Info
Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.Więcej o mnie.
2016
2015
2014
2013
2012
Moje rowery i nie tylko
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień2 - 0
- 2016, Marzec21 - 33
- 2016, Luty10 - 8
- 2016, Styczeń11 - 9
- 2015, Grudzień16 - 33
- 2015, Listopad5 - 6
- 2015, Październik22 - 66
- 2015, Wrzesień24 - 36
- 2015, Sierpień23 - 48
- 2015, Lipiec14 - 45
- 2015, Czerwiec19 - 52
- 2015, Maj24 - 74
- 2015, Kwiecień19 - 96
- 2015, Marzec19 - 61
- 2015, Luty16 - 46
- 2015, Styczeń12 - 56
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad7 - 19
- 2014, Październik6 - 28
- 2014, Wrzesień10 - 32
- 2014, Sierpień15 - 44
- 2014, Lipiec13 - 32
- 2014, Czerwiec15 - 27
- 2014, Maj20 - 42
- 2014, Kwiecień16 - 18
- 2014, Marzec18 - 23
- 2014, Luty13 - 13
- 2014, Styczeń14 - 15
- 2013, Październik4 - 1
- 2013, Wrzesień7 - 4
- 2013, Sierpień5 - 1
- 2013, Lipiec13 - 19
- 2013, Czerwiec18 - 30
- 2013, Maj12 - 22
- 2013, Kwiecień13 - 18
- 2013, Marzec6 - 17
- 2013, Luty6 - 1
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Październik3 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 7
- 2012, Sierpień10 - 6
- 2012, Lipiec15 - 2
- 2012, Czerwiec7 - 0
- 2012, Maj8 - 0
- 2012, Kwiecień11 - 4
- 2012, Marzec12 - 3
Wpisy archiwalne w kategorii
50 - 100 km
Dystans całkowity: | 13358.76 km (w terenie 761.50 km; 5.70%) |
Czas w ruchu: | 528:19 |
Średnia prędkość: | 25.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.40 km/h |
Suma podjazdów: | 82932 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 188 (93 %) |
Suma kalorii: | 293591 kcal |
Liczba aktywności: | 207 |
Średnio na aktywność: | 64.54 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
- Dystans 57.50km
- Teren 20.00km
- Czas 02:12
- VAVG 26.14km/h
- VMAX 43.70km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 238m
- Aktywność Jazda na rowerze
VIII Duathlon dookoła jeziora Miedwie
Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 1
Duahtlon jest odmianą triathlonu. Zawodnicy kolejno: biegną, jadą rowerem i znowu biegną. W duathlonie nie ma oficjalnie ustalonych dystansów, choć dystans klasyczny składa się z 10 km biegu, 40 km kolarstwa, 5 km biegu, bądź sprint, zawierający połowę tych dystansów (5km-20km-2,5km).Źródło: pl.wikipedia.org
To właśnie dyscyplina w jakiej wystartowałem w sobotę 10.08.2013 roku. Wybrałem dystans 55 km jazdy rowerem i ok. 2 km biegu połączonego z szybkim marszem. W zasadzie nie wybrałem ale zostałem do tego zmuszony. Licznik zamontowany w rowerze pokazał, że zadanie ukończyłem po 2 godzinach i 12 minutach. Organizator zawodów mój czas obliczył na 2 godziny i 47 minut. Skąd ta różnica?
Do tych zawodów szykowałem się bardzo długo. W zasadzie od zakończenia ubiegłorocznego wyścigu myślałem już o następnej edycji. Chciałem aby forma była optymalna właśnie na ten wyścig. Ostatni tydzień zupełnie podporządkowałem temu startowi.
Jeszcze w czwartek umyłem rower i przygotowałem go do startu, dokładnie czyszcząc napęd i sprawdzając wszystkie ustawienia. W piątek po pracy pozostało mi się tylko spakować i wczesną porą udać się na spoczynek.
W sobotę obudziłem się wypoczęty i pozytywnie nastawiony do startu.
