnim poziomie 68% pulsu max. Może jeszcze troszkę przydałoby się mniej. Myślę, że to przyjdzie z czasem. Jutro po 3 dniach pracy jeden dzień przerwy. Od środy jedziemy dalej. Prognozy nie są na ten tydzień zbyt korzystne więc przypuszczam, że dalej będzie to bieganie. Dobrze byłoby aby choć raz w tym tygodniu wsiąść na rower. Kategoria bieganie
- Dystans 6.61km
- Czas 00:40
- VAVG 6:03km/h
- Temperatura 19.2°C
- HRmax 142 ( 71%)
- HRavg 131 ( 65%)
- Kalorie 386kcal
- Aktywność Bieganie
Trening nr 3 - trucht
Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 0
Obiecywałem, że dam popalić nogom po Świnoujściu i prawie mi się udało. Na dzisiaj zaplanowałem dwa treningi. Rano miałem pobiegać a wieczorem jak odrobinę ucichnie huragan miałem iść na rower.Punkt 11-ta wyruszam rowerem na bieżnię... Wiatr urywa głowę ale nic to - przecież będę biegał. Dojeżdżam do szkoły i nagle... ulewa... Wiatr jakoś bym przeżył ale wiatr z deszczem to.... miałem już wczoraj - dziękuję.
Dodatkowo na bramie szkoły wyczytuję, że obiekt jest czynny od 14-tej. Cóż było robić, wracam do domu ;) Zaliczone 4 kilometry na rowerze ;)
Wreszcie wiatr trochę cichnie po 17-tej. Tym razem nie ryzykuję i zamiast na rowerze jadę pobiegać.... samochodem ;) Dobrze się składa bo w lodówce bieda i po bieganiu zrobię jakieś zakupy :)
Trzeci raz poszedłem pobiegać tym razem w innych butach. Nie wiem czy to z tej przyczyny czy może wpływ na to miały inne okoliczności ale mój puls był spokojny jak nigdy... Przetruchtałem i przechodziłem 6,6 km a on wskoczył mi na nędzne 142 ud/min! :)
Jestem ciekawy co będzie dalej. Bieganie jest OK ;)
Kategoria bieganie
- Dystans 108.32km
- Czas 03:32
- VAVG 30.66km/h
- VMAX 49.40km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 172 ( 86%)
- HRavg 154 ( 77%)
- Kalorie 2275kcal
- Podjazdy 232m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Inauguracja sezonu na mały plus - Świnoujście 2014
Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 10.05.2014 | Komentarze 6

Piątkowy wieczór. Dwa komplety strojów. Byłem gotowy na każdą pogodę.
Właśnie dzisiaj rozpoczął się dla mnie sezon wyścigowy. Po raz pierwszy miałem okazję sprawdzić jak przez ostatnie cztery miesiące przygotowałem się do sezonu. Co prawda wcześniej odbyły się już 3 maratony MTB w naszym regionie ale nie zdecydowałem się na uczestnictwo w żadnym z nich.
To, że XIV Ultramaraton Rowerowy im. Olka Czapnika wzdłuż Zalewu Szczecińskiego - Świnoujście 2014 będzie moim pierwszym startem w sezonie wiedziałem już dawno. Dużo wcześniej zapisałem się na listę startową i zapłaciłem wpisowe. Ze znajomych tylko Adam zdecydował się szybko na udział w maratonie. Natomiast mój przyjaciel Krzysztof na start zdecydował się w ostatniej chwili.
Losowanie grup odbyło się w czwartek wieczorem. Krzysiek wylosował przedostatnią grupę ja natomiast startowałem 6 minut przed Krzyśkiem, dwie grupy wcześniej. Natomiast Adam startował w kategorii "INNE" pół godziny przede mną.
Dzięki uprzejmości Adama, który odebrał nam pakiety startowe mogliśmy wyjechać ze Szczecina troszkę później.
Po drodze mijamy się z zawodnikami, którzy wystąpili na dystansie ULTRA. Widząc padający deszcz, pędzące TIRy współczujemy im serdecznie, a sami zastanawiamy się czy dobrze zrobiliśmy biorąc udział w tych zawodach.

Logistyka na najwyższym poziomie. Rowery przygotowane do przewozu w trudnych warunkach.

