Info
Więcej o mnie.
2016
2015
2014
2013
2012
Moje rowery i nie tylko
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec21 - 33
- 2016, Luty10 - 8
- 2016, Styczeń11 - 9
- 2015, Grudzień16 - 33
- 2015, Listopad5 - 6
- 2015, Październik22 - 66
- 2015, Wrzesień24 - 36
- 2015, Sierpień23 - 48
- 2015, Lipiec14 - 45
- 2015, Czerwiec19 - 52
- 2015, Maj24 - 74
- 2015, Kwiecień19 - 96
- 2015, Marzec19 - 61
- 2015, Luty16 - 46
- 2015, Styczeń12 - 56
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad7 - 19
- 2014, Październik6 - 28
- 2014, Wrzesień10 - 32
- 2014, Sierpień15 - 44
- 2014, Lipiec13 - 32
- 2014, Czerwiec15 - 27
- 2014, Maj20 - 42
- 2014, Kwiecień16 - 18
- 2014, Marzec18 - 23
- 2014, Luty13 - 13
- 2014, Styczeń14 - 15
- 2013, Październik4 - 1
- 2013, Wrzesień7 - 4
- 2013, Sierpień5 - 1
- 2013, Lipiec13 - 19
- 2013, Czerwiec18 - 30
- 2013, Maj12 - 22
- 2013, Kwiecień13 - 18
- 2013, Marzec6 - 17
- 2013, Luty6 - 1
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 7
- 2012, Sierpień10 - 6
- 2012, Lipiec15 - 2
- 2012, Czerwiec7 - 0
- 2012, Maj8 - 0
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec12 - 3
- Dystans 39.50km
- Czas 01:27
- VAVG 27.24km/h
- VMAX 45.74km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 153 ( 76%)
- HRavg 133 ( 66%)
- Kalorie 1245kcal
- Podjazdy 365m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Idealnie...
Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 1
Wreszcie było idealnie. Była pogoda, nie było wiatru i była siła (na miarę moich możliwości). Znowu udało mi się coś "pobić". Tym razem udało mi się uzyskać wysoką średnią na takim dystansie. Plan wycieczki był konkretny - przejechać swoją szosową trzydziestkę. Jednak po wyruszeniu z domu i dojechaniu do Nadrensee zmieniłem go trochę. Początkowo chciałem wracać za Nadrensee do domu, jednak coś mnie podkusiło abym pojechał do Tantow. To była bardzo dobra decyzja. Co ciekawe pierwsza część trasy poszła mi średnio ok. 25 km/h, jednak czym dłużej jechałem czułem się coraz lepiej. Po minięciu Nadrensee i wjechaniu na prostą do Tantow wiedziałem już, że będzie dobrze. Jechałem tak zapamiętale, że w ostatniej chwili zobaczyłem bajkera jadącego w przeciwnym kierunku, który mnie pozdrawiał. Najlepszy fragment trasy to niemiecki odcinek do granicy w Rosówku. Jechało mi się tak dobrze, że mógłbym tak jechać i jechać :) Nawet lekki podjazd na drodze nr 13 okazał się bardzo łatwy. Po powrocie do domu czułem, że mógłbym zrobić drugie takie kółko! Oj jak ja bym chciał aby więcej było takich dni... :)
-
-
Czasy pośrednie
10 km - 0:24:11 - 24,810 km/h
20 km - 0:46:16 - 25,937 km/h
29 km - 1:04:42 - 26,893 km/h
* z powodu dwóch postojów na trasie niestety nie udało mi się dokładnie obliczyć czasów pośrednich. Pierwszy postój na 29 km. Do tego dystansu jestem w stanie ustalić jeszcze prędkości.
Kategoria do 50 km
- Dystans 143.78km
- Czas 06:04
- VAVG 23.70km/h
- VMAX 43.71km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 153 ( 76%)
- HRavg 125 ( 62%)
- Kalorie 4934kcal
- Podjazdy 1718m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Chyba polubiłem szosę :)
Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 5
