Info
Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.Więcej o mnie.
2016
2015
2014
2013
2012
Moje rowery i nie tylko
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec21 - 33
- 2016, Luty10 - 8
- 2016, Styczeń11 - 9
- 2015, Grudzień16 - 33
- 2015, Listopad5 - 6
- 2015, Październik22 - 66
- 2015, Wrzesień24 - 36
- 2015, Sierpień23 - 48
- 2015, Lipiec14 - 45
- 2015, Czerwiec19 - 52
- 2015, Maj24 - 74
- 2015, Kwiecień19 - 96
- 2015, Marzec19 - 61
- 2015, Luty16 - 46
- 2015, Styczeń12 - 56
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad7 - 19
- 2014, Październik6 - 28
- 2014, Wrzesień10 - 32
- 2014, Sierpień15 - 44
- 2014, Lipiec13 - 32
- 2014, Czerwiec15 - 27
- 2014, Maj20 - 42
- 2014, Kwiecień16 - 18
- 2014, Marzec18 - 23
- 2014, Luty13 - 13
- 2014, Styczeń14 - 15
- 2013, Październik4 - 1
- 2013, Wrzesień7 - 4
- 2013, Sierpień5 - 1
- 2013, Lipiec13 - 19
- 2013, Czerwiec18 - 30
- 2013, Maj12 - 22
- 2013, Kwiecień13 - 18
- 2013, Marzec6 - 17
- 2013, Luty6 - 1
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 7
- 2012, Sierpień10 - 6
- 2012, Lipiec15 - 2
- 2012, Czerwiec7 - 0
- 2012, Maj8 - 0
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec12 - 3
Wpisy archiwalne w kategorii
50 - 100 km
Dystans całkowity: | 13358.76 km (w terenie 761.50 km; 5.70%) |
Czas w ruchu: | 528:19 |
Średnia prędkość: | 25.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.40 km/h |
Suma podjazdów: | 82932 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 188 (93 %) |
Suma kalorii: | 293591 kcal |
Liczba aktywności: | 207 |
Średnio na aktywność: | 64.54 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
- Dystans 64.57km
- Czas 01:57
- VAVG 33.11km/h
- VMAX 49.70km/h
- Temperatura 21.7°C
- HRmax 166 ( 87%)
- HRavg 148 ( 77%)
- Kalorie 1326kcal
- Podjazdy 321m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza ustawka - wynik poprawiony
Wtorek, 17 czerwca 2014 · dodano: 17.06.2014 | Komentarze 3
Tak na prawdę nie wiem czy dobry dałem tytuł tego wpisu. Oczywiście ustawka była pierwsza i był to główny "temat" naszego spotkania, jednak wydarzyło się jeszcze coś innego co przyćmiło dzisiejsze ścigactwo, jednak o tym napiszę później ;)Krzysiek od jakiegoś czasu proponował abyśmy razem sprawdzili się na mojej pętli, którą najczęściej pokonuję z Pawłem lub sam. Do dzisiaj jakoś nie było czasu albo przeszkadzało nam coś innego. Tym razem umówiliśmy się "na sztywno" we wtorek o godzinie 17-tej. Do pomysły zapalił się również Artur. Jednak Artur (MTB 29") to cwany lis i aby nie jechał sam na "góralu" zabrał ze sobą Adama (MTB 26") i Zbyszka (MTB 26") . Adam co prawda miał czasu tylko na 15 kilometrów ale pojechał początek z nami. Razem z nami wystartował oczywiście Paweł.
