Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

50 - 100 km

Dystans całkowity:13358.76 km (w terenie 761.50 km; 5.70%)
Czas w ruchu:528:19
Średnia prędkość:25.29 km/h
Maksymalna prędkość:65.40 km/h
Suma podjazdów:82932 m
Maks. tętno maksymalne:181 (101 %)
Maks. tętno średnie:188 (93 %)
Suma kalorii:293591 kcal
Liczba aktywności:207
Średnio na aktywność:64.54 km i 2h 33m
Więcej statystyk
  • Dystans 55.90km
  • Czas 01:54
  • VAVG 29.42km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Temperatura 17.1°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 124 ( 65%)
  • Kalorie 876kcal
  • Podjazdy 241m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pstrykajcie fotki...

Poniedziałek, 4 maja 2015 · dodano: 04.05.2015 | Komentarze 1

Wstając rano i widząc co się dzieje za oknem nie przypuszczałem, że wsiądę dziś na rower. Po ostatnim "maratonie" w ilości wyjazdów należał mi się mały odpoczynek. Rozgrzeszyłem samego siebie wsiadłem w samochód i pojechałem do pracy. Po drodze musiałem jeszcze załatwić jedną służbową sprawę, która wymagała przejścia się kawałek. Gdy wysiałem z auta od razu pomyślałem - cóż za piękny dzień na jazdę rowerem, szkoda że przyjechałem autem. Jeszcze bardziej żałowałem w drodze powrotnej. Rowerem przejechałbym spokojnie odcinek praca dom w pół godziny, autem zajęło mi to 50 minut i przysporzyło kilku siwych włosów. Nie da się być obojętnym na chamstwo i głupotę niektórych kierowców, nie zależnie od tego czy jesteś kierowcą, rowerzystą czy pieszym....
Na szczęście gdy jechałem już do domu zadzwonił Paweł, że jedzie do Locknitz, powolutku aby rozruszać kolano "naprawiane" przez doktorów ;) Poprosiłem aby na mnie zaczekał. 
Przed 18-tą ruszyliśmy z domu. Początek to jak zwykle mnóstwo gadania... zresztą później też sporo sobie pogadaliśmy. W przerwach między plotami postanowiłem sprawdzić Pawła kolanko. Jak się okazało nie jest z nim tak najgorzej. Dał radę zarówno Paweł jak i jego kolanko, kilka zrywów, podjazdów - bez problemu utrzymał koło.
Ja z kolei uknułem sobie podstępny plan. Chciałem dotrzeć do miejsca, które urzekło mnie w sobotę... tylko, że wtedy nie miałem aparatu. Tym razem miałem, ale nie było już takiego nieba, takiego słońca i oczywiście takiego efektu jak w sobotę...
"Łapcie chwile ulotne jak ulotka...."
"Pstrykajcie fotki..." 
   

WINDOWS (pod Blankensee)
  
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 64.57km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.70km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 123 ( 64%)
  • Kalorie 983kcal
  • Podjazdy 325m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Każdy ma swoją ulubioną pętelkę

Sobota, 2 maja 2015 · dodano: 02.05.2015 | Komentarze 2

No i znowu wszystko przez Krzyśka. Właściwie to dzisiaj nie miałem jeździć ale kiedy zadzwonił ten "koks" i powiedział od niechcenia, że na "lajciku" przejechał sobie siedemdziesiątkę na niskim pulsie nie wytrzymałem. Właśnie miałem wstawiać jedzenie do piekarnika i rozpocząć rozpustę... po jego słowach o przejechanym dystansie wyłączyłem piekarnik szybko się przebrałem i zacząłem kombinować gdzie by tu pojechać. No i wtedy do głowy wpadł mi pomysł na przejechanie mojej starej pętelki. Od dwóch lat męczę ją niemiłosiernie w różnych konfiguracjach i w różnym towarzystwie. Ciekawe jest to, że zapomniałem o tej trasie w tym roku. Nie przejechałem jej ani razu. W czasie gdy już jechałem zastanawiałem się gdzie pojechał dziś Krzysiek? Do puszczy raczej nie bo puls na górkach by mu skakał, a powiedział, że nie przekraczał 140 ud/min. Druga myśl była "strzałem w dziesiątkę" - pewnie pojechał swoją pętelkę przez Kobylankę i Gryfino. Ja swoją pojechałem tak jak on. Jak się później okazało przejechaliśmy bardzo podobną odległość przy bardzo podobnym pulsie średnim i maksymalnym :) Czytam w myślach? :)
 

