Info
Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.Więcej o mnie.
2016
2015
2014
2013
2012
Moje rowery i nie tylko
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec21 - 33
- 2016, Luty10 - 8
- 2016, Styczeń11 - 9
- 2015, Grudzień16 - 33
- 2015, Listopad5 - 6
- 2015, Październik22 - 66
- 2015, Wrzesień24 - 36
- 2015, Sierpień23 - 48
- 2015, Lipiec14 - 45
- 2015, Czerwiec19 - 52
- 2015, Maj24 - 74
- 2015, Kwiecień19 - 96
- 2015, Marzec19 - 61
- 2015, Luty16 - 46
- 2015, Styczeń12 - 56
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad7 - 19
- 2014, Październik6 - 28
- 2014, Wrzesień10 - 32
- 2014, Sierpień15 - 44
- 2014, Lipiec13 - 32
- 2014, Czerwiec15 - 27
- 2014, Maj20 - 42
- 2014, Kwiecień16 - 18
- 2014, Marzec18 - 23
- 2014, Luty13 - 13
- 2014, Styczeń14 - 15
- 2013, Październik4 - 1
- 2013, Wrzesień7 - 4
- 2013, Sierpień5 - 1
- 2013, Lipiec13 - 19
- 2013, Czerwiec18 - 30
- 2013, Maj12 - 22
- 2013, Kwiecień13 - 18
- 2013, Marzec6 - 17
- 2013, Luty6 - 1
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 7
- 2012, Sierpień10 - 6
- 2012, Lipiec15 - 2
- 2012, Czerwiec7 - 0
- 2012, Maj8 - 0
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec12 - 3
Wpisy archiwalne w kategorii
50 - 100 km
Dystans całkowity: | 13358.76 km (w terenie 761.50 km; 5.70%) |
Czas w ruchu: | 528:19 |
Średnia prędkość: | 25.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.40 km/h |
Suma podjazdów: | 82932 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 188 (93 %) |
Suma kalorii: | 293591 kcal |
Liczba aktywności: | 207 |
Średnio na aktywność: | 64.54 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
- Dystans 64.57km
- Czas 02:12
- VAVG 29.35km/h
- VMAX 46.90km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 152 ( 76%)
- HRavg 138 ( 69%)
- Kalorie 1294kcal
- Podjazdy 213m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Za każdym razem inaczej
Poniedziałek, 5 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 0
W ciągu ostatnich dwóch tygodni po raz czwarty zrobiłem tą pętelkę. Bardzo spodobała mi się ta trasa. Mały ruch dobre drogi no i dość płasko... nie licząc podjazdu pod Schwanenz ;) Cztery razy jechałem tą pętlę i za każdym razem w innych warunkach. Pierwsze trzy razy jechałem z Pawłem ale za każdym razem była inna pogoda. Raz padało od dwudziestego kilometra, drugi raz było bardzo fajnie (i wtedy wykręciliśmy najlepszy czas), za trzecim razem wiało. Czwarty raz pojechałem sam w fajną pogodę, choć było zimno. Poza tym w nogach czułem już ostatnio przebyte kilometry. Dlatego starałem się jechać na możliwie największej kadencji z jak najmniejszym obciążeniem. Dodatkowo starałem się w miarę kontrolować puls (co nie zawsze się udawało) ;)Z tego co piszą Norwegowie przerwa na regeneracje potrwa do.... soboty. Nie oznacza to, że w sobotę poprawi się pogoda, wręcz przeciwnie. Wiat ma wiać z prędkością 10 m/s lub jak kto woli 36 km/h i ma bardzo obficie padać. Zresztą na sobotę w Świnoujściu planowane jest apogeum opadów 6,1 mm na m2 ;) Ani wcześniej ani później nie będzie tak padało :) Maraton w Świnoujściu zapowiada się wyjątkowo "atrakcyjnie" :)
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 63.79km
- Czas 02:10
- VAVG 29.44km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 11.7°C
