Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lenek1971 z miejscowości Warzymice. Od marca 2012 mam przejechane łącznie 33614.55 kilometrów.
Więcej o mnie.

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

Rowerowi znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenek1971.bikestats.pl
  • Dystans 73.45km
  • Czas 03:00
  • VAVG 24.48km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 11.6°C
  • HRmax 158 ( 83%)
  • HRavg 139 ( 73%)
  • Kalorie 1590kcal
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puk puk, w czółko ;)

Sobota, 10 stycznia 2015 · dodano: 10.01.2015 | Komentarze 7

Jeszcze rok temu jeśli ktoś zaproponowałby mi wyjazd w taką pogodę jaka była dzisiaj to w najdelikatniejszym odruchu wskazującym palcem popukałbym się w czoło. Dzisiaj sam i to z własnej woli wybrałem się pojeździć. Wiatr 10-14 m/s czyli sporo, do tego momentami rzęsisty deszcz dopełniał aurę. Na szczęście było ciepło, a nawet bardzo ciepło. Bo jak inaczej można powiedzieć o średniej temperaturze 11,6° C w połowie stycznia? ;) Celem na dzisiaj było Locknitz, gdzie miałem odebrać nową muzykę. Wyposażony w plecak na płyty ruszyłem o 10-tej. Na początek wiatr w twarz i z lewej strony. Troszkę uspokoił się gdy jechałem z Schwenenz do Grambow ale zaraz za Grambow wszystko wróciło do normy. Walczyłem o każdy metr. Jakoś udało się dojechać na miejsce w miarę dobrym stanie więc postanowiłem dokręcić coś jeszcze. Kierunek Grunhof. Wybór okazał się super. Jechało się bardzo fajnie. Teren osłonięty lasem, dobry asfalt i czasem wiatr w plecy. W pewnym momencie zastanawiałem się nawet czy nie jechać na Dobieszczyn. Chyba dobrze zrobiłem, że nie zdecydowałem się na taką opcję. Po zmianie kierunku pogoda znów pokazała swoje dzikie oblicze. Znowu walczyłem o każdy metr i tak do Bismark. Znowu zmiana kierunku i było ok. Osłonięty lasem, czasami z wiatrem w plecy dojechałem do Dołuj, tam chwilowo znowu ciężko aby po chwili znów było git. Tak na zmianę. Naturalne interwały :) Ponownie ciężko było znowu od Stobna do Będargowa. Wiatr wiał coraz mocniej, a do tego ostro zaczęło padać. Dobrze, że to były moje ostatnie kilometry tego dnia ;) Dałem radę i dojechałem w dobrym stanie do domu. Ciuchy zdały egzamin w 100% :) Z zewnątrz totalnie mokry, a pod ciuchami suchy czyli SUPER!
 

Łatwo nie było...
 
Kategoria solo, 50 - 100 km


  • Dystans 100.09km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 24.61km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 168 ( 88%)
  • HRavg 147 ( 77%)
  • Kalorie 2350kcal
  • Podjazdy 277m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Taki to pożyje...

Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 06.01.2015 | Komentarze 11


Wtorkowa, świąteczna wyprawa zaczęła się bardzo nieciekawie. Ruszyliśmy z Kodkiem z Warzymic ok. 9:30, dojeżdżając do Będargowa widzimy w rowie auto. Nie chciało mi się stawać wyjmować kamery i robić zdjęcia więc postanowiłem ustawić jadący rower pod odpowiednim kątem i zrobić zdjęcie. To był ogromny błąd. Okazało się, że ewolucję tą chciałem wykonać... na lodzie. Oczywiście moje wyczyny skończyły się glebą już po dwóch kilometrach jazdy. W sumie może i na zdrowie mi to wyszło, bo przez następne 98 kilometrów bardzo uważałem nawet przy najlżejszym ruchu kierownicy, nie mówiąc już o hamowaniu. Pozbierałem się jakoś ze środka asfaltu i ruszyliśmy na miejsce zbiórki. Za miejsce startu obraliśmy stację BP na Lubieszynie. Umówieni byliśmy na 10:00, a mieli się stawić oprócz nas dwóch jeszcze Krzysiek i Artur. Krzysztof jak zwykle bardzo punktualnie przyjechał autem natomiast Diabeł przyjechał odrobinę spóźniony. 10:10 ruszamy w kierunku Dobrej, a później Dobieszczyna. Chwilę po wyjeździe ze ścieżki przy miejscowości Łęgi widzimy w oddali ruch na drodze. Podjeżdżamy bliżej i naszym oczom ukazuje się "kosmiczny" widok! Na drodze stoi jeleń, a wokół niego około 10 łani! Powoli zatrzymaliśmy się i stanęliśmy jak zamurowani magią tego widoku.  Dla tej jednej chwili warto było jeździć! Tu muszę się przyznać do popełnienia ogromnego błędu. Zamiast sprawdzić tylko, że kamera nagrywa ja najzwyczajniej na świecie wyłączyłem nagrywanie... :( Dzisiaj dwa razy miałem taką sytuację. Raz z bliska mogłem nagrać liska i te stado łani z dostojnym jeleniem. Zapomniałem jeszcze napisać, że jeleń poczekał aż wszystkie łanie przejdą na drugą stronę ulicy i dopiero wtedy zszedł nam z drogi 
Parę kilometrów za Dobrą za naszymi plecami szum. Zaczynają nas mijać kolarze startujący o 10-tej z Głębokiego. Nie było innego wyjścia jak się doczepić. No i zaczęła się zupełnie inna jazda. Na końcu peletonu jadąc po 30-35 km/h odpoczywamy. Śmiejemy się nawet aby Diabeł wyskoczył do przodu i odrobinę przyspieszył. Diabeł chyba dosłownie wziął nasze żarty i zaczął wyprzedzać peleton. Niestety wkrótce został dość nieładnie potraktowany przez kogoś grupy, który rzucił mu spie... Zrobiło się średnio. Wróciliśmy na koniec w pewnym momencie dwóch z grupy miało dość i zostało za nami. Ja ustawiłem się koło kolesia na szosie i tak jechaliśmy przez pewien czas. W pewnym momencie z czoła zszedł chłopak i rzuca do mnie "czy jeździłem w peletonie?". Nie wiem w sumie co mam odpowiedzieć, byłem na kilkunastu maratonach i zdarzyło mi się jechać w grupie. Jednak moje doświadczenie uznałem za skromne więc powiedziałem, że NIE. No i wtedy się zaczęło. Otrzymałem krótki wykład jakie ja stwarzam zagrożenie jadąc w grupie, oczywiście poinformowano mnie, że mogę wszystkich powywracać, a na koniec "koleś" nakazał mi opuścić miejsce, które zajmowałem dotychczas (obok chłopaka na szosie) i pojechać na koniec... Nie polemizowałem z nim i grzecznie wykonałem polecenia. Choć muszę przyznać, że na końcu języka miałem informację o tym, że limit wywrotek na ten dzień już wyczerpałem. To by się gość przeraził ;) Dalszą część trasy jechałem już obok Kodka. Nie koniec jeszcze tej historii. Resztę dopowiedział mi Artur. Okazało się, że podjechał do niego koleś, który poinformował go (jeszcze przed Dobieszczynem), że jadą na Nowe Warpno, a to z pewnością dla nas za dużo kilometrów... Artur chciał to również skomentować... jednak sobie darował tak jak ja. Nasza "przygoda" z "peletonem" zakończyła się na mini rondzie w drodze do Nowego Warpna. Peleton pojechał na Trzebież my natomiast realizowaliśmy dalej założony plan czyli jazdę na Rieth.
 
Tutaj małe rozwiązanie zagadki zawartej w tytule wpisu. Kto jest tym "Takim"? Pewnie rozwiązanie zagadki rozczaruje większość osób :) Duże piwo wygrał tmxs, który trafnie wytypował jej rozwiązanie. Około 10 łani i jeden jeleń... taki to pożyje ;)
 
