Info
Więcej o mnie.
2016
2015
2014
2013
2012
Moje rowery i nie tylko
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec21 - 33
- 2016, Luty10 - 8
- 2016, Styczeń11 - 9
- 2015, Grudzień16 - 33
- 2015, Listopad5 - 6
- 2015, Październik22 - 66
- 2015, Wrzesień24 - 36
- 2015, Sierpień23 - 48
- 2015, Lipiec14 - 45
- 2015, Czerwiec19 - 52
- 2015, Maj24 - 74
- 2015, Kwiecień19 - 96
- 2015, Marzec19 - 61
- 2015, Luty16 - 46
- 2015, Styczeń12 - 56
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad7 - 19
- 2014, Październik6 - 28
- 2014, Wrzesień10 - 32
- 2014, Sierpień15 - 44
- 2014, Lipiec13 - 32
- 2014, Czerwiec15 - 27
- 2014, Maj20 - 42
- 2014, Kwiecień16 - 18
- 2014, Marzec18 - 23
- 2014, Luty13 - 13
- 2014, Styczeń14 - 15
- 2013, Październik4 - 1
- 2013, Wrzesień7 - 4
- 2013, Sierpień5 - 1
- 2013, Lipiec13 - 19
- 2013, Czerwiec18 - 30
- 2013, Maj12 - 22
- 2013, Kwiecień13 - 18
- 2013, Marzec6 - 17
- 2013, Luty6 - 1
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 7
- 2012, Sierpień10 - 6
- 2012, Lipiec15 - 2
- 2012, Czerwiec7 - 0
- 2012, Maj8 - 0
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec12 - 3
- Dystans 50.07km
- Teren 5.00km
- Czas 01:57
- VAVG 25.68km/h
- VMAX 46.60km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 161 ( 80%)
- HRavg 129 ( 64%)
- Kalorie 1554kcal
- Podjazdy 498m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorna rekreacja
Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 0
Tym razem miałem do załatwienia sprawę w Dobrej. Dobrze się złożyło, bo w niedzielę umówiłem się z Pawłem, że coś tam pojeździmy. Udało mi się go namówić abyśmy pojechali właśnie do Dobrej. Aby nie było za łatwo wybraliśmy drogę przez Niemcy czyli Ledenthin i Blankensee. Początkowo nogi wymagały małej rozgrzewki. Too chyba już robi się standard, pierwsze 5-7 km nie idzie mi najlepiej. Jednak zaraz po podjeździe pod Warnik poczułem, że ten dzień jest mój!:) Przycisnąłem odrobinę mocniej a nogi kręciły same. Doszło do tego, że dłuższe fragmenty naszej drogi jechałem po ok 30 km/h. W dodatku wszystkie wzniesienia na trasie pokonywałem z wyjątkową lekkością wkładając w to nie za dużo wysiłku. Zdarzało się nawet, że sam się testowałem w czasie podjazdów i naciskałem mocniej co o dziwo mi również wychodziło. Mając w pamięci, że podjazdy nie są moją najmocniejszą stroną tym bardziej byłem zdziwiony. Być może to był właśnie mój dzień. Każdy chyba ma taki dzień, że czuje się wyjątkowo dobrze i mógłby zdobywać wszystkie szczyty. Może w końcu bym podjechał pod Bielika..? :) Wycieczka jak najbardziej udana, tylko szkoda, że taka krótka.Syrenka musiała odpocząć ja jeszcze miałem siłę ;)
Od czasu z Garmina odjąłem 5 minut, które spędziłem na czekaniu na Pawła przed domem. Ok 15 minut zajęło mi załatwienie sprawy w Dobrej.