- HRmax 156 ( 78%)
- HRavg 138 ( 69%)
- Kalorie 1247kcal
- Podjazdy 227m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzięki za Pawła :)
Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 04.05.2014 | Komentarze 0
Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki ;) Gdyby nie Paweł to pewnie dzisiaj zrobiłbym (albo nie) jakąś krótką pętelkę dookoła domu aby tylko zaliczyć dzień i siedziałbym czytając książki lub oglądając jakiś film. To Paweł dzisiaj był organizatorem dnia. W południe mieliśmy jechać na rowerach na Rosówek pooglądać zmagania na torze motocrossowym. Jednak nastąpiła drobna zmiana planów i zamiast rowerami pojechaliśmy autem. W Rosówku spędziliśmy bite cztery godziny. I muszę powiedzieć, że było super. Podobno to jeden z niewielu torów motocrossowych gdzie swobodnie można się poruszać po całym obiekcie. Można obserwować zjazdy, podjazdy skoki ostre zakręty no i walkę! :) Dużo kurzu i wiele emocji! Wszystko za jedynego "piątaka". Kto jeszcze nie był zdecydowanie polecam tor w Rosówku. Można rodzinnie spędzić sporo czasu. Rodzinnie, bo dla dzieci przewidziano również atrakcje. Jest plac zabaw, jakieś kramy i oczywiście małe co nie co ;) Tak przy okazji dzieciaki kilku letnie (chyba powyżej 7 roku życia) również ścigają się na tym samym torze co dorośli ;)Dla zachęty zdjęcie z imprezy na torze w Rosówku.
Więcej zdjęć można obejrzeć TU
... przecież to blog rowerowy, a o rowerach nie było jeszcze nic. Jako, że było dość zimno to cztery godziny oglądania motocrossu spowodowały, że zmarzłem dość solidnie. Wszelkie flagi, reklamy powiewały ostro na wietrze niezbyt zachęcając do jazdy rowerem. Ja w sumie byłem już nastawiony na NIE. Niedzielna atrakcja była więc już niczego nie potrzebowałem. Tym razem to Paweł nie odpuścił. Nie było szans aby się wymigać od jazdy. Nie było wyjścia. Po jedzeniu pół godziny przerwy i jazda na szosę. Po pierwszych kilometrach już wiedziałem, że nie będzie łatwo. Kolejne przebyte kilometry utwierdzały nas w tym, że dzisiaj mocno się napracujemy. Od początku staraliśmy się jechać dość "żwawo" jednak sił i chęci starczyło nam do zjazdu za Raminem na Loecknitz. Zdecydowaliśmy, że troszkę odpuścimy. No i odpuściliśmy... jednak na kilka minut. Tak to jest jak się jeździ z Pawłem. Za Loecknitz wszystko wróciło do normy i zaczęła się wspólna praca. Jakoś tak jest, że po skręcie na (w) Bock zaczynamy jechać grupowo czyli współpracując. Ta współpraca trwa do Blankensee gdzie zaczynają się hopki. Tutaj dość ciężko zgrać wspólny rytm. Paweł lepiej podjeżdża a ja szybciej zjeżdżam. Potem do samego Schwanenz bez dodatkowych atrakcji. Wiatr przeważnie wiał z boku więc nie jechało się źle. Za Schwanenz oczywiście jest górka im. Kilera Jurka. Tym razem też "Kiler" dał radę. Pociągnął ten podjazd w tempie 27-28 km/h co wydatnie przyczyniło się do niezłego wyniku jaki dzisiaj uzyskaliśmy. Niezłego biorąc pod uwagę warunki pogodowe.
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 55.16km
- Teren 10.00km
- Czas 02:12
- VAVG 25.07km/h
- VMAX 45.60km/h
- Temperatura 17.8°C
- HRmax 167 ( 83%)
- HRavg 131 ( 65%)
- Kalorie 1062kcal
- Podjazdy 229m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Uszka do góry Renia!