Dzień wydawał się, a w zasadzie był idealny aby pojeździć na rowerze. Prysznic, dobre śniadanie i przed ósmą byłem już w aucie. Dzięki Krzyśkowi, który wcześniej odebrał pakiety startowe nie musiałem meldować się dużo wcześniej na starcie. W Kijewie poczekałem chwilkę na Krzyśka, który tym razem wystawił aż 3 osobową reprezentację. Ruszyliśmy do Morzyczyna. Dość łatwo znaleźliśmy miejsce, rozpakowaliśmy rowery i udaliśmy się na małą rozgrzewkę. Jeszcze na parkingu dołączył do nas Artur z kolegą.
Ok 10. byliśmy już na starcie. Niestety okazało się, że starty pierwszych grup zostały przełożone na 11-tą. Wróciliśmy na parking. Z parkingu na start pojechaliśmy w momencie gdy główną drogą przejechali strażacy czyli pierwsza grupa. Jedynie Paweł wytrwale cały czas czekał na linii startu, ponieważ startował w M2. Dość sprawnie przebiegły starty wcześniejszych grup.
Krzysiek, jak zresztą wcześniej zapowiadał ustawił się zaraz na początku stawki. Zarzekał się, że ruszy razem z najlepszymi i będzie ciągnął ile będzie miał sił. Liczył na to, że tyle ile zyska na odcinkach asfaltowych nie straci na płytach. Mi taka taktyka nie za bardzo odpowiadała, więc postanowiłem pojechać po swojemu. Ustawiłem się obok Artura w drugiej części naszej grupy. Ruszyliśmy dość szybko, Grupa rozciągnęła się na tyle, że jeszcze na dojeździe do głównej drogi udało mi się wyprzedzić kilka osób. Po wyjeździe na asfalt zobaczyłem, że jadę wśród luźno jadących. Troszkę przed nami było spora grupa a jeszcze przed nimi grupa z którą pojechał Krzysztof. Czułem się bardzo dobrze więc w kilka chwil dogoniłem grupę, która była przede mną. Trafiłem na ambitnych więc pozostało mi się ich trzymać i czekać. Po kilku kilometrach grupa moja grupa bardzo się skurczyła, odpadały osoby, które nie wytrzymywały tempa powyżej 30 km/h. Gdy dojechaliśmy do żużlowego fragmentu drogi zostało już nas kilku. Wtedy poczułem, że jest dobrze, miałem tego dnia „nogę”. Mocno przycisnąłem i urwałem się kilkuosobowej grupie. Za mną popędził jeszcze jeden koleś, który jak się później okazało towarzyszył mi cały wyścig. Jadąc razem dając mocne zmiany udało się nam dogonić pierwszą grupę, która odpadła z czołówki. Na chwilę zaczepiliśmy się na jej koniec. Udało się nam odpocząć. Dojeżdżając do drogi 106 mieliśmy siłę na kolejny atak. Wyrwaliśmy do przodu zostawiając grupę, która dała nam wypoczynek. Po zjeździe ze 106 skakaliśmy po małych grupkach wykorzystując koła innych zawodników. Za miejscowością Turze postanowiliśmy, że sami pojedziemy ten odcinek i przyspieszyliśmy jeszcze mocniej. Co jakiś czas ktoś próbował usiąść nam na koło ale dość szybko odpadał. Gdy dojechaliśmy do płyt zobaczyłem Krzyśka. 33 kilometry pokonaliśmy w czasie 1:03 co dawało nam średnią 31,5 km/h. Krzysiek dołączył do nas i ze mną na przedzie poszliśmy jak przecinaki po płytach. Pierwszy podjazd bez problemów. Nie za szybko ale podjechałem go w asyście bajkierów prowadzących swe rowery. Dalej szło równie dobrze. Mijaliśmy kolejnych uczestników. Krzysiek troszkę został z tyłu ale wciąż nie tracił nas z oczu. Przed kolejnym podjazdem – żel i do góry. Wjechałem zmęczony ale czułem, że za chwilę będzie już ok. 46 kilometr tuż przed wjazdem na asfalt….