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 34.75km
- Teren 15.00km
- Czas 01:32
- VAVG 22.66km/h
- VMAX 45.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 156 ( 78%)
- HRavg 132 ( 66%)
- Kalorie 1132kcal
- Podjazdy 387m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
O świcie i wieczorem, na szosie i w lesie
Poniedziałek, 6 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 2
Dzisiaj po porannej jeździe troszkę mi brakowało. "Upomniany" przez Grzegorza postanowiłem, że jako dobry uczeń dorobię jeszcze kilometrów. W ten sposób słowo ciałem się stało. To tak troszkę żartem, ponieważ wieczorna, krótka przejażdżka planowana była już rano. jednak dobrze, że ktoś mnie pilnuje i upomina. Tym razem po raz pierwszy w tym roku, no może po raz drugi (po tym jak Krzysiek w drodze do Schwedt pokazywał skróty przy autostradzie) wybrałem opcje odrobinę poza utwardzoną drogą. Na początku szło mi nie najlepiej, dokładnie tak jak rano, jednak wraz z pokonywanymi kilometrami jechało się jakoś lżej. Zrobiłem kilka kilometrów po drobnych kamieniach i piasku w drodze do Pommelen a potem od Nadrensee lasem do Lebhen oraz dookoła jeziora.Skąd ten tytuł? Poranna moja wycieczka zbiegła się ze wschodem słońca, wtedy jechałem tylko szosą. Wieczorem wracałem już o zachodzie słońca a celem była ścieżka w lesie od Nadrensee do Lebhen. Poniżej dowód rzeczowy nr 2

W Warniku o zachodzie...
Kategoria do 50 km
- Dystans 21.31km
- Czas 00:53
- VAVG 24.12km/h
- VMAX 38.50km/h
- Temperatura 5.0°C
- HRmax 144 ( 72%)
- HRavg 130 ( 65%)
- Kalorie 644kcal
- Podjazdy 309m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Co On w tym widzi? :)
Poniedziałek, 6 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 2
Niedziela po sobotniej setce przeznaczona była na dogłębne czyszczenie rowerów po zimie. Zapakowałem Meridę do samochodu, zabrałem narzędzia i pojechałem na działkę aby odwdzięczyć się Syrence za bezawaryjną jazdę zimą. Za pomocą ropy wyczyściłem dokładnie wszystko. Łańcuch i kaseta lśnią jak nowe. Wymieniłem również opony na Maxxisy i porządnie je napompowałem je nową pompką. Troszkę się zdziwiłem, że przyjmują aż 4,5 bara. Wypieszczony rower wrócił do piwnicy. W domu zająłem się również Trekiem, ruchomości zostały porządnie wyczyszczone i nasmarowane a rama wytarta z brudu i kurzu. Nie było już czasu ani siły na sprawdzenie efektów pracy więc tą czynność przełożyłem na poniedziałek. Parząc wieczorem na prognozę pogody (bezwietrznie i nie za zimno) postanowiłem sprawdzić co takiego widzi Grzegorz w porannych treningach. Przygotowałem ciepłe ciuchy a budzik ustawiłem na 4:50 oraz na wszelki wypadek na 6:00 gdybym zrezygnował z porannej wycieczki. 4:50 budzik zadzwonił a ja zerwałem się na równe nogi. 15 minut przygotowania i byłem już na rowerze. Na pierwszy poranny wypad wybrałem świeżo przygotowaną Meridę. Po pierwszych paru kilometrach już wiedziałem co fajnego jest w porannej jeździe. Kompletny brak ruchu samochodów i przyroda budząca się do życia. Zamiast warkotu silników dostałem śpiew ptaków i piękne poranne słońce.
Pierwszy poranek na rowerze
Postanowiłem, że od dzisiaj uważnie będę śledził prognozy pogody i jak tylko będzie taka możliwość i okazja będę jeździł również o poranku.