Kilometry pustych, równych niemieckich asfaltów... To się nigdy nie znudzi ;)
 
  
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 52.56km
  • Teren 42.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 22.05km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Temperatura 14.6°C
  • HRmax 174 ( 91%)
  • HRavg 159 ( 83%)
  • Kalorie 1945kcal
  • Podjazdy 439m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Falstart albo wtopa jak kto woli...

Piątek, 1 maja 2015 · dodano: 01.05.2015 | Komentarze 3

Powoli rodzi się kolejna tradycja... Bat w terenie na wyścigu inaugurującym sezon stają się chyba obowiązkowe. W ubiegłym roku dostałem od chłopaków w du... w Moryniu, a tym razem sytuacja powtórzyła się w Gryfinie na wyścigu inaugurującym TryBty Odrzański 2015. Cykl obejmuje 3 wyścigi. Pierwszy "Zęby Gryfa" w Gryfinie właśnie się odbył, drugi w Coolbike Maraton w Moryniu i trzeci w Słubicach.
Impreza zorganizowana pierwszorzędnie. Oznakowanie i zabezpieczenie trasy pierwsza liga. Wjazdy i przejazdy przez większe ciągi komunikacyjne zabezpieczała policja. Na mniejszych drogach stali strażacy, a w punktach co do których można było mieć wątpliwości stali wolontariusze ze strzałkami i kierowali na odpowiednią trasę. Oprócz tego w wielu miejscach organizatorzy rozwiesili taśmy pokazujące prawidłową drogę. Mimo tego udało mi się zabłądzić i musiałem się wracać. Jednak całą winę biorę na siebie bo lepiej oznakowanej trasy nie widziałem. Trasa bardzo atrakcyjna. Bardzo mało asfaltu (głównie wyjazd z Gryfina), sporo lasu, kamieni, korzeni, kilka podjazdów, sporo sypkiego piachu i błota. Błoto zawdzięczamy głównie nocnym opadom. Na trasie 52 km dwa punkty z napojami i to ile dusza zapragnie ;)  Start odbył się całą grupą co było lekkim utrudnieniem. Zanim udało mi się odrobinę przebić do przodu unikając po drodze kilku upadków przód był już daleko ;) 
Muszę się przyznać, że bardzo mi się nie chciało jechać do Gryfina. Dzień wcześniej "nagrodziłem" się za robienie planu kwietniowego i piątkowy poranek przywitał mnie lekkim kacem. W nocy słyszałem, że cały czas pada więc nie za bardzo przejmowałem się kacem bo postanowiłem nie jechać. W tym momencie o 7:15 zadzwonił Krzysiek, który odrobinę zmotywował mnie abym wstał. Wygrzebywanie z domu zajęło mi troszkę więcej czasu. Moje ruchy nie były zbyt szybkie. Na dodatek chcąc zaoszczędzić cenne minuty wybrałem kiepski posiłek na śniadanie czego konsekwencje odczuwałem w trakcie jazdy. W takim stanie ciała i ducha nie miałem szans na rywalizację ze świetnie dysponowanym Krzyśkiem i jak zwykle rewelacyjnym Arczim ;) Obaj pokazali klasę zostawiając mnie daleko w tyle. Znowu muszę się pogodzić z kolejną porażką na początku. Co z tym zrobię?  Zobaczymy!
 