Ciąg dalszy naszej wyprawy przebiegał już bez zakłóceń. Fantastyczna droga z Rieth do Hintersee o tej porze wygląda zjawiskowo. Choć od strony Rieth jedzie się ciężej bo pod górkę. Pierwszą przerwę na prośbę Krzyśka zrobiliśmy w Hintersee. Czekolada Konrada i moje kabanosy uratowały nadwątlone siły Krzyśka, choć jak się później okazało nie na długo. Konrad odłączył się od nas w Blankensee i pojechał sam do domu. Troszkę nam zepsuł plan jazdy, bo mieliśmy z Blankensee jechać na Bismark,  on jednak pojechał prosto więc my pojechaliśmy za nim. No i tyle go widzieliśmy. Krzysiek słabł nam w oczach, staraliśmy się robić co tylko można aby ułatwić mu jazdę. Nie wiele to pomagało. Dopiero kolejny postój w Dobrej gdzie zjadł snikersa i wypił colę spowodował chwilowy przypływ siły. Od Dobrej do Lubieszyna zostało nam kilka kilometrów. Na BP licznik pokazał mi 85 km, pożegnaliśmy Krzyśka, który tego dnia zrobił z nami 75 km. Wiedziałem, że najkrótsza droga do domu z tego miejsca ma 10 km. U Diabła licznik wskazywał 87 km, a do domu zostało 12 km. Postanowiliśmy pojechać przez Mierzyn... :) W Mierzynie krótkie pożegnanie i jazda do domu. Jeszcze kilka kilometrów przed Warzymicami kombinowałem aby zakończyć dzień wynikiem ponad 100 km. No i się udało 100 km i 90 metrów to niezły wynik jak na początek stycznia ;)
  
Jeszcze raz przepraszam za przerwę w wpisie. Była nieplanowana i spowodowana innymi obowiązkami :)
Miłego wieczoru.
 
   
 

Jazz w rowie i nie chodzi to o żaden koncert
  

DDR na wysokości Łęgów posprzątane na sztukę od niedzieli
 

Trzech Króli
 

Krzysztof wyprosił postój
  

Woda trzymana na plecach nie zamarza
 

Drugi "przystanek na życzenie" :)
 
Kategoria ponad 100 km


  • Dystans 81.80km
  • Czas 03:33
  • VAVG 23.04km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 155 ( 81%)
  • HRavg 133 ( 70%)
  • Kalorie 1776kcal
  • Podjazdy 308m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowa, świecka tradycja

Niedziela, 4 stycznia 2015 · dodano: 04.01.2015 | Komentarze 4

Jak co roku o tej porze czas Dobieszczyn zdobyć może? :)
Tak się składa, że sezon 2013 zaczynałem wycieczką do Dobieszczyna. W zacnym towarzystwie Krzyśka i Pawła. Dokładnie 5.01.2013 jechaliśmy do Dobieszczyna (troszkę inną trasą), opis tej wycieczki znajduje się TU. Przejechanie 85 km zajęło nam wtedy ponad 5 godzin. W 2014 roku sezon został rozpoczęty wycieczką w równie zacnym towarzystwie Krzyśka i Piotra. Dokładnie rok temu czyli 04.01.2014 pojechaliśmy do... Dobieszczyna ;) Trasa była troszkę krótsza bo tylko 66 km (ominęliśmy Locknitz) i zajęła nam 3:12 min, a opis tej wycieczki znajduje się TU. Tym razem w rocznicę tych wydarzeń pojechałem sam do Dobieszczyna. Początkowo Krzysiek wyraził wstępne zainteresowanie moją wycieczką, ale rano już mu przeszło to zainteresowanie. Zresztą bardzo silny wiatr dodatkowo demobilizował chęć wyjazdu. Jak mocny był wiatr przekonałem się zaraz po wyjściu z domu. Za pierwszy cel mojej podróży obrałem Locknitz. Miasteczko to położone jest na północny zachód od miejsca w którym mieszkam. Dokładnie taki sam kierunek miał wiatr o sile 10 m/s który tego dnia postanowił się ze mną zmierzyć. Uczciwie muszę przyznać, że walkę tą przegrałem. Jak inaczej powiedzieć o przejechaniu pierwszych 20 km w godzinę!? To była istna masakra. Jadąc niczym nieosłoniętymi, niemieckimi polami czułem jakby ktoś zaciągnął na stałe w Meridzie hamulce. Mimo szczerych chęci nie mogłem jechać szybciej. Lepiej zrobiło się dopiero w Locknitz. Nie, nie, wiatr nie przestał wiać. Wjechałem po prostu w osłonięty teren. Od tego momentu poszło mi już dobrze. Osłonięty troszkę lasem w drodze do Hintersee  udało mi się nadrobić to co straciłem na początku podróży. Idealnie nie było ale nie ma co narzekać. Przed Hintersee zakręt na Dobieszczyn. Na końcu drogi widzę kogoś na rowerze. Postanawiam przyspieszyć jeszcze bardziej i sprawdzić czy uda mi się złapać. Po raz pierwszy tego dnia pojawia się 3 z przodu licznika i prędkość ta utrzymuje się przez dłuższą chwilę. Widzę, że rowerzysta przede mną nie odpuszcza (chyba mnie nie widział) i jedzie dość dziarsko. Jednak po chwili doganiam go chwilę jadę za nim sprawdzając jaką prędkość utrzymywał. Okazało się, że radził sobie całkiem nieźle. 25-26 km/h to chyba dobra prędkość tego dnia na 26" kołach dla gościa ok 45-50 lat. Mijam go pozdrawiając i utrzymuję tempo. Jedzie się całkiem dobrze, choć odczuwam już pierwsze oznaki zmarznięcia palców u stóp. Pierwszy postój planuję w Stolcu. Woda mi się kończy i chętnie zjadłbym jakąś drożdżówkę. Niestety w Stolcu rozczarowanie, jedyny sklep nie wytrzymał konkurencji i jest w stanie likwidacji. Nie pozostaje mi nic innego jak oszczędzać resztki wody. Na wysokości Łęgów skręcam na drogę dla rowerów. No i po chwili STOP! Zamiast wjazdu na ścieżkę widzę pień i pobojowisko! To właśnie tutaj wiatr narozrabiał najbardziej. Drzewo było bardzo solidne i zdrowe co widać po przekroju pnia. Wiatr poradził sobie z nim bez trudu. Kilka zdjęć i ruszam do Dobrej gdzie planuję nowe miejsce postoju. Dojeżdżam do sklepu i to co widzę nie przekonuje mnie abym tam zostawił rower bez zapięcia... Dzisiaj "impreza" odbywała się właśnie przy tym sklepie. No cóż, pusty bidon i kilka kilometrów do Lubieszyna. Dałem radę i na postój wybrałem maca. Tym razem bez szaleństw, bez hamburgera. Kawa i dobre ciastko wystarczyło. Do domu ostatnie 10 km. Po postoju w macu końcówka poszła nadzwyczaj gładko. Były momenty kiedy zastanawiałem się czy nie dokręcić do 100 km aby złapać kontakt z Krzyśkiem. Jednak po krótkim namyśle zrezygnowałem z tego pomysłu - będzie na to jeszcze czas ;) 
Wycieczka bardzo udana, szkoda jedynie że po części tradycja nie została zachowana i tym razem nie było ze mną Krzyśka....
 