Kategoria do 50 km
- Dystans 101.37km
- Czas 04:17
- VAVG 23.67km/h
- VMAX 48.50km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 152 ( 76%)
- HRavg 121 ( 60%)
- Kalorie 3228kcal
- Podjazdy 990m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Pasewalk - jeszcze mnie tam nie było
Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 0
Jeszcze mnie nie było w Pasewalku... to znaczy byłem ale nie na rowerze. Iż był to dzień wybitnie rowerowy przekonałem się już na początku mojej wycieczki. W drodze do Krackow napotkałem aż trzech szosowców wracających z Niemiec. Jednak too był dopiero początek. Między Krackow a Penkun minąłem dużą grupę szosowców (było ich z 15-tu). Przeszli jak przecinak... Jeszcze parę minut zastanawiałem się czy dałbym radę z nimi przejechać choć kilometr;) Przed Penkun miałem drobną chwilę zwątpienia. Do wyboru miałem Prenzlau lub Pasewalk. Wybrałem jednak mniej ambitniejszą drogę - do Brussow i dalej na Pasewalk. Droga Do Brussow minęła w miarę szybko. Asfalt może nie jest idealny ale i tak jest nie źle. W Brussow zrobiłem sobie mały postój na odpoczynek, batona i fotki. Przypomniało mi się odwiedzane kiedyś Penkun. Tak samo pusto na ulicach, tak jakby wszyscy wyjechali. To chyba charakteryzuje wszystkie wschodnie małe miasteczka. Ludzie siedzą w domach lub gdzieś wyjeżdżają...Z Brussow skierowałem się bezpośrednio na Pasewalk. Tym razem sama droga i asfalt bardzo fajne. Szczególnie fajny był odcinek bezpośrednio przed Pasewalkiem, który prowadzi przez mocno pachnący o tej porze las. Zaraz za wjazdem do Pasewalku znajdują się ogrody działkowe. Widząc ilość samochodów stojących przed wjazdem przypomniało mi się jak Niemcy uwielbiają odpoczynek na działkach. To chyba się nie zmieniło :) Jakoś tak dookoła dotarłem na rynek. Ciekawa sprawa ten rynek. Ogromny plac wyłożony kostką i płytami. Z boku stoi jakaś instalacja z dzwonków, która nie jest (dla mnie) ani ładna ani nawet interesująca. Obok znajdują się cztery łuki wbite w bruk a obok jakieś kamienne klocki. Władze Pasewalku chyba nie za bardzo miały pomysł co zrobić z tym miejscem. To co im wyszło jest raczej szkaradne a wielkość tego kamiennego miejsca przytłacza.
Oglądając tak ten ryneczek usłyszałem przeraźliwy turkot. Spojrzałem za siebie a tam.... parada traktorków. Zabytkowe pojazdy rolnicze sunęły dostojnie przez rynek przykuwając spojrzenia spacerowiczów. Zrobiłem kilka fotek i ruszyłem w poszukiwaniu czegoś konkretnego na ząb. Popasik znalazłem tuż przy salonie Opla. Lokal prowadzą Turcy choć można tam zjeść prawie wszystko, kebab, pizzę, makarony i tradycyjne niemieckie kiełbasy. Wybrałem ostatnią opcję ;) Najedzony ruszyłem w drogę powrotną. Zastrzyk energii w postaci kiełbaski i frytek spowodował, że mocniej naciskałem na pedały. W okolicach Zarretin dogoniłem bajkera, którego widziałem zamawiając posiłek w Pasewalku. Znałem tą postać ze zdjęć na forum RS. Jednak nie kojarzyłem kto to jest. Nawiązałem kontakt, okazało się że jest to Ernir. Postanowiłem się dołączyć i troszkę pogadać. Do Locknitz nie było za bardzo możliwości, bo ruch samochodów był spory. Zrobiliśmy mały postój w Rewe, gdzie Ernir zakupił napoje i dalej ruszyliśmy w drogę kierując się na Grambow. Tym razem mogliśmy sobie pogadać. Jadąc powoli pustą drogą rozmawiając dotarliśmy do Warzymic. Przed domem licznik pokazał 99,5 km... więc postanowiłem dokręcić jeszcze te pół kilometra i odeskortowałem Ernira do Cukrowej. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
Podsumowując - udana wycieczka w bardzo fajnych warunkach. Kolejna setka zrobiona choć mogło być odrobinę więcej. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Więcej zrobię następnym razem ;)

Kościół z XIII w. w Brussow (miasteczko ma już 750 lat

Traktor na rynku...

