Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:1025.59 km (w terenie 15.00 km; 1.46%)
Czas w ruchu:39:00
Średnia prędkość:26.30 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:3814 m
Maks. tętno maksymalne:171 (85 %)
Maks. tętno średnie:162 (81 %)
Suma kalorii:21420 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:56.98 km i 2h 10m
Więcej statystyk
  • Dystans 44.42km
  • Czas 01:39
  • VAVG 26.92km/h
  • VMAX 62.80km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 159 ( 79%)
  • HRavg 132 ( 66%)
  • Kalorie 858kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na szosie z wiatrem i pod wiatr

Wtorek, 11 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 2

Beznadziejny tytuł, przecież zawsze jedzie się z wiatrem albo pod wiatr ;)
Jak zwykle ograniczony czasem (jeszcze za szybko się ściemnia) ruszyłem wraz z Pawłem na krótką jazdę. Od razu umówiliśmy się, że jedziemy po szosie 40 km. Start niestety opóźnił się troszkę z powodu zamknięcia drogi na przejeździe kolejowym w Rejkowie, korków na drodze i mojego delikatnego zapominalstwa. Zamiast o 16:30 ruszyliśmy 15 minut później. Niby różnica nie istotna ale właśnie tyle nam zabrakło aby wrócić jak jeszcze było widno. 
Start na sporym luzie. Jadę za spokojnie za Pawłem. Podjazd pod Warnik a mój puls nie przekracza 135 ud/min. Większość czasu przez pierwsze 5 km to sto kilkanaście uderzeń na minutę. Czuję, że jest dobrze. Po jednym dniu odpoczynku odzyskałem energię. Za podjazdem mijam Pawła po raz pierwszy... i jak się później okazuje prawie po raz ostatni! Tylko raz gdy musiałem zejść z roweru bo jakiś Niemiec na ścieżce rowerowej postawił koparkę (przed Schwanenz) Paweł mnie wyprzedził ;)  W między czasie dzięki wiatrowi z północy udało mi się przekroczyć magiczne dla mnie 60 km/h uzyskując maksymalną prędkość 62,8 km/h! Dzięki sprzyjającemu wiatrowi w miarę lekko pokonywałem każde wzniesienie aż do Strockow. Pierwsze 20 km przejechaliśmy w 40 min. Za Strockow droga wypłaszczyła się, a nawet mieliśmy lekki zjazd za to dostaliśmy wiatr prosto w twarz. Wiatr to ciut mało chyba powiedziane. Wiatraki mieszały swoimi ogromnymi śmigłami jak oszalałe! Od Strockow do Schwanenz masakra - cały czas pod wiatr! Pokonanie kolejnych 11 km pod wiatr zajęło nam aż pół godziny. Za to w Schwanenz czekała nas kolejna zmiana kierunku. Wiatr lekko z boku i od tyłu. Tego mi było trzeba. Podjazd pod Ladenthin i znowu Paweł musiał mnie zatrzymywać. Miałem siłę i wiedziałem, że spokojnie wystarczy mi jej do domu. Zostało tylko 10 km. Co przycisnąłem Paweł zostawał. Nie mogłem go jednak zostawić i hamowałem się z tym rozpędzaniem.
Było naprawdę super. Mała uwaga jedynie do temperatury. Znowu zmarzły mi strasznie palce w butach na szosę... :( Garmin średnią temperaturę pokazał 9 st. Jak dojechałem do domu było 7 stopni a czułem jak byłoby 0!
 
*** 
Jeszcze tylko dwa słowa o Meridzie. Niestety dwa zimowe sezony dały niestety jej w "kość" a właściwie w napęd. Podczas prób delikatnych modernizacji wychodzą co raz to nowe rzeczy. Tym razem do wymiany wkład suportu. Zrobię to chyba sam ale dzięki temu czekają mnie kolejne nie zaplanowane wydatki/inwestycje. O ile wkład suportu nie wydatek rzędu 50-100 zł to jeszcze trzeba kupić klucz do demontażu... też kolejna "stówa", ale klucz będzie na potem. Do tego przydałby się klucz dynamometryczny. Co raz więcej montowanych elementów potrzebuje aby dokręcać je z odpowiednią siłą... ani za mocno ani za lekko... Warsztat rośnie... a może otworzę serwis? ;)  
 ***
Kategoria do 50 km