Zdjęcia troszkę nie chronologicznie ale te na początku są najważniejsze ;)
  


Tak dzisiaj wygląda wjazd na DDR w okolicy Łęgów
 

Ucierpiały również betonowe słupy zagradzające wjazd na DDR
 

To, że ucierpiała ta bezsensowna barierka odgradzająca DDR od drogi gruntowej to chyba dobrze ;)
 

Od drugiej strony, wyjazd z DDR
 

Walka z wiatrem 20 km w godzinę!
 

Obowiązkowo u kota... który to już raz?
 

Gorąca kawa i ciastko czekoladowo-pomarańczowe na ciepło (PYCHA!)
 

Jakieś zmiany? ;)
 
 

PS. zamiast mojego filmu...
 
Kategoria solo, 50 - 100 km


  • Dystans 53.10km
  • Czas 02:14
  • VAVG 23.78km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 156 ( 82%)
  • HRavg 140 ( 73%)
  • Kalorie 1288kcal
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do przejechania zostało 9 948 km

Czwartek, 1 stycznia 2015 · dodano: 01.01.2015 | Komentarze 4

No i się zaczęło! Tak naprawdę to nie wierzyłem, że komuś będzie się chciało dzisiaj jeździć. Spodziewałem się bardziej walki z syndromem dnia następnego niż jazdy na rowerze... Przyjeżdżam do domu i co widzę? Wpis Grześka z godziny 14tej, wpis Janusza z 15tej i esemes od Krzyśka czy idziemy gdzieś się przejechać! Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Czekam tylko na wpis Piotra i będzie komplet. Teraz sobie tak kombinuję, że jestem na końcu ale przejechałem najwięcej, nie wiele więcej ale więcej :) Co prawda Krzysiek jeszcze nie dał znać, a po nim mogę spodziewać się wszystkiego ;) Przynajmniej przez chwilkę się pocieszę :)
 
UZUPEŁNIENIE
Tak jak się spodziewałem...Krzysiek zrobił ponad 70 km i tym samem dzisiaj jeszcze wygrywa :) Kolejne szok przeżyłem patrząc na wycieczki znajomych. Jak się okazało większość z nich pojechała dzisiaj zrobić pierwsze kilometry na rowerze w tym roku. Jak zwykle Janusz - jotwu, Mirek - srk23, Krzysiek - monter61, Adrian - Gryf no i Adam - coolertrans :) Brawo dla wszystkich - to musi być dobry rok! 
 