... i jeszcze jeden traktor :)

Kościół przy rynku w Pasewalku

Chyba nie mają pomysłu na zagospodarowanie tego placu...

Może nie za bardzo rozumiem sztukę... ale te rzeźby nie są zbyt fajne...

Mniam, mniam...
Kategoria ponad 100 km
- Dystans 104.96km
- Czas 04:22
- VAVG 24.04km/h
- VMAX 45.93km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 159 ( 79%)
- HRavg 126 ( 63%)
- Kalorie 3177kcal
- Podjazdy 861m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Setka na dobry początek miesiąca
Środa, 1 maja 2013 · dodano: 02.05.2013 | Komentarze 1
Niedziela... ups a właściwie środa zapowiadała się wybitnie rowerowo. Powietrze stało w miejscu a słońce powoli ogrzewało zimnie poranne powietrze. W planach miałem przejechanie kilkudziesięciu kilometrów bez specjalnego celu. Po śniadaniu dostałem SMSa: "Jak tam kolego. Mały wypadzik na niemcy?". Dwa razy nie trzeba mnie było pytać, zgodziłem się od razu. Plan trasy mieliśmy ustalić po przyjeździe Krzyśka do Warzymic. Przyjechał ok. 11-tej. Ustaliliśmy, że pojedziemy do Schwedt. Małe zakupy w osiedlowym sklepiku i w drogę. Wymyśliłem drogę bezpośrednio po prostej do Gartz krajową drogą B2 a potem ścieżką wzdłuż odry do Schwedt. Droga do Gartz bez upłynęła przeszkód choć do zjazdu na Gryfino ruch samochodów był spory. Przed samym wjazdem do Gartz zaczyna się kostka. Jest drobna i w miarę dobrze położona. Przynajmniej tak myślałem zanim nie wjechałem na nią Trekiem. Muszę przyznać, że wytrzęsło mnie solidnie. Następnym razem zastanowię się dwa razy zanim wybiorę tą drogę. Po przejechaniu kostki rozpoczął się raj dla rowerzystów wszelkiej maści. Było to wyraźnie widać właśnie 1. maja. Na ścieżce do Schwedt wzdłuż Odry panował spory ruch. Krzysiek stwierdził, że ścisk jak na Wyszyńskiego w szczycie ;) Mimo tak dużego ruchu odrobinę przyspieszyliśmy zmieniając się co jakiś czas. Następne 21 km przejechaliśmy w 42 min co daje (jak na nas) nie złą średnią ok. 30 km/h. Po wjechaniu do Schwedt, tuż za mostem trafiliśmy na piknik. Mnóstwo Niemców bawiło się przy folks musik :) Nie za bardzo odpowiadał nam ten klimat więc pojechaliśmy na mały popas do Turka przy dawnym Kaufhofie. Słońce grzało bardzo przyjemnie, aż nie chciało się ruszać. Czas jednak nas troszkę gonił więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Do Gartz tak samo jak przyjechaliśmy. Następnie w Gardz odbiliśmy na ścieżkę prowadzącą do Mecherin. Na wąskiej ścieżce czekała na nas niespodzianka. Jechaliśmy dość szybko aż tu nagle na jednym z zakrętów na wąskiej ścieżce pojawiła się karetka na sygnale. Jak na złość był to sygnał jedynie świetlny. O mało co nie skończyło się to dla mnie wycieczką do rowu pełnego połamanych drzew i gałęzi. Na szczęście lawirując udało mi się uniknąć upadku. Po minięciu naszej dwójki kierowca chyba zorientował się, że może mieć więcej "klientów" i karetka włączyła sygnał dźwiękowy. Potem już tylko Mecherin i dalej do Tantow. To było małe odstępstowo od wcześniejszych założeń. Gdybyśmy pojechali do Rosówka nie przekroczylibyśmy setki ;) Kilka podjazdów, które musieliśmy pokonać w drodze do domu skutecznie nas zmęczyło do tego stopnia, że w Nadrensee musieliśmy zrobić małą przerwę. Do mety dotarliśmy "odrobinę" zmęczeni ale szczęśliwi z powodu zaliczenia kolejnej setki. To moja trzecia w tym roku więc mam osobiste powody do zadowolenia.