Razem z nami na starcie zameldowali się Klaudiusz, niezłomny Adam "coolertrans" oraz Jarro, którego po raz pierwszy miałem okazję spotkać (wcześniej znaliśmy się jedynie z BSa) :)
Wszystkich serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wspólną jazdę ;)
  
 
Dwa "koksy" i cienias - 418 ;P
   

  • Dystans 63.09km
  • Czas 02:02
  • VAVG 31.03km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 12.6°C
  • HRmax 169 ( 88%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 1290kcal
  • Podjazdy 360m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Osiągamy cele

Czwartek, 30 kwietnia 2015 · dodano: 30.04.2015 | Komentarze 1

W mojej krótkiej historii rowerowej nie miałem jeszcze miesiąca w ciągu którego bym przejechał 1200 km. To znaczy może było jakieś 30 dni w ciągu których przejechałem więcej ale nigdy nie było tak abym zrobił to od pierwszego do trzydziestego pierwszego :) Tym razem cel był dość ambitny. Co miesiąc dokładamy po 100 km i tak aż do lipca. W kwietniu właśnie musiałem przejechać 1200 km aby osiągnąć zakładany cel. Miałem na to jedynie 30 dni i jeszcze rano miałem troszkę wątpliwości czy uda mi się zrealizować zadanie. Udało się i jestem z tego bardzo zadowolony.
W lipcu nastąpi kulminacja i wtedy chciałbym przejechać 1500 km. Cel jest w zasięgu i jeżeli nic złego się nie zdarzy powinno mi się udać go osiągnąć plan.
Dzisiaj po raz kolejny miałem pogodowy full serwis. Było ciepło i zimno, słonecznie i pochmurnie, sucho i mokro no i oczywiście z wiatrem i pod wiatr. Wyszło całkiem przyzwoicie. Jak na samotną jazdę i moje możliwości jestem zadowolony. Tak przy okazji udało mi się poprawić kilka swoich dotychczasowych czasów na "garminowych" segmentach. Co prawda dalej nie udało mi się odzyskać na Stravie KOMa na Glassow - Lebehn ale już zabrakło nie dużo, aby za szybko nie rezygnować z rywalizacji na segmentach wyłączyłem sobie tą funkcję w Garminie. Jadę tyle ile mogę... :) Poprawiłem również czas na segmencie Krackow - Nadrensee, jednak wynik Mateusza i Romka jest nie do pobicia samotnie. Ze średnią 36 km/h nawet się nie zbliżyłem za bardzo do ich 42 km/h!!! Muszę poprosić Arcziego o asystę ;P
    
 
Segment Glasow - Lebehn
 
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 63.84km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 23.07km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 14.8°C
  • HRmax 165 ( 86%)
  • HRavg 127 ( 66%)
  • Kalorie 1394kcal
  • Podjazdy 320m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lubię takie powroty z pracy...

Środa, 29 kwietnia 2015 · dodano: 29.04.2015 | Komentarze 2

Oj lubię takie powroty z pracy, kiedy nic nie przeszkadza za bardzo w trakcie jazdy. Nie jest ani za zimno, ani za ciepło, ani bardzo wiecznie, ani bez wietrznie, jest sucho jest fajnie.
Dzisiaj miałem okazję do pracy jechać połowę trasy z jednym Piotrem, a powrót z pracy częściowo miałem z drugim Piotrem ;) Chyba dzisiaj nie zaznaczę kategorii solo.
Z ciekawostek mogę jedynie napisać, że z Piotrem pojechaliśmy między innymi na cmentarz na Bronowickiej. Mimo, że czynny jest już od jakiegoś czasu i kosztował pewnie kupę hajsu jest prawie pusty.... Cmentarz bez zmarłych. Na palcach dwóch rąk można policzyć groby na tym sporym terenie. Jest ochrona, jest zadbany teren, są toalety... tylko jakoś nikt nie chce tu nikogo pochować... 
Z Piotrem rozstałem się w Stobnie. Ja pojechałem na Niemcy, a on do domu. Mimo wczorajszego i przedwczorajszego deszczu zaryzykowałem przejazd po lesie w okolicach Leben oraz Nadrensse. Okazało się, że w lesie jest całkiem nie źle, a Giant w takim środowisku radzi sobie lepiej niż Merida. Co troszkę mnie niepokoi to mam dziwne uczucie, że na asfalcie, a szczególnie na podjazdach "Syrenka" była szybsza...
No i bym zapomniał. Dzisiaj w trakcie powrotu z pracy Piotr zaatakował Owocową. Zaatakował ją bardzo skutecznie. Ze średnią 24 km/h wskoczył na drugie miejsce zaraz po Grześku (pozdrawiam). Jestem odrobinkę dumny z Piotra, bo to chyba przez moje gadanie zaczął jeździć i jest coraz lepszy ;) Brawo!!!
 