Fatalne warunki do jazdy na rowerze

Niektóry już po kilkunastu kilometrach mieli pecha
7:30 meldujemy się na starcie w Świnoujściu, Adam przekazuje nam numery (DZIĘKI ADAM) i idziemy się przygotowywać. Jest tak zimno, że aż nie chce się nam przebierać. Bardziej mi, bo Krzysiek jest prawie gotowy. W końcu udaje się nam wyszykować. Choć przyznam, że mieliśmy sporo dylematów jak się ubrać. Ja zdecydowałem się na nową kurtkę z WINDSTPEREM od Gore natomiast Krzysiek na bluzę plus deszczówkę. Byłem przygotowany na taki sam strój ale jednak wybrałem cieplejszą opcję i jak później się okazało nie żałowałem wyboru. Z powodu naszego guzdralstwa na rozgrzewkę było bardzo mało czasu. Ja przejechałem jedynie 3 kilometry po czym ustawiłem się na start. Oczywiście wcześniej zrobiłem rozpoznanie mojej grupy. 4 osoby były poza moim zasięgiem, dwie osoby mogły mi pomóc jechać a o kolejnych dwóch nie wiedziałem nic.
Startujemy równo o 8:54. Od razu bardzo mocno. Pierwsze 10 kilometrów jazdy prędkość oscyluje w granicach 40 km/h jak się później okazuje dystans ten zrobiliśmy ze średnią 38,2 km/h (najszybsze przejechane 10 km w życiu). Powoli wykruszają się kolejni zawodnicy w tym ci z którymi miałem jechać. Jadę dalej z zawodnikami, którzy byli poza moim zasięgiem, nawet dałem jakąś mocną zmianę. Jednak idylla trwa do czasu pierwszego mocniejszego podjazdu. Chłopaki zostawiają mnie bez litości. Po 15 kilometrach jadę sam starając się utrzymać rozsądne tempo. Co jakiś czas mijam zawodników z wcześniejszych grup. Jednak jadą na tyle wolno, że nie ma sensu z nimi pracować. Czekam na ataki z tyłu. Po jakimś czasie przelatuje obok mnie najmocniejsza część grupy, która wyjechała 3 minuty po mnie. Staram się zaczepić. Jednak ponownie tracę kontakt na podjeździe. Znowu jadę sam. Kolejna grupa mija mnie w Dargobądu. Tym razem nawet nie staram się do nich podczepić. Za Dargobądzem jest podjazd i za dużo sił bym stracił jadąc z nimi. Decyduje się na jazdę samemu. To była jedyna słuszna decyzja. Co chwila mijam zawodników z grup, które wyjechały przede mną a mnie nie mija już nikt... Jestem za słaby dla koksów a za mocny dla zawodników słabszych.
Za Wolinem, Recław pokonuję chodnikiem bo nie nawidzę jeździć po kostce. Dość sprawnie mijam Recła i.... po raz pierwszy tego dnia zaczyna padać deszcze. Mocny wiatr z boku, silny wiatr to nie są idealne warunki do jazdy. Moja prędkość spada do 25-26 km na godzinę. Samemu w takich warunkach jedzie się fatalnie. Dalej mijam kolejnych zawodników. Ukojenie przynosi dopiero las. Deszcz ustaje a wiatr nie jest tak intensywny.
Przed Stepnicą wreszcie ktoś do mnie dojeżdża. Dwóch zawodników prawdopodobnie z grupy Krzyśka, który solidarnie współpracują. Staram się do nich dołączyć. No i udaje mi się to. Przez kilka kilometrów jedziemy razem. W końcu i oni odchodzą. Ok 5 kilometrów przed Stepnicą mijam się z Adamem, który jedzie już w drugą stronę. Dojeżdżam do Stepnicy, bramka rejestruje czas i ...konsternacja. Ludzie przy namiocie jedzą banany, piją herbatę a ja się zastanawiam co robić? Gdzie jest woda...? Widzę duże bańki i kubki, a liczyłem na małe butelki. Rezygnuję robię nawrót i lecę... gonić Adama. Mijam następnych zawodników. Po dwudziestu kilometrach doganiam Adama. Znowu pada mocny deszcz. Dokładnie w tym samym miejscu w którym jechaliśmy w drugą stronę. Chwilkę rozmawiamy, Adam rezygnuje z podczepienia się pode mnie i jedzie swoim rytmem. Ja natomiast wykorzystuję, że w końcu ktoś mnie mija i podczepiam się. Okazuje się, że to chłopak z grupy Krzyśka, który na początku wyścigu złapał gumę. Jedziemy razem do Recławia. Uliczki Recławia totalnie zalane. Mój partner ucieka środkiem a ja znowu wskakuję na chodnik i zostaję sam... Wolin mija szybko i zaczyna się strefa podjazdów. Jest ciężko, ciągle pada a do tego wiatr wieje prosto w twarz. Do mety tylko 25 km więc rzucam wszystko co mam na pedały. Jadę skokowo, równy podjazd i szybki zjazd. Znowu mijam kolejnych zawodników. Na rondzie w Świnoujściu stoi organizator i pokazuje prawidłowy zjazd. Jadę sam, na prostej oglądam się w tył, nikogo za mną. Przed sobą na prostej też nikogo nie ma. Co raz częściej zaczynam się zastanawiać czy nie zabłądziłem. W pewnym momencie rozpętuje się masakryczna ulewa. Nie widać nic na kila metrów. Rezygnuję i ...zawracam. Przejeżdżam kilkaset metrów i na szczęście widzę zawodników, których wcześniej mijałem. Znowu zawracam i lecę starając się nadrobić stracony czas. Do mety zostaje ok 8 kilometrów. Jadę sam i trafiam na... przeprawę promową... Co dalej? Mam czekać na prom? W końcu widzi mnie gentleman i wskazuje mi kierunek w jakim mam jechać. Przebijam się przez jakieś błoto, kamienie, żwir i po raz kolejny widzę zawodników, których mijałem dwa razy. Jestem wkurzony... Po raz kolejny nadrabiam stracony czas jadąc po dziurawej drodze.
Do mety dojeżdżam wg Garmina po 3:32:26. Według organizatora po 3:34:52. Daje mi to 22 miejsce w M4 i 65 w OPEN.
Przed maratonem taki wynik byłby OK. Jednak wiem, że mogłem pojechać dużo lepiej. Po pierwsze - startując w końcowych grupach ciężko jest załapać się na rozsądną ekipę dla siebie (nie za mocą i nie za słabą). Po drugie - pogoda nie była dziś moim sprzymierzeńcem. Po trzecie - organizatorzy nie stanęli na wysokości zadania.