Kategoria ponad 100 km
- Dystans 51.92km
- Czas 02:13
- VAVG 23.42km/h
- VMAX 44.80km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 143 ( 71%)
- HRavg 111 ( 55%)
- Kalorie 889kcal
- Podjazdy 420m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótka wycieczka na zakończenie miesiąca
Wtorek, 30 kwietnia 2013 · dodano: 30.04.2013 | Komentarze 0
Na zakończenie miesiąca, który okazał się rowerowo całkiem nie zły, postanowiłem jeszcze raz dosiąść Treka. Przed wyjściem zapukałem do Pawła z którym już od jakiegoś czasu nie możemy się zgrać. Jednak za każdym razem gdy się spotykamy mówimy o wspólnym wyjeździe. W ubiegłym roku miałem przyjemność odbyć ze dwie wspólne wycieczki. Niestety i tym razem Pawła nie było w domu. Szczęście mi jednak dopisało gdy wyjmowałem rower z piwnicy Paweł przyjechał do domu. Od razu zgodził się na wspólny wyjazd. Zaznaczyłem, że będzie to wyjazd typowo szosowy, nie przeszkodziło mu to. Kilka minut przygotować i ruszyliśmy. On na 26" KTMie a ja na szosowym Treku. Zaplanowałem na początek ok 40 km. Jechało się nadzwyczaj dobrze, choć wiatr okazał się silniejszy niż sądziłem.... Jak zwykle ostatnio za pierwszy cel obrałem Tantow. Jazda bardzo spokojna na niskim pulsie. Tak było całą drogę. Z Tantow pojechaliśmy na Strockow, Krackow, Schwanenz i Ladenthin a następnie Warnik i Warzymice. Paweł jechał przeważnie za mną na kole co pozwalało mu odrobinę zniwelować podmuchy wiatru. Paweł jest całkiem nie złym "zawodnikiem" zdecydowanie lepszym ode mnie. Na ostatnim Maratonie dookoła Miedwia jego czas był aż o 17 minut lepszy niż mój. 1:50 h to czas dla mnie nie osiągalny. Jednak na szosie wyraźna była przewaga jaką dawał mi Trek. Po dojechaniu do domu i krótkiej rozmowie stwierdziliśmy zgodnie, że był to wyjazd bardzo korzystny dla obu stron. Ja dzięki towarzystwu Pawła nie gnałem aby bić swoje rekordy tylko jechałem w miarę równym, spokojnym tempem. Natomiast Paweł miał "zająca" za którym musiał gonić i utrzymywać zadaną prędkość.Jestem pewien, że jeszcze powtórzymy taki wyjazd.
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 60.04km
- Czas 02:10
- VAVG 27.71km/h
- VMAX 48.60km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 149 ( 74%)
- HRavg 124 ( 62%)
- Kalorie 1544kcal
- Podjazdy 619m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Fajnie się jeździ na szosie
Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 0
Tak bardzo się bałem, że zakup szosy okaże się stratą pieniędzy. Jak bym wiedział, że tak fajnie się jeździ szosą to już dawno bym się zdecydował. Pamiętam jak wiosną ubiegłego roku przymierzałem się do węglowego Scotta w jednym z salonów. Teraz z perspektywy czasu troszkę żałuję. Cena była atrakcyjna, rower bajka... ehhh... ;) No cóż mam teraz Treka i nie narzekam.Tym razem za cel obrałem sobie dobicie do 600 km w kwietniu. Do końca miesiąca zostało mi 3 dni a na "miesięcznym liczniku" było 565 km. Do zrealizowania celu pozostało przejechać tylko 35 km. Skąd ten cel? Odpowiedź jest prosta - tyle przejechałem w kwietniu 2012 roku. Luty i marzec tego roku były odrobinę gorsze niż w 2012 za wytłumaczeniem tego słabego wyniku jest pogoda (takie troszkę słabe wytłumaczenie:)) . Teraz trzeba trzeba odrobinę nadrobić i nabić troszkę kilometrów.