  • Dystans 52.66km
  • Czas 01:55
  • VAVG 27.47km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • Temperatura 15.5°C
  • HRmax 158 ( 79%)
  • HRavg 138 ( 69%)
  • Kalorie 1091kcal
  • Podjazdy 202m
  • Sprzęt Trek 1.5 /2011/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Falstart na inaugurację

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 0

No i stało się ;) Pierwsza guma na szosie! Ale od początku.
Po wczorajszej myjni Meridę czekały dzisiaj kolejne zabiegi w rowerowym SPA. Z samego rana zająłem się kompleksowo całym napędem.  Łańcuch wykąpany w benzynie lśni jak nowy, kaseta, korba i przerzutki potraktowne MucOff'em również po zimie odzyskały dawny blask. Muszę przyznać, że wszystko wyglądało z bliska masakrycznie. Działania, które prowadziłem na bieżąco podczas sezonu zimowego były delikatnie mówiąc tylko profilaktyczne. Wszystko polegało na pobieżnym czyszczeniu i dolewaniu Rolhoffa. Mimo tych wszystkich zabiegów wszystkie elementy napędu pokryte były grubą warstwą brudu i smaru. Merida wyczyszczona więc dałem jej szansę aby troszkę wyschła od wszystkich tych specyfików. Jeśli nie Merida doczekała się kompleksowej obsługi to do jeżdżenia czas zatrudnić Treka. O ile Meridę wyciąłem z piwnicy i jechałem o tyle z Trekiem zabawy było więcej, ponieważ zimę spędził przypięty do trenażera. W czasie nudnego meczu Pogoń - Cracovia udało mi się go doprowadzić do gotowości startowej. Oponę wymieniłem bardzo szybko i bez kłopotów. Równo z końcowym gwizdkiem byłem gotowy do wyjścia. W piwnicy dobiłem jeszcze troszkę powietrza do opon tak aby manometr wskazywał ca. 7 bar. Kilka ruchów dużą pompką i gotowe. 15:09 startuję po raz pierwszy w tym sezonie na szosie. Oczywiście kieruję się w stronę Warnika. Pierwszy przejazd kolejowy pokonuję bardzo ostrożnie ale czuję, że pierwsze metry jedzie się dobrze. Patrzę na licznik i tracę koncentrację w ostatniej chwili wykonuję szybki ruch kierownicą i przednie koło mija dużą wyrwę na  krawędzi jezdni ale niestety z tylnym nie poszło tak gładko. Tylne koło centralnie wpada w wyrwę. Od razu słyszę syk powietrza i czuję, że coś jest nie tak. Po przejechaniu 300 metrów w swoim inauguracyjnym wyjeździe na Treku łapię gumę... Wracać do domu i spokojnie wymienić dętkę czy zrobić to w warunkach polowych. Decyduję się na wymianę na miejscu. O dziwo w miarę szybko udaje mi się to zrobić. Przy okazji troszkę się umorusałem.
Wyjeżdżam zza zakrętu a tam na rozstaju dróg ekipa z RS wraca z niedzielnej wycieczki. Stalli zastanawiając się czy jechać na Przecław czy w stronę Cukrowej. Głośne cześć z mojej strony spotkało się z mizernym odzewem... no cóż, może byli wymęczeni wycieczką ;)
 
Muszę do obydwu rowerów wrzucić rękawiczki jednorazowe! Dalej jadę już bez przygód, jednak baczną uwagę zwracam na wszelkie dziury w jezdni (oczywiście ta uwaga dotyczy jedynie dróg w Polsce - bo jakoś w Niemczech dziury się nie chcą im robić). Mogłem w sumie wrócić do domu po zapas ;)


PS. aha po wymianie dętki nie włączyłem Garmina (który po autopauzie wyłączył się sam). Dopiero po minięciu Będargowa zauważyłem, że coś jest nie tak. No i tym sposobem uciekły mi ze dwa kilometry. Patrząc, że w lutym do 1000 zabrakło mi 1,5 km to strata 2 km może być niepowetowana ;) 
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 83.98km
  • Czas 03:26
  • VAVG 24.46km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Temperatura 12.4°C
  • HRmax 161 ( 80%)
  • HRavg 138 ( 69%)
  • Kalorie 1834kcal
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czas na mycie