Czarna rozpacz… do mety zostało tylko 11 kilometrów… zszedłem z roweru zobaczyć co się stało i w tym momencie minął mnie Krzysiek pytając czy wszystko mam. Miałem… ale nie chciałem tracić czasu na zmianę dętki. Pomyślałem, że dopompuję oponę i pojadę dalej.. to tylko 11 km… Powietrza wystarczyło mi jednak tylko na 3,5 kilometrowy zjazd. Jak na jazdę bez powietrza w tylnym kole pokonałem ten odcinek dość sprawnie. Jednak czułem, że z każdym przejechanym metrem powietrza jest co raz mniej. Po raz drugi zdecydowałem się zatrzymać i dopompować oponę. Dopompowałem ją troszkę przed ostatnim asfaltowym podjazdem, nie dało się jednak na niej jechać i po kilku metrach zdecydowałem się wymienić dętkę (przygotowując się do wyścigu wrzuciłem dwie dętki do torby jednak na trasę zabrałem tylko jedną – krótki wyścig i mało terenowy więc cóż mogło się stać?). Zmieniłem dętkę, oczywiście szybko sprawdzając czy w oponie nie utkwiło nic co mogło przeciąć drugą dętkę – nie było nic. Kiedy już miałem wyjąć wężyk pompki z napompowanego koła usłyszałem świst… wężyk wyszedł razem z wentylem i całe powietrze zeszło z dętki… byłem już totalnie zrezygnowany… aż tu nagle nadjechał z naprzeciwka (z góry) chłopak w koszulce Spec-Poż i zaoferował pomoc. Tego potrzebowałem. Uporaliśmy się z ponownym napompowaniem dętki i mogłem ruszyć dalej. Już na podjeździe zacząłem wyprzedzać i tak mi się dobrze wyprzedzało aż Bielkowa. Na prostej za Bielkowem dochodzi mnie gość z …M6/M7 i krzyczy siadaj… dwa razy mi nie trzeba powtarzać . Korzystam z zaproszenia, znowu udaje mi się przyspieszyć. Mojego chwilowego towarzysza mijam przy wjeździe w las. Chwilę później na 54 kilometrze… znowu to samo… udało mi się przejechać 5 kilometrów… 2 gumy w jednym krótkim wyścigu… PECH DO KWADRATU
Jadę jeszcze jeden kilometr na resztkach powierza i odpuszczam… Wyniku żadnego nie zrobię a rozwalę Meridę. Schodzę z roweru i ostatnie około 2 kilometry pokonuję biegnąc i prowadząc rower….
Wszystko było idealne aby zrobić dobry wynik. W momencie gdy złapałem gumę mój czas był w granicach 1:37. Pokonałem już trudniejszy odcinek płytowo-terenowy. Do mety pozostało 11 kilometrów nie złej drogi. 3 szybkie zjazdy i tylko jeden podjazd. Jadąc z chłopakiem, z którym przejechałem prawie cały wyścig byłbym w stanie zrobić te ostatnie kilometry w 20 minut raczej bez żadnego problemu. Dzięki temu powinienem uzyskać czas zdecydowanie poniżej 2 godzin…
Jednak teraz nie ma co gdybać. Los pokrzyżował moje plany i sprawę Miedwia zostawił otwartą.
W tej chwili trzeba przestać myśleć – jak to się mogło stać i zabrać się do pracy! Przede mną ostatni wyścig – tym razem szosa w Świnoujściu – 108 km 14.09.2013!
.
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 63.45km
- Teren 20.00km
- Czas 02:30
- VAVG 25.38km/h
- VMAX 45.56km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 150 ( 75%)
- HRavg 130 ( 65%)
- Kalorie 1500kcal
- Podjazdy 627m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Gdzie moje miejsce....?