   
Cmentarz z pustymi grobami nie oznacza, że ludzie przestali umierać...
 
Kategoria 50 - 100 km, DDP


  • Dystans 90.83km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:53
  • VAVG 23.39km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 20.3°C
  • HRmax 163 ( 85%)
  • HRavg 121 ( 63%)
  • Kalorie 1620kcal
  • Podjazdy 525m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cztery miesiące - cztery tysiące

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 2

Na dzisiaj nie miałem zaplanowanego nic specjalnego, po czwartkowym wypadku Grześka zrezygnowałem z wyjazdu dookoła Zalewu. Będzie jeszcze pewnie niejedna okazja aby zrobić 300 km. Z kolei piątkowo-sobotnie świętowanie kosztowało mnie wiele siły i zdrowia. Dodatkowo w trakcie beztroskiej zabawy u Krzyśka (dzięki za gościnę) uszkodziłem delikatnie prawe przedramię i kilka palców ;) Tak się kończą próby napraw przy alko ;) 
Siły po takich wybrykach były mocno nadwątlone więc postanowiłem pojechać krótko acz treściwie. Za cel obrałem sobie podjazd przy od Odry Zachodniej, który pokazał mi Paweł. Droga do podjazdu - 20 km jako rozgrzewka, 3 x podjazd i do domu. Wszystko miało się zamknąć maksymalnie w 45 km. Dojechałem do podjazdu, w części drogi towarzyszył mi Paweł. Przez cały czas gadaliśmy więc do podjazdu dotarłem wypoczęty i rozgrzany. Gdy dojechałem do szczytu przypomniało mi się co powiedziałem Pawłowi gdy byłem tam po raz pierwszy. Niestety słowa, których użyłem nie nadają się do zacytowania :)
Zjechałem cały czas hamując po drodze mijając wędkarza prowadzącego rower pod górę. Wiedziałem, że będą problemy gdy będę chciał go minąć. Szedł optymalną drogą podjazdu. Musiałem pomyśleć o zmianie toru jazdy. Zjechałem na sam dół i rozpocząłem wspinaczkę. Tak jak myślałem w pewnym momencie musiałem zmienić tor jazdy. Po prawej stronie podjazd jest w zdecydowanie gorszym stanie. Momentami traciłem nadzieję, że się uda... ale udało się podjechałem bez podpórki. Nie chciało mi się czekać aż wędkarz podejdzie na sam szczyt więc zmodyfikowałem mój plan po raz pierwszy. Najpierw do pobliskiego Mecherin, a później  przez Geesow do domu. Chyba za szybko dojechałem do Mecherin, bo zaraz po raz kolejny zmodyfikowałem plan. Z Mecherin blisko i fajnie do Gartz więc czemu by tam nie pojechać? :) W Gartz pokręciłem się po uliczkach,nigdy nie ma czasu aby zobaczyć to miasteczko - Gartz to zawsze tranzyt ;)  Znalazłem kilka miejsc do których wrócę aby przyjrzeć się im dokładniej. Właśnie w tym momencie skończył mi się pierwszy bidon. Z jednej strony nie pojadę za daleko na ostatnim, a z drugiej strony szkoda takiego ładnego dnia. Zapadła decyzja jadę dalej. Ruszam z Gartz do Casekow kolejna zmiana planów ;) Za Gartz droga super ale tylko do Hochenselchow. Niemcy nie trudzą się aby zakładać progi zwalniające w mniejszych