Od kiedy zobaczyłem, że prognozy na niedzielę przewidują kilkanaście stopni ciepła i prawie brak wiatru wiedziałem, iż muszę to wykorzystać na dłuższą trasę. Wcześniej z planów wypadł wyjazd dookoła zalewu (ze względu na brak wystarczająco dobrej kondycji) oraz Gryf Maraton (powód jak wyżej oraz strach przed trudną trasą). Byłem pełen obaw przed tą wycieczką. Po raz pierwszy w tak długą trasę wybrałem się na szosie. Nie wiedziałem czy zniosę trudy takiej podróży oraz nie byłem pewny czy nowy rower poradzi sobie z taką trasą. Pomysłem dłuższego wyjazdu zaraziłem Krzyśka. Przed 9:00 spotkaliśmy się w Warzymicach skąd po krótkich przygotowaniach ruszyliśmy w drogę. Przez pierwsze kilka kilometrów wolne tempo na rozgrzewkę. Poranne powietrze było chłodne po nocy więc musiałem zatrzymać się i pod kask ubrałem czapkę, dzięki temu zdecydowanie poprawiłem komfort jazdy. Za Ladethin troszkę przyspieszyliśmy. Przez Grambow i Rammin dotarliśmy do Locknitz. Tam pierwsza krótka przerwa na batona i piciu:) Po starcie staraliśmy się utrzymywać równe tempo na poziomie ok 30 km/h. Jechało się bardzo przyjemnie do samego Hintersee. Okazało się, że 25 km tym razem zrobiliśmy w ok 50 min. Zatrzymaliśmy się na kolejną krótką przerwę. Znowu mały batonik, troszkę wody i dalej w drogę na Eggesin. Kilkanaście kilometrów do Eggesin minęło bardzo szybko. Niestety po wjechaniu do Eggesin nasza prędkość spadła dramatycznie. Na ulicy bruk a chodniki niczym nie ustępują tym spotykanym w Polsce. Te paręset metrów przez Eggesin to była udręka. Do osiągnięcia celu zostało tylko kilka kilometrów, które znowu pokonaliśmy z przyzwoitą prędkością. Włącznie z wszystkimi przerwami droga do Ueckermunde zajęła nam 3 godzinki. Na zwiedzaniu (jeśli tak to można określić) oraz małym (co widać) popasie upłynęła nam kolejna godzina. Ok 13-tej ruszyliśmy w drogę powrotną. Na powrót wybrałem drogę przez Luckow. Znowu jechało się bardzo przyjemnie choć z pełnymi brzuchami nie było już tak lekko. Drobną niedogodnością był przejazd przez Vogelsang. Ulica jest wyłożona nierówną kostką a chodnik też mógłby być odrobinę lepszy. Jadąc na Merdzie pewnie bym nie zauważył takich niedogodności ale na w pełni napompowanym Treku czuć jest każdą nierówność. W średnim stanie jest również fragment drogi od Luckow do Ahlbeck. Oczywiście średnim jak na szosę. Na "górala" byłby dobry. Z Ahlbeck znowu do Hintersee gdzie czekały na nas cieplutkie ławki. W nogach było już 100 km. Do przejechania zostało ok. 40. Po 15 minutowym odpoczynku ruszyliśmy dalej tym razem postanowiliśmy przejechać ścieżką do Grunhof i nową drogą do Pampow i dalej na Blankensee. Odcinek Pampow - Blankensee nie jest w najlepszym stanie. Pozostałą część drogi podzieliliśmy jeszcze na dwa krótkie etapy. Jeden do Orlenu na Lubieszynie gdzie uzupełniliśmy kupiliśmy napoje, które skończyły się w Hintersee i drugi końcowy etap do Warzymic. Ogólnie bardzo przyjemna wycieczka. Okazało się, że przejechanie takiego dystansu na szosie nie jest tak ciężkie jak na MTB. Miałem jeszcze siłę aby dobić do 150 km jednak zostawiłem to na następny raz - będzie kolejny cel. Jednak udało mi się zrobić PERSONAL BEST 144 km!Dziękuję Krzysiek za wyborowe towarzystwo!!!
PS. troszkę dziwne rozbieżności wystąpiły w mapach i dystansach. GPS pokazuje 143,78 km a po wgraniu na GPSies pokazany jest dystans 142,991 km :)