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 08.03.2014 | Komentarze 4

Oj bardzo się ciężko zbierałem aby dzisiaj wyruszyć, jednak nie wyruszyć nigdzie byłoby grzechem. Pogoda prawdziwie wiosenne. W odkrytym terenie, w słońcu czuć było, że ciepłe dni już się zbliżają. Tak naprawdę to miałem jeden cel - umyć rower. Jako, że ciężko się myje rower w bloku (w sumie nie wiem jak to zrobić) więc Merida co jakiś czas ląduje na myjni ciśnieniowej. Wiem, wiem, że to nie zdrowe dla roweru, że można wypłukać smar i uszkodzić ważne elementy... ale co innego zrobić? Nie mogę jedynie non stop czyścić łańcucha, kasety i korby w piwnicy i otrzepywać rower z błota. Dwa lata już korzystam z myjni i na razie nic się nie dzieje z rowerem. Czysty rower wylądował w piwnicy, gdzie schnie. Jak już wyschnie to zabiorę się za czyszczenie trudno dostępnych elementów, które oszczędzałem na myjni. Kaseta, łańcuch i korby czekają na kąpiel w benzynie oraz smarowanie. Jak rower będzie już czysty czeka go lekka modernizacja... 
O tym co się zmieni napiszę następnym razem.
  
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 30.53km
  • Czas 01:11
  • VAVG 25.80km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 153 ( 76%)
  • HRavg 138 ( 69%)
  • Kalorie 754kcal
  • Podjazdy 102m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu blisko

Czwartek, 6 marca 2014 · dodano: 06.03.2014 | Komentarze 3

Znowu godzinka i znowu ta sama trasa. I znowu... niefajnie. Drugi dzień z rzędu nie jechało mi się najlepiej. Nie mam pojęcia "czyja" to zasługa ale mam nadzieję, że to wszystko przez pogodę. Tym razem jechałem bez Pawła co widać zdecydowanie po czasie. Bez niego jedzie się ok 5 minut dłużej. Było zimno i do tego jakiś taki zimny, choć nie za mocny wiatr. Wydawało mi się, że wieje z każdej strony w którą jadę i zawsze mam pod wiatr...
Nie zniechęcam się i jeżdżę dalej. Może coś z tego wyjdzie. Na razie... rośnie tylko brzuch. Pewnie to przez fajki... taki skutek uboczny ich rzucenia. Niestety nie mogę sobie z tym poradzić. W sumie od momentu rzucenia fajek przytyłem ok 5-7 kg co nie jest jakimś strasznym wynikiem. Koledzy, którzy rzucali fajki potrafili przytyć nawet 20 kg. Pewnie jedynie dlatego nie przytyłem 20 kg bo coś robię... Muszę zrobić coś więcej...
Co raz częściej myślę o tym aby zacząć biegać. Na razie jestem na etapie "jak zacząć?". 
 

PS. Nie zauważyłem ale we wtorek 04.03.2014 minęły dwa lata od kiedy jestem na Bikestats! Przez te dwa lata udało mi się przejechać 10 221 km (- 60 km z 5 i 6) czyli 10 161 km to mniej więcej tyle ile jest ze Szczecina do Colombo na Sri Lance (przez Białoruś, Rosję, Uzbekistan, Afganistan, Pakistan no i Indie). Wszystko to podczas 188 wycieczek, krótkich i troszkę dłuższych. Na rowerze spędziłem przez ten czas 427 godzin co daje prawie 18 dób ciągłej jazdy czyli... niewiele ;) Koniecznie trzeba poprawić ten wynik. 


Kategoria do 50 km


  • Dystans 30.59km
  • Czas 01:07
  • VAVG 27.39km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 163 ( 81%)
  • HRavg 147 ( 73%)
  • Kalorie 799kcal
  • Podjazdy 98m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blisko

Środa, 5 marca 2014 · dodano: 05.03.2014 | Komentarze 0

Jeszcze 2-3 tygodnie i będzie można wybrać się na dłuższą wycieczkę czy trening po pracy teraz po części dzięki korkom na drogach po pracy zostaje jedynie godzinka jazdy w "jasności". Dzisiaj jasność była umowna, bo chmury na dobre zakryły słońce... tak było przez cały dzień.
Telefon gdy byłem jeszcze w pracy - patrzę na wyświetlacz - Paweł. Nie zdążył nic powiedzieć. Zaraz po odebraniu rozmowy powiedziałem:
- Tak, jadę
- No to 16:30 - odpowiedział Paweł 
- Do zobaczenia!
Tyle nam wystarczyło aby umówić się na jazdę po pracy. Korki spowodowały, że do domu dojechałem o 16:20. 10 minut i melduję się gotowy do jazdy. Dzisiaj miałem okazję po raz pierwszy ubrać krótkie spodenki Pearl Izumi, o których wcześniej pisałem. Do tego ubrałem nowe ocieplacze również Pearl Izumi, które udało się mi kupić w miarę okazyjnie w komplecie z rękawkami. Do tego koszulka termo i kurtka z czymś w rodzaju windstoppera i było całkiem OK!.
 