Czekając z Pawłem i Krzyśkiem na resztę postanowiliśmy zrobić kilka kilometrów. Najlepiej było pojechać przez Ostoję do Okulickiego. Wtedy właśnie okazało się, że wtorek nie jest dobrym dniem na poprawienie naszego najlepszego czasu (2:03:29 z 24.04.2014). Wiatr nie za bardzo pomagał w osiągnięciu celu. Po nawrocie na Okulickiego jechało się całkiem przyjemnie, prędkość ok 40 km/h tchnęła odrobinę optymizmu. Międy Ostoją a Rajkowem jest przejazd kolejowy. Rozpędzony Krzysiek nie przejmuje się takimi drobnostkami i przemknął przez tory jak rakieta. On przemknął, natomiast jego bidon już nie do końca. Krzysiek rozpędzony chciał zjechać na pobocze jednak to okazało się za wąskie... w ten sposób po raz pierwszy tego dnia Krzysiek z rowerem wylądowali w rowie. Na szczęście udało mu się zwolnić na tyle aby ani on ani rower nie ucierpiał. Wracamy na miejsce spotkania. O 17:25 zjawiają się pozostali. Ustalamy taktykę i o 17:29 ruszamy. Jedziemy razem po raz pierwszy, zresztą nie mamy za wielkiego doświadczenia z jazdy w grupie i na początek nasza jazda wygląda delikatnie mówiąc bardzo średnio. Często szarpiemy dając zmiany, rwiemy naszą skromną 6-osobową grupę co nie sprzyja utrzymaniu stałej dobrej prędkości. Po drodze do Warnika staram się wszystko uporządkować. Jednak gdy Krzysiek daje zmianę znowu rusza z kopyta. Przed nami droga prosto na Ladenthin i w lewo na Barnisław. Jednak Krzysiek zadaje mi pytanie inne... "w prawo czy prosto?". Nie wiele się zastawiając odpowiadam "prosto", a Krzysiek zakręca w lewo na Barnisław. Krzyczymy, że jedzie "nie tędy". Hamuje z piskiem lecz niestety za późno - po raz drugi ląduje w rowie! Sprawdzamy czy wszystko ok, zwalniamy i czekamy jak wyjdzie z rowu i do nas doskoczy. Po chwili jest już z nami. Jedzie się co raz lepiej. Co prawda pod wiatr ale za to rozumiemy się troszkę lepiej i zmiany wychodzą bardziej płynne. Mimo kiepskich warunków i podjazdu pierwsza dycha w 18:24 min. Ciśniemy dalej. Niestety za Schwanenz mamy kolejny problem. Nasza "lokomotywa" w postaci Artura okazuje się... zepsuta. Nasza "DUMA" z Choszczna nie daje rady walczyć z wiatrem. Znowu musimy troszkę odpuścić. Udaje się zmobilizować Artura. Daje krótkie zmiany i stara się trzymać grupy. W Grambow zostawiamy Adama, który miał zaplanowany powrót do domu. Jedziemy w piątkę. Kolejne kilometry pod wiatr mijają szybko. Jedzie się dużo lepiej niż na początku. Mijamy Locknitz (44:40/50:12), Bock (53:25/58:50) i Blankensee (1:06:28/1:08:42). Nielubiana przeze mnie droga pomiędzy Blankensee a Bismarkiem mija bardzo szybko. Po drodze z aparatem czeka na nas znudzony Piotr. Potem opowiada mi jak się wkurzał na nas... "ile można się wlec do tego Blankensee?" :) W biegu robi nam fotę a my gnamy dalej.
Grupowa jazda jeszcze nam nie wychodzi... :) foto Piotr
Tym razem mamy łatwiej wiatr w z północy pomaga nam w pokonywaniu kilometrów. Na 50 kilometrze jesteśmy po godzinie i trzydziestu minutach. Za chwilę przejazd kolejowy dwa ostre zakręty (po 90°) i prosta do Schwanenz. Paweł krzyczy do chłopaków i ostrzega, przed zakrętem. Jadnak nie wszyscy wzięli sobie do serca ostrzeżenia. Rozpędzony Krzysiek na zakręcie wjeżdża prawie w koło Zbyszka. Ratując się przed kraksą jedzie prosto... do rowu!!! Trzeci raz podczas jednej wyprawy :) Znowu zwalniamy i czekamy jak Krzysiek się pozbiera i do nas doskoczy. Za Grambow ogień. Zostało niewiele a warunki sprzyjają. Przejeżdżamy przez Schwanenz (szybko jak nigdy) i znowu się rwiemy... Najpierw ja zwalniam maksymalnie na kostce, potem Artur nie może się za bardzo zebrać... Krzyczymy i znowu zwalniamy :( Od tej pory jedziemy równo w grupie. Mimo tych wszystkich przygód "dycha" przejechana ze średnią 31,7 (włącznie z podjazdem pod górkę Kilera Jurka oraz pod Warnik - od drugiej strony). Ostatnia "piątka" to już szaleństwo z górki. Do Tęczowych Ogrodów - miejsca naszego startu dojeżdżamy po 1 godzinie 57 minutach 26 sekundach (czas ruchu).