Trasa dzisiejszego wypadu powstawała w głowie podczas jazdy. Pierwszym celem podróży był Tantow. Chciałem odrobinę wydłużyć sobie drogę do Tantow i pojechałem przez Rosow. Normalnie do Tantow jest ok 20 km, przez Rosow droga wydłużyła się o ... 1 km ;) No cóż tak bywa... czasem coś się nam wydaje...:) Z Rosow na Strockow gdzie zatrzymałem się na chwilkę aby pstryknąć jakieś fotki do bloga. Tak ostatnio mało zdjęć a baz zdjęć blog jest jakiś smutniejszy. Tym bardziej, że BS zmieniło troszkę ustawienia i mapy są ukryte pod przyciskiem "Trasa GPS". Może i dobrze, bo nie trzeba czekać na wczytanie map z innych serwerów.
Ze Strockow pojechałem na Krackow i dalej ścieżką rowerową do Lebhen i Schwanenz. Tutaj mały problem... jak to jest z tymi ścieżkami? Czy trzeba koniecznie jechać ścieżką jak, która znajduje się przy drodze? Czasem widuję jakiegoś kolarza jadącego normalnie drogą przy ścieżce. Zastanawiam się czy można dostać mandat za jazdę ulicą? Dlaczego poruszam ten problem? Bo ścieżka od Krackow do Schwanenz nie jest w idealnym stanie dla roweru szosowego...
Ze Schwanenz pojechałem już standardowo i bez żadnych kłopotów: Lubieszyn - Dołuje - Stobno - Będargowo i Warzymice. Nie za bardzo lubię ten ostatni fragment trasy. Dziury na tym odcinku są okropne. Przydałby się tam jakiś remont...
Przy okazji udało mi się wykręcić całkiem nie złą średnią. Warunki były bardzo sprzyjające ku tamu aby jechać równo i w dobrym tempie. Zero wiatru i w miarę ciepło (żeby nie było tak słodko to napiszę tylko, że wiosenne powietrze jest chłodne i w Strockow na głowę zamiast chusty włożyłem czapkę - w czapce było już OK).

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia ale... dojrzałem :)

Kościół w Strockow

Ja zadowolony
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 41.82km
- Czas 01:32
- VAVG 27.27km/h
- VMAX 53.90km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 160 ( 80%)
- HRavg 138 ( 69%)
- Kalorie 1187kcal
- Podjazdy 322m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
To jest TO!