Godzina czasu więc nie ma wyboru. Jedziemy standardową "trzydziestkę". Przed startem liczyliśmy, że przejedziemy ją w godzinę. Życie zweryfikowało nasze plany. Mnie zatkało już przy podjeździe pod Warnik. Tętno doszło do 150 ud/min ale nie mogłem złapać oddechu. Po raz pierwszy zdarzyła mi się taka sytuacja. Po kilku sekundach odblokowałem oddech i ruszyłem za Pawłem. Nie wiem czy to dzień czy może pogoda ale nie mogłem już znaleźć odpowiedniego rytmu. Czas pogrzebała druga "dziesiątka" (odcinek od wjazdu do Schwannenz, przez Grambow aż do targowiska ZAN), którą przejechaliśmy w 26 min... Tydzień wcześniej przejechałem go dwie minuty szybciej. Pierwsza i trzecia dycha pokonana została w takim samym czasie jak tydzień wcześniej. Te dwie minuty stracone na drugiej "dyszce" po prostu dołożyliśmy do czasu z przed tygodnia.
Tak na podsumowanie. Nie jechało mi się dziś dobrze. Jakoś wszystko przychodziło mi ciężko i bez przyjemności jaką daje wysiłek na rowerze. Następnym razem będzie lepiej ;) 
 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 60.21km
  • Czas 02:31
  • VAVG 23.92km/h
  • VMAX 42.70km/h
  • Temperatura 11.7°C
  • HRmax 145 ( 72%)
  • HRavg 124 ( 62%)
  • Kalorie 1042kcal
  • Podjazdy 223m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Asertywność... a właściwie jej brak

Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 0

Asertywność jest moją słabą stroną... Co mam poradzić na to, że nie potrafię odmawiać. Ok 13-tej zadzwonił Paweł.
- Idziemy pojeździć.
- Dobrze- odpowiedziałem
Odpowiedziałem "dobrze" choć dzień wcześniej jadąc ostatnie kilometry do Świnoujścia obiecałem sobie, że przez kilka następnych dni nie wsiądę na rower. Jak widać na załączonym obrazku nie udało mi się....
Przejechaliśmy nie schodząc z rowerów 60 km co było dla mnie nie lada wyczynem.... Teraz to naprawdę muszę odpocząć...
 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 7.70km
  • Czas 00:22
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 150 ( 75%)
  • HRavg 137 ( 68%)
  • Kalorie 247kcal
  • Podjazdy 39m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dworzec Szczecin Główny - Warzymice

Sobota, 1 marca 2014 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 0

Po raz kolejny muszę przyznać się do tego, że jazda po zmroku nie sprawia mi frajdy. Tym razem było odrobina inaczej. Pociąg ze Świnoujścia przyjechał o 19:35 i jakoś musiałem dotrzeć do domu. Miasto okazało się wyjątkowo ciche i spokojne w ostatni, sobotni wieczór karnawału. Szybciuteńko przedarłem się d domku po drodze zahaczając o Netto ;)
Kategoria mini


  • Dystans 138.94km
  • Teren 5.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • Temperatura 9.6°C
  • HRmax 163 ( 81%)
  • HRavg 145 ( 72%)
  • Kalorie 3239kcal
  • Podjazdy 256m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Świnoujście w towarzystwie Krzyśka