Wracając do tytułu wpisu - pierwotnie miał on brzmieć " Pierwsza ustawka czy zwiedzanie rowów?". Jednak Krzysiek na tyle sprawnie organizował się po każdym "zwiedzaniu", że absolutnie nie miało to wpływu na nasz wynik. Na szczęście zarówno on jak i rower są cali!
Dokładnie o 6 minut i 3 sekundy udało się nam poprawić dotychczasowe "osiągnięcie". Myślę, że mamy jeszcze troszkę rezerwy. Może nie na 7 minut ale na 2-3 raczej tak :)
Dziękuję chłopaki za wspólną jazdę. Mam nadzieję, że przejedziemy jeszcze raz tą pętlę z lepszym rezultatem :)
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 96.00km
- Czas 02:57
- VAVG 32.54km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 17.3°C
- HRmax 170 ( 89%)
- HRavg 153 ( 80%)
- Kalorie 1761kcal
- Podjazdy 358m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
IX Pętla Drawska 2014
Sobota, 14 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 3
Prawie równo rok temu popełniłem tekst pod tytułem "Mój osobisty Mount Everest - Pętla Drawska 2013" dlatego teraz nie wiem za bardzo co napisać.... Może K2 jest troszkę większe od Everestu? :) No bo co mam napisać w momencie gdy Everest został pobity o 7 minut i do w dodatku w fatalnych warunkach... Wiało, padało i było zimno (może nie wszystkim ale niektórym było zimno na pewno). Ja jako jedyny chyba z grupy wystartowałem w kurtce WS, w nogawkach i ochraniaczach na butach. Co prawda przez pół trasy nic się nie działo, ale później przypomniał się wyścig w Świnoujściu (jedynie pod względem pogody - bo Choszczno bije organizacyjnie Świnoujście o głowę). Tym razem tak samo jak poprzednio maraton zorganizowany PERFEKCYJNIE. Nie dziwi więc frekwencja na tych wyścigach. Na dystansie MINI (96 km) startowało łącznie 190 zawodników. W tym roku udało mi się zająć 77 miejsce. W swojej kategorii uplasowałem się na 18 miejscu na 30 startujących. Na miejscu 17-tym uplasowała się mój przyjaciel Krzysztof. To jest pierwsza i za razem historyczna wygrana Krzyśka w maratonie szosowym. Bardzo serdecznie mu gratuluję!!!!Tego dnia było więcej miłych chwil. Po pierwsze trzeba wspomnieć o Arturze. Pierwszy start w wyścigu szosowym w kategorii "INNE". Czas przejazdu 2:54:13 pozwolił pokonać zarówno mnie jak i Krzyśka i dał Arturowi drugie miejsce w swojej kategorii. To był kosmiczny debiut!!! W generalce 67 miejsce, pokonał wielu zawodników na szosie.
Kolejna jasna postać tego dnia to Adam. Adam startował na dystansie 156 km. Zajął 3. miejsce w swojej kategorii z czasem 5:29:13! Rower MTB na kołach 26" - musi robić wrażenie. On również pokonał wielu zawodników na szosach. Brawo Adam!!!
Jednak największym wygranym tego dnia był James77!!! Grzesiek wygrał OPEN i to w takim stylu, że ręce same składają się do braw. Dystans 156 kilometrów w czasie 4:01:30 to niesamowity wyczyn!!! Chylę czoła - kosmiczny wynik. Życzę powodzenia w kolejnych wyzwaniach o których przeczytamy pewnie wkrótce!
Jasne, że mogło być lepiej i będzie.... w przyszłym roku :)
Na razie walczymy troszkę z oddechem. Regeneracja organizmu po rzuceniu fajek musi troszkę potrwać. W tej chwili nie palę już 5 i pół miesiąca :)
O samym wyścigu napiszę wkrótce... jak będzie ktoś chciał to czytać ;) Na razie troszkę zdjęć.
Garmin w trudnych warunkach jakoś się pogubił... i dane są nie kompletne... Tego dnia była pewnie przejechana setka... ale nie mam na to kwitów... Więc niech zostanie to co proponują orgi.