Wtorek, 30 lipca 2013 · dodano: 01.08.2013 | Komentarze 3
Właśnie to pokazał mi Krzysiek z Pawłem podczas ostatniego przed wyścigiem objazdu Miedwia. Krzysiek zresztą już wcześniej ostrzegał, że chce przejechać Miedwie najszybciej jak się da. Nie za bardzo było mi to na rękę. Zresztą nie miałem dnia na bicie jakichkolwiek rekordów. Do południa sporo padało a później całkiem nie źle wiało... Po jeździe dzień wcześniej wiedziałem, że nie dam rady ostro przejechać tego dystansu. Każde wytłumaczenie jest dobre. Mimo wszystko dałem się namówić na objazd. Przygotowałem graty i pojechałem autostradą do Kijewa. Chwilkę poczekaliśmy na Pawła, załadowaliśmy rowery i w drogę. Między Kijewem a Płonią przypomniałem sobie, że nie zabrałem licznika oraz Garmina, sprzęt został w plecaku pod Krzyśka domem. Nie było sensu się wracać, zdecydowałem, że jadę na "oślep" Zabrałem tylko telefon, który zarejestrował ślad.Krzysiek dobrze wie, że przed ostrym startem potrzebuję rozgrzewki. Wpadł więc na pomysł, że Pawła i mnie wysadzi w okolicach Motańca, na początku ścieżki rowerowej. Ruszyliśmy z Pawłem bardzo żwawo. Jak mi później powiedział, na ścieżce prawie przez cały czas jechaliśmy ok. 35 km/h. Dojechaliśmy prawie do samej Werandy. Skąd ruszał Krzysiek. Zawróciliśmy jeszcze nad jezioro skąd wystartowaliśmy na ostro. Początek całkiem przyjemny. Za zakrętem w Zieleniewie okazało się, że jechaliśmy z wiatrem w plecy... :) Kolejną niespodzianką był nowy asfalt położony w miejscu najbardziej dziurawego odcinka objazdu. Wytrzymałem ich tempo jeszcze kilkanaście kilometrów, jadąc cały czas z tyłu. Jak dla mnie tempo było zabójcze a do tego jazda nie była płynna. Strasznie odczułem brak pulsometru i czujnika kadencji. Jednak jazda na "czuja" to nie to samo. Nie spodziewałem się, że kontrola pulsu oraz kadencji ma dla mnie takie znaczenie. Poprosiłem o lekkie zwolnienie i ustabilizowanie tempa. Krzysiek, który przez 90% objazdu dyktował tempo tym razem jeszcze pozytywnie odniósł się do mojej prośby. Do odcinka przebiegającego po żwirze jakoś udało się utrzymać tempo. Więcej uwagi potrzebował dziurawy odcinek na żwirze na którym znajdowało się sporo kałuż. Wybrałem ślad Pawła. Jadąc tak za nim omijając skrajem drogi jedną z kałuż wylądowałem w ....polu ;) Na szczęście mój upadek został zamortyzowany przez wysokie krzaki. Co prawda chłopaki odjechali troszkę zanim się zorientowali ale i tak miałem szczęście, bo nic się nie stało. Dalej jazda do drogi 106 gdzie dostaliśmy wiatr w twarz... Jechało mi się ciężko. Jednak jeszcze gorzej było za zjazdem ze 106... Krzysiek prowadząc cały czas mnie poganiał (przypomnę mu o tym następnym razem na szosie ;P). Jednak mimo wszystko nie za bardzo dawałem radę utrzymać ich tempo. A oni... zachowywali się jak prawdziwe koksy... Do tego stopnia, że Paweł w pewnym momencie podczepił się pod ciężarówkę. Odskoczył na ładnych kilkaset metrów. Jak się później okazało jechał prawie 70 km/h. Popisy jednak skończyły się po wjeździe na płyty. Miałem dość ich tempa i po raz kolejny powiedziałem, żeby jechali jak chcą a ja jadę swoim tempem. Wreszcie skorzystali z mojej propozycji. Powiedzieli, że czekają na pierwszym podjeździe (tym z piaskiem na samym dole). Na górze miałem minutę straty… Krzysiek odebrał jeszcze telefon ja pojechałem dalej. Później było jeszcze weselej. Po trzech dniach opadów fragmenty trasy zamieniły się w małe jeziora. Jeśli to nie wyschnie na maratonie może być bardzo „wesoło”. Jeśli nie obierze się dobrego toru jazdy można wylądować w błocie ;) Na