Sobota, 1 marca 2014 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 2

Do Świnoujścia miałem jechać tydzień wcześniej, ale ze względu na bardzo atrakcyjną wycieczkę zorganizowaną przez Janusza i RS do Trzebieradza odłożyłem plan na.... później. Nawet nie przypuszczałem, że okazja trafi się tydzień.... później ;) Obserwując prognozy norweskich meteorologów zacząłem od połowy tygodnia namawiać Krzyśka na tą wycieczkę. Po jego weekendowych wyczynach wiedziałem, że ma "parę" i będzie z niego dużo pożytku. Jak dużo było pożytku przekonałem się o tym w trasie. W zasadzie tempo tej wycieczki zawdzięczam jemu. Przez większość trasy to on nadawał ton. Mi udało się jechać na przedzie na początku wycieczki, tak na 3 zmianach i później troszkę w połowie. Reszta to dzieło Krzyśka - SZACUN! 
Wracając do samego początku, nie było tak bardzo łatwo go namówić na tą wyprawę. Przerażony był prognozami Norwegów, którzy na poranek zapowiadali jedynie -3 st.Przełomowy okazał się nowy zakup. W piątek Krzysiek mógł już się pochwalić nowymi butami SH-XC50 oraz nowymi ochraniaczami Shimano. Trzeba przystać, że jego poprzednie buty "średnio" nadawały" się do jazdy w zimne dni. 
Przed wyjazdem jeszcze "firmowa" owsianka na dłuższe jazdy czyli:
- mała szklanka mleka (150 ml)
- mała szklanka wody (150 mil)
- mała szklana płatków owsianych
- jeden banan
- orzechy, słonecznik, migdały oraz żurawina albo rodzynki
 

Pyszniutkie śniadanko rowerowe
 
Krzysiek przezornie uzbroił się jeszcze w 5 warstw ciuchów i tak uzbrojeni ruszyliśmy o 9:19 z Warzymic w kierunku Lubieszyna. Pierwsze zmiany po każdych 5 kilometrach pokazały, że Krzysiek czuje się wyjątkowo dobrze. Co najważniejsze nie było mu zimno. Temperatura się co prawda podniosła ale i tak były tylko ok 2 st. podczas gdy ruszaliśmy. Termometr w Garminie musi troszkę zawyżać tą temperaturę.
Przez godzinę i 20 minut zrobiliśmy 40 kilometrów i zameldowaliśmy się w Pasewalku. Dało to nam imponującą (dla nas) średnią jak na początek ponad 28 km/h. Aby było ciekawiej o czym jeszcze nie pisałem, jechaliśmy na swoich "góralach" czyli hardtailach :) Nadający tempo Krzysiek zarządził pierwszy postój po ok. 2 godzinach jazdy. W tym czasie udało nam się przejechać kolejne 20 kilometrów. Czas przejazdu pierwszych 60 km 2:05 h troszkę mnie zaniepokoił.
 

Po dwóch godzinach jazdy pierwszy postój
 

Zastanawiałem się na ile mi wystarczy sił w tak szaleńczej jeździe. Po zjedzeniu małego co nie co ruszyliśmy dalej w kierunku Anklam. O dziwo jeszcze wtedy czułem się na tyle dobrze, że pozwoliłem sobie jeszcze kilka razy zmienić Krzyśka na prowadzeniu naszego "mikro peletonu".
W drodze do Anklam o mało co nie zakończyliśmy naszej wycieczki.  Krzysiek to porządny chłopak i zwraca uwagę na znaki. Jadąc ladnówką zobaczył znak rozpoczynający ścieżkę rowerową, zjeżdża na pełnej szybkości na ścieżkę i nie zauważa słupków i rozwieszonej pomiędzy nimi linki... Widząc Krzyśka jadącego prosto w pułapkę krzyczę... W ostatniej chwili hamuje zarzucając rower na bok i dzięki temu unikając zderzenia z linką... Serce podskoczyło mi do gardła widząc tą sytuację. Krzysiek przyznał, że nie zwrócił uwagi na przeszkodę... Jednak na szczęście udało się uniknąć nieszczęścia. Tak na marginesie znak rozpoczynający zamknięty fragment ścieżki powinien być przez Niemców zdjęty lub zakryty... 
Muszę przyznać, że przed Anklam poczułem, że brakuje mi paliwa. Potrzebowałem kilkuminutowego postoju i czegoś ciepłego do picia. Na szczęście Krzysiek się nade mną zlitował i zatrzymaliśmy się w centrum Anklam na herbatę, Za sobą mieliśmy troszkę ponad 3 godziny jazdy i przejechanych 90 kilometrów. Do celu pozostawało jeszcze 50 km.
 