 

 

 

 

Na trasie Kołbaskowo - Przecław
 
Kategoria 50 - 100 km, solo


  • Dystans 40.55km
  • Czas 01:41
  • VAVG 24.09km/h
  • VMAX 43.30km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 159 ( 83%)
  • HRavg 141 ( 74%)
  • Kalorie 1031kcal
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na zakończenie...

Środa, 31 grudnia 2014 · dodano: 31.12.2014 | Komentarze 1

Nie spodziewałem się, że będę kończył rok jeszcze raz po tym jak zakończyłem go wpisem po objechaniu Zalewu Szczecińskiego. Niczego w sumie się nie spodziewałem z tego co wydarzyło się w tym rowerowym roku. Po cichu przyznam się, że jestem szczęśliwy i dumny z siebie (o ile można być z siebie dumnym) :) 
W poprzednim wpisie chyba o tym nie napisałem ani słowa, myślę jednak że właśnie RZUCENIE PALENIA jest moim największym sukcesem w 2014 roku! Właśnie rzucenie palenia prawdopodobnie miało ogromny wpływ na późniejsze wydarzenia. Nie potrzebowałem, zatrzymywać się co kilka kilometrów aby zapalić, dzięki temu mogłem bez większych zadyszek robić coraz większe dystanse. Pewnie dzięki temu udało mi się w prawie 40° upale przejechać 275 km! Kolejny bonus za rzucenia palenia to nowy rower. Wreszcie mam maszynę marzeń (moich). Mam nadzieję, że super lekki na świetnym osprzęcie zmotywuje mnie do walki o lepsze czasy i większe dystanse. Na razie się zaprzyjaźniamy ale liczę na bardzo dobrą współpracę. Poza tym mam wreszcie rower dopasowany rozmiarem. Teraz trzeba popracować nad czymś bardziej do lasu. Czymś lżejszym i czymś bardziej zwrotnym niż Merida. Merida bez względu na wszystko zostanie w mojej piwnicy, bo to od niej wszystko się zaczęło i liczę na nią na Miedwiu w 2015 (zapisy już od 01.01.2015) :)
 
Plany na 2015 (na przekór powiedzeniu If you want to ma­ke God laugh, tell him about your plans) ?
 
- przejechać w roku 10 000 km na rowerach (nie licząc stacjonarnych)
- przejechać 300 km jednego dnia
- wygrać z Krzyśkiem drugie Miedwie (wtedy będzie remis 2:2)
- zgubić 10 kg (od rzucenia palenia idzie mi to delikatnie mówiąc średnio + 6 kg)
- zacząć biegać i przebiec 20 km podczas jednego biegu

 
Mało ambitnie czy zbyt ambitnie, sam nie wiem... Wiem jedno, że od jutra liczy się czas na realizację moich planów i będę walczył aby wszystko się udało!
  
Dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytają moje męczące wpisy... :) Przepraszam i postaram się poprawić! Dziękuję za zawsze dobre rady oraz wsparcie, które jest dla mnie bezcenne!
 
Dziękuję bardzo wszystkim, z którymi miałem ogromną przyjemność jazdy na rowerze. To dzięki Wam udało mi się pokonać tak wiele kilometrów! Liczę na Wasze wsparcie i pomoc w przyszłym roku. To zaszczyt, że mogę z Wami jeździć. Celowo nie wymieniam Was wszystkich (bo było Was tak wiele i wielu, a nie chciałbym nikogo pominąć).
Zapraszam również wszystkich z którymi nie miałem jeszcze przyjemności spotkania się na trasie i wspólnej jazdy! :) 
  
Życzę wszystkim wspaniałego nowego roku, szczęścia i realizacji wszystkich celów i marzeń! To będzie BARDZO DOBRY ROK!
 