Kategoria maraton szosa, 50 - 100 km
- Dystans 66.65km
- Teren 35.00km
- Czas 03:34
- VAVG 18.69km/h
- VMAX 38.90km/h
- Temperatura 27.7°C
- HRmax 161 ( 84%)
- HRavg 122 ( 64%)
- Kalorie 1415kcal
- Podjazdy 298m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Różnorodnie
Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 07.06.2014 | Komentarze 1
Miało być lajtowo aby nie zajechać się przed jutrzejszym wypadem z koksami i tak było. W towarzystwie Reni i Pawła pojeździłem (a czasem pochodziłem) po puszczy. Po dojechaniu na Arkonkę gdzie czekał już na nas Paweł ruszyliśmy w las. Tak jak obiecał Paweł czasem lekko nie było ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie lekko. Udało mi się nawet zaliczyć glebę. Tak samo jak w ubiegłym tygodniu widząc przed sobą rowery, których koła uślizgiwały się na piachu chciałem obrać inny tor jazdy. Niestety nie udało się ;) W tym nieszczęściu miałem szczęście wywalić się na miękkie podłoże ;) Oprócz uwalonej białej koszulki nic większego się nie stało ;) Po drodze dużo sypkiego piachu. Szczególnie odcinek Zalesie - Grzepnica był bardzo "sypki". Tam udało się przejechać bez żadnych problemów. Ogólnie bardzo lajtowa, różnorodna i przyjemna wycieczka :)Było bardzo różnorodnie - były ostre podjazdy, ostre zjazdy i było płasko. Był asfalt, błoto i piasek, żwir i kamienie. Były lasy, pola, ścieżki i drogi. Było RÓŻNORODNIE ;)
Renia i Paweł szukają drogi
Na wieży przy jez. Świdwie
Panorama z wieży
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 64.88km
- Czas 02:06
- VAVG 30.90km/h
- VMAX 48.40km/h
- Temperatura 22.9°C
- HRmax 169 ( 88%)
- HRavg 143 ( 75%)
- Kalorie 1351kcal
- Podjazdy 281m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
65 km (prawie) solo i solo
Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 0
Oj działo się działo dzisiaj. Ostatni tydzień był dla mnie bardzo pracowity. Po okropnych batach w Przyjezierzu pomyślałem, że chyba za mało trenuję więc dałem sobie po nogach. Nie była to jakaś super ciężka katorga ale 5 jazd z rzędu nie często mi się zdarza. Wczoraj dałem sobie małą dyspensę, kupiłem genialny koncert MUSE i obejrzałem cały od deski do deski z rozdziwioną paszczą! Są genialni! Polecam każdemu fanowi nie tylko rocka zobaczyć koncert MUSE. Dzisiaj już nie było zlituj, trzeba jeździć! Jak powiedział guru Grzegorz - "żeby jeździć trzeba jeździć" :) No to jadę! Dzisiaj udało mi się wyrwać na wycieczkę Pawła. Paweł po chorobie, jeszcze na antybiotykach napisał, że nogi go bolą od NIE jeżdżenia. W takim razie trzeba pomóc choremu. - jedziemy :) Od razu zastrzegłem sobie "delikatność" w prędkości. Zgodnie z planem początek mieliśmy.... fatalny :) Gdy tylko po 10 km ukazał mi się czas 21 i coś... przeraziłem się! Co prawda cały czas gadaliśmy (głównie o rowerach - Paweł wyczyścił suport a ja zmieniam w poniedziałek całą korbę z suportem) ale powinniśmy jechać zdecydowanie szybciej. Jak tylko zobaczyłem ten czas zrobiło mi się głupio. Jak jadę sam pod wiatr taki czas byłby ok., ale nie w takich warunkach jak dziś - było IDEALNIE! Nie pozostało nic innego jak tylko przyspieszyć. Słowo ciałem się stało i następna dycha ze średnią 32,5 :) Jednak w pewnym sensie miałem motywację. W Raminie pozdrowiłem "kolesia" na szosie. Jadę swoje cały czas prowadząc Pawła, a "gość" jak pijawka za nami. Cichutko bez słowa. Nie byłoby problemu, gdyby coś powiedział. Poprosił o pomoc czy coś w tym stylu ale taka "przyczepka" mnie wkurza. Niby dla mnie żadna równica... ale... ;) Jedzie za nami do Locknitz. Czułem się dobrze cały czas trzymając wysoką prędkość ale "koleś" cały czas jedzie za nami jak cichociemny. Pomyślałem przed samym Locknitz - zobaczymy jaki 'kozak' jesteś na pojeździe. Podjazd, który robię zawsze z zadyszką z prędkością ca. 20-22 km/h zrobiłem tym razem z ok 30 km/h. Pewny siebie odwracam się do Pawła z uśmiechem, że pewnie "nie dał rady" i widzę kolesia za Pawłem!!! :) Szok! Jadę swoje dalej. Nie mam pomysłu - może trzeba było zagadać? Dojeżdżamy do świateł w Locknitz. Z odległości kilkudziesięciu metrów widzę, że mamy zielone. Światła szybko się zmieniają. Wjeżdżamy na skrzyżowanie na żółtym. Co się okazuje... ten zryw + nie fart uwolniły nas od "pasażera". Jedziemy dalej napompowani "sukcesem" ;) W Bock okazuje się, że znowu udaje nam się urwać kilka "chwil". 