Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
  • Dystans 270.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 09:46
  • VAVG 27.65km/h
  • VMAX 48.40km/h
  • Temperatura 15.5°C
  • HRmax 169 ( 88%)
  • HRavg 145 ( 76%)
  • Kalorie 5621kcal
  • Podjazdy 691m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mission Completed

Sobota, 4 października 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 6

04.01.2014 po pierwszej wycieczce w Piotrem i Krzyśkiem wpis na BS zakończyłem listą planów.
 
Ostatnie zadanie z tegorocznego planu wykonane rzutem na taśmę ;)
 
Pod koniec ubiegłego roku, który nie był zbyt udany jeśli spojrzeć na osiągnięte cele na ten rok zaplanowałem sobie jeszcze ambitniejsze zadania, które postanowiłem zrealizować. Cele na 2014 przedstawiały się następująco
- przejechać 6000 km w roku
- pokonać podjazd na szlaku Bielika
- przejechać Miedwie w 2 godziny
- objechać dookoła Zalew Szczeciński w jeden dzień (przejechać jednorazowo więcej niż 208 km)
- wygrać z Krzyśkiem choć jeden wyścig w terenie (zadanie specjalne)
  
Pierwszy punkt planu został zrealizowany dość szybko, już w lipcu miałem przejechane 6 000 km. Bardzo łagodna zima, niezła pogoda wiosną i sporo wyścigów na początku lata spowodowało, że nie trudno było przejechać te 6 000 km. Nie zapominam jednak, że w ubiegłym sezonie nie udało mi się dojechać nawet do 5 000 km. W tej chwili mam przejechane 150% zakładanego planu i nic nie wskazuje na to aby to był koniec. Być może uda mi się przekroczyć magiczną dla mnie liczbę 10 000 km!
 
Po nie udanej próbie zdobycia podjazdu na Szlaku Bielika wiosną 04.09. udało mi się zrealizować drugi punkt z mojej listy. W towarzystwie Krzyśka, przy trzecim podejściu nie zdobyty przeze mnie podjazd poddał się. We wrześniu dokonałem tego po raz drugi. Myślę, że już nie będzie problemów z tą górką. 
  
Z trzecim zadaniem z mojego planu na rok 2014 mam pewien problem. Wg organizatora i oficjalnego pomiaru czasu wyścig na Miedwiu ukończyłem z czasem 2:00:19 czyli w dwóch godzinach się nie zmieściłem (będąc dokładnym). Nie mogę za miarodajny uznać czas z GPS, który niestety włączyłem za późno i w pewnym sensie dzięki temu nie uzyskałem zakładanego czasu minimum 2:00:00. Jedak uznaję ten punkt za zaliczony, bo wyścig mi się udał a był rozgrywany w nie najłatwiejszych warunkach. Poza tym za jednym "zasiadem" zrealizowałem mój punkt piąty. Po raz pierwszy udało mi się pokonać Krzyśka w jego naturalnym środowisku. Niedługie wyścigi terenowe to jego żywioł, do tego Miedwia nigdy gdy startowaliśmy razem nie udało mi się go pokonać! Po raz pierwszy z wygrałem z Krzyśkiem w terenie.
 
W sobotę 04.10.2014 zrealizowałem właśnie czwarty punkt mojego planu rocznego. Być może gdybym kontrolował odległości udałoby się pobić mój rekord kilometrowy, a tak 274 km z wyjazdu do Kostrzyna zostało nie pobite. Tym razem zabrakło jedynie 4 km aby przejechać więc niż w lipcu.

 

Od prawej Krzysiek, Zbyszek, Artur, Arek :) (Krzysiu nóżka jak model ;) )
 
Co było to było i czas wrócić do teraźniejszości. Zbiórka zaplanowana była na Shelu przy al. Wojska Polskiego w sobotę między 7:00 a 7:15. Pierwszy jak zwykle na miejscu był Krzysiek, który na miejsce zbiórki miał najdalej. Dojechać z Kijewa to kawałek drogi. Ja z kolei byłem na "starcie" drugi. Miałem troszkę mniej do pokonania niż Krzysiek. 


Najbardziej obowiązkowy z całej ekipy Krzysiek melduje się pierwszy na starcie. (Kolanko znowu jak u modela)
 
Regułę przełamał dopiero Artur, który mieszka za rogiem. Zbyszek, który dojechał z Bezrzecza na starcie zjawia się jako czwarty.
Jesteśmy w komplecie i możemy startować. 