PS. dzisiaj tylko dwa słowa o wyjeździe. Nie będę narzekał na pogodę, bo nie ma na co - było SUPER!!! Chcę jeszcze WIĘCEJ :)
 

Pozdrowienia z Nadrensee
 

W drodze

  
Kategoria do 50 km


  • Dystans 48.10km
  • Czas 02:01
  • VAVG 23.85km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 0.5°C
  • HRmax 163 ( 85%)
  • HRavg 145 ( 76%)
  • Kalorie 1326kcal
  • Podjazdy 266m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do kota

Sobota, 27 grudnia 2014 · dodano: 27.12.2014 | Komentarze 1

Dzisiaj miał być relaks, no i był. Opcje na jazdę były dwie Penkun lub Locknitz. Po starcie z Warzymic tym razem kierunek Warnik. Dopiero tam zdecydowałem, że pojadę do Locknitz. Było dość chłodno, temperatura ustabilizowała się na początku na poziomie 0°, jednak wiejący dużo mocniej niż wczoraj wiatr potęgował uczucie chłodu. Woda w bidonie zamarzła po godzinie, również mniej więcej po godzinie zacząłem odczuwać chłód w końcówkach palców. Dwie pary zimowych skarpet, zimowe buty i ochraniacze wystarczyły tym razem na troszkę ponad godzinę. Nagrodą za wytrwałość był przejazd nową ścieżką, która musiała zostać oddana bardzo nie dawno. Jest jeszcze troszkę prac kosmetycznych do zrobienia ale już całą trasę jedziemy asfaltem. Oficjalnie informuję, że Locknitz połączony jest DDR z miejscowością Bismark!
 

Rower, kot i choinka
 

Na niemieckich polach
 

Na niemieckiej wsi
 
Relacja video z przejazdu nową ścieżką ;)
 


Kategoria do 50 km


  • Dystans 92.24km
  • Czas 03:46
  • VAVG 24.49km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 2.6°C
  • HRmax 170 ( 89%)
  • HRavg 151 ( 79%)
  • Kalorie 2586kcal
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na herbatkę do Schwedt

Piątek, 26 grudnia 2014 · dodano: 26.12.2014 | Komentarze 3

Czwartek wieczór, drugi dzień świąt i trzeci drink.... to jakaś porażka, pomyślałem! Od kilku dni na przemian wieje i leje w różnych konfiguracjach, osobno lub razem. Ile można czekać, aż w końcu przejdzie ten armagedon. Z nudów (chomika mam chwilowo dość) telefon do ręki i sprawdzamy pogodę. Nie wierzę!!! Co prawda temperatura ostro w dół ale za to zero wiatru i zero deszczu no i śniegu. Szybciutko wysyłam kilka esów z sondą na temat wyjazdu do Schwedt w dniu następny. Nie musiałem długo czekać. Niestety odpowiedzi nie były dalekie od moich oczekiwań... Tłumaczenia były różne i oczywiście wszystkie przyjmuję :) No cóż... nie pozostało mi nic innego jak samemu ruszyć na Niemcy. Pogoda w 100% się sprawdziło. Było chłodno, bezwietrznie i raczej słonecznie. Wymarzona pogoda do tego aby pojeździć. Spodziewałem się na O-N sporego ruchu i znowu się pomyliłem. Jeden chłopak na szosówce jeździł w kółko, facet z wózkiem na rolkach, kilka par na spacerze i to byłoby na tyle. Do Schwedt dojechałem zgodnie z planem po 2 godzinach. Mimo ochraniaczy poleconych przez Grześka końcówki palców robiły się chłodne. To był dobry moment aby się ogrzać. Tutaj kolejny ZONK. Tureckie, chińskie i niemieckie budy z jedzeniem i herbatą w centrum pozamykane na cztery spusty. Byłem troszkę podłamany, bo liczyłem na ogrzanie stóp i ciepłą herbatę. Woda z lodowatych bidonów, która po dwóch godzinach jazdy była również lodowata nie smakowała jak latem przy 40° :) Piłem ją z konieczności małymi łykami. Nie zrezygnowałem jednak z poszukiwań. Pojechałem w okolice Oder Center z nadzieją, że czynne będą jakieś budy z kiełbą przy baumartach. Przejeżdżając obok McDonalds dostrzegłem wewnątrz światło i auto podjeżdżające do DT!!! Objechałem dookoła budynek lecz nie zauważyłem bezpiecznego miejsca gdzie mógłbym zostawić rower na widoku. Rozwiązaniem był zakup prowiantu w okienku DT i zjedzenie na zewnątrz. Nie tego jednak oczekiwałem. Postanowiłem sprawdzić bramkę nr 2 czyli pobliskiego Burger Kinga. Okazało się, że to był przysłowiowy strzał w dychę! rower postawiłem przy szybie, a sam zająłem się woopherem i gorącą herbatą. W ciepłym pomieszczeniu wszystko smakowało wybornie. Stopy doprowadziłem do przyzwoitej temperatury i ruszyłem w drogę powrotną. Powrót nie był taki łatwy jak dojazd do Schwedt. Pierwszy kryzys przyszedł przed Gartz. Miałem nawet pomysł aby zatrzymać się i złapać oddech, jednak z powodu temperatury zrezygnowałem z niego. Przystanek jednak zrobiłem, ale już na stacji w Rosówku. Znowu musiałem ogrzać stopy. Bo reszta mojego ubioru dała radę. Zostaje poszukiwanie odpowiednich skarpet. Mikołaj w tym roku pomógł i zasilił budżet, który powinien wystarczyć na nie jedną parę ciepłych skarpet.
Z Rosówka, już na całkowitym lajcie przejechałem ostatnie 10 km.
Plusy wycieczki:
- dystans
- niezły czas
- fajny obiad w BK
- góra ubrania + czapko-opaska Gore
- rewelacyjny Buff z windstopperem z którego robiłem w każdym momencie to co było akurat potrzebne
Minusy wycieczki:
- mały minus za zmarznięte stopy (ale mogło być gorzej)
 