Przygotowania do wyjazdu

Rower w krzakach przed Ladenthin

Pierwsza pauza po godzince Locknitz Randow Halle

Z marynarzem w Ueckermunde

...i z rybakiem na ryneczku

Czasem jesteśmy taaacy mali...

... jednak jak sobie dobrze podjemy...

... możemy stać się wielcy!

...ale tylko w dobrym towarzystwie!
Kategoria ponad 100 km
- Dystans 47.40km
- Czas 02:17
- VAVG 20.76km/h
- VMAX 43.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 161 ( 80%)
- HRavg 133 ( 66%)
- Kalorie 2286kcal
- Podjazdy 494m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda jest jak kobieta...
Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 13.04.2013 | Komentarze 0
Po głowie tłukły mi się dwa tytuły mojego wpisu. Pierwszy znacie, drugi to "Polowanie na bociany". Zacznę od drugiego bo za dużo nie ma tu do napisania. Jeżdżąc po niemieckich dróżkach co chwila nad głową przelatywały mi bociany. Trudno jest uchwycić je w locie a w czasie jazdy to dla mnie wręcz niemożliwe - tylko Grzesiek robi zdjęcia pędzących saren i innych stworów :) Postanowiłem, że upoluję je jak tylko zobaczę jakieś gniazdo. Dziś miałem szczęście - znalazłem gniazdo z bocianami w Dołujach na przeciw tamtejszej szkoły. Poniżej efekt mojego polowania.
Bociany w Dołujach
No dobrze wróćmy do rowerów i do dzisiejszego wpisu. Dlaczego pogoda jest jak kobieta?
Otworzyłem oczy wyjrzałem przez okno. Moim oczom ukazało się piękne słoneczko. To tak jak bym spotkał piękną kobietę - od razu uśmiech na twarzy. Już oczami wyobraźni widziałem nas razem:) Uradowany zacząłem przygotowania do wyjazdu. Wystroiłem się jak stróż w Boże Ciało. Najlepsze ciuchy, jakie miałem. Nowo zakupiona piękna koszulka Craft Be Active. To tak jak bym się stroił na randkę. Cel: jak najdłużej delektować się tym pięknym dniem! Ruszyłem powolutku z pod domu. Wiatr prosto w twarz na podjeździe pod Warnik. No cóż - pomyślałem - przecież nikt nie jest idealny! Trzeba się dostosować czasami. Ja mam przyjemność to niech troszkę ona pokaże swoje możliwości i będzie sobą. Dojeżdżam do Ladethin i... nagle FOCH! Foch u kobiety to jak deszcz. Da się przeżyć ale przyjemnie wcale być nie musi. Na szczęście znalazł się ktoś... ups... coś tzn. wiata, która pozwoliła przeczekać te drobne niedogodności.

Ja i Ona tzn. wiata
Już miałem się wycofać, zrezygnować z zaplanowanego celu. W tym wypadku miały to być lody w Krackow. Jednak pomyślałem - cóż foch każdemu się zdarza, przecież nikt nie jest idealny (podobno nie ma idealnych księżniczek i księciów, są tylko tacy co rokują nadzieję). Czasem trzeba zacisnąć zęby i jechać dalej. Zacisnąłem zęby i pojechałem dalej sprzeczając się (z wiatrem), próbowałem się dostosować (tzn. moją prędkość do warunków). I tak minęła droga do samego Krackow. Przy lodach i herbacie czas jakoś się zatrzymał. Wyszło słońce!

...przy lodzie i herbacie ;)
Nagle wszystkie problemy zniknęły jak ręką odjął. Jechałem przed siebie bez wysiłku w dobrym tempie. Idylla trwała... Pomyślałem sobie, że mogła tak by trwać i trwać. Czułem się szczęśliwy! Endorfiny szalały (gdzie szaleją endorfiny?). Nie chciałem niczego zmieniać, bo po co zmieniać coś co jest idealne?
Nagle w Dołujach zobaczyłem dziewczynę robiącą zdjęcia "niebu". Spojrzałem w górę. Co zobaczyłem? Bociany! Wszędzie ich szukałem a one znalazły się tutaj. W sumie byłem naiwny szukając ich w zasięgu wzroku. Przecież bociany mają gniazda wysoko, na drzewach, na kominach, na dachach. Wystarczył jeden impuls abym spojrzał troszkę z innej perspektywy. Zatrzymałem się na chwilę aby zrobić zdjęcie. Zrobiłem ich parę, zatrzymałem się na dłużej niż to planowałem, aż tu nagle znowu FOCH! Ten foch to był MEGA. Trwał nie przerwanie do samego domu. Nie przejmowałem się tym, że jest. Wiedziałem już co zrobię... nie będę się przejmował! Muszę coś zmienić... Ale to już historia na inną opowieść.
To było kolejne doświadczenie, które zbieramy całe życie. Lekcja na przyszłość, nauczka.
Na koniec KTOŚ kto mi towarzyszy bez żadnych fochów przez cały czas. Daje mi szczęście i uśmiech. Powoduje, że chce się żyć.