Środa, 30 kwietnia 2014 · dodano: 30.04.2014 | Komentarze 2
Kolejny kandydat na kolarza a właściwie na kolarkę trafia "pod moje skrzydła" ;) Oczywiście troszkę żartuje ale tylko troszkę.Dzisiaj dane mi było wybrać się na wycieczkę z Renią. Miała to być jedynie moja wycieczka w celu regulacji ustawień w rowerze. Dzień wcześniej Paweł pomógł mi ustawić kierownicę, inny kąt ustawienia kierownicy, inne ułożenie manetek miało pomóc mi w wyeliminowaniu drętwień rąk, które mi się zdarzały od czasu do czasu. Wracając do domu wpadłem jeszcze na chwilkę do Coolbike. Podobno nie było ciekawych siodełek (szukałem czegoś na Meridę i na Treka - bardziej na Meridę) ale miałem jeszcze kupić nowe łyżki do opon. Ludzi co nie miara, jeszcze chyba nigdy nie widziałem tam takiego tłoku, a jestem dość często. Marcin powiedział abym zwrócił uwagę na siodełka WTB. W sumie szukałem czegoś bardziej... w sumie nie wiem czego bardziej... :) Jednak przyjrzałem się trzem modelom, które były w ofercie. Pierwsze, turystyczne odpadło od razu, drugie, na szosę i na górala jakoś też mnie nie przekonało, dopiero trzecie, typowe na górala wzbudziło moje zainteresowanie. Marcin jak zawsze mnie namawiał, obiecując że nie będę żałował. W końcu kupiłem. Wracając do domu wypatrzyłem Renatę. Kiedyś obiecałem, że zabiorę ją na wycieczkę. Teraz była okazja. Ja sobie będę regulował i testował siodło przy okazji spokojnej wycieczki. Szybko założyłem nowe siodełko i zaraz ruszyliśmy w drogę. Kierunek - Loecknitz. Pierwszy kontakt z siodełkiem i.... REWELACJA! Pomyślałem sobie - oby było tak dalej. Kolejne kilometry i dalej SUPER. W Loecknitz przy kocie zmieniłem odrobinę ustawienia. Nie wiem po co? Pomimo zmiany ustawień dalej jechało się bardzo dobrze. Kierownicy również nie musiałem przestawiać. Nowe ustawienia okazały się trafione w "dychę"! Wracamy do domu. Renia ciągle daje radę, choć czasem słyszę, że oddycha troszkę ciężej nie narzeka. Za Linken daję jej wybór - jedziemy krócej a ciężej czy dłużej a lżej? Ku mojemu zdziwieniu Renia wybiera bramkę "nr 1". Granice przekraczamy przed Kościnem, dalej jedziemy bezdrożami w kierunku Bobolina. No i znowu jestem zaskoczony. Renia stwierdza, że podoba jej się ta trasa. Uważam, że jak na początkującego "kolarza" to w 100% dała radę. Pierwsze prośba o skrócenie trasy pojawiła się dopiero przy Warniku, gdy do domy zostało tylko kilka km! :)
Troszkę treningu i będzie "nowa siła" na Miedwiu :)
Wracając do siodełka - WTB Pure V Team jest dla mnie idealnym siodełkiem. Od razu poczułem, że będzie mi z nim po drodze! Wierzę, że spędzimy wspólnie wiele kilometrów!
GENIALNE siodło WTB Pure V Team (240 g)
***
Uszka do góry Renia! (DAJESZ RADĘ!!!)