10 km jedziemy ze średnią 34 km/h i to nie z wiatrem w plecy i nie z górki! :) Paweł jedzie za mną i coraz bardziej kaszle. Za Bock odrobinę zwalniam. Widzę, że dzisiaj nie jest jego dzień. Choroba i antybiotyki skutecznie uniemożliwiają mu jazdę. Chwilę rozmawiamy i obiecuję zwolnić. Następna dycha i jeszcze jedna już spokojnie. 30,4 i 30,90 km/h. Udaje mi się odpocząć. W sumie jadę sam z Pawłem na plecach bez zmian. Jednak ograniczenie prędkości pozwala mi na większy odpoczynek (choć nie muszę). Po 50 km mamy średnią powyżej 31 km/h. Rekordu nie będzie ale dobry czas będzie na pewno. W Grambow Paweł namawia mnie abym jechał dalej sam. Myślę sobie PO CO? W dupie mam rekordy - jeszcze razem damy radę! Za Schwanenz zwalniamy poważnie. Paweł oddycha coraz ciężej, choć jedziemy już z bardzo małą prędkością. Kręcę powoli na spoczynkowym pulsie, a Paweł prosi o postój! Nigdy mu się to nie zdarzyło. Wiem, że sprawa jest poważna. Zatrzymujemy się za Schwenenz. Paweł nie może dojść do siebie. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Na poboczu nie może powiedzieć słowa, nie może złapać oddechu, ma nudności... Gość, który jedzie pod Quistropa tak, że opada mi szczęka przegrywa z chorobą :( Chwilę stoimy i w końcu zgadza się abym pojechał po auto i zabrał go do domu. Daję z siebie wszystko - lecę do domu co skutkuje średnią 37,4 km/h :) Zostawiam rower, zmieniam buty i jadę po Pawła. Spotykam go na rowerze jak jedzie z Warnika. Twardziel! Nie chce jechać autem i postanawia jechać na rowerze ostatnie kilometry. Jadę za nim eskortując go do domu. Było dramatycznie ale daliśmy radę! Jaki wniosek z dzisiejszej jazdy? ABY JEŹDZIĆ TRZEBA... BYĆ ZDROWYM!!! Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 58.33km
- Teren 15.00km
- Czas 02:28
- VAVG 23.65km/h
- VMAX 41.90km/h
- Temperatura 19.8°C
- HRmax 155 ( 77%)
- HRavg 134 ( 67%)
- Kalorie 1271kcal
- Podjazdy 337m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Eksplorer
Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 04.06.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj postanowiłem, że znajdę koło domu jakąś "drogę", którą jeszcze nie jechałem. Droga to pojęcie umowne, niech będzie szlak albo trasa. Zaraz za Ladenthin wjechałem w teren. Troszkę piachu i drobnych kamieni i duuuużo trawy. Za Pomellen dookoła aby troszkę podjazdów było do Nadrensee. Tam ponownie w pole... Mniej piachu, mniej kamieni ale baaaardzo dużo trawy. Odcinkami nie wiedziałem kompletnie po czym jadę i czy zaraz nie wpadnę w jakiś dół. Na szczęście nikt nic nie wykopał. Wyjechałem w Redekow ale tylko na chwilę. Do tej pory jechałem znanymi trasami, choć w tak zarośniętych jeszcze nie jechałem. Tym razem wjechałem na nieznane tereny. Na początku było w miarę OK. Rolnicy dojeżdżając do pól nie pozwolili zarosnąć drodze. Jednak czym dalej tym gorzej. Znowu powtórzyła się sytuacja z przed Radekow. Chwasty zakrywały mnie całego a ja nie wiedziałem po czym jadę. Na szczęście wiedziałem w jakim jadę kierunku i mniej więcej wiedziałem gdzie wyjadę. Po jakiejś chwili wylądowałem w Strokow. Tutaj miałem pomysł aby pojechać wzdłuż wioski ponownie w pole, jednak zabrakło mi chyba odwagi, zawróciłem po chwili i płytami dojechałem do Penkun. Teraz na mapie widzę, że ścieżka, z której zawróciłem doprowadziłaby mnie też do drogi z płyt. Następnym razem to sprawdzę;) Z Penkun pojechałem na Krackow i zastanawiałem się czy nie pojechać do Hintersee i w las ale przecież można pojechać przez Hohenholz ;) No i tak pojechałem. Z Hohenholz lasem do Lebhen, wzdłuż jeziora i płytami do Ladenthin.W drodze spotkała mnie jeszcze drobna przygoda. Gdy wyjeżdżałem z lasu za Lebhen chciałem się otrzepać z liści i gałęzi, które się do mnie przypięły. Gdy już chciałem się zatrzymać poczułem, że nie mogę się wypiąć z prawego pedału. Chwila paniki rower idzie na drugą stronę i bez problemu wypinam lewy but. Stojąc już na ziemi jedną nogą dalej nie mogę się rozłączyć od roweru ;) Jedyny sposób to zdjęcie buta. Tak też zrobiłem. But od pedału udało się po chwili uwolnić. Jak się okazało odkręciła się śruba mocująca blok do buta ;) Na szczęście przed wycieczką przełożyłem klucze do Meridy. Udało mi się dokręcić blok i bez problemu dojechałem już do domu ;)