Na starcie zjawia się Artur i jego nowy Specialized Roubaix SL4 COMP

Nowy rower Artura robi wrażenie. Idealny sprzęt na polskie, nie najlepsze drogi. Rower ma przejechane jedynie kilkaset kilometrów. Więc tak prawdę mówiąc to jest na dotarciu. Biała rama, biała owijka i białe siodełko przykuwają wzrok. Bez dwóch zdań to najlepszy rower w naszym peletonie. No i jeszcze prowadzony jest przez gościa, który w tym roku ma już w nogach ponad 10k km! W tym chłopaku drzemie siła! Na starcie po cichu liczę na to, że to właśnie on poprowadzi nas dookoła Zalewu.
Zbyszek również leci na nowym rowerze, węglowy Cube GTC nie może ważyć wiele. Na niego również liczymy. Razem z Arturem przejechali już Zalew więc i tym razem dadzą radę! 
 

W komplecie gdzieś za Dobieszczynem, jest mgliście, zimno i wilgotno. Porządek jak zakładałem Artur, Zbyszek, Krzysiek i ja
  

Artur na swoim nowym Specu

  

Zbyszek i jego Cube GTC
 
Wiedzieliśmy, że ten fragment trasy będzie szybki, a czasami nawet bardzo szybki. Wiatr w plecy bardzo nam pomagał. Za Ueckermunde doganiamy "gościa" na szosie. Chwilkę rozmawiam z Niemcem i proponuję mu podłączenie się do naszej czwórki. Mimo lekkich obaw i narzekań, że tempo dla niego za mocne chwyta koło. Czasem krzyczę do chłopaków, którzy zapominają o Niemcu aby zwolnili. Grzecznie dostosowują się do moich próśb. 33/34 km na godzinę to maks co może wyciągnąć "nasz Niemiec". W pewnym momencie na zmianę wychodzi Artur. 42 km/h na prostej i niestety gubimy Niemca przed Anklam. Szkoda, bo może kawę by postawił za holowanie ;) Oczywiście żartuję ;)
W Anklam przy 98 km na moim liczniku robimy pierwszą przerwę na "kabanosa". Kabanosy wzorem Jamesa77 i Leszczyka stają się przebojem w naszej diecie.   
 

Dlaczego ten Gryf usiadł Zbyszkowi na głowie?
 

Troszkę w innej konfiguracji ale bez Gryfa na głowie (fotograf był lepszy) ;)
 
Od Anklam było już tylko gorzej... Temperatura powietrza co prawda "troszkę" się podniosła i z początkowych 7° zrobiło się 21° to wiatr, który na początku wiał nam w plecy zaczął wiać w bok, a potem prosto w twarz. Przez Uznam jechało się.... ciężko. Wiatr totalnie zniechęcał do jazdy. Pojawiły się nawet pomysły powrotu pociągiem ze Świnoujścia. W momencie gdy jechaliśmy w otwartym terenie nasza prędkość drastycznie spadała. Co prawda mieliśmy sporo zapasu z dojazdu do Anklam ale wiedzieliśmy, że nie wystarczy to na długo. 
 

Artur na Specu wygląda "stylowo", mam w tym swoją małą zasługę :)
 


U Krzyśka i Zbyszka pojawiają się pierwsze oznaki zmęczenia. Podjazdy nie są już tak łatwe jak na początku.
 
 

Pojawiają się pierwsze skurcze... Zbyszek zastanawia się nad zakończeniem "wycieczki".

  

Artur i Krzysiek "zniesmaczeni" postawą Zbyszka :) Metoda na motywację? ;)
 
Kolejny przystanek robimy dość szybko. Po przejechaniu 40 kilometrów zatrzymujemy się "na siku". To ostatni moment aby w samotności pozbyć się zbędnego balastu. Zbyszek był "prawie" zdecydowany aby zakończyć jadę w Świnoujściu.
Po kilku chwilach docieramy do Polski. Jedziemy z Arturem z przodu, za nami Krzysiek i Zbyszek. Znowu przerwa, tym razem dłuższa niż poprzednio. W samym centrum Świnoujścia zatrzymujemy się w cukierni. Świnoujście ma szczęście do dobrych lokali. W Cafe Sonata pijemy pyszną kawę i jemy rewelacyjne ciastka. Takiego "bezowego ananasa" nie jadłem nigdy w życiu!!! Jeśli tylko będę znowu w Świnoujściu na 100% zajrzę do Cafe Sonata! :) Odrobinkę dalej uzupełniamy w Żabce bidonu i jedziemy na prom. No i tu znowu pewien dylemat. Garmin nie został wyłączony więc prawdopodobnie do odległości dobił mi ze 2-3 km i obniżył średnią wycieczki :) Będę musiał z tym jakoś żyć.
Zjeżdżamy z promu wśród aut i motocykli, które wyjeżdżają tak jakby się gdzieś paliło. Nam już się nie spieszy tak jak na początku wycieczki. Jest około 13:30 więc mamy do zachodu słońca sporo czasu. Przed nami najtrudniejszy fragment jazdy. Do Wolina zjazdy i podjazdy, a za Wolinem odkryty teren z wiatrem w twarz. Nie ma wyjścia trzeba jechać. Zbyszek zmienia zdanie i zamiast zostać w Świnoujściu jedzie do Wolina i tam postanawia złapać pociąg.  Staramy się utrzymać dyscyplinę jazdy. Zmiany co dwa kilometry mają nam oszczędzić siły i spowodować, że w miarę dobrej kondycji osiągniemy cel. Niestety ja na swojej zmianie wpadam na dwukilometrowy podjazd. Na szczycie zjeżdżam totalnie wyczerpany. Jadący za mną Zbyszek ma zdecydowanie łatwiej. Prosta i zjazd nie są wyznaniem. Jednak szczęście się odwróciło i na kolejnej zmianie mam super zjazd przed samym Dargobądzem. W Dargądzu na zmianę idzie Zbyszek. Niestety tym razem ma pecha. Przejazd przez wioskę zakończony wjazdem na "trójkę" jest wyczerpujący. Mimo późniejszych ciągłych zjazdów Zbyszek postanawia zakończyć jazdę w Wolinie. Jedziemy na dworzec gdzie udaje mi się nagrać ten materiał:
 