wioskach. Zamiast progów zostawiają "zabytkową" kostkę, która jest naturalnym spowalniaczem. Dzisiaj dla mnie nie była, bo jechałem Giantem. Jednak na Focusie bym musiał mocno zwolnić. Przed wioską i za wioską idealny asfalt. Docieram do Casekow gdzie się troszkę gubię... właściwie nie wiem gdzie jechać. Zabrałem ze sobą licznik zamiast GPSa więc jadę na czuja. Kieruję się w stronę Luckow. Ta nazwa mi coś mówi choć wtedy nie wiedziałem gdzie jest Luckow. Za Luckow super zjazd do Petershagen i Schonfeld. Odkryłem dla mnie nową trasę ze świetnymi długimi podjazdami. Od Schonfeld do Luckow można się troszkę zmęczyć. Potem już tylko Penkun, Krackow i Ladenthin. W tej ostatniej wiosce widzę przy oborach chłopaka na szosie. Już wiem, że zaraz mnie dogoni i pomknie dalej. Trzymam fason i nie oglądam się. Nie przyspieszam, nie zwalniam jadę swoje. Mija mnie, pozdrawia i jedzie dalej. Przez chwilę miałem pomysł (głupi) aby usiąść na koło i się powieźć. Po sekundzie refleksji doszedłem do wniosku, że do Jamesa mi daleko więc jazda na góralu z szosami nie dla mnie. Jednak mimo wszystko po chwili przewagi jaką zyskał utrzymuję stały dystans. Na "ostatnim tchnieniu" widzę, że staje na pedały i wcale się nie oddala. Więc przez chwilę czuję, że się zbliżę. Na zjeździe jednak widać przewagę szosy. Wiem, że jedzie mu się łatwiej. Jednak dzięki temu, że odrobinę pracuję nie oddala mi się. Na rondzie w Będargowie, kiedy już straciłem nadzieję, że się zbliżę okazuje się, że JEST! Jest bliżej niż sądziłem. Tym razem go nie puszę, mam przewagę bo droga przez Będargowo jest dziurawa. Jednak na moim Giancie nie ma to znaczenia. Jadę jak czołg. Na wysokości Orlika już go mam. Siadam na koło, jestem zadowolony ;) Koleś na Focusie w koszulce i spodenka Vitesse odwraca się z niedowierzaniem na twarzy w momencie gdy usłyszał moją piastę DT ;) Jadę przez chwilę za nim. Momentami kusi mnie abym go wyprzedził i dalej pojechał szybciej. Jednak rezygnuję z tego pomysłu :) To co zrobiłem mi wystarczy ;)  
Chłopak jedzie w kierunku Przecławia, a ja po chwili ląduję w domu :) To nic, że z 45 km zrobiło się 90 - ważne, że było fajnie ;)
 
No i właśnie zauważyłem, że przejechałem w tym roku już 4 000 km ;) To tyle co w całym roku 2012 ;)
 

Zjechać nie zjechać?  
 

W drugą stronę będzie gorzej...  
 

Ciekawe czy odbierają TVN?  
 

Czy tu mieszka Ula?  
 

Mnóstwo opuszczonych budynków jest w DDR...  
   
Kategoria solo, 50 - 100 km


  • Dystans 64.69km
  • Czas 02:39
  • VAVG 24.41km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 20.7°C
  • HRmax 154 ( 81%)
  • HRavg 130 ( 68%)
  • Kalorie 1467kcal
  • Podjazdy 381m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kasia

Piątek, 24 kwietnia 2015 · dodano: 24.04.2015 | Komentarze 8

Dzisiaj nie będzie o KOMach, segmentach, stravach czy rekordach... 
 