Morał z tego taki, że czasami warto sprawdzić śruby w blokach :)
Gdzieś między Nadrensee a Radekow:
Do przodu...
Do tyłu...
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 58.77km
- Czas 01:59
- VAVG 29.63km/h
- VMAX 47.30km/h
- Temperatura 18.3°C
- HRmax 150 ( 75%)
- HRavg 133 ( 66%)
- Kalorie 1092kcal
- Podjazdy 244m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Troszkę krócej
Wtorek, 3 czerwca 2014 · dodano: 03.06.2014 | Komentarze 0
Jako, że wczoraj jeździłem w słuchawkach nie zauważyłem, że coś niedobrego dzieje się z napędem. Dzisiaj jak tylko ruszyłem w z okolic korby dochodziły jednostajne, przytłumione stuki. W pierwszym momencie myślałem, że to magnes z korby uderza o czujnik kadencji. Zatrzymałem się już w Warzymicach aby poprawić czujnik. Poprawiłem... ale to nic nie dało. Drugi postój zrobiłem w Będargowie aby się przyjrzeć dokładnie co tak stuka. Nie zauważyłem nic dziwnego. Więc ruszyłem dalej z nadzieją, że przestanie. Jednak gdy mocniej naciskałem na pedały stukot stawał się głośniejszy. Założyłem, że zrobię dzisiaj tą samą trasę co w niedzielę i poniedziałek. Nie chciałem ryzykować jakieś poważniejszej awarii na początku więc dałem sobie spokój z dobrym wynikiem, chciałem tylko przejechać. Dzięki temu, że przejmowałem się tymi stukami pierwsza dycha poszła fatalnie. Jednak to co straciłem na pierwszej nadrabiałem na kolejnych, mimo że nie jechałem jakoś specjalnie mocno. Tak było aż do Blankensee. Troszkę podjazdów, parę razy nacisnąłem mocniej i stuki się nasiliły. Zatrzymałem się znowu aby sprawdzić czy coś nie odpadło... Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku. Wtedy zdecydowałem, że nie będę kusił losu i pojadę najkrótszą drogą do domu. Zamiast na Grambow i Schwenenz pojechałem na Lubieszyn i Dołuje. Wyszło mniej o 6 km w odległości i o 1 km/h mniej w prędkości.Jutro sprawdzę co stuka w Treku ;)
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 64.60km
- Czas 02:07
- VAVG 30.52km/h
- VMAX 52.60km/h
- Temperatura 16.7°C
- HRmax 159 ( 79%)
- HRavg 146 ( 73%)
- Kalorie 1437kcal
- Podjazdy 289m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Urwana minuta (prawie) ;)
Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 0
Nie mam co wklejać to wklejam te mapki :) Tak na serio to nie ma czego za bardzo fotografować. Każde kółko takie samo tylko wiatr wieje raz mocniej raz słabiej. Dzisiaj wiał mocniej niż wczoraj :) Z tego to właśnie powodu sądziłem, że pojadę dużo wolniej. Udało się jednaj "ukraść" 43 sekundy ;P Dobre i to :)Ale, ale teraz patrzę i widzę, że mimo jazdy tą samą drogą droga skróciła się o 170 metrów... Czyli to nie ja ukradłem sekundy tylko ktoś
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 64.77km
- Czas 02:08
- VAVG 30.36km/h
- VMAX 50.40km/h
- Temperatura 17.7°C
- HRmax 153 ( 76%)
- HRavg 137 ( 68%)
- Kalorie 1286kcal
- Podjazdy 290m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Solo na szosę
Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 0
Po nie udanym dla mnie wczorajszym wyścigu postanowiłem "pocieszyć się" na szosie. Choć wiatr nie za bardzo pomagał w jeździe udało mi się pojechać na przyzwoitym poziomie. Jak widać mimo nie złego tempa i walki z wiatrem moje tętno było cały czas w granicach rozsądku. Przez całą trasę udało mi się kręcić bardzo równo. Każdy 10 kilometrowy odcinek pokonywałem mniej więcej w tym samym czasie.Wniosek jest taki... jest wytrzymałość brakuje siły...