*
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 60.21km
- Czas 02:02
- VAVG 29.61km/h
- VMAX 51.90km/h
- Temperatura 23.7°C
- HRmax 166 ( 83%)
- HRavg 141 ( 70%)
- Kalorie 1277kcal
- Podjazdy 240m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Bez wpisu
Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj będzie bez opisu... Sobotnie południe bez żadnych przygód czy niespodzianek :) Czysta jazda solo! Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 64.59km
- Czas 02:03
- VAVG 31.51km/h
- VMAX 55.70km/h
- Temperatura 16.6°C
- HRmax 167 ( 83%)
- HRavg 149 ( 74%)
- Kalorie 1438kcal
- Podjazdy 226m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Górka Kilera Jurka
Czwartek, 24 kwietnia 2014 · dodano: 24.04.2014 | Komentarze 0
Pamiętacie Jurka Kilera, tego z wpisu o wycieczce ze Świnoujścia? Dzisiaj miałem przyjemność po raz kolejny z Jurkiem pojeździć na rowerze. Mała sprawa była do załatwienia, która akurat pokrywała się z trasą naszej wtorkowej wycieczki więc tą samą trasę zrobiliśmy raz jeszcze. Warunki zdecydowanie inne niż we wtorek. Tym razem było sucho. Pewnie dzięki temu udało nam się urwać z wtorkowego czasu aż 6 (sześć) minut! Pewnie niektórzy się zdziwią, co to jest 6 minut na trasie o długości 65 km. W związku z tym mam propozycje. Taki mały teścik.. Na początek należałoby przejechać np. 20 km po dobrej rozgrzewce w niezłych warunkach z maksymalnie dobrym czasie - ile fabryka dała. Następnie dwa dni później jeśli warunki będą w miarę podobne przejechać ten sam odcinek z maksymalną możliwą prędkością. Ciekawy jestem czy uda się komuś poprawić czas o 2 minuty. Jeśli się uda zobaczycie o ile więcej wysiłku będzie to kosztowało...Wracając do tytułu dzisiejszego wpisu. Od dzisiaj podjazd ze Schwanenz na Ladenthin będę nazywał podjazdem Jurka Kilera. To na cześć GOŚCIA, który dzisiaj na tym podjeździe pokazał JAJA. To znaczy nie mi pokazał jaja ale pokazał, że ma jaja i potrafi jeździć z jajami! Szacun JUREK za prędkość podjazdu! Bez CIEBIE nie byłoby takiego wyniku - DZIĘKI!!!
PS. Krzysiu - zrobiłem to - czekam na odpowiedź ;)
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 64.78km
- Czas 02:09
- VAVG 30.13km/h
- VMAX 51.50km/h
- Temperatura 19.5°C
- HRmax 165 ( 82%)
- HRavg 134 ( 67%)
- Kalorie 1202kcal
- Podjazdy 195m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogodowy full serwis na szosie
Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 0
Najpierw zrobiło się ciemno i zaczął wiać mocniejszy wiatr, jednak nadal było sucho i ciepło. Wjechaliśmy do Loecknitz i dalej... nic, ani jedna kropla na nas nie spadła a ulice suche... Może będziemy mieli szczęście i uciekniemy przed deszczem? Wyjeżdżamy z Loecknitz i kierujemy się na Bock. Chwile po tym jak minęliśmy rogatki miasta nasze nadzieje legły w gruzach. Najpierw ulica zrobiła się mokra a chwilę potem my byliśmy przemoknięci. Fatalnym zbiegiem okoliczności byliśmy w punkcie najdalej oddalonym od domu. Nie było wyjście trzeba było jechać dalej. Od tej pory na przemian wjeżdżaliśmy w chmurę lub z niej wyjeżdżaliśmy. Nie było szans na jechanie na kole, bo taka jazda kończyła się prysznicem prosto w twarz. Z Bock na Blankensee a później na Bismark, Grambow i do domu :)
Kompletnie przemoczeni dotarliśmy po dwóch godzinach do domu! Największy problem miałem z butami. Buty na szosę, których używam w podeszwie i we wkładce z przodu mają otwory, w sumie nie wiem czy służą one do wentylacji czy do czegoś innego (np. odprowadzania wody zebranej w bucie) . Jednak moja stopa we wszystkich butach Shimano potrzebuje dodatkowej wkładki. Dodatkowa wkładka była również w tych butach. W związku z tym otwory zostały... zatkane. Po kilkunastu minutach jazdy w deszczu w butach miałem... baseny :) Muszę pomyśleć nad tym aby w dodatkowych wkładkach wyciąć otwory, które umożliwią swobodny odpływ wody gdyby znów przyszło mi jeździć w deszczu.
Bym zapomniał... oczywiście to był mój debiut w deszczu na szosie... Przyznam się, że obawiałem się jak to będzie. Było dobrze! Nie miałem żadnego uślizgu czy innej niebezpiecznej sytuacji. Może dlatego, że jechałem bardzo uważnie? :)
Kompletnie przemoczony...
PS. Niestety nie udało się w tych warunkach osiągnąć średniej Grzegorza na Radonie... może następnym razem....?