To nie jest "jakiś tam rower" - to przyjaciel
PS. to miał być koniec... ale jeszcze coś dorzucę. Postarajcie się wsłchać w tekst tej piosenki.
Kategoria do 50 km
- Dystans 33.21km
- Czas 01:17
- VAVG 25.88km/h
- VMAX 56.86km/h
- Temperatura 7.0°C
- HRmax 152 ( 76%)
- HRavg 135 ( 67%)
- Kalorie 937kcal
- Podjazdy 334m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Na razie bez postępu
Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · dodano: 08.04.2013 | Komentarze 0
Na razie brak postępu. Bo w sumie trudno się spodziewać postępu bez regularnych wyjazdów. Różnica w przejazdach jest na granicy błędu. Jedynym czynnikiem jaki może utrudniał dzisiaj jazdę był lekki wiatr ze wschodu (niemieckie wiatraki kręciły się dość żwawo i były obrócone w stronę Polskie). Na razie tyle. Czeka mnie dokończenie a w zasadzie zaczęcie opisu wycieczki z soboty... ;) No i bym zapomniał napisać. Jechałem "odwrócone" kółko, czyli najpierw Warnik a potem Rosówek. Kategoria do 50 km
- Dystans 81.78km
- Czas 03:42
- VAVG 22.10km/h
- VMAX 48.71km/h
- Temperatura 5.0°C
- HRmax 170 ( 85%)
- HRavg 140 ( 70%)
- Kalorie 2678kcal
- Podjazdy 777m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Mam swojego kota
Niedziela, 7 kwietnia 2013 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 6
Duża cześć osób, które odwiedzają przygraniczną miejscowość Loecknitz ma na swoich rowerowych blogach zdjęcie kota, który stoi przed urzędem miasta. Wiele razy obiecywałem sobie, że też sprawię sobie takiego kotka. Jednak zawsze jak tam byłem coś innego miałem w głowie i kot zostawał zapomniany. Tym razem całą drogę myślałem o tym, że w końcu muszę mieć kota!:)Nie wiem czy pisałem o tym ale w Meridzie zmieniłem siodełko. Na sztycy z powrotem wylądowała wygodna Garda zamiast seryjnego siodełka Merida. Nie obyło się jednak bez problemów. Aby jazda była w miarę komfortowa siodełko musi być dobrze ustawione. Jak zwykle mam z tym problem. O ile na krótkich dystansach to nie przeszkadza o tyle podczas dłuższej jazdy jest to bardzo uciążliwe. W moim przypadku złe ustawienie siodła powodowało drętwienie dłoni. Siodło nachylone było do przodu i ciężar ciała spoczywał na rękach co powodowało drętwienie. Po około 45 km miałem dość i zatrzymałem się na regulację. No i jak zwykle znowu przesadziłem. Przód siodła podniosłem tak wysoko, że ucisk na... ;) powodował, że kompletnie nie dało się jechać. Na kolejną regulację zatrzymałem się Loecknitz. Opuściłem odrobinę przód siodła. Jechało się lepiej choć na pewno nie idealnie. Skutkiem ubocznym złego ustawienia siodła jest również ból kolan. Ostatnio nie było z tym problemu. Niestety ból pojawił się znowu.
CDN

Arek ma kota

Pomysłowy szyld "Rowerowa stacja paliw"

Herbatka i ciastko 1,5 EUR

Co to za stwór?