szczęście miałem komfort jechania samemu i dowolnie mogłem wybierać tor jazdy. Dzięki temu przez kałuże przejeżdżałem bez upadków. Następny raz chłopaki urwali się na dużym podwójnym podjeździe, za którym był w ub.r. punkt z wodą. Tam też miałem z minutę straty. Ruszyliśmy dalej. Kolejny raz czekali na mnie na asfaltowym podjeździe w Rekowie. Nie wiem jaką tam miałem stratę. Krzysiek znowu musiał odebrać telefon ja jechałem dalej. Samemu udało mi się dojechać aż do miejscowości Jęczydół gdzie najpierw minął mnie Paweł a zaraz potem Krzysztof. Do miejsca gdzie wystartowaliśmy dojechałem po 2 godzinach i ok 12 minutach. Tak stwierdzili na mecie Krzysiek i Paweł. Oni jadąc swoim tempem i nie czekając na mnie mieliby pewnie czas poniże 2 godzin. Ja powtórzyłem mniej więcej mój wynik z ubiegłego roku.
Wnioski z objazdu. Zdecydowanie muszę odpocząć. Nogi momentami lekko się buntowały choć czułem, że spokojnie jest jeszcze rezerwa. Koniecznie muszę pamiętać o liczniku i monitorować jazdę na bieżąco. Jest spora szansa abym pojechał zdecydowanie lepiej.
.
PS. Kalorie i tętno podane na podstawie innych wyników.
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 67.33km
- Teren 5.00km
- Czas 02:55
- VAVG 23.08km/h
- VMAX 33.70km/h
- Temperatura 33.0°C
- HRmax 147 ( 73%)
- HRavg 128 ( 64%)
- Kalorie 1863kcal
- Podjazdy 310m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Szklana ścieżka rowerowa
Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 30.07.2013 | Komentarze 0
No i stało się… pierwszą gumę na trasie w tym sezonie mam już za sobą. Oby to była ostatnia. Końcówka tygodnia nie za bardzo sprzyjała wyjazdom rowerowym żar z nieba lał się niemiłosiernie. Mimo wszystko postanowiłem w piątek wybrać się na Czarne Łąki. Aby uniknąć piątkowego chaosu na drogach wybrałem drogę alternatywną. Z Warzymic pojechałem na Dziewoklicz a stamtąd wyspą Pucką dotarłem do „bezpiecznej” ścieżki rowerowej. Świadomie piszę „bezpieczna” w cudzysłowie ponieważ właśnie na ścieżce spotkała mnie jedyna niespodzianka tego dnia. Jadąc ścieżką w okolicy przeprawy przez Regalicę nie za bardzo uważałem co mam pod kołami Meridy. To był błąd. W pewnym momencie w okolicach przedniego koła usłyszałem huk. Coś odskoczyło ale nie za bardzo wiedziałem co. Zajęty pedałowaniem jechałem dalej. Co prawda szum w przednim kole był jakby ciut większy ale nie za bardzo się tym przejąłem. Dopiero w Dąbiu okazało się, że miałem się czym przejmować. W pewnym momencie powietrze z przedniego koła uciekło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pomyślałem – no to pięknie. Temperatura 33°, słońce pali niemiłosiernie a ja muszę zmienić dętkę. No cóż, kiedyś to musiało nastąpić. Na szczęście byłem przygotowany na taką okoliczność. W miarę szybko uporałem się z wymianą rozkładając koło w cieniu drzewa. Podczas sprawdzania opony (dobrze, że o tym pamiętałem) znalazłem wbity fragment szkła. Od razu skojarzyłem sobie huk z opony z moim znaleziskiem. Na ścieżce musiałem najechać na szkło. Część odleciała na bok a część musiała zostać w oponie. Ciekawią mnie dwie rzeczy. Skąd na ścieżce rowerowej szkło oraz czy ktoś zajmuje się sprzątaniem dróg dla rowerów w naszym mieście? Reszta wycieczki była już bez dodatkowych atrakcji. Wracając z Czarnej Łąki przez miasto troszkę po godzinie 18-tej chciałem trafić jeszcze na spotkanie rowerzystów,, które miało się odbyć przy pl. Lotników. Niestety odrobinę się spóźniłem. Pojechałem więc w stronę Jasnych Błoni. Tam również nikogo nie znalazłem. Może się uda następnym razem ;).