*
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 57.28km
- Czas 02:33
- VAVG 22.46km/h
- VMAX 48.90km/h
- Temperatura 20.4°C
- HRmax 138 ( 69%)
- HRavg 110 ( 55%)
- Kalorie 868kcal
- Podjazdy 326m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Pora relaksu
Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 0
Szczerze mówiąc dość już miałem tego nic nie robienia... jeść, spać, czytać.... i tak w kółko. Dwa dni to troszkę za dużo. Dzisiaj nosiło mnie od rana. Nie mogłem jednak znaleźć odpowiedniego momentu na wycieczkę. Nie wiem na co czekałem, przecież od rana wiało i miało wiać cały dzień. Do tego na wieczór niektórzy zapowiadali burze i deszcze. Gdy wreszcie po południu skończyłem czytać ostatnią stronę książki nie miałem już żadnej wymówki. Pozostała jedynie kwestia co wybieram - Trek czy Merida. Z Trekiem spędziłem ostatnio ładnych parę godzin więc czas pojeździć na Meridzie. Za Syrenką przemawiała jeszcze jedna sprawa. Zapowiadany deszcz. Jakoś panicznie boję się jazdy w deszczu na Treku. Z Meridą nie mam tego problemu. Na wszelki wypadek do kieszeni włożyłem deszczówkę i ruszyłem w drogę. Na szybko wymyśliłem trasę na Penkun. Jechało się w miarę spokojnie. Wszystko na miękkich przełożeniach i na niskim pulsie. Takie tam pitu-pitu. Nie miałem ochoty na siłowanie się z rowerem. Dzisiaj nad zmęczeniem górę wzięła frajda z samej jazdy. Puściutkie drogi zachęcały właśnie do takiej jazdy. Sytuacja zmieniła się diametralnie po wyjeździe z Penkun. Wiatr, który zauważałem tylko na łopatach wiatraków nagle spowodował, że przestałem jechać ;) Przyjemność się skończyła a zaczęła się walka z wiatrem. No i czar prysł. Z relaksu nici a do domu wrócić trzeba. Delikatnie okrężną drogą wróciłem do domu. Po drodze spotkałem jedynie kilku rowerzystów. Jak na wolny dzień wyjątkowo mało. Chyba rzeczywiście ten wiatr dzisiaj zniechęcił do wypoczynku na rowerze.Jako, że wyjazd był typowo rekreacyjny udało mi się zrobić kilka fotek na polach ;)
Kwiaty rzepaku
Puste, świąteczne drogi (między Radekow a Tantow)
Gdzie nie spojrzeć wszędzie rzepak
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 54.02km
- Czas 02:06
- VAVG 25.72km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 160 ( 80%)
- HRavg 131 ( 65%)
- Kalorie 992kcal
- Podjazdy 308m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtopa
Czwartek, 17 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 5
Przeglądając wczoraj wieczorem internet postanowiłem rzucić okiem na postępy Krzyśka. To co zobaczyłem spowodowało, że szczęka opadła mi do ziemi. Przejechać samotnie 65 km ze średnią 31 km/h to może James77!!! Cały wieczór snułem plan co by tu zrobić aby Krzysiek chciał jeszcze ze mną jeździć... no bo przecież nie będzie się męczył ze słabeuszami! Popatrzy na moje wyniki i poszuka sobie lepszych. Najlepszym sposobem będzie udowodnić mu, że też potrafię tak jeździć (choć tak na prawdę nie potrafię). Wieczorem nic nie przyszło mi do głowy... Jadnak rano olśnienie! Dzwoni Artur i proponuje wspólny wypad - jak nie z nim to z nikim nie pokonam takiej odległości w takim tempie! Już oczami wyobraźni widziałem jak łapię jego koło i robię średnią podobną do Krzyśka. W sumie nie musiałem pisać, że nie jechałem sam ;) Przecież to byłby nie istotni szczegół (choć bez pomocy Artura sam bym nie dał rady;)). Po mojej stronie była też jakość niemieckich asfaltów i kultura niemieckich kierowców, którzy nie utrudniają jazdy rowerzystom. Krzysiek nie miał tego komfortu i musiał się zmagać ze słabą nawierzchnią i kierowcami nie zawsze przyjaznymi rowerzystą. Jednej rzeczy nie wziąłem pod uwagę... WIATRU! "Moderate breeze 7 m/s" skutecznie storpedowało moje plany... Po pierwszych 10 km, które przejechaliśmy ze średnią 23,7 km/h już tylko myślałem aby wyprawa nie skończyła się kompromitacją... Po kolejnych dziesiątkach wiedziałem, że skończy się kompromitacją! WTOPA na całej linii. Artur mimo szczerych chęci albo nie miał dziś dnia albo rower na którym jechał nie jest stworzony do jazdy pod wiatr. Musiał wkładać ogromnie dużo wysiłku aby pokonywać podjazdy pod wiatr. Zjazdy nie dawały wytchnienia, bo tam też trzeba było kręcić aby jechać.O średniej nie ma co pisać... każdy może ją zobaczyć - WTOPA ;)
No cóż trzeba się przyznać do porażki i pochylić czoła przed wyczynem Krzyśka!