Czwartek, 25 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 0
Wreszcie znalazłem całkowicie asfaltową drogę testową dla roweru szosowego. Pojechałem tak jak poprzednio pisałem czyli w Tantow zrobiłem nawrotkę, pojechałem do Rosow a z tamtąd skierowałem się do Nadrensee po czym tą samą drogą co przyjechałem wróciłem do domu. Pogoda dzisiaj była optymalna. Niestety ja nie dostosowałem się do pogody. Przez cały dzień czułem się nie za dobrze i zastanawiałem się długo czy w ogóle mam ochotę na rower. Do tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa... Zdecydowałem jednak, że pojadę tak dla zasady i na alibi. Ruszyłem bardzo wolno i mimo tak ślimaczego tempa nie w połowie podjazdu pod Warnik nie miałem już ochoty na rower. Wpadłem na pomysł aby zrobić pętelkę przez Smolęcin i wrócić do domu. Coś jednak we mnie pękło i skierowałem się dobrze mi znaną drogą do Niemiec w kierunku Tantow. Zauważyłem, że idzie mi coraz lepiej, głowa przestaje boleć a wraz z pokonywanymi kilometrami jedzie mi coraz łatwiej. Tak dotarłem do Tantow, a chwilę później do Rosow gdzie miałem 25 km. W Rosow opcje były dwie. Jechać przez Rosówek i Kołbaskowo w miarę łagodnie i bez podjazdów lub skierować się na Nadrensee i spróbować pokonać dwa nie za fajne podjazdy. Wybrałem drugą opcję. No i teraz nie żałuję. Mam fajną trasę na której będę sprawdzał moje postępy w nauce kolarstwa :) Kategoria do 50 km
- Dystans 37.34km
- Czas 01:26
- VAVG 26.05km/h
- VMAX 46.50km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 149 ( 74%)
- HRavg 128 ( 64%)
- Kalorie 1055kcal
- Podjazdy 201m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
... i jeszcze jedna wersja trasy na szybką szosę
Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 0
Tym razem już nie kombinowałem i pojechałem na pewniaka drogami, które znam. Troszkę pomieszałem różne wycieczki i wyszła z tego prawie czterdziestka. W Niemczech wszystkie drogi w bardzo dobrym stanie. Na minus jedynie odcinek od granicy w Rosówku do Kołbaskowa mógłby być odrobinę w lepszym stanie. Jednak mam już pomysł jak temu zaradzić. Muszę po prostu wracać przez Niemcy. Lekko zmodyfikuję powrót i wrócę przez Ladenthein.Już nawet za specjalnie nie patrzę na czasy, średnie itp. Ciężko o cokolwiek powalczyć jeśli non stop powiewa a czasami wręcz głowę urywa ;)
Po raz kolejny minąłem się z kolegą na niebieskim szosowym Treku. Ostatnio mam do niego szczęście bardzo często wybieramy te same drogi... lecz w odwrotnym kierunku. Tak sobie pomyślałem, że nigdy nie trafiłem na sytuację abyśmy jechali w tym samym kierunku. To znaczy, że on mnie mija, bo raczej nie miałbym szans aby dotrzymać mu koła ;)
Poniżej kolejna wersja, kolejnej wersji moich szosowych wariacji ;)
Kategoria do 50 km
- Dystans 44.11km
- Czas 01:44
- VAVG 25.45km/h
- VMAX 53.70km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 148 ( 74%)
- HRavg 125 ( 62%)
- Kalorie 1208kcal
- Podjazdy 294m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolejna wersja na szosę
Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 0
Tym razem lekko zmodyfikowana wersja na szosę. Miałem przedłużyć poprzednią czterdziestkę do pięćdziesiątki ale nie udało się. Czterdziestka powiększyła się jedynie o 4 kilometry. Może i byłaby warta uwagi gdyby nie pewna mała niedogodność. Słabym punktem tej trasy jest odcinek drogi między Pargowem a Kamieńcem. Jechałem tą drogą całkiem nie dawno na Meridzie i wiedziałem, że ten kawałek nie jest w najlepszym stanie. Jednak na szosie to po prostu porażka. Trzeba lawirować po całej szerokości jezdni a i tak nie uniknie się dziur. Polecam omijać ten odcinek. Natomiast od Kamieńca do Moczył został położony nowy asfalt i tam jedzie się bardzo przyjemnie. Na wycieczki szosowe trzeba poczekać troszkę aż remontu doczeka się jeszcze odcinek do Pargowa.Tym razem pogoda za bardzo nie sprzyjała. Mimo, że świeciło ładne słoneczko to wszystko jak zwykle popsuł wiatr, który czasem bardzo pomagał a czasem okropnie przeszkadzał w przyjemnej jeździe - taki los rowerzysty... ;)
Kategoria do 50 km