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 55.00km
- Czas 02:58
- VAVG 18.54km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 136 ( 68%)
- HRavg 112 ( 56%)
- Kalorie 796kcal
- Podjazdy 353m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Relaks na rowerze
Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 24.07.2013 | Komentarze 2
Po niedzielnej wycieczce z Krzyśkiem moje kolana potrzebowały dnia odpoczynku. Nie to żeby mnie jakoś specjalnie bolały ale czułem, że je mam ;) Poniedziałek poświęciłem na złożenie i regulację Meridy. Sprawa okazała się trudniejsza niż przypuszczałem. Jeszcze w piątek w Coolbike kupiłem nowy łańcuch (zresztą Trek też dostał nowy łańcuch i chodzi jak złoto). Po złożeniu Meridy miałem spore problemy z regulacją przerzutek. Jakoś tak dziwnie się działo, że przeskakiwały po dwie albo trzy.. Troszkę czasu mi zajęło ale w końcu się udało. We wtorek z rana chciałem sprawdzić jak sobie poradziłem z wymianą haka i regulacja. Przypadkiem trafiłem na Marcina wracającego z dyżuru. Ku mojemu zdziwieniu wyraził chęć na wspólną wycieczkę. W ubiegłym roku na wiosnę jeździliśmy dość często, byliśmy nawet w Ueckermunde. Natomiast w tym roku Marcin prawie kompletnie odpuścił rower na rzecz deski z żaglem.Ok 11 ruszyliśmy w drogę. Pierwotnie miała być podróż do Gartz a potem o ile siły pozwolą do Schwedt. Niestety siły Marcina wystarczyły aby dojechać do Tantow. Jeszcze dał się "naciągnąć" na Penkun ale to był już kres jego możliwość. Tempo wycieczki było dostosowane do jego kondycji. Wyszło na to, że 50 kilometrów przejechaliśmy w 3 godziny efektywnej jazdy ;) No cóż czasem dobrze jest zrelaksować się w ten sposób!
Co do roweru niestety nie działa tak jak bym chciał. Stary łańcuch przeskakiwał tylko na 10 biegu, po założeniu nowego łańcucha straciłem bieg 9 i 8. Czas wymienić kasetę zanim zjadę łańcuch.
.
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 81.95km
- Teren 10.00km
- Czas 03:22
- VAVG 24.34km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 166 ( 83%)
- HRavg 133 ( 66%)
- Kalorie 2276kcal
- Podjazdy 548m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Upadek - przypadek
Środa, 17 lipca 2013 · dodano: 17.07.2013 | Komentarze 3
Czy można wywrócić się na prostej drodze o idealnej nawierzchni w doskonałą pogodę? Tak można! Przekonałem się podczas mojego ostatniego wyjazdu z Pawłem. Chwila rozkojarzenia i nieuwagi kosztowała mnie solidne obtarcia łokcia i kolana, solidne potłuczenie i drobne (jak na razie) uszkodzenia roweru. Wystarczyło abym na chwilę puścił kierownicę aby rozprostować odrętwiałe dłonie. Przy szybkości ok. 30 km/h i lekkim zachwianiu równowagi skończyło się to dla mnie i Pawła, który jechał na moim kole bliskim i nie przyjemnym spotkaniem z asfaltem na drodze z Dobieszczyna w kierunku Tanowa.Wycieczka zapowiadała się idealnie i pewnie taka by była gdyby nie ten mój upadek. We wtorkowe popołudnie umówiliśmy się z Pawłem na przejechanie ok 80 km. Wybrałem bardzo zróżnicowaną trasę. Troszkę asfaltu, troszkę lasu i troszkę bezdroży (mapa). Niestety jakiś kilometr przed zakrętem w kierunku jez. Świdwie stało się to co się stało... Ogóle potłuczenia, zgięty hak mojej przerzutki, który ręcznie troszkę udało się poprawić skutecznie umniemożliwiły nam realizację założonego planu. Nie będąc pewnym jak rower będzie zachowywał się w terenie wybraliśmy powrót asfaltami. Zamiast nad Świdwie zawróciliśmy do Dobieszczyna a stamtąd do Stolca i Dobrej.