Czy to już koniec w tym roku czy jeszcze coś będzie? :)
 

Szkoda byłoby nie wykorzystać tak pięknej pogody - startujemy
 

Niewiele wtedy do szczęścia mi było potrzebne...
 

Ziemia obiecana :)
 

Powrót, najkrótszą drogą :)
 

Prawie dom!
 

Na pamiątkę - Buff jest super!
 
Przejazd na trasie Przecław - Rosówek (DDR zbudowana jesienią 2014)
 

 
Kategoria 50 - 100 km


  • Dystans 39.40km
  • Czas 01:38
  • VAVG 24.12km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 7.6°C
  • HRmax 167 ( 87%)
  • HRavg 149 ( 78%)
  • Kalorie 1129kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu do Tantow

Niedziela, 21 grudnia 2014 · dodano: 21.12.2014 | Komentarze 4

Jakoś tak się ostatnio składa, że mocno eksploatuje nową ścieżkę łączącą Rosówek z Przecławiem i coś mi się wydaje, że "zaprzyjaźnimy" się na dłużej. W różnych konfiguracjach stała trasa daje około 40 km. Czas przejazdu na Meridzie 1:30 - 1:40 też jest optymalny jak na takie warunki pogodowe jakie mamy tego grudnia. Dzisiaj wiatr był delikatnie mówiąc mocny. Jechało mi się dużo ciężej niż we wtorek wieczorem. Walczyłem z tym wiatrem mając w głowie słynną maksymę "Wyścigi wygrywa się zimą" - mogę jedynie dodać do tego zdania "z Krzyśkiem" :) 

PS. pracujemy Krzysztof ;)
 


Troszkę powiało....
 
śr cad: 83 obr/min 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 40.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 26.37km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Temperatura 5.7°C
  • HRmax 162 ( 85%)
  • HRavg 147 ( 77%)
  • Kalorie 1051kcal
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jednak można!

Wtorek, 16 grudnia 2014 · dodano: 16.12.2014 | Komentarze 7

Jednak można jeździć po ciemku i może być całkiem przyjemnie. Po przyjściu z pracy chwilę zastanawiałem się jeszcze czy wskoczyć na trenażer czy może skorzystać z tego, że jest sucho i wieje niezbyt mocno. Wygrała opcja druga. Wbiłem się szybko w zimowe ciuchy (w porównaniu z niedzielą założyłem dodatkowo kalesony oraz Buffa z WS na twarz). Taki ubiór okazał się idealny. Jedyny słaby punkt w moim zimowym ubiorze to stopy. Mimo zimowych butów Shimano po godzinie czuję zimno. Widzę dwa rozwiązania tej sytuacji. Drugie, cieplejsze skarpety lub ochraniacze. Ochraniacze co prawda mam ale niestety są za małe na buty zimowe, pasują za to na butów szosowych. Może ktoś podpowie gdzie mam szukać dobrych ochraniaczy? Będę zobowiązany za wszelkie rady. Trasa wieczornej jazdy była dokładnie taka sama jak moje pierwsze testy szybkościowe na Treku. Rozpoczynając jazdy na Treku "Idealnie" zrobiłem po raz pierwszy w 1:27. Dziś nie było idealnie, a tą samą trasę pokonałem w 1:32. Inny rower, inna pogoda, inny etap przygotowań. Jestem dobrej myśli - MUSI być dobrze ;)
 