W oczekiwaniu na herbatę w Anklam
 
 

90 km i 3 godziny - drugi postój
 

Dalsza część trasy to zdecydowany popis i zasługa Krzysztofa. Nadawał tempo i ciągnął mnie na kole. Oczywiście reagował na moje prośby abyśmy czasami odpuścili i troskę zwolnili.
Następny postój był zaplanowany wcześniej. W miejscowości Usedom musieliśmy wjechać na pyszną drożdżówkę i kawę. Już drugi raz tam jesteśmy i pewnie nie ostatni. Cukiernio-kawiarnia znajduje się na parkingu obok sklepu Aldi. Jeśli ktoś będzie tamtędy przejeżdżał polecam ciastka i kawę. Za jedyne 1,20 eur można zjeść świeżą i pyszną drożdżówkę. 
 

Drożdżówka w Usedom - postój nr 3 
 
Postój w Usedom kompletnie mnie rozleniwił. Wsiadając na rower po przerwie myślałem o tym jak jeszcze daleko.... ile jeszcze czasu zostało do mety rajdu Krzyśka. Było jeszcze troszkę kilometrów. No i tu kolejny popis Mistrza! Całą pozostałą część drogi do Świnoujścia. Prowadził mnie jak "na sznurku" - muszę przyznać, że miałem już dość jazdy!
Po przejechaniu 135 kilometrów i 5 godzinach jazdy meldujemy się na granicy Kamminke/Świnoujście. No i wtedy z Krzyśka ust pada
- ŚCIGAMY SIĘ?!
Szczęka mi opadła... i jedyne co mogłem odpowiedzieć to 
- Chyba nie ze mną! 
Słysząc to Krzysiek staną na pedały i ruszył jak byśmy dopiero co startowali z Warzymic! Na szczęście opamiętał się i po kilkuset metrach zwolnił i poczekał na mnie.
W spokojnym tempie bez szaleństw przejechaliśmy przez całe Świnoujście. Do odjazdu pociągu mieliśmy jeszcze sporo czasu więc postanowiliśmy coś zjeść. Wybór padł na restaurację TOSCANA znajdującą się w drodze na prom. Cóż mogę powiedzieć.... byłem tam już kilka lat temu. Bardzo dobrze wspominam to miejsce. Jedzenie rzeczywiście wygląda i smakuje super.... Wszystko byłoby rewelacyjnie gdyby nie... ceny. Trzeba przyznać, że tanio nie jest. Za jednodaniowe dwa obiady z napojami 120 zł to troszkę lekka przesada (dziękuję!).
 

Prawie jak blog kulinarny a nie jak dziennik rowerowy...Obiad w Świnoujściu 
 
Rowery zostawiliśmy przed restauracją a że nie mieliśmy żadnych zapięć szczepiliśmy je ze sobą za pomocą... zipów (trytek, pasków):) Potencjalny atak na nasze mienie wiązałby się z koniecznością ich pozrywania co umożliwiłoby nam interwencję.  
Po obiedzie udajemy się na prom, potem już na dworzec.  
 

Na promie w Świnoujściu
 
Kupujemy bilety (16 zł os. + 7 zł rower) a Krzysiek wpada na pomysł aby jeszcze przejechać się i zobaczyć co jest za przejazdem. Udało nam się znaleźć jakąś pustą kawiarnie. Pijemy herbatę i jedziemy na pociąg. 
Widząc czekający pociąg byłem troszkę zaskoczony... Myślałem, że takie pociągi już nie jeżdżą. Dwa lata temu ostatnio jechałem pociągiem z rowerem w kierunku Gryfina i byłem pod wrażeniem. Przedział "rowerowy" czysty pachnący i dobrze zorganizowany (m.in. z wieszakami na rowery). W relacji Świnoujście - Szczecin wagon był nie dość, że nie za czysty do końca, bez żadnych mocowań na rowery to jeszcze pachniał a w zasadzie śmierdział jak pociągi, którymi jeździłem na kolonie 30 lat temu.
 

Już w pociągu...
 

W końcu rower leżał na podłodze

   
Po półtorej godziny pociąg dojeżdża do Dąbia gdzie wysiada Krzysiek a ja jadę dalej na Szczecin Główny. Ciemnymi ulicami Szczecina jadę do domu. Jeszcze krótka wizyta w Netto i o 20:15 jestem już u siebie...  

PS. dziękuję Krzyśkowi za towarzystwo i z to, że doholował mnie do celu!

Kategoria ponad 100 km