Paweł przed zakrętem w kierunku Kościna
Kościno - miejsce przekroczenia granicy
Dobrze znana ścieżka Glashutte - Hintersee
Miejsce "katastrofy" (lub bezmyślności - jak kto woli)
-
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 50.38km
- Czas 01:48
- VAVG 27.99km/h
- VMAX 47.90km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 132 ( 66%)
- HRavg 123 ( 61%)
- Kalorie 1057kcal
- Podjazdy 333m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
3 x 10,7 + 2 x 3 + 12,28 = 50,38
Poniedziałek, 15 lipca 2013 · dodano: 15.07.2013 | Komentarze 0
:) To chyba z braku pomysłu na tytuł posta dałem takie równanie. Lubię matematykę i liczby. Bo tytuł trening brzmiałby banalnie. A tak jest troszkę inaczej. Od ronda w Będargowie do Ladhentin i z powrotem jest 10,7 km. Zrobiłem to 3 razy. Aby przejechać te prawie 11 kilometrów trzeba pokonać 3 różne podjazdy. Jeden długi (ok 2 km) w miarę płaski i dwa bardziej strome ale za to krótsze. Dodatkowo w równaniu jest kółko przez Smolęcin a także dojazd - oczywiście dwa razy :)ps. głowa dokucza ale troszkę. Wyniki badania krwi idealne. Ciśnienie, morfologia i OB, glukoza - OK. W środę wyniki RTG.
-
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 54.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:11
- VAVG 24.73km/h
- VMAX 45.30km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 146 ( 73%)
- HRavg 126 ( 63%)
- Kalorie 1327kcal
- Podjazdy 333m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
54 kilometry do kota
Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 15.07.2013 | Komentarze 0
Długo nie jeździłem... od środy nie miałem takiej możliwości z różnych względów. Na szczęście w niedzielę zadzwoniłem do Pawła pogratulować zdanego egzaminu. Tak od słowa do słowa umówiliśmy się na popołudnie. Słowo ciałem się stało po TdF! Ogromny szacun dla wszystkich którzy podjechali pod Mont Ventoux. Góra jest niesamowita a Froom (jak jest czysty) jest po prostu niesamowity! Szacun również dla Kwiatka! Jest tak samo rewelacyjny. Szczerze mówiąc bardzo obawiałem się tego etapu. Bałem się, że dużo straci na tym etapie. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył - czapki z głów przed tym chłopakiem!Tak naładowany tym etapem ruszyłem z Pawłem pod wiatr za cel obierając... kota w Loeknitz ;) Do samego miasteczka w sumie cały czas pod wiatr. Wytchnienie dawały jedynie zalesione fragmenty trasy. Zanim dojechaliśmy do kota postanowiliśmy jeszcze pstryknąć małą fotkę pod 1000-letnim dębem.
Potem pojechaliśmy odwiedzić kota i jego pana z trąbką... Ciekawe co musiał wypalić ten gość co zaprojektował te rzeźby? ;)
Potem standardową drogą powrotną wróciliśmy do Warzymic.