Mimo tego nieznośnego wiatru było super - bardzo udane popołudnie! Artur chyba też zadowolony z wyprawy. Zobaczył, jak się jeździ na zachodzie i był zachwycony tymi terenami. Przyznał zresztą, że nie dziwi mi się, iż nie za bardzo lubię jeździć po polskich szosach.
Zadowolony... tylko z czego? ;)
PS. Krzysztof - jak to czytasz to wiedz, że tak łatwo się nie poddamy - będziemy ciężko pracować aby Ci dorównać! ;)
PS 2. ZUK - zamiast czytać trzeba jeździć ;)
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 72.08km
- Teren 20.00km
- Czas 03:01
- VAVG 23.89km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 18.9°C
- HRmax 161 ( 80%)
- HRavg 137 ( 68%)
- Kalorie 1579kcal
- Podjazdy 187m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Dla Krzyśka
Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 3
Zaczynaliśmy jeździć razem na początku 2012 roku. Razem wystartowaliśmy w pierwszym maratonie na Miedwiu, potem Michałki a potem jeszcze kilka w 2013. Zaczął się nowy rok a Krzysiek ma już dwa starty. W tym po raz pierwszy w trzywieżeXC! Jestem pełen uznania dla jego wyczynów. Widząc dzisiaj skalę trudności tego wyścigu mogę jedynie powiedzieć: Chapeaux bas!Tutaj powinienem i zakończę ten wpis. Bo to co dzisiaj przejechałem ma się nijak do tego co zrobił Krzysiek!
Jeszcze raz GRATULACJE!!!
Udało mi się nawet zrobić kilka zdjęć na trasie! :)
Jeszcze przed startem
Gotowi do startu - START
Czasem z górki...
... czasem pod górkę ;)
Krzysiek dawał radę!
Było SUPER - BRAWO!
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 51.61km
- Czas 01:56
- VAVG 26.69km/h
- VMAX 41.30km/h
- Temperatura 12.9°C
- HRmax 144 ( 72%)
- HRavg 122 ( 61%)
- Kalorie 787kcal
- Podjazdy 286m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Powoli
Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 05.04.2014 | Komentarze 1
Jakoś dzisiaj mi się nie za bardzo chciało jeździć. Jednak aby wykonać założony plan musiałem troszkę pojechać. Po kilku chwilach wiedziałem, że jazda na siłę nie ma wielkiego sensu. Nastawienie na "NIE" nie pomaga... wszystko było nie tak. Może poza jednym - ubrałem na buty ochraniacze. Przynajmniej stopy mi nie zmarzły ;)Aha... bym zapomniał w Schwanenz o mały włos nie doszło do kraksy. Na zakręcie gdzie prowadzi droga do przejścia granicznego wpadłem na rowerzystkę ;) Ciut szybciej bym jechał i nie byłoby co zbierać. Dziewczyna chyba też przerażona bo nie odezwała się ani słowem. Nawet nie wiem czy Polka czy Niemka... Na Niemkę za ładna - tylko nasze dziewczyny są ładne :)
To byłoby na tyle.
Kategoria 50 - 100 km