 
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
 
Kategoria do 50 km


  • Dystans 45.58km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 22.98km/h
  • VMAX 44.90km/h
  • Temperatura 2.7°C
  • HRmax 173 ( 91%)
  • HRavg 149 ( 78%)
  • Kalorie 1297kcal
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt Merida BigNine TFS 900 29er /2012/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sfałszowana pogoda...

Niedziela, 14 grudnia 2014 · dodano: 14.12.2014 | Komentarze 1

Miało być pięknie, wspaniale, cieplutko, a wyszło jak zawsze. Tak przynajmniej zapowiadały prognozy pogody z soboty. W sobotę było wietrznie i ciepło, natomiast w niedzielę miało być bezwietrznie i jeszcze cieplej. Zaplanowałem, że umyję w końcu Focusa korzystając z "pięknej" pogody a skończyło się na częściowo błotnej wycieczce do... w sumie właściwie nie wiem dokąd pojechałem... :) W każdym razie sobotnie prognozy zostały sfałszowane jak wy... fuj, przecież nie mieszamy polityki z rowerami, chyba że jest kampania wyborcza. Z tego co się orientuję to takowej teraz nie ma. 
Znudziło mi się już tygodniowe jeżdżenie na chomiku więc mimo wszystko postanowiłem, że sprawdzę na własnej skórze jak to jest z tą pogodą. Jak tylko wychyliłem się z rowerem na powietrze zaraz byłem cały mokry... Nie, nie padało, tutaj prognozy się sprawdziły, jednak mgła i osadzająca się wszędzie wilgoć zrobiły chyba więcej niż deszcz... Niestety Garmin Virb przegrał walkę z wilgocią. Zdjęcia i filmy kompletnie nie nadają się do publikacji... Tym razem bym miał co pokazać. Między Pomellen. Ladenthin kilka metrów przede mną przebiegło stado saren i jeleni. Było tego z kilkanaście sztuk. Zrobiłem nawet zdjęcia, ale nie pomyślałem, aby przetrzeć czymś obiektyw Garmina... Więc z fajnych zdjęć dup.... :( Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkam tak liczne stado ale w lepszych okolicznościach przyrody.
Miałem też przyjemność przejechać się nową ścieżką rowerową od Przecławia aż do stacji Lotos i toru motocrossowego gdzie się urywa. Zastanawiałem się co dalej z tą ścieżką. Słyszałem, że ma być połączona ze ścieżką do Neu Rossow. Jednak nie wiedziałem jak. Postanowiłem to sprawdzić jadąc do Rossow i kierując się później na Neu Rossow. Za Neu Rossow troszkę pobłądziłem i jakimiś dziwnymi zaroślami przedzierałem się na czuja nie wiadomo gdzie... W pewnym momencie ścieżka wśród zarośli kompletnie się skończyła. Pozostała droga przez pole w błocie lub powrót. Wybrałem bramkę nr 2. Jednak tuż przed samym Neu Rossow odbiłem lekko w prawo i znalazłem się... na tyłach toru motocrossowego w Rosówku. Już wiem jak będzie połączona ta ścieżka ;)
Po zapoznaniu się z sytuacją wróciłem do Rossow i przez Pomellen dojechałem do Warzymic. Rower dość mocno był zabłocony więc jeszcze postanowiłem skorzystać z myjni na Rondzie Uniwersytecki. Tym razem mycie  było bardzo ostrożne. Strumień wody kierowany był z większej odległości. Starałem się również omijać punkty w rowerze, gdzie woda pod ciśnieniem mogłaby wyrządzić szkody. Po myciu spokojnie wróciłem do domu :) 
 

Zdjęcia i filmy nie nadają się do publikacji... Po tym zdjęciu było jeszcze gorzej.
 
 
Co prawda miało nie być filmów ale jeden jednak zamieszczę jako wzorcowy ;) Tak powinni się zachowywać kierowcy widząc rower podjeżdżający do ronda gdzie wyznaczona jest ścieżka - brawa dla kierowców.
 


 
Kategoria do 50 km