Ciekawostka - barierka ma chronić kierowców przed drzewem czy drzewo przed kierowcami

Średniowieczny zamek w Locknitz

Kot razem z opiekunem
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 30.87km
- Czas 01:19
- VAVG 23.45km/h
- VMAX 52.04km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 171 ( 85%)
- HRavg 151 ( 75%)
- Kalorie 1287kcal
- Podjazdy 319m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak hartowała się stal...
Piątek, 5 kwietnia 2013 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 2
No troszkę przesadziłem z tą stalą. Jednak nie wypadało napisać "Jak zrzucić parę kilogramów":) Jednak warunki w których było mi dane jeździć w piątek odrobinkę usprawiedliwiają ten tytuł. Zazdrościłem Grześkowi porannej pogody w której przyszło mu jeździć. W odróżnieniu od popołudnia, rano było sucho! Już przed przed południem zaczął padać lekki śnieg. Liczyłem na to, że popada sobie troszkę i przestanie. Temperatura była powyżej zera więc to co spadło zamieniało się w wodę. Jak się później okazało padało cały dzień do wieczora. Przed osiemnastą ruszyłem w drogę i ok 19 już byłem z powrotem. Drobny śnieg padał cały czas. Nie dość, że było mokro to jeszcze czasami pojawiał się nie wiadomo skąd zimny wiatr. W sumie to wiadomo skąd - wiatr był z północy na południe... To chyba zimą standard. Trzecia trzydziestka w tym tygodniu została zaliczona. O innych rzeczach nie ma co pisać. Nie byłem tak świeży jak podczas środowego wyjazdu. Odrobinę pracy musiałem włożyć w przejechanie tych kilku kilometrów w niesprzyjających warunkach.Na uszach tym razem Breaking Benjamin z płytą Dear Agony.
.

Pod wiatą na fotkę
Kategoria do 50 km
- Dystans 34.67km
- Czas 01:28
- VAVG 23.64km/h
- VMAX 52.23km/h
- Temperatura 4.0°C
- HRmax 172 ( 85%)
- HRavg 155 ( 77%)
- Kalorie 1331kcal
- Podjazdy 279m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Kwiecień plecień....
Środa, 3 kwietnia 2013 · dodano: 04.04.2013 | Komentarze 2
"Kwiecień plecień poprzeplata dużo zimy, zero lata" ;) Może troszkę przesadziłem ale patrząc na zdjęcie zamieszczone poniżej (data utworzenia 02.04.2013) można zdecydowanie tak pomyśleć :) Jednak byłoby to nadużycie ogromne. W przeciwieństwie do zdecydowanej większości naszego kraju na północnym-zachodzie śnieg nie pada. To co uwidoczniłem na zdjęciu to niemieckie pola w okolicy Grambow, których nikt nie odśnieżył ;)Wczorajsze popołudnie było bardzo przyjemne aby wybrać się na krótki wypad. Choć temperatura nie była za wysoka to świecące słońce i delikatny wiatr sprawiał, że źle nie było. Pogodę wykorzystałem nie tylko ja. Na wysokości granicy minąłem się z bajkerem na błękitnej szosie Trek a między Grambow a Linken pozdrowiliśmy się z bajkerem na góralu w pomarańczowo-białej teamowej koszulce.
Teraz wrócę do przejazdu w odniesieniu do wycieczki z dnia wcześniej. Kilometrów przejechałem tylko cztery więcej niż drugiego ale zrobiłem to w zdecydowanie szybciej. Można pomyśleć, że pulsometr nawalił jednak patrząc na wartości tętna wszystko jest jasne. Średnie tętno z 02.04. to 105 u/min z 03.04. to 155 u/min. Stąd też wynika różnica w spalonych kaloriach. 02.04. spaliłem troszkę ponad 500 kcal a 03.04. ponad 1300 kcal!!! Wniosek jest taki: aby schudnąć trzeba się spocić!;)
.