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 52.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:58
- VAVG 26.44km/h
- VMAX 56.70km/h
- Temperatura 11.9°C
- HRmax 160 ( 80%)
- HRavg 139 ( 69%)
- Kalorie 1224kcal
- Podjazdy 205m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Wietrznie
Środa, 28 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 0
Trzeci dzień z rzędu wieje... Miałem już dość siedzenia i czekania aż choć troszkę przestanie wiać. Dzisiaj z pracy wracałem z mocnym postanowieniem, że w końcu pojadę. Obojętne mi było ile przejadę i jak szybko, ważne było aby coś zrobić. Jako, że zbliża się mój tegoroczny debiut w wyścigach MTB postanowiłem przetestować Meridę przed sobotnim startem w Przyjezierzu. W piątek jak już pisałem Paweł z Coolbike wymienił mi stery i wyregulował przerzutki. Wiatr z północnego wschodu o sile ok 9 m/s okazał się średnio uciążliwy na wybranej przeze mnie trasie. Przez większość czasu jazdy wiał z boku. Dystans przejechany i tempo jazdy zdecydowanie na plus. Mimo dwóch dni przerwy nogi nie pracują tak jak bym chciał. Brakuje mi zdecydowanie lekkości. Nie męczę się zbytnio naciskając na pedały, puls przez większość trasy nie skakał za wysoko jednak dziwnie ciężko się mi kręciło momentami.Dziś po raz pierwszy udało mi się przejechać jezioro przy Locknitz od południa. Bardzo fajna i szybka droga dla roweru MTB. Po drodze napotkałem takie dziwne urządzenie hydrologiczne :)
Przy jeziorze
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 64.66km
- Czas 02:20
- VAVG 27.71km/h
- VMAX 42.20km/h
- Temperatura 15.5°C
- HRmax 143 ( 71%)
- HRavg 117 ( 58%)
- Kalorie 859kcal
- Podjazdy 215m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Po deszczu...
Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 2
Byłem naiwny myśląc, że po takich opadach jak były przez noc i poranek wszystko ładnie wyschnie w ciągu kilku chwil. Żeby nie było za łatwo dodatkowo deszcz jeszcze poprawił około 17-tej. Po 18-tej zdecydowaliśmy z Pawłem, że jedziemy. Mieliśmy na lajcie pojechać nasze kółko testowe ale w drugą stronę. Na lejcie oznaczało jechanie i gadanie, średni puls 117 ud/min mówi wszystko :) Ruch był bardzo mały więc mogliśmy jechać obok siebie i gadać. Droga w odwrotnym kierunku okazała się zupełnie inna i dodatkowo krótsza o kilometr ;) Niestety cały czas jechaliśmy po mokrym asfalcie i po kałużach. Fragmenty ścieżki w lesie pomiędzy Linken a Bismark dodatkowo miały atrakcje w postaci mnóstwa "śmieci", które pospadały z drzew. Nagrodą za nasz wyjazd był widok który zobaczyliśmy tuż przed Grambow.Tuż przed Grambow
Po przyjeździe wszystko było kompletnie uwalone... Moje czyste (uprane po Świnoujściu) białe buty na szosę znowu są czarne.
Paweł od tyłu.. też przed Grambow ;)
Kategoria 50 - 100 km