Pierwszy start w tym sezonie zaliczony na mały plus ;)
Jeszcze kilka ostatnich słów na temat organizacji. Nie mam za wielkiego doświadczenia w maratonach jednak ze wszystkich, w których jechałem ten był najgorzej zorganizowany oraz najgorzej oznakowany (końcówka). Na starcie i na mecie miałem wrażenie, że to impreza dla "znajomych" króliczka. Na starcie były wyczytywane nazwiska ale stałem dalej i nie słyszałem swojego. Natomiast ogromnym zainteresowaniem obdarzono brak dwóch zawodników STC. Brak wody butelkowanej w Stepnicy i na mecie to kolejny minus. Nie liczę na poprawę organizacji w przyszłym roku. Nie wiem czy będę chciał ponownie się tam pojawić wydając 65 zł.
Kategoria ponad 100 km
- Dystans 5.74km
- Czas 00:36
- VAVG 6:16km/h
- Temperatura 19.9°C
- HRmax 159 ( 79%)
- HRavg 146 ( 73%)
- Kalorie 434kcal
- Aktywność Bieganie
Trening nr 2 - trucht
Środa, 7 maja 2014 · dodano: 07.05.2014 | Komentarze 5
Drugi dzień biegania. Choć troszkę czułem, że z mięśniem prostym uda nie wszystko jest w porządku skusiłem się na kolejną "piątkę" :) Wczoraj odkryłem, że bieżnia w podstawówce/gimnazjum w Przecławiu jest otwarta dla wszystkich i można spokojnie tam sobie pobiegać. Spokojnie to znaczy bez samochodów, kałuż, pieszych i rowerzystów ;) Takie bieganie chyba jest bezpieczne dla wszystkich. Ja nikomu nie przeszkadzam i nikt mi nie przeszkadza. Do szkoły mam ok. 2 kilometry, częściowo ulicą i częściowo chodnikiem. Nie jest to przyjemna droga ze względu na spory ruch aut i brak pobocza. Myślałem jak ominąć ten problem i wymyśliłem. Będę jeździł biegać rowerem ;) Co prawda jazda w butach do biegania na spd jest troszkę "inna" ale da radę :)Pozwoliłem sobie doprowadzić moje mięśnie ud do jeszcze gorszego stanu. Teraz będą miały dwa dni przerwy przed Świnoujściem a potem się z nimi policzę ;)
Tak sobie myślałem o różnicy między bieganiem a jazdą na rowerze. Na razie wolę zdecydowanie rower. Jednak na rower potrzeba więcej czasu no i przydałaby się jakaś znośna pogoda. Bieganie (moje) pochłania zdecydowanie mniej czasu i nawet jak mocno wieje lub mży to nie jest źle ;)
PS. innych dolegliwości brak ;)
Kategoria bieganie