Ninja

... nasza zima zła
.
No tak, zapomniałem wspomnieć o muzyce przesłuchanej wczoraj - a miałem to robić ;) Wczoraj, podczas mojej krótkiej wycieczki towarzyszyły mi dwie płyty:
Alex Clare - The Lateness Of The Hour
Bednarek - Jestem
Alex Clare - angielski wokalista grający: dubstep, rock alternatywny, R&B :)
Kategoria do 50 km
- Dystans 31.20km
- Czas 01:36
- VAVG 19.50km/h
- VMAX 41.80km/h
- Temperatura 3.0°C
- HRmax 133 ( 66%)
- HRavg 105 ( 52%)
- Kalorie 586kcal
- Podjazdy 596m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolejne rozpoczęcie sezonu
Wtorek, 2 kwietnia 2013 · dodano: 03.04.2013 | Komentarze 2
Po raz kolejny w tym roku rozpoczynam sezon rowerowy po przerwie. Tym razem przerwa trwała całe trzy tygodnie. Muszę przyznać, że bardzo brakowało mi roweru w tym czasie. Z drugiej jednak strony prawie każda tegoroczna wycieczka i to bez względu na ilość przejechanych kilometrów kończyła się przemarzniętymi stopami. Jestem już tak zdesperowany, że zaczynam się rozglądać za zimowymi butami. Z tego co zauważyłem 500 zł to minimalna kwota za jaką można na przecenie kupić w miarę solidne zimowe buty. Przyznam się szczerze, że liczyłem na większe przeceny zimowego sprzętu "wiosną". Pewnie sprzedawcy również zdają sobie sprawę, że zimowy sprzęt jak najbardziej jest na czasie tej wiosny!;) Poczekam jeszcze troszkę może trafi się coś taniej... Przerwę "wiosenną" wykorzystałem na drobne naprawy roweru. Po ostatnim wyjeździe powietrza zabrakło "Syrence" w dwóch kołach. Jedno wymagało załatania a z drugiego koła powietrze zeszło dzięki źle założonej dętce... W sumie nawet nie wiem jak udało mi się przejeździć zimę ta tak złożonym kole. Okazało się, że dętka była skręcona w dwóch miejscach. Tym razem z na krótką wycieczkę wybrałem się z Marcinem. Był to jego pierwszy wyjazd od pół roku. Chcąc nie chcąc musiałem dostosować swoje tempo do jego możliwości tak aby nie zniechęcić go do dalszych wypraw ze mną. Trasa jaką przewidziałem na wycieczkę nie była zbyt wymagająca. Do tego przejechana w bardzo wycieczkowym stylu sprawiła, że po przyjeździe nawet nie musiałem suszyć koszulki. Mi też przydał się taki relaksik na rowerze. Tym razem na zrobienie zdjęć nie było okazji. Nawet na chwilę nie zatrzymaliśmy się na trasie. Nie było zmęczenia więc nie było postojów..
Kategoria do 50 km
- Dystans 106.00km
- Teren 15.00km
- Czas 05:25
- VAVG 19.57km/h
- VMAX 38.70km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 160 ( 79%)
- HRavg 125 ( 62%)
- Kalorie 4186kcal
- Podjazdy 974m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Nogi pieką ale warto było :)
Sobota, 9 marca 2013 · dodano: 09.03.2013 | Komentarze 4
Wreszcie udało mi się wygospodarować troszkę czasu aby napisać relację z sobotniej wycieczki. To nie tak, że nie miałem siły i umierałem w niedzielę po ostatniej wyprawie. Zmęczenie przeszło dość szybko i w sobotę wieczorem byłem już jak nowy. Jednak zacznę od początku.Piątek na forum RS w poście na temat wyjazdu do Berlina przeczytałem, że Krzysiek (Monter) ze względu rowerowy dzień kobiet i inne okoliczności zaproponował alternatywny wyjazd do Gartz … a może do Schwedt. Z prognoz wynikało, że sobota będzie ostatnim dniem tygodniowego ocieplenia. Postanowiłem wykorzystać szansę i załapać się na wycieczkę z grupą z RS. Do tej pory miałem jedynie okazję z wypiekami na twarzy czytać relacje z Ich wycieczek. Przeważnie były to jak dla mnie ekstremalne wyprawy – jak np. wyprawa do betonowca albo pieszo-rowerowa wyprawa międzyodrzem. Start ustalony został na 9:30 tradycyjnie przy jez. Słoneczne. Jak zwykle na miejsce dotarłem w ostatniej chwili. Na miejscu zbiórki miałem przyjemność poznać Krzyśka (Montera), Jacka (Jaszek) i Piotrka (Peio). Tak naprawdę nie wiedziałem gdzie będziemy jechać. Na wszelki wypadek w mały plecak zabrałem 3 bułki a na rower dwa bidony. Tym razem termos został w domu. Parę minut po 9:30 ruszyliśmy w drogę. Najpierw na os. Reda - przeczuwając, że wycieczka może się przedłużyć zakupiłem kilka dodatkowych batonów. Gdy ponownie ruszyliśmy w drogę miałem przedsmak tego co czekało mnie później. Jacek poprowadził nas na górki ustowskie nie znanymi mi wcześniej dróżkami (nie wiedziałem, że w Szczecinie jest ul. Darniowa ;)). Troszkę pokluczyliśmy w tamtych okolicach i ruszyliśmy dalej przez Ustowo i dalej w stronę granicy. Kolejną niespodzianką dla mnie było minięcie zjazdu do Siadła Dolnego i wjazd w pole tuż przed autostradą. No i zaczęło się to co tygryski lubią najbardziej. Droga wzdłuż płotu przy autostradzie wymagała zejścia z twardego siodełka. Chwilę później okazało się, że delikatnie pomyliliśmy ścieżki. Po wejściu na prawidłowy szlak czyli leśną drogę zrytą przez ciągniki rolników dojechaliśmy do wiaduktu pod autostradą gdzie zrobiliśmy pamiątkową fotkę.