Myślałem, że będzie zimno, wietrznie i ogólnie nie miło. Moje oczekiwania okazały się zdecydowanie inne niż rzeczywistość. Jednym słowem było SUPER! :)
-
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 52.70km
- Czas 01:56
- VAVG 27.26km/h
- VMAX 45.90km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 151 ( 75%)
- HRavg 121 ( 60%)
- Kalorie 1069kcal
- Podjazdy 255m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Trening - ponownie tak samo
Wtorek, 9 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 1
Niestety kolejna jazda i kolejne rozczarowanie. Już w Warzymicach, po przejechaniu kilometra musiałem się wrócić. Pojechałem do apteki w Przecławiu zaopatrzyć się w coś co pomogłoby mi choć troszkę pojeździć. Parę kilometrów zrobiłem z czego jestem zadowolony. Szkoda tylko, że zdrowie nie pomaga w polepszeniu formy. Od środy zaczynam badania.-
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 67.93km
- Czas 02:20
- VAVG 29.11km/h
- VMAX 56.30km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 141 ( 70%)
- HRavg 130 ( 65%)
- Kalorie 1545kcal
- Podjazdy 398m
- Sprzęt Trek 1.5 /2011/
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie odpuszcza...
Poniedziałek, 8 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 1
Po pracy czułem się na tyle dobrze, że postanowiłem pojeździć na szosie. Ból głowy jakby był mniejszy. Niestety po przejechaniu kilku kilometrów znowu dał o sobie znać. Już miałem zawrócić.. ale jakoś tak szkoda mi było dobrej pogody więc jechałem dalej. Po jakimś czasie stał się na tyle znośny, że dało się jechać. Wysiłek, który wkładałem czasami w pedałowanie pozwalał nawet czasami o nim nie zapomnieć. Powinienem dzisiaj przejechać troszkę więcej... ale dobre i to ;) Ogólnie jestem zadowolony z wycieczki, dystansu i tempa.-
Kategoria 50 - 100 km
- Dystans 64.12km
- Czas 02:36
- VAVG 24.66km/h
- VMAX 46.90km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 147 ( 73%)
- HRavg 124 ( 62%)
- Kalorie 1517kcal
- Podjazdy 404m
- Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót na niemieckie asfalty - ponownie na Meridzie
Wtorek, 2 lipca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 0
Tym razem wybrałem się znowu Pawłem. Po ostatniej przygodzie gdy zabrakło nam pompki tym razem nie mogło jej zabraknąć. Zamontowaliśmy nowy uchwyt odebrany z Coolbike i przyczepiliśmy pompkę. Niestety uchwyt dodatkowy - sygnowany również Lezyne nie jest już tak fajny jak tek kupiony z pompką. Kawałek plastiku nie za bardzo pasujący do pompki Road Drive. Dobrze, że chociaż rzep mocujący pompkę do uchwytu jest dobrze zrobiony. Inaczej bałbym się przymocować tą pompkę do roweru. Zakup uważam za bardzo średni. Poza tym odebrałem nową owijkę do Treka. Ciekawe czy uda mi się ją dobrze założyć ;)Zapomniał bym jeszcze napisać o "przygodzie" jaka mnie spotkała Tuż przed samym domem. Podjazd ze Stobna do Będargowa. Jedziemy rozpędzeni ok 33 km/h i nagle z jednego z pierwszych domów w Będargowie wyjeżdża tyłem VW Golf... Kierowca nie patrząc specjalnie w lusterka zajeżdża mi drogę. Aby uniknąć zderzenia zjeżdżam na pobocze (na szczęście było). Hamuję i chcąc minąć auto z prawej strony staram się jechać dalej. Niestety Golf gwałtownie rusza tym razem w przód... Znowu po hamulcach i na pobocze... W ciągu kilku sekund dwukrotnie wpadłbym na ten samochód. Refleks tym razem mnie uratował. Okazało się, że za kierownicą siedzi przerażona kobieta, która chyba nie wiedziała do czego służą lusterka. Przepraszała i tłumaczyła się, że mnie nie widziała. Gdybym był TIRem nie musiała by mnie widzieć - zapewne bym ją skasował...
.
Kategoria 50 - 100 km