3 kilogramy ogromnego szczęścia :)
 
Dziadek Arek
 

Wnuczka KASIA :)
Kategoria 50 - 100 km, DDP


  • Dystans 78.75km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:06
  • VAVG 25.40km/h
  • VMAX 56.90km/h
  • Temperatura 12.2°C
  • HRmax 165 ( 86%)
  • HRavg 137 ( 72%)
  • Kalorie 1580kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Srebrne gody

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 2

To już 25 mój dojazd do pracy w tym roku. Jeśli 25 lat pożycia małżeńskiego to srebrne gody to dlaczego 25 dojazd do pracy rowerem nie nazwać srebrnymi godami :)
Właśnie przypomniałem sobie jeden z moich wpisów z 2012 "Rower sposobem...". Pokrótce konkluzja tego wpisu była taka, że dojazdy rowerem do pracy to kompletna lipa. Nie przypuszczałem wtedy, że tak bardzo można się pomylić. W tej chwili gdybym tylko mógł to bym korzystał tylko z roweru aby dojeżdżać do pracy... 
 
Tak na serio to miałem pojechać po śladach Wielkiego Mierzyńskiego podróżnika, który co dzień eksploruje tereny za niemiecką rubieżą ale coś mi nie wyszło i pojechałem zupełnie inaczej. Co prawda do Lubieszyna moja trasa pokrywa się z trasą "podróżnika" lecz niestety dalej zawiodła mnie pamięć... W moim wieku tak to już bywa z pamięcią, że czasem zawodzi... Jak będę tak dalej jeździł bez mapy to może jakieś obce lądy odkryję ;) ... a tak całkiem na serio to czekała na mnie od piątku kolejna przesyłka Locknitz :) Tym razem dwie koszulki i rękawiczki - oczywiście wszystko na rower. Stylówka ponad wszystko, bo tak na prawdę co mi zostaje? Jak się nie ma talentu to nadrabia się czym tylko można ;) 

PS. tak na zupełnie na serio to był świetny dzień do jazdy rowerem, szkoda że mam tak mało czasu na moje hobby....
 


Kategoria DDP, solo, 50 - 100 km


  • Dystans 94.82km
  • Czas 03:35
  • VAVG 26.46km/h
  • VMAX 47.10km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 126 ( 66%)
  • Kalorie 1657kcal
  • Podjazdy 324m
  • Sprzęt Focus Izalco Team SL 2.0 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

PowerBar(blasz)

Piątek, 10 kwietnia 2015 · dodano: 10.04.2015 | Komentarze 4

Wyruszając rano do pracy nie wiedziałem jak pełen atrakcji będzie ten dzień. Po raz pierwszy w tym roku zaryzykowałem i do pracy pojechałem w letnich butach oraz spodniach 3/4. Rano chwilami było mi "rześko", szczególnie w dłonie na które założyłem letnie, długie rękawiczki z szosy. Jednak mimo tych drobnych niedogodności do pracy dojechałem w dobrym humorze. Kilka godzin w pracy i pogoda zmieniła się diametralnie. Gdy wracałem temperatura ok. 20° i pełne słońce. Sporo osób ubranych na krótko i nawet pojawiły się kuszące minispódniczki :) Jeździ się coraz przyjemniej. Chociażby ze względu na widoki :) Poniżej jeden z takich "widoków" ;)
 

Takie widoki też są fajne ;) (z naciskiem na TEŻ)
  