Od lewej Krzysiek (Monter), Jaszek (Jacek), Arek (Lenek), Piotrek (Peio)

Troszkę błotka nigdy nie zaszkodzi
Troszkę ubłoceni ruszyliśmy dalej zdobywać podjazd za autostradą na Szlaku Orła Bielika. Niestety nie poszło nam to najlepiej. Pierwszy odpadłem ja, zaraz potem Jacek. Najdalej zajechali oczywiście Krzysiek i Piotrek. Jednak nikomu nie udało się zdobyć tego podjazdu… Może następnym razem.

Wspinaczka rowerowa
Bielikiem dojechaliśmy do Moczył gdzie zrobiliśmy pierwszy postój na kanapkę. Po tym delikatnym popasiku ruszyliśmy dalej w stronę granicy z NRD. Tuż za Pargowem czekała na nas następna niespodzianka. Z przeciwka zmierzała ku nam trójka bajkerów. Okazało się, że byli to Jarek (Gadzik) Jurek (Jurektc) i Adrian (Gryf). Chwilę pogadaliśmy i ruszyliśmy dalej w drogę wzmocnieni przez Adriana, który razem z Krzyśkiem i Jackiem narzucili mocne tempo. Ze względu na mocny wiatr wybraliśmy drogę głównymi drogami do samego Schwedt. Do Gartz było nie źle ale bardzo fajnie zrobiło się dopiero za Gartz. Droga osłonięta drzewami po równym, niemieckim asfalcie okazała się bardzo przyjemna. Przez dłuższy czas trzymaliśmy prędkość ok 28-30 km/h. Dzięki temu w całkiem nie złym tempie dotarliśmy do Schwedt. Kolejny przystanek to Aldi. Najdłużej ze sklepu nie wychodził Jacek – jak się później okazało miał ważny powód Ze sklepu wyszedł z hurtowymi ilościami czekolady. Przypomniały mi się czasy gdy sam na początku lat 90-tych jeździłem do NRD po margarynę, olej i czekolady w podobnych a czasami większych ilościach.

Piotrkowe zakupy
Po wyjściu z Aldika dopiero poczułem jak jest zimno. Padła propozycja małego popasu i ogrzania się w ...Oder Center!:) Zaparkowaliśmy swoje rowery tuż przed wejściem przy MM i rozpoczęliśmy piknik. Ludzie troszkę dziwnie się na nas patrzyli ale w końcu "potrzeba matką wynalazków":) Niektórzy chodzą do galerii handlowych na zakupy a my przyjechaliśmy tam na piknik. Po ogrzaniu się ruszyliśmy w drogę powrotną. Jeszcze na chwilkę zatrzymaliśmy się przy parkingu centrum handlowego gdzie miałem okazję zobaczyć, że nie tylko w Polsce ludzie oszczędzają na wyrzucaniu śmieci w krzaki!!!

Nie takie Niemcy czyste jak je malują - zdjęcie wykonane przy parkingu Oder Center
Jeszcze mała foteczka i w drogę!

Ninja
Od Schwedt do prawie samego Gartz jechało się bardzo przyjemnie. Naszym sprzymierzeńcem był las, który chronił nas od wiatru. Jednak przed samym Gartz las kończy się no i wtedy okazało się jak zimno jest w rzeczywistości. Jadąc nie osłoniętą niczym drogą zmarzłem niemiłosiernie. Przy Gartz zatrzymaliśmy się kolejny raz tym zrobić fotkę na malutkiej śluzie przy niemieckich pastwiskach. Wyniki sesji można podziwiać na wpisach w BS Piotrka i Jacka. Ja już nie miałem weny. Myślałem tylko o tym aby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym domu.
Przygotowania Jacka do wykonania pamiątkowej fotki

Piotrek też chciał mieć taką fotkę jak Jacek
Śluza na jazie czy jaz na śluzie...? :)
Jak się później okazało nie był to ostatni postój.
CDN...
Brakuje troszkę śladu na powyższej mapie. Dokładnie brakuje dojazdu z domu w Warzymicach do jez. Słoneczne - ok. 5-6 km.
Kategoria ponad 100 km
- Dystans 33.39km
- Czas 01:16
- VAVG 26.36km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 162 ( 80%)
- HRavg 144 ( 71%)
- Kalorie 973kcal
- Podjazdy 379m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Znalazłem swoją 30-tkę
Środa, 6 marca 2013 · dodano: 07.03.2013 | Komentarze 8
Wreszcie udało mi się znaleźć 30 kilometrową trasą taką by ją przejechać w mniej więcej godzinę. Pewnie Grzegorz przejechałby ją w godzinę na razie mi potrzeba na to 16 minut więcej. Założenie jest proste - skrócić czas jak najbardziej się da!:) Po wyjechaniu z Przecławia kieruję się drogą krajową nr 13 do przejścia granicznego w Rosówku. Do 5 km trasy jest lekki podjazd a potem w miarę równa droga do przejścia. Po minięciu przejścia zakręt w prawo w kierunku Rosow. Z Rosow kierujemy się na Nadrensee. Nie dojeżdżam do samego Nadrensee i na skrzyżowaniu Tantow - Nadrensee skręcamy w prawo w stronę farmy wiatraków. Jadąc prosto skracamy trasę o następne 2-3 km. W Nadrensee wzdłuż popegieerowskich bloków zamieszkałych głównie przez polaków rozpoczynamy małą wspinaczkę kierując się na Pommelen. Na skrzyżowaniu za podjazdem zakręt w lewo i jesteśmy już na drodze do Lathetin. Tudaj po początkowych przyjemnych lekkich zjazdach następują dwa "lekkie" podjazdy. Niektórzy twierdzą, że to są fajne i szybie zjazdy... ale punkt widzenia zależy od punktu kręcenia;) Następnie po przejechaniu przez obrzeża Ladethin kolejne dwa małe podjazdy. Najpierw jeden za przejściem granicznym a potem drugi tuż za Warnikiem. Następnie już tylko odpoczynek czyli dłuuugi zjazd do Będargowa. Trasa ma jeszcze mały potencjał aby skrócić ją o 1 km i jechać cały czas po dobrym asfalcie. Po przejechaniu autostrady na 17-tym kilometrze trzeba skręcić w lewo od razu na Nadrensee. Trasa jest różnorodna - troszkę lekkich zjazdów, troszkę "lekkich" podjazdów troszkę równej prostej. Ogólnie fajna i ciekawa trasa! Co jakiś czas będę na niej sprawdzał swoje postępy o ile takie będą ;).
.
UPDATE
Zdarza mi się na wycieczki zabrać czasem MP3 - to oprócz auta jedyne miejsce gdzie ostatnio spokojnie można posłuchać muzyki. Po każdej wycieczce z MP3 będę się dzielił informacją przy czym jechałem i jakie wrażenia mam z odsłuchu.
Do przesłuchania nowo kupione płyty:
Morning Parade - Morning Parade (w koszu MM za 12 zł - POLECAM)
The Offspring - Days Go By (przecena w MM 19,99) 42 min.
Muse - Black Holes & Revelation (przecena w MM 19,99) 45 min.
Green Day - 21st century Breakdown (przecena w MM 19,99) 69 min.
Płyty zrzucone na MP3 - czekamy na wycieczkę:)
Kategoria do 50 km