Zbyszek odpuszcza? Czyżby?
  

Okazuje się, że pociąg z Wolina do Szczecina będzie prawie za dwie godziny... Zbyszek łamie się i postanawia jechać z nami dalej. Jednak tym razem stawia warunki. Robimy zmiany bez niego. On jedzie z tyłu korzystając z naszej zasłony. To dobre określenie w tej sytuacji... To co spotkało nas za Wolinem to masakra. 
 

Negocjacje trwają. Udało się zmobilizować Zbyszka do dalszej jazdy.
 
Za Wolinem jedziemy w trójkę, holując Zbyszka. Kombinujemy z ustawieniami bo wydaje się, że wiatr wieje z każdej strony. Miejscami staramy się jechać w "nieprofesjonalnym" wachlarzu :) Robimy wszystko aby ochronić się od wiatru. Taka jazda kosztuje nas sporo siły. Artur cały czas twardo daje zmiany. Krzysiek za Świnoujściem złapał drugi oddech i dzielnie wywiązuje się ze swoich obowiązków i ja również w tym momencie dawałem radę. W okolicach Żarnowa trafiamy na grupę rowerzystów. Okazuje się, że to "Rowerowy Szczecin" wybrał się na zwiedzanie Wolińskiego Parku Narodowego i zalicza kolejny punkt programu. Chwilkę rozmawiamy i mijamy dziewczyny i chłopaków z RS.   

 

 

 

 
 TURBO ROWER MIEJSKI - SZCZECIN
 

W piątej sekundzie filmu z ulicy Sołtysiej wyjeżdża dziewczyna na rowerze miejskim.  W trzy rozpędzone szosy doganiamy ją dopiero na szczycie wzniesienia. Niezły ma power to dziewczę. No nic jesteśmy zdziwieni ale w końcu udało się ją dogonić. Ruszamy szybko ze świateł na Bramie Portowej. Jedziemy dość szybko... i w pewnym momencie z lewej strony dogania nas dziewczyna na ROWERZE MIEJSKIM!!! Jak się do tego mają nasze szosy za "tysiące złotych"? Czas chyba pozbyć się szosy i przesiąść się na rower miejski!   
 
Po kilku sekundach stajemy na światłach przy Krzywoustego. Obok Artura staje auto. Gość prowadzący samochód otwiera szybę i pyta się Artura "To ten rower z wypożyczalni?" :):):)






Komentarze
Jarro
| 09:34 środa, 8 października 2014 | linkuj Gratuluję realizacji wszystkich założonych planów i objechania zalewu w jeden dzień. Forma z roku na rok idzie w górę i tak trzymać :)!
tmxs
| 18:31 poniedziałek, 6 października 2014 | linkuj No to konkretnie pojechane :). Brawo!
lenek1971
| 09:28 poniedziałek, 6 października 2014 | linkuj Za tydzień Grzegorz;)
Oczywiście żartuję. Na wiosnę pewnie jeszcze raz zrobię zalew ale w drugą stronę. Jazda po nie najlepszych drogach przy dużym natężeniu ruchu nie należy do przyjemności :) Skupię się na długich dystansach ale po zachodniej stronie granicy. Będę mocno trenował aby kiedyś załapać się do Waszej ekipy (choć na chwilę) :)
Adam, jeszcze nie myślę co będzie w przyszłym roku. Może 300 km albo 400 km na jeden raz?
James77
| 06:29 poniedziałek, 6 października 2014 | linkuj Gratulacje dla ekipy za objazd Zalewu za jednym zamachem.
Kiedy powtórka? ;)
srk23
| 18:51 niedziela, 5 października 2014 | linkuj Wow!!!!
coolertrans
| 18:11 niedziela, 5 października 2014 | linkuj no to jakie plany na 2015 ??
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa yznie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]