Korzystając z dobrego serca szefa z pracy mogłem uciec dziś odrobinkę wcześniej. Po 13tej ruszyłem do domu aby zmienić środek transportu i ruszyć dalej w podróż. Tym razem celem było Locknitz gdzie musiałem załatwić sprawę. Dotarłem do domu i pomyślałem wtedy o Bartku z którym nie mogłem się "zgrać" na początku tygodnia. Tym razem reakcja była natychmiastowa. 15:40 parking przy Netto. Wreszcie miałem okazję poznać na żywo Króla Warnika (czt. King of The Warnik). Bartek na podjeździe pod Warnik wykręcił niesamowitą średnią 35,54 i jest niekwestionowanym liderem tego segmentu w GC. Muszę przyznać, że nigdy tyle nie narozmawiałem się podczas jazdy rowerem. Gadaliśmy prawie przez cały czas. Prawie oznacza tyle, że Bartek na dziś miał zadane ćwiczenia i w czasie wykonywania tych ćwiczeń rozmowa mogła być utrudniona. Zadanie polegało na kręceniu korbą jedną nogą wpiętą w zadanym przedziale kadencji. Jak mi powiedział, że będzie musiał wykonać "zadanie domowe" czyli kilka drobnych ćwiczeń pomyślałem spoko, najwyżej poczekam chwilę, przecież nigdzie mi się nie spieszy. Pierwsze interwały rozpoczął zaraz po wyjechaniu z Locknitz. No i wtedy właśnie okazało się, że po wykonaniu zadania to Bartek musiał czekać na mnie, a nie ja na niego. Tym co czytają ten tekst może to się wydać odrobinę dziwne. Przecież "coś tam" jeżdżę i jak to jest, że nie mogę nadążyć za chłopakiem, który kręci korbą przy pomocy jednej nogi. Nie będę tłumaczył... wystarczy rzut oka na zdjęcia poniżej i wszystko będzie jasne!!!
 

PowerBar(blasz) 
 

...lub inaczej PowerBarTek


Wątkową przyjemność miałem z dzisiejszej jazdy. Było przyjemnie, miło i czasem spokojnie ;) Dzięki Bartek :)
    
Kategoria 50 - 100 km, DDP


  • Dystans 69.04km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:08
  • VAVG 22.03km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 160 ( 84%)
  • HRavg 129 ( 67%)
  • Kalorie 1368kcal
  • Podjazdy 448m
  • Sprzęt Giant XtC Advanced 29er 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mętlik w głowie

Czwartek, 9 kwietnia 2015 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 10

Mam mętlik w głowie, dokładnie nie wiem o czym mam dziś napisać. O porażce jakiej doznałem nie podjeżdżając Bielika czy może o miłym spotkaniu z Pawłem w totalnie abstrakcyjnych okolicznościach. Bielika nie miałem na dziś kompletnie w planach, wyszedł zupełnie przypadkowo, a właściwie nie wyszedł. Tłumaczeń faktu nie podjechania po raz kolejny tego podjazdu znalazł bym przynajmniej kilka, bez obiadu - na głodniaka, z pustym bidonem, na łysej tylnej oponie, na odblokowanym amortyzatorze... a tak w zasadzie to nic mnie nie tłumaczy. Najzwyczajniej na świecie po przejechaniu fragmentu poddałem się nawet specjalnie nie walcząc... Nie wierzyłem więc przegrałem. Wtoczyłem rower na szczyt i pojechałem Bielikiem dalej. Mijam Pargowo gdzie uciekam goniącym mnie kundlom i wjeżdżam na DDRkę prowadzącą do granicy. Przed samym zakrętem widzę kogoś na rowerze... O kurcze ja znam ten rower!!! W tym momencie postać z naprzeciwka zatrzymuje się i czeka na mnie. Zbliżam się i widzę uśmiechniętego Pawła. Z sąsiadem, który mieszka visa-vis mnie spotykam się na "końcu świata". Paweł mówi, że również jechał Bielikiem, a teraz podjeżdża bardzo ciekawy podjazd. Namawia mnie do spróbowania. Nieświadomy tego na co się decyduję zjeżdżam w dół do samej rzeki. Już zjeżdżając wiedziałem, że łatwo nie będzie. Podjazd zaczyna się 6 m p.p.m. a kończy się na 42 m n.p.m. Dla "górali" to pewnie jest śmieszne ale takie podjazdy to rzadkość. 50 m w pionie na 600 metrach podjazdu to już coś :) Tym razem się udało i nie miałem większych problemów. Wiem już gdzie będę jeździł trenować podjazdy :)
Do domu pojechaliśmy już razem przez Neu Rossow, tor w Rosówku i Kołbaskowo. Udało nam się też zahaczyć o Warnik :)
  

WAR
 
Kategoria 50 